Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tam w twoim komentarzu był mój nick? Do tego to mój wiersz i przestrzeń pod nim, zabraniasz mi pisać odpowiedzi pod własnym tekstem, coś tu nie tak, ta hejterska nienawiść cię znów zgubiła ;) 

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja to rozumiem, jeżeli tak czujesz to znaczy, że dostałaś specjalny kanał dostępu do Pana Boga. Uwielbienie przez Miłość do Absolutu. To może być (choć ja tego nie przesądzam, bo boję się wchodzić w Boską perspektywę widzenia nas, pewnie po prostu nie jestem tego godzien)  nieco wyższa zaawansowana relacja. Nie każdy ma takie łaski. Lecz trudno akurat tu w tym miejscu dyskutować o tych ważnych sprawach - najważniejszych, można zostać za to ostro shejtowanym, moc tu tolerancyjnych inaczej, pozdrawiam.

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

zejdź kobieto z moich zasad moralnych, one nie dotyczą treści tego wiersza pod którym ciągniesz kilometrową dyskusję. Bo prawo w końcu wkroczy na ten portal, jak administrator nie zajmie się sprawą między innymi twojego "czepialstwa" do moich wartości i zasad moralnych to ja to załatwię bardzo szybko i gwarantuję skutecznie!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Nie wykluczam, wszak ciągnięcie dyskusji w nieskończoność świadczyć może (nie przesądzam) o problemach, musisz przyjąć, że ostatnie zdanie pod tekstem według dobrego obyczaju powinno raczej należeć do autora. Tyle razy opisywałem ci o co mi chodziło w tej nieszczęśliwej  "metafizyce", a ty dalej do niej powracasz, boję się z tobą pisać, bo wykazujesz jakąś fanatyczną potrzebę nierozumienia moich w zasadzie prostych jak budowa cepa odpowiedzi. Przykro mi że masz taki problem, szczerze.

Ayahuasca? O czym ty do mnie piszesz?  To chyba jakaś beka z "bantustanu"? Joke! Ja napisałem raptem wiersz, w którym wyraziłem wrażliwość - własną, sumienną i naturalną co do Boskiej predestynacji względem mnie jako - po pierwsze - człowieka - po drugie - zwyczajowo jako autora tego tekstu . Wiersz jest naturalnie skierowany do ludzi o podobnej wrażliwości, jeżeli nie mieści się w twoich ramach rozumienia świata to go po prostu nie komentuj i omiń?, bo nie masz kompetencji skoro katolicyzm stoi poza twoją wrażliwością. To ja mam się ciebie najpierw zapytać czy mogę skonstruować wiersz w perspektywie okołokatolickiej, bo jak tego nie zrobię, to będziesz się czepiać treści w kilkunastu kolejnych komentarzach? To nazywa się hejtem. 

Chwileczkę? Ludzie? Ogarnijcie logikę? Ja napisałem wiersz? W swojej perspektywie rozumienia rzeczywistości, czy ja wkraczam choć w jednym zdaniu w wasze wrażliwości - u was na profilach? Cały czas tłumaczę własne ambicje twórcze w treści i zastosowane środki poetyckie. Gdybym to ja wkroczył pod wasze teksty i tam was forsował to co innego, odpisuje i używam bardziej finezyjnych słów to piszecie o tym że czujecie się osaczeni - gdzie pod moim tekstem - to chyba ja powinienem mieć takie mieszane odczucia? Zarzucacie mi linki z komikami pod wierszem, obrażające wartości religijne (do których wyrażam szacunek ) w perwersyjnej wymowie obrazy Krzyża - największego symbolu katolickiego - gdzie? - ano pod moim tekstem, przełknąłem ten problem, mało tego - zobacz jak pojednawczo i merytorycznie odpisałem w pierwszym komentarzu panu Ropuchowi na ten link, nie skrytykowałem tam samego Carreya jego pochwały i szacunku dla samego kultu człowieka, napisałem tylko, że wymowa linku jest antykatolicka - bo jest! i że mnie to się nie podoba, to miałem pana Ropucha niby skłamać i mu oznajmić - tak, super, ekstra profanacja Krzyża, NIE!, napisałem to co myślę. Napisałem także, że nie poczułem się z tym linkiem pod moim wierszem komfortowo to też prawda - ALE POWTARZAM TO WSZYSTKO SIĘ DZIAŁO POD MOIM TEKSTEM, nie u niego pod dowolnym wierszem. Co złego uczyniłem? Pytam, co? To mam w końcu pisać tu o tym jak sprawy widzę i czuję czy w ramach  kamarylnej poprawności i uzysku popularności was bezczelnie BAJEROWAĆ?! Za to Ropuch skrytykował mnie odpowiedzi na twój komentarz, bo wyraziłem raptem naturalną sugestię, że dyskutujecie o mnie na privie, bo przecież jasno napisałaś, że wiesz, iż on (Ropuch)  ma do mnie żal? Wyciągnąłem więc odpowiednie wnioski (jak ktoś coś twierdzi o drugim człowieku - to musiał z nim przeprowadzić dyskusję w tym zakresie - to logiczne), co mnie interesuje twoja empatia ja ciebie nie znam? (z resztą piszesz o niej teraz po fakcie). Dlaczego Ropuch tobie nie zwrócił uwagi publicznie? Mógł napisać choć słowo, np. dziewczyno nie wypisuj głupstw w moim imieniu bo Tomek ma prawo pomyśleć, że gadamy o nim na prywacie, nie uczynił tego, nie przyszło mu do głowy, że może ten osaczony tymi niekończącymi się krytycznymi komentarzami Tomek mógł ulec takiej właśnie sugestii, i miał prawo tak zrozumieć twoje słowa, powinien sobie pomyśleć --> zwrócę uwagę także jej, ... ALE NIE!, SŁOWA KRYTYKI SKIEROWANE ZOSTAŁY TYLKO DO MNIE, choć użył trzech nicków w tym komentarzu i pojechał tylko po mnie. Teraz ty masz do mnie pretensje, że wiersz odważyłem się ułożyć w perspektywie mi bliskiej, wplatasz teorie filozoficzne do komentarzy, piszesz od rzeczy o kwantach, obrazach, napojach Ayahuasca i innych czarach emocjonalnych i mieszasz wszystko z wszystkim a do mnie masz pretensje o to, że napisałem wiersz we własnym odczuciu moralnym? Bo do tego to wszystko się sprowadza? To jakiś absurd!, to wszystko się dzieje u mnie  pod tekstem - U MNIE! To ty naruszasz moje intymne pole dyskusji a nie ja twoje? I napuszczasz jeszcze ludzi na mnie, piszesz o ich wrażeniach, odczuciach chociaż nie są twoje, i oni się na to nabierają widząc we mnie wroga. (no chyba, że na serio siejecie zamęt na privie). Wy nie walczycie ze mną tylko z moimi światopoglądami pod maską hejtera, bo ja się pod  waszymi tekstami nad wami nie znęcam, za wysoki mam level humanizmu abym zszedł do takiego fanatyzmu. Tyle. 

 

Opublikowano

Ty też masz taki przywilej, Bóg Ci dał takiego ducha do zażyłych rozmów, choć nie dla gęsiej skórki. wystarczy powoli pokochać, ale to nie jest uczucie, bo uczucia wyparowują, to się wyraża w jaki sposób żyjemy. tylko Bóg na nas może patrzeć i na niego powinniśmy zwracać tylko uwagę. jesteśmy bliscy sobie, to on przygotowuje nas do życia w miłości,

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wiesz, może masz rację. Jednak zażyłość o której piszesz (do rozmów), realizuje się u mnie głównie wirtualnie. Nie jestem wzorem do naśladowania, mam mnóstwo wad charakterologicznych. Ale w Boga wierzę prawdziwie, nikt tego ze mnie nie wyruguje - NIGDY! Natomiast z realizacją dekalogu u mnie jest problem. Wiara szczera autentyczna to nie wszystko, ba, to prawie nic, albo jeszcze gorzej, bo jesteś świadomy a sobie folgujesz. Bardzo, bardzo mnie to martwi.  

Opublikowano

dekalog jest nam do niczego niepotrzebny, do czego, a wady mogą być zaletami. Apostoł Paweł nawet stwierdził, że są nieskuteczne. Jezus chce dać nam niebo, a nie zabrać nas do nieba, że w nas jest chwała jego i nikt nie przerwie tego, żaden przeciwnik, ona jest od 2 tyś. lat zawsze będzie tak, nawet odtąd od kiedy będziesz chciał.

Opublikowano (edytowane)

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

W dekalog jednak wierzę, nie mogę, nie mam przekonania i pewności, że wolno mi traktować przykazania wybiórczo, albo zastąpić je jakimś osobistym wrażeniem subiektywnym. Inna sprawa, że często się do nich nie stosuję. Nie potrafię nad tym zapanować racjonalną konsekwencją.

 

Rozumiem, że Chrystus wyniósł przykazane Miłości nad inne. Może tego właśnie doświadczasz, skoro o tym jesteś przekonana, nie wiem. Mam nadzieję, że to u ciebie nie urojony sektyzm? Przynajmniej czyta się ciebie dość wiarygodnie.

 

Wierzę w Boga, wiem, że istnieje, że przenika przez inne i nasz wymiar życia,  przez duchowość i dokładnie przez wszystkie stany materialne wszechświata, jestem przekonany o Jego Istnieniu, Miłosierdziu, Majestacie i Nadrzędności, wiem i wierzę w prawdziwą Miłość Boską i Jego Chrystusową misję na ziemi, wiem, że Miłość jest najważniejszym przykazaniem człowieka wobec człowieka, wierzę w stany uduchowienia personalnego w Miłość utylitarną do wszystkiego co nas otacza czyli w stany uduchowienia jakie ty na przykład odczuwasz, o których pisałaś wcześniej,  uważam to za cud i wielki dar dla wybranych ludzi szlachetnych i namaszczonych nimi przez Stwórcę, może do nich należysz, jednak nigdy nie doświadczyłem czegoś takiego, czuję przyziemność, i mozół, a miłość reglamentuje wybiórczo dla Boga i tylko dla najbliższych mi osób, najbardziej doceniam u innych ludzi miłość macierzyńską i ojcowską, uważam ten jej rodzaj  za najszlachetniejszy. Ale dostrzegam słabość gatunku i siebie w tym uwikłaniu i to nie jest tak pozytywne afirmacyjne jak u ciebie. No po prostu może u mnie to znacznie gorsza jakość tej eudajmonii wyższego rzędu. To tak w kilku zdaniach, i ogólnie.

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja to rozumiem, i oczywiście też ufam Bogu, nie ufam natomiast sobie. Chociaż może i ty masz racje, bo co to za zaufanie moje Bogu, skoro na wszystkie strony człowiek powystawiał tarcze obronne. To za duże obciążenie, abym próbował wyjść poza to, nie wierzę w ludzi, nie mam prawa osiągnąć łaski o której dowodzisz. Ale przynajmniej zło rozpoznaję i o tym jest też ten mój utwór pod którym komentujemy.

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Jezus umarł nie tylko za nasze grzechy, a również za przyszłe, także każdy jest potencjalnie jego synem. Ja jestem już teraz i nie chce czekać ileś tam lat. Jak patrzę na człowieka, to uderza mnie, że Bóg kocha tą osobę i co ja mogę powiedzieć o nim źle? 

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Rozumiem, że pytasz mnie o potencjalnego człowieka-dowolnego, którego napotykasz przypadkiem na swojej drodze życia, albo gdzieś na ulicy, gdziekolwiek i że wyrażasz pogląd, iż nie masz powodu by powiedzieć złego słowa o nim, (o napotkanym człowieku), bo sam Jezus go kocha i umarł za niego na krzyżu, choćby ten człowiek żył w roku 2020, bo Zbawienie Chrystusa ma charakter ponadczasowy. MASZ RACJĘ, ROZUMIEM TO, dlatego właśnie, że mam tą świadomość - to w jakimś sensie cierpię, a cierpię, bo czuję swoją słabość i płytkość ludzkiej egzystencji w jednoczesnym i równoległym  Majestacie tej Łaski Chrystusowej. I nie jest to świadomość tak dokładnie naszej ludzkiej więc i mojej ułomności w realizacji tych Boskich imperatywów Miłości czy Miłosierdzia, ile świadomość własnej oraz ogólnospołecznej pychy, którą uważam za problem odwieczny. Twoje zasady są jasne i czyste, co z tego jeżeli pycha przysłania nam uniwersalną Boską prawdę. Ludzie nie chcą przyznać się do pychy, wymyślają sobie środki zastępcze, szukają demotywatorów - uważają np. że sztuka jest nadrzędną prawdą, albo, że forsa jest najważniejsza w życiu, lub że ego odpowiada za nasz brak równowagi wewnętrznej, że świat jest schematyczny i niesprawiedliwy a nie oni sami. A to najzwyklejsza ludzka pycha - przedporcie piekła. I ja też zaliczam się do tego niezacnego grona - raczej chyba. To niepochlebne dywagacje. Ty za to masz swoją Łaskę, skoro wyzwoloną jesteś owieczką od pychy. Gratuluję i zazdroszczę. Zabrnęliśmy w nazbyt poważny temat.

 

Wiesz jaka jest różnica pomiędzy ego i pychą? Ego jeszcze oscyluje wokół ludzkiej godności, najwyżej każe człowiekowi utrzymywać się w peletonie poprawności społecznych mód, trendów, pycha jest formą egocentryzmu, który niszczy każde potencjalne napotkane dobro, bo ma oblicze upadłego anioła.  

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Konkludując, ponieważ jednak najważniejsze jest to co napisałaś, cytuję niżej:

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To jestem pewny, że twój wykład co do aktu Miłosierdzia Boskiego względem nas - ludzi, i naszej zwrotnej Miłości do Boga oraz Jezusa, poprzez Ducha Świętego i każdego bliźniego - ma uzasadnienie. Twój prosty przekaz wzajemnego  otaczania się Miłością jest postulatem, którego zwłaszcza my ludzie wychowani w katolicyzmie powinniśmy się trzymać, i to realizować. 

 

Powoli będę kończył dyskusję, ponieważ wczoraj napisałem, że na razie nie będę szeroko dyskutował i komentował  w tym uroczym miejscu oraz publikował przez jakiś czas tutaj własnych tekstów, zatem i powoli czas realizować to zamierzenie. Ludzie nie za bardzo mnie tolerują, (mam tą świadomość), za dużo "paplam" to znaczy piszę i szczegółowo analizuję, gdy ktoś wrzuci jakiś jeszcze komentarz to odpiszę, ale ograniczę się już do ewentualnych odpowiedzi tylko pod tym utworem. 

 

Trzymaj się Valerio, pozdrawiam wszystkich Państwa, tych którzy zahaczą przypadkiem o komentarz. Dobranoc. 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież,  także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Likey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby?       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
    • @Florian Konrad To żebractwo poetyckie, które błaga o przyjęcie, dopomina się o miejsce w czyimś wnętrzu. Jednak jest w tym prośbieniu siła języka i humor, dzięki czemu to nie poniżenie, lecz autentyczna, godna prośba. To żebranie z honorem - pokazuje wrażliwość i odwagę ujawnienia się.   Twoje słowa przypominają, że można być nieodspajalnym  (ładny neologizm) prawdziwym i trwałym. Ta pokora nie umniejsza, lecz dodaje blasku.      
    • @UtratabezStraty Nie chcę tłumaczyć wiersza, bo wtedy zamykam drzwi do innych pokoi czy światów. Czasem czytelnik zobaczy więcej niż autor - i to też jest fascynujące, szczególnie w poezji.
    • Skoro tak twierdzisz...  Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...