Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

też lubisz jogurt


Rekomendowane odpowiedzi

wczoraj wyobraziłam sobie swoją śmierć

cykady i czerwone porzeczki

a ja topię się w cierpkim winie

 

z nor wyłażą cienie

ojca matki nie widzę twojej twarzy

nie wiem czy płaczesz

 

czy się śmiejesz drżą ci ramiona

i dlaczego mdli cię od zapachu

ściętej koniczyny

 

wyciągasz z kieszeni wiatr

gra w pustych butelkach

 

wszyscy tańczą

 

 

090720

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć @w kropki bordo. Twoje wiersze są zaskakujące, ten również. Wg mnie wers

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 i wers"

 

Dance Macabre. 

Puste butelki, 

 

No to szalone jest. Słychać, jak kość trze o kość. 

 

To uderza najbardziej. 

 

Jakoś tak Platon mi się tu ujawnia.       Pozdr. J. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Justyna Adamczewska Część Justyno, dziękuję za czytanie i opinię na temat moich wierszy i tego konkretnego również.

Celnie odczytałaś mój zamysł, to cieszy i jakoś tak podnosi na duchu. Miłego dnia, pozdrawiam serdecznie:)

 

@milczenie owiec dziękuję :)

 

@Lidia Maria ConcertinaConcertina  dziękuję bardzo :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiedziałabym coś więcej, ale Justyna już o wszystkim (przynajmniej tym, co ja też zauważyłam) wspomniała. 
Podoba mi się "i dlaczego mdli cię od zapachu ściętej koniczyny". Koniczyna kojarzy się raczej wyłącznie pozytywnie (ta czterolistna przynosi szczęście, na tej trójlistnej św. Patryk ukazał ideę Trójcy Świętej - nie zważając na poglądy religijne, ta koniczyna też jest szczęśliwa, bo dzięki niej w Irlandii obchodzony jest 17 marca mini karnawał woohoo! ). Dlatego wydaje mi się, że osobę, którą mdli od zapachu ściętej koniczyny może cechować pewien werteryzm, a dokładniej - nie chce być szczęśliwą, woli pogrążać się sama w swoim cierpieniu, co w połączeniu z "nie wiem czy płaczesz czy się śmiejesz" naprowadza mnie na diagnozę zaburzeń bipolarnych.... Ale to pewnie takie moje tylko zboczenie niekoniecznie zawodowe - ot, napisałam to, co mi przyszło do głowy. Tak czy owak ściętą koniczynę kojarzyłabym raczej z czymś dobrym, a osoba, którą mdli od tego - nie jest dobra czy też szczęśliwa. Może też dlatego nie ma nic więcej do zaoferowania niż powietrze trzymane w kieszeniach. Wybacz mi prostotę myśli, jaką właśnie przejawiam :)
Co do "z nor wyłażą cienie ojca matki" to, idąc tropem jaskini Platona, podmiot liryczny nie zna dobrze rodziców. Wie o ich istnieniu, ale wciąż to, jacy są naprawdę pozostaje iluzją. Albo inna interpretacja - podmiot liryczny w tym trudnym dla niego wyobrażeniu własnej śmierci, pamięta o rodzicach, ale że wszystko co w umyśle powstaje jest tylko cieniem rzeczywistości, to ta wizja nie jest wystarczająco silna, by uchronić przed, nazwijmy to, pesymizmem. 
No ale to tylko jakaś moja interpretacja, niepełna zresztą. 

Pozdro! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@w kropki bordo  Wydaje mi się, że jak się wczyta w wiersz, to można dostać mocne emocjonalne kopnięcie w twarz. Moja próba interpretacji:

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Wyobrażenie sobie własnej śmierci może być bardzo silnym przeżyciem. Jak widzi to PLka?

Cykady - spokój i cisza taka, że je słychać.

Czerwone porzeczki, które mają kwaskowaty smak i cierpkie wino, ponad miarę. Czy możemy powiedzieć, że ta śmierć jest doświadczeniem gorzkim?

 

 

Życie pośmiertne nie jest ukojeniem dla PLki. Nora to nie jest raj w niebie. A cienie to nie "nieśmiertelne dusze zmarłych". Bardzo możliwe, że PLka wkrótce podzieli ich los.

W przeciwieństwie do Justyny ja nie czytam sobie tych wersów tak:

 

z nor wyłażą cienie

ojca matki

 

Tylko najpierw z nor wyłażą cienie - dla zaznaczenia, że przeszliśmy już na drugą stronę życia. A potem:

ojca matki nie widzę twojej twarzy

 

Ten drugi wers oznacza, że PLka nie widzi zarówna twarzy ukochanego, jak i swojego ojca i matki. Jest w tych zaświatach całkowicie samotna.

 

 

Te dwa wersy świadczą, że mamy do czynienia z rozdzielonymi przez śmierć kochankami. Wtedy to reakcją może być rozpacz albo histeryczny śmiech.

 

 

Tak jak pisze Sekret, koniczyna kojarzy mi się jednoznacznie pozytywnie. Tylko, że ścięta koniczyna jest martwa. Moim zdaniem symbolizuje ona PLkę. Była największym szczęściem kochanka, tak jak szczęśliwa koniczyna. I gdy kochanek wyczuwa jej zapach po ścięciu, kojarzy mu się to ze śmiercią PLki.

 

 

Wiatr dla mnie symbolizuję pustkę, nicość. Mężczyźnie po śmierci PLki nic nie pozostało. Puste butelki zaś symbolizują dla mnie ciało bez duszy - trupa. Opakowanie, bez najważniejszej zawartości (może to butelki po cierpkim winie?). Może to symboliczne pokazanie rzucania kwiatów do grobu, na pogrzebie, które jest jednak tylko rytuałem i nie zastąpi żywej więzi?

 

 Tu Justyna wcześniej ode mnie odczytała o dance macabre.

 

Zastanawiam się jak odczytać tytuł. Ogólnie nie jestem smakoszem, ale ponoć jogurt jest lekko kwaśny. Na mój smak nie jest to jednak jakaś kwaśność dramatyczna i mi kojarzy się ta potrawa raczej z czymś delikatnym.

Może to jest symbol życia? W gruncie rzeczy dobre, z drobną nutą smutku? Życia, które lubi zarówno PLka jak i jej partner? Dopiero takie rzeczy jak śmierć przynoszą więcej kwaskowatych, cierpkich smaków.

 

Hech, muszę się wreszcie nauczyć porządnie gotować zamiast moich podstaw. Przynajmniej poezję lepiej bym rozumiał :)))))))))).

 

Pozdrawiam :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Johny Nic dodać, nic ująć. Powtórzę raz jeszcze, że jesteś bardzo wnikliwym czytelnikiem, a ja jestem szczęściarą trafiając tu na Ciebie :)

W tytule nie ma jakiś wielkich ukrytych znaczeń, ja lubię jogurt i ty też lubisz jogurt i to nas zawsze już będzie łączyć.... mówi Peelka do swojego onego :)  ot cała tajemnica...... chociaż to, że to właśnie jogurt, a nic innego, wzięło mi się po przeczytaniu fantastycznego wiersza Franka O'Hary "Pić z tobą Colę" polecam :) 

Pozdrawiam serdecznie:)))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Urodzić się w stajni czyż władcy przystaje Trzech Króli Go wita on Panem zostaje i cokolwiek byśmy o tym nie myśleli nie ma władcy większego na pięknej naszej ziemi   Trzej Królowie do niego z darami przychodzą mimo swej godności pokłon Mu składają i nam wszystkim ludziom dobry przykład dają   więc i my się pokłońmy Hołd oddajmy jemu naszemu Władcy Panu Niebiańskiemu   2022/2025 andrew
    • Tajemniczy perscy magowie … Znali gwiazd niedosięgłych sekrety najskrytsze…   Niegdyś przed wiekami w starożytnej Persji, Starzy siwobrodzi uczeni mędrcy, Pracując wytrwale długimi latami, Nad rozwikłaniem świata tajemnic, Meandry starożytnej astronomii, Zgłębili swymi dociekliwi umysłami, Śledząc bacznie zawiłe planet ruchy, Wytrwale kreśląc gwiazdozbiorów mapy…   Przez lata w starożytnych obserwatoriach, Spędzali niemal cały swój czas, Starając się nieustannie swą wiedzę poszerzać, Robiąc zapiski na glinianych tabliczkach… By starożytna astronomiczna wiedza, Owoc pracy dziesiątków ich lat, Przetrwała przez przyszłe pokolenia, Dziś będąc przydatną także i nam…   Tajemniczy perscy magowie… Poświęcili swą ciekawość jednej gwieździe szczególnej…   Gdy jedna tylko gwiazda na niebie, Jaśniejąc bardziej niż wszystkie inne, Przełomowych zdarzeń była zwiastunem, Mających nadejść z kolejnych dni biegiem Nie były już kwestią lat, Spełnienie prastarego proroctwa, W tygodniach należało odmierzać czas, Narodzin przepowiedzianego przez proroków króla…   Trzy planety ustawione w jednej linii, Mars, Saturn i Jowisz, Uwagę bacznych magów przykuły, Rozniecając zarzewia domysłów niezliczonych… trzech planet tajemnicza koniunkcja, Nowa gwiazda na firmamencie nieba, Oznaczać miały narodziny królów króla, Przed którym pokłoni się cały świat…   Tajemniczy perscy magowie… Wyruszyli w daleką pełną niebezpieczeństw drogę…   Pośpiesznie objuczywszy wielbłądy, Wszystkim co niezbędne do dalekiej podróży, Ku rozległej pustyni śmiało wyruszyli, Na kres świata zawędrować gotowi… Za skrzącym blaskiem niedosięgłej gwiazdy, Urzeczeni pięknem jej niewysłowionym, Oni niestrudzenie wciąż wędrowali Ku dalekiego Izraela ziemi…   Nie straszna im była naga pustynia, Mimo dojmującego długą drogą znużenia, Ani na chwilę nie osłabła ich wola, Ujrzenia nowonarodzonego wszystkich królów króla… Czyhające w łańcuchach gór niebezpieczeństwa, Nie zdołały osłabić hartu ich ducha, By za wszelką cenę dotrzeć do miejsca, Które wskaże ta mała skrząca gwiazda…   Tajemniczy perscy magowie… Mędrcy starożytnego świata, ducha monarchowie…   W cieniu wielkich wydarzeń przełomowych, Mających wnet odmienić oblicze ludzkości, By nic nie było już takim samym, W historii świata biegu dostojnym… Ich wspaniałe orientalne szaty, Wyszywane pieczołowicie złotymi nićmi, Nocą w świetle betlejemskiej gwiazdy, Tak tajemniczo się skrzyły…   A kiedy tej chłodnej nocy, Głośny niemowlęcia krzyk, Zarzewiem był nowej ery, Dając początek nowemu dziejów biegowi… Zwieńczenie dalekiej pełnej trudów podróży, U progu lichej, mizernej stajenki, Odzwierciedleniem było ich wiary i pokory, W drodze do wytyczonego celu niezłomności…   Tajemniczy perscy magowie… Oddali swe uniżone pokłony w lichej stajence…   Widząc niedbale zbity żłóbek, Słysząc dobiegające z niego cichuteńkie kwilenie, Zebrawszy prędko myśli rozproszone, Padli na twarz przed maleńkim dziecięciem… Ubodzy pastuszkowie odziani w owcze skóry, Z dalekiego kraju uczeni mędrcy, Tej jednej cichej a świętej nocy, Spotkali się w wnętrzu ubogiej stajenki…   Choć pochodzili z dalekiej krainy, Studiowali latami najstarsze w świecie księgi, Nurzając się w oceanach starożytnej wiedzy, Nie danej nigdy zwykłemu śmiertelnikowi… Będąc między wzgardzonymi przez świat biedakami, Nie zawahali się ni chwili, By kwilącemu z zimna nowonarodzonemu malcowi, Oddać z czcią hołd uniżony…   Tajemniczy perscy magowie… Ofiarowali maleńkiemu dziecięciu dary wyszukane…   Najczystszego złota blask skrzący, Z uniżoną czcią ofiarowany, Królowi nad wszystkimi królami, W oczach niemowlęcia się odbił… Kadzidło w wnętrzu ozdobnej szkatuły, Którego przez wieki tajemniczy dym, Symbolem był zanoszonych do Boga modlitw, Złożyli w darze kapłanowi nad wszystkimi kapłanami…   Wonna i gorzka mirra, O konsystencji skrystalizowanego miodu żywica, Ze wszystkich darów najbardziej tajemnicza, Lecz w symbolice swej szczególnie poruszająca… Choć symbolizowała śmierć, Przypominała i o wcielonego Boga ludzkiej naturze, W starożytności zaś będąc lekiem, Obrazowała świata duchowe uzdrowienie…   Tajemniczy perscy magowie… Wlali w swe serca niegasnącą Nadzieję…   Choć wnętrze lichej stajenki, Dalekim było od wspaniałych pałaców Persji, Z ociekającymi złotem ścianami, Posadzkami zdobionymi przez kunsztowne mozaiki… Będących siedzibami szachów możnych, Władających swymi rozległymi ziemiami, Jednym tylko skinieniem dłoni, Wydającym rozkazy zastępom sług wiernych…   To tam potężniejszy od wszystkich szachów, Narodził się w ubóstwie król wszystkich królów Wzgardziwszy przepychem ziemskich pałaców, By wywyższyć pogardzanych i biedaków… By oczytani w wszelakich księgach mędrcy, Tej świętej nocy sercem pojęli, Iż z przedwiecznego Boga woli, Każdy w Jego oczach jest ważnym…   Tajemniczy perscy magowie… Co powiedzieliby o współczesnej nauce…   Nam tak bardzo dziś zabieganym, Ślepo zapatrzonym w postęp technologiczny, Ci tajemniczy ze wschodu mędrcy, Na kartach Biblii na wieki unieśmiertelnieni, Dali ponadczasowy przykład pokory, Którego tak brakuje naukowcom dzisiejszym, Dążącym zawzięcie by z pomocą nauki, Podstawy Chrześcijaństwa zuchwale obalić…   Lecz to z biblijnej historii o mędrcach, Ponadczasowa płynie nauka, Że ludzka mądrość nie wystarcza, Wobec tajemnicy wcielenia Boga… Nie wystarczy dziś badać obce planety, Z pomocą teleskopów zaawansowanych, Trzeba spojrzeć w serc ludzkich głębiny, A szeptu Boga poszukać w swej duszy…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Mozaika bizantyjska Trzej Magowie, bazylika Santi Apollinare Nuovo, Rawenna
    • Nie ma ciebie. Nas. Choć słońce świeci w oczy. .. Co to. Co to? Coś tu leży napisane na pożółkłej ze starości kartce… Jakiś początek do czegoś. Prolog? Albo zakończenie... Taak. Pisarz nie musi się wszystkim podobać, albowiem nie musi. Ale, gdzie tu pisarz? A, leży pijany pod stołem. Nie! To sterta zapleśniałych gazet, tobół z przemoczonych, podartych łachmanów. Dziurawych szmat...   Przesyca mnie jakieś wirowisko planet, nasyca. Wiruje wszytko. Wiruje. I nie może przestać, choć staram się to zatrzymać. Uchwycić… Lecz wiruje to coraz szybciej. Zdaje się, że z prędkością światła. Więc i ja lecę z prędkością światła rzucony w przestwór wszechświata. Spadam gdzieś po spirali aż do zapadnięcia się w sobie. Do całkowitego zmiażdżenia. Unicestwienia. A gwiazdy, a gwiazdy… Te wielkie kule wodoru. Te kule miażdżone przez grawitację przy jednoczesnej nukleosyntezie... Kiedy leżę, gdy leżę w stosie papierów, fruwających na wietrze szeleszczących gazet, które przyklejają się do mojej twarzy. Do nagiego ciała. Omiatających mnie liter pachnących drukarską farbą i kurzem. Zdania, zdania… Cała plejada zdań. Ciągnących się znikąd donikąd bezsensownych treści. Cała litania nie wiadomo czego. Kiedy leżę. Kiedy czołgam się do światła. Do tej odrobiny blasku. Do tej iskry. Do tego płomienia. Do tej drgającej poświaty miotającej się w podmuchach wiatru. W podmuchach oddechu… Czyjegoś. Bliskiego zwymiotowania…   Chyba umarłem albo umieram, ponieważ widzę we wszystkich płaszczyznach, mimo że są mikroskopijnej wielkości. Widzę jakieś tunele, czarne dziury, zderzenia subatomowych cząstek, kłębowisko strun w tym nadmiarze wymiarów… Ale to tylko część rzeczywistości. Jednak część. Fragment jedynie. Albowiem reszta jest ukryta pod nieodgadnionym całunem milczenia. Matka przychodzi. Przybywa. Ale o jedną noc za daleko. O jeden dzień. Aby powiedzieć. Coś powiedzieć. Coś… Lecz nic. Odchodzi. Przechodzi… Porusza się pomiędzy warstwami czasu i przestrzeni w formie wolnej od siły ciążenia. Przenika ściany tym swoim dziwnym przechodzeniem. Ojciec idzie za nią krok w krok. Idą oboje. Przechodzą, zostawiając po sobie piskliwy szum gorączki, który nie zmienia natężenia. Który trwa wciąż na tym samym poziomie głośności. Jak szumiący szmer radiowego głośnika, co jest ustawiony pomiędzy kanałami. Choć czasami wydaje się, że pulsuje jakiś stukot w odmętach sennej maligny. Że coś się kolebie za ścianą. Za ścianami. Wszędzie… Ze włącza się i wyłącza jakaś maszyna w nikłej woni fabrycznych smarów.   Dotykam palcami podłogi. Gładzę jej powierzchnię, wyczuwając najmniejszą nierówność, okruch. Jakąś najmniejszą rzecz… Pełno tu tego. Lśnią rozsypane wokół opiłki żelaza. Lśnią wśród migoczących płomieni świec. Wśród drżących motyli na suficie i ścianach. Wśród zrywających się do lotu puszystych ciem… Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Ach, znowu to pytanie rzucone w przestwór nicości. W nic… Idę ogrodem, którym szliśmy. Idziemy… To ja mówię ustami ojca. I mówię słowami ojca. I mówię to, co on mówi do matki, żony swojej… I mówię wszytko, co i on mówi tym mówieniem niewyraźnym i cichym. Takim jakim można mówić jedynie we śnie. Nasłuchuję odpowiedzi. Ciii… Nicość rozsadza czaszkę nawałą pulsującego szumu. Ciii…Wytężam zmysły… W żeliwnych rurach jęki i zgrzyty. Jakieś bulgotania. W rozgałęzieniach rur. W tej całej plątaninie hydraulicznego krwiobiegu jakieś przymilania i szepty. Czyje? Niczyje. To tylko żeliwne synapsy, aksony, włókna… Wszystko to nieskończone i wieczne… Żywe to? Martwe? Nie wiadomo co tu umarło. Wydaje się, że wszystko stało się już tylko symbolem. Niczym więcej.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-01-06)    
    • @aff @affkobiety puch marny- no cóż - pozdrawiam ślicznie i dziękuję z uśmiechem

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Jacek_SuchowiczSą Poeci wrażliwi i są tacy jak łza....pomyślałam czytają odpowiedz jakkolwiek  po szkolnemu zbyt wybrzmiała teraz moja myśl.No i  Ładnie  tylko ''ja ten poeta''  co reaguje na Małpy.....i uczymy się choć różnie to wychodzi...potykając się o siebie.Czasami właśnie to dziecka słowo uświadamia nam że ''jak to tak; to na prawdę ma miejsce......i wtedy piszemy z dziecinną łatwością bawiąc się słowami.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...