Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Karmiąca Szczury, Rozdział 1.


Rekomendowane odpowiedzi

Rozdział 1                                                                                                                          Park                                                     

 

"Mamo przepraszam, że chciałam się zabić."

"Obiecuję, że już nigdy tego nie zrobię."

"Dobrze"

"Tak, wiem że jestem do niczego."

"Przepraszam."

"Wynocha", powiedziała matka.

"Już mamo", odpowiedziała dziewczyna.

Potem wyszła z piwnicy. Wyszła z przedpokoju, przeszła przez korytarz i weszła do kuchni. Zatrzymała się zamyślona w środku pomieszczenia na kilka sekund, spojrzała w lewo na zlew, w prawo na taboret, po czym jeszcze raz w lewo, jakby chciała przejść przez pasy, tylko że tym razem spojrzała w dół na ciemne, drewniane panele. Po kilku sekundach stania w miejscu dziewczynka usiadła na wcześniej wspomnianym przez narratora taborecie. Po chwili spokoju w jej mózgu, gdy już miała zacząć myśleć, usłyszała cichy spowodowany relatywnie dużym dystansem dzielącym dwie osoby, krzyk matki, który wołał "Różo, chodź tu, teraz!". Po czym dziewczynka pomyślała, czy od-krzyknąć grzecznie "Po co?!", czy tam pójść. Dziewczynka bardzo cierpiała podejmując decyzje , gdyż nie wiedziała czy jest wykorzystywana przez matkę, czy to jakiś podstęp? Czy nie jest za grzeczna, 

zbyt często? Bądź teraz matka ją normalnie woła i  robiła tak przez cały czas jej życia. Dziewczynka ostatecznie zdecydowała żeby nie zadawać tego pytania i tam po prostu pójść. Gdy ponownie przechodziła przez przedpokój spojrzała w lewo gdzie znajdowało się okno za firanką i zobaczyłą, że lekko pada. Gdy była w połowie schodów, schodząc do piwnicy jej matka powiedziała “ Weź ogarnij ten burdel co zrobiłaś”. Po czym wyszła z piwnicy. Dziewczynka zeszła ze schodów, schyliła się po pudełka z lekarstwami, które zostawiła tam chwile wcześniej. Postawiła je na drewnianym meblu który stał w piwnicy. Potem, posprzątała gazety który przez przypadek potrąciła łokciem podczas swojej próby samobójczej, odstawiła je na wcześniej wspomniany mebel. Szczur przebiegł koło jej nogi, dziewczynka się wystraszyła i lekkim krzykiem krzyknęła i obejrzała się dookoła siebie, gdy zobaczyła, że wszystko już jest posprzątane. Wyszła z piwnicy, zakryła dziurę od piwnicy sklejką. Wtedy przypomniało jej się, że zostawiła tam leki. Po czym, zadecydowała, że jak będzie schodziła do piwnicy by napalić w piecu to je weźmie i odłoży je na miejsce.”Albo wezmę do kieszeni je, to się zabije. Może iść po nie teraz żeby mama ich schowała, chociaż najchętniej to by mi je dała, żebym się zabiła.”, pomyślała dziewczynka.

“Jednak później je wezmę”. Po czym poszła do swojego pokoju. Jej pokój, znajdował się po  prawej stronie korytarza na samym jego końcu, po skręcie w lewo od korytarza którym dochodziło się do kuchni. Po wejściu do pokoju odsunęła swój taboret od biurka, usiadła na nim. Wzięła za górne ucho tornister, który leżał oparty o lewą stronę biurka i położyła go na kolanach. Odpięła go z zapięcia, po czym wyjęła z niego zeszyt do języka polskiego, otworzyła go na ostatniej zapisanej stronie, po czym go odłożyła, bo zobaczyła, że nia ma zadanej żadnej pracy domowej. Potem wyjęła zeszyt z matematyki, otworzyła go na ostatniej zapisanej stronie i wtedy wypadła z niego mała karteczka. Upadłą na jasne drewniane panele podłogowe. Dziewczynka schyliła się po karteczkę, złapała ją za jeden z rogów, wyprostowałą się. Gdy zobaczyła, że karteczka jest zgięta otworzyła ją i przeczytała

Różo, twoje włosy są pięknie żółte.

Różo, chciałbym cię poznawać przez lupę.  

Rozdział 1                                                                                                                          Park                                                     

 

Różo, jakbyśmy byli kiedyś razem, z chęcią zjadłabym twoją zupę.

Różo, żegnaj.

                                                                         -Pumpernikiel S.”

 

Westchnęła, ale nie z zauroczenia czy miłości, a z irytacji. “Jezus, Maria ale ja mam go już dość”, pomyślała. Zgniotła karteczkę, po czym schowała ją do kieszeni. Odłożyła zeszyt od matematyki do tornistra i wyjęła z niego zeszyt od historii. Go również otworzyła na ostatniej zapisanej stronie gdy zobaczyła napis ‘Praca Domowa”, pomyślała “Geografię mam dopiero w czwartek, to zrobię ją za dwa dni i jutro mamy tylko dwa razy język polski, matme i dwa razy w-f, więc dziś pracy domowej  nie robię”. Po czym się lekko uśmiechnęła, odłożyła do tornistra zeszyt od historii, zapięła go i odłożyła na miejsce. Bez ani jednej myśli w głowie, Róża wstała z krzesła, wsunęła je pod górną ladę biurka i położyła się na łóżku. Po tym jak się położyła nagle zrobiło jej się smutno, Róża nawet nie wiedziała dlaczego. Zwinęła się w kłębek i nagle do jej głowy przyszło wspomnienie, jak dwa lata temu była w kinie ze swoim ojcem, jedli razem popcorn, tata dał jej swoją czarną skórzaną kurtkę żeby się przykryć, bo w połowie seansu zrobiło jej się trochę chłodno. Mówił jej jak nazywają się niebieskie auta które ma pan w filmie i ,że kiedyś chciałby nam takie sprawić. Pod koniec filmu gdy główna bohaterka po kilku latach spotkała się, ze swoim mężem, w tej scenie bardzo mocno się przytulili. Tata się popłakał, córka go wtedy przytuliła, pocałowałą w czółko i powiedziała “Kocham cię, papo”. Po zakończonym seansie filmowym  poszli razem pospacerować do parku który był 1,3 km od kina. Tak im się dobrze gadało, że gdy tata w pewnym momencie rozmowy spojrzał się na swój zegarek, była już godzina 20:00, a zaczęli spacerować o 15:30. Po czym od razu szybko zaczęli wracać do domu, z smutną myślą, że jeśli w ogóle coś zjedzą, to będzie to zimny obiad. A co z, z perspektywy matki, zmarnowanymi staraniami? Nawet jak wracali, to przez te kilka minut bardzo przyjemnie im się gadało o tym jak mamie będzie smutno. Gdy już wrócili do domu i zjedli obiad, zimny obiad. To tata pocałował swoją córkę po czym oboje poszli spać. Licząc od tego momentu nie widziała go już dwa lata. ‘Więc, dlatego”, pomyślała róża.  Gdy ta myśl pojawia się w jej główce, na poduszkę upadła, po czym w nią wsiąknęła ciepła i przezroczysta jak tlen łza Róży, zabierając z niej trochę bólu. “Każdy ma w sobie coś z wielkiego artysty, niektórzy nawet wszystko to co on.”,  tak mawiał tata Róży. Gdy łza wypłynęła z niebieskich jak staw oczu Róży, to poczuła się lepiej. Czuła jakby jej serce stało się mniej kruche, a bardziej elastyczne. Straciło na wadze i z wcześniejszego czarnego koloru stało się czerwone, a do tego miękkie. Jak masło maślane. Gdy ból spadł jej serca przeniknął przez łóżko i rozbił się na podłodze, pomyślała “Płacz to lekarstwo na smutek”, dosyć optymistycznym tonem. Po tym impulsie elektrycznym, który przeszedł przez mózg Róży. Dziewczynka zamknęła oczy i po około pięciu minutach od wykonania tej czynności usnęła. Gdy tak leżała z zamkniętymi oczyma, miała sen. A, oto on:

Róża,stała przed drzwiami od swojego domu. Był poranek. Dziewczynka była ubrana w pomarańczową bluzkę na krótki rękaw, niebieskie jeansy  i białe buty. Po chwili od tego momenty który był początkiem snu, jeśli czerń która pamietamy ze snu nie nazwiemy snem. Dziewczynka zobaczyła dziwne, czarne, futrzaste, przypominające bobra, zwierzę przebiegające przed nią na czterech łapach. Róża chciała pójść za zwierzęciem, ale nagle po swojej lewej zobaczyła węża. Gad był zielony, miał swoją tylną ćwiartkę zwiniętą do 

Rozdział 1                                                                                                                          Park                                                     

 

środka, pozostałą część ciała zaczynając od przedniej ćwiartki węża była lekko uniesiona do góry. Zwierze lekko ruszało swoim ciałem i miało wysunięty, miękki, płaski na końcu rozdowojny jak bardzo grube włosy język, którym ruszało i co za tym idzie - syczało. Jego skóra zaś była gładka jak szkło, lecz nic w niej się nie odbijało było matowe jak obrazy Hockneya bądź Hoppera, jakby była pasteloma utworzona. Dziewczynka, gdy zobaczyła gada, na początku się od niego nagle oddaliła na ok. metr po, a potem odeszła od niego na lewo od domu na jej małą działkę na której budynek się znajdował. Potem, dziewczynka zobaczyła że koło domu chodzi jeszcze czarno opierzony, bliżej niezidentyfikowany ptak, który był  wielkości ok. indyka. Dziewczynka zobaczyła jeszcze kilka innych dziwnych czarnych zwierząt przebiegających koło jej domu, potem znikających za roślinnością która znajdowała się na działce. Dziewczynka nagle szybko zaczęła biec w  stronę małej drewnianej szopy z drzwiami które było bardzo trudno przymknąć, iż nie miały żadnego uchwytu przystosowanego do tego, trzeba było ciągnąć za ich krawędź. Gdy dziewczynka wykonała drugi krok, wąż za nią ruszył. Dziewczynka, chodź w jego stronę się nie odwróciła, to czuła napięcie, bo czuła, nawet była pewna, że gad ją gonił. Jakby słyszała jak wąż śliską piersią betonu dotyka, a przecie tego nie da się słyszeć. Dziewczynka po chwili dobiegła do szopy, wąż był nie daleko od niej. Róża weszła do szopy, trzymała za krawędź drzwi, łeb węża za niego wystawał. Różą jednak zamknęła drzwi, bez węża w środku. Wąż wsadził łeb pomiędzy szczelinę między drzwiami a krawędzią szopy, otwierając ję.Dziewczynka widziała, że jego ¾ części ciała licząc od pyska było uniesione, pysk rozdziawiony, a język wysunięty. Wąż, odbił się od ziemi i ugryzł Róże w przedramię. Róża, po niecałej sekundzie chwyciła pewnym ściskiem węża za jego serce, po czym, je zgniotła. Gdy  je gniotła Róża czuła nieziemski lęk, jakby w lęku czuła swoje serce, a nie na odwrót. Choć, może i tak było.

Róża po tym, się obudziła. ‘Jeju, ale ja mam dziwne te sny” powiedziała. Po czym, usiadła na swoim łóżku jak królewna, z taką gracją jakby mogło jej przeszkadzać, jeżeli ktoś by położył ziarenko pod jej materacem. Nogi miała położone na podłodze. Przetarłą oczy i pomyślała “Może by wyjść z Gracjanem? A może z Laurą?. No, z Laurą”. Po czym, Róża wstała z łóżka wyszła z pokoju. Poszła do pokoju mamy, które była na lewo od jej, jeśli stać plecami do drzwi od pokoju Róży. Otworzyła drzwi od jej pokoju stanęła w odległości jednego kroku od progu drzwi, w środku pomieszczenia i zapytała się

“Mamuś, mogę pójść do Laury i spytać się czy wychodzi?”. 

“Której Laury?” odpowiedziała matka.

“Lewandowskiej”, powiedziała dziewczynka.

“A o której będziesz?”, na co dziewczynka odpowiedziała 

“Za około 2 godziny.”

“Dobrze”, odpowiedziała jej matka.

“Kocham cię” z twardym sercem dodała matka.

“Ja też”, odparła Róża z lekkim strachem i zdziwieniem.

“Jeszcze chwila” , powiedziała matka.

“Tak?’, odparła róża z lekkim strachem.  Po lekkiej chezytacji matka odpowiedziała

“Tylko uważaj na pasach”

“Dobrze mamo”, odpowiedziała Róża, spojrzała w dół na jasne panele podłogowe w pokoju matki. Po czym, powiedziała

“Pa”

Rozdział 1                                                                                                                          Park                                                     

 

“Pa, odparła matka. 

Róża wyszła z pokoju matki zamykając za sobą drzwi.

Matka, położyła książkę na stoliku koło łóżka, którą przestała czytać gdy jej córka weszła do jej sypialni. Posiedziała  trochę czasu w bezruchu. Rozdarta w pomiędzy smutkiem a radością, niczym dwie strony Wielkiego Kanionu. Potem, położyła się na łóżku. Przykryła się jej niebieską kołdrą która pasowała do koloru jej poduszki i kontrastowała z białym nakryciem, brązowego łoża. Po kilku minutach zasnęła. Dziewczyna, poszła do przedpokoju. Spojrzała na kawałek sklejki który zakrywał drzwi od piwnicy, po czym potrząsnęła głową na lewo i prawo. Potem, ruszyła ramionami jakby przeszły ją dreszcze. Po tym, chciała się trochę uśmiechnąć, lecz jednak uśmiech na jej twarzy się nie pojawił. Zdjęła z wieszaka fioletową, puchową kurtkę. Wyjęła z jej rękawa szalik. Owinęła go wśród szyi. Z drugiego rękawa wyjęła czapkę i ją założyła. Nałożyła i zapięła kurtkę. Założyła buty. Po czym, wyszła z domu. Zamknęła na klucz, który miała w kieszeni kurtki drzwi od domu. To samo tylko, że innym kluczem zrobiła z furtką i poszła w stronę domu Laury. Gdy szła w stronę jej domu chodniki był pokryte śniegiem, a na ulicach śnieg był odgarnięty do chodników. Idąc o niczym nie myślała. Po jakiś 300 m drogi, stanała przed pasami, spojrzałą w lewo, prawo i jeszcze raz w lewo. Po czym przeszła na drugą stronę jezdni na której znajdował się dom w którym mieszkała Laura. Otworzyła furtkę podeszła do drzwi i zapukała. Po około 10 sekundach drzwi otworzyła mama koleżanki Róży. Spojrzała na dziewczynkę i powiedziała

“O, Róża. Słucham.”.

“Mogła by Laura wyjść.”, odpowiedziała z lekkim lękiem w  głosie dziewczynka.

“Laura!”, krzyknęła matka po czym dodała ”Zobaczymy”. Laura szybko przyszła do mamy i powiedziała

“Tak?”. Po czym zobaczyła Róże i się z nią przywitał.

“Róża, chce wiedzieć czy byś z nią wyszła”, powiedziała matka. Potem odeszła od drzwi i wróciła do salonu, aby oglądać telewizor.

“A co byśmy robiły?” rzekła Laura.

“No, nie wiem, na przykład byśmy poszły do parku.”, odpowiedziała druga dziewczynka.

Laura po chwili namysłu odparła

“No dobra, akurat muszę postudiować gołębie. Daj mi chwile, tylko się ubiore”

Laura się ubrała po czym obie wyszły przed posiadłość rodziców Laury. Stanęły przed pasami. Spojrzały w lewo, prawo i jeszcze raz w lewo, po czym przeszły na drugą stronę jezdni. Po kilku pierwszych krokach, po drugiej stronie jezdni Róża powiedziała.

“Studiować gołębie, czyli?”

“Zobaczyć jak się zachowują przy ludziach, w grupie, gdy są same. Jak latają i lądują , opisać to. To samo tylko z tym jak chodzą jedzą i piją. Dowiedzieć się o nich po prostu kilku rzeczy. Jeju, czy ja mam notatnik? Dobrze, mam. Był w kieszeni”, rzekła Laura.

‘Aha, po co?”, spytała się dziewczyna nazwana po kwiecie.

‘Mówiłam ci,pisze książkę i mam tam taką scenę z ptakami.”, odrzekła Laura

“Tylko dużo tych książek piszesz. I czy sceny nie są w dramatach, a ty tylko piszesz nowele przecież?, powiedziała Róża

“Już się nie mądrz”, odparła Laura

Róża wykonała ruch gałkami ocznymi przypominający orbitę, tylko że kolistą. A potem powiedziała

Rozdział 1                                                                                                                          Park                                                     

 

“A ta o czym jest, bo już się trochę pogubiłam”.

Laure to trochę uraziło. 

“O Ku Klux Klanie. To taka stowarzyszenie rasistowskie popierające, supremację białych,, anty-komunizm, anty-islam, są anty-LGBT ,neo-nazistowscy, neo-faszystowscy, neo-konfederaccy, długo by mówić. Mam tam taką jedną scenę gdzie zabijają gołębią”, powiedziała.

Na co Róża odpowiedziała

“I dlatego będziesz studiowałą gołębie.?’

“No.’, powiedziała Laura.

Dziewczynki przez ok. następne 100m drogi milczały. Po przejściu tego dystansu były już 100m od parku.

“Już prawie w parku.”, powiedziała Laura.

“No, widzę.”,. odparła Róża.

Przez resztę drogi do parku obie dziewczynki milczały. Po około minucie od ostatniego powiedzianego słowa panny weszły do parku. Podeszły do ławki, która była pierwsza od wejścia do parku ławką naprzeciwko jeziora, które znajdowało się w parku. Róża zgarnęła śnieg który znajdował się w parku, po czym powiedziała “Ała, głupia ja. Mogłam wziąć rękawiczki”. Po czym, obie dziewczynki na niej usiadł. Róża, zaczęła pocierać o siebie obie dłonie.

“Gołębi brak”, powiedział po krótkiej chwili Róża.

“Mogłam wziąć chleb, kurcze”, odpowiedziała Laura.

Dziewczynki lekko smutne, lekko poirytowany siedział tak przez kilka sekund. Laura rozejrzała się wokół siebie, następnie powiedziała

“Ej, tam jakiś pan karmi gołębi. Chodźmy do niego.”. Na co Róża odparła

“No chyba cię pogrzało”, a na to Laura motywującym głosem

“No dawaj,. Róża odpowiedziała

“Nie”

“To wezmę chociaż od niego kawałek chleba. To tu też jakieś przylecą”, powiedziała sympatycznie Laura.

“Nie”, z zniesmaczeniem Róża odpowiedziała. Po czym Laura poszła w kierunku pana który siedział na ławce na skos przez jezioro od dziewczynek. Ten człowiek był dosyć stary wyglądał na jakieś 60 czy 70 lat. Nieźle się jak na swój wiek trzymał, bo w taką pogodę wychodzi na zewnątrz. Miał siwe włosy, był ubrany w grubą ,czarną skórzaną kurtkę, dżinsowe spodnie, staroświecki brązowy szalik w brązowe romby, a na głowie miał czapkę uszatkę pokrytą czarnym futrem  z znakiem ZSRR na czole, za złoto-czerwonym znaczkiem były złote laury. Człowiek ten wyglądał na dosyć miłego. Laura podeszła do niego spojrzała na pana, on na nią. Potem, Laura powiedziała

“Mogłabym kawałek chleba.”, z lekkim uśmiechem

“Chciałybyśmy też pokarmić ptaki z koleżanką.”, wskazując na  Różę, która z zawstydzona i lekko zirytowana zachowaniem przyjaciółki siedziała po drugiej stronie jeziora.

“Oczywiście.”, z uśmiechem na twarzy, prawie się śmiejąc, odpowiedział starszy pan, wręczając Laurze kromkę uschniętego chleba.

“Dziękuję.”, powiedziała Laura.

“Prosze uprzejmie.”, odpowiedział jej z uśmiechem staruszek.

Rozdział 1                                                                                                                          Park                                                     

 

Laura wesołym krokiem wróciła do koleżanki, po czym, zaczęła kruszyć i rozrzucać chleb. Robiąc to powiedziała “Wa, w, Laura toja”. Róża na to nie zareagowała. Dziewczyny rozmawiały o ubraniach i szkole . Podczas rozmów Laura również zapisywała spostrzeżenia o gołębiach do swojego małego, z twardą okładką i miękkimi kartkami, z pierwszą kartką posiadającą plamę po korektorze notatnika. Jedna linijka czytała “Jeju, ale to jest nudne i energo chłonę. Jest bardzo czasochłonne też , bardzo. Dobra będzie warto, na pewno”. Po około półtorej godziny spędzonej na rozmowach pomiędzy dziewczynkami i studiowaniu gołębi przez Laurę, Róża powiedziała.

“Ja już idę, powiedziałam mamie żę będe za około dwie godziny”

“A to która godzina:?”, zapytała Laura. 

Róża spojrzała na swój zegarek. Na tarczy widniała Myszka MIki na różowym tle. Potem, powiedziała 

“Szesnasta trzydzieści.”.

“Jeju, to my już jakieś półtorej godziny tu siedzimy”, powiedziała Laura.

“No.”, odparła jej Róża.

“To ja też już lepiej idę.”, powiedziała Laura. Po czym, obie dziewczynki wstał z ławki. Laura powiedziała 

“No, to pa.”

“Pa”, odparła Róża. Po czym dwie dziewczynki poszły w strony swoich domów. Laura wracając do domu myślałą na początku wędrówki, o tym jak ten czas szybko minął. Po tym ,myślała o jej ulubionym pisarzu Sofoklesie. “Jak ja nie mogę się doczekać gdy będziemy omawiać Antygonę w szkole”, to jedna z jej myśli. Przez następne 100 metrów o niczym nie myślała. Weszła do domu i się rozebrała. A za to Róża, ta nasza lala. Przez całą drogę żałowała. Ciągle o tej jednej rzeczy myślała. Do momentu  gdy z drogą się rozstała. Weszła do domu i krzyknęła “Jestem mamuś”. Na co matka jej odkrzyknęła “Słyszę”. Rownież się rozebrałą, chodz naga się nie stała.”Dosyć” pomyślała Róża, próbując zabić myśli jak Niemiec Żyda. “My z Laurą  to jesteśmy tacy przyjaciele co się czasami nie lubią”, pomyślałą stojąć w przedpokoju.”Koleżanki, bo od początku roku szkolnego się dopiero znamy. W sumie jak wszystkie koleżanki, wszystkie czasami się nie lubią. Jak się czasami nie lubią to nie koleżanki, a na pewno już nie przyjaciółki”, pomyślała. Po czym, weszła do korytarza i wszedła do swojego pokoju. Rzuciła się na łóżko. I tak leżała myśląc o tym, że człowiek to nie mięso z rusztu. Gdy nagle do jej pokoju weszła matka.

“Tak?”, zapytała dziewczynka.

“Chciałabym z tobą pogadać.”, opowiedziała matka. 

Po krótkiej chwili ciszy córka zapytała

“Słucham.”.

“No to jak było na wyjściu z Laurą?”, odpowiedziała matka.

“Dobrze”, odparła córka.

“A czym gadaliście”, zapytała mama.

“Szkole i o książkach które pisze Laura”, rzekła dziewczynka.

“A o czym ona pisze?”, spytała sympatycznie matka.

“Teraz coś o gołębiach, rasizmie i polityce”, odrzekła dziewczynka.

“Ciekawa połączenie.”, z uśmiechem odparłą matka

“Racja”, powiedziała córka. Po chwili ciszy matka spytała

Rozdział 1                                                                                                                          Park                                                     

 

“A w szkole jak?”

“Dobrze, tylko ten Pumpernikiel co chwile mnie podrywa”:

“No bo mu się podobasz, fajna panna jesteś.”, powiedziała matka.

“Aha, tylko to mnie wnerwia.”, rzekła córka

“To jakby cię jeszcze zaczepiał, to powiedz mu czy nie chciałby ze mną pogadać.”, poważnym tonem głosu rzekła matka. Po chwili zastanowienia, dziewczynka powiedziała

“Albo jednak nie, w sumie miły jest to nie trzeba.” Lekko wnerwiona tym matka zarzuciła oczami i po kilku sekundach rzekła

“A co teraz będziesz porabiała?”

“Leżała”, odpowiedziała córka.

“To ja nie przeszkadzam”, rzekła matka. Powiedziała pa, córka z zdziwieniem wypisanym na twarzy jej odpowiedziała również pa. Po czym, mama wyszła z jej pokoju. Róża jak powiedziała tak zrobiła. Ułożyła swoją głowe na poduszcze, załozyłą kostke na kostke. Przykryłą się swoją niebieską w żółte okrągi kąłdrą. Przewróciła na bok i zaczęła po cichu nucić 

“We will, we will rock you.

We, will, we will rock you.(hmm)

We will, we will rock you.

We will, we will rock you.”

Po czym zaczęło jej się nudzić. Z tego, powodu zaczęła myśleć co by mogła porobić

“Spać nie pójdę, nawet dziewiętnastej nie ma. Kurczę, no co ja mogę zrobić? No nie wiem, może pograć w jakieś planszówki z mamą? Nie, nudne to będzie. W sumie to mogę do tego parku jeszcze raz pójść. Te karmienie gołębi całkiem fajne było. Mama raczej powinna mi pozwolić pójść. Od kilku chwil całkiem miła jest. To się spytajmy”, pomyślała dziewczynka. Potem, wstała z łóżka, pościeliła je. Podeszła do drzwi, otworzyła je. Wyszła z pokoju, zamknęła je za sobą. Podeszła do drzwi od pokoju matki. Chciała je po prostu otworzyć, ale tym razem jednak zapukała. Puk, puk wybrzmiał dźwięk. Po czym otworzyła drzwi. Wetknęła głowę poza próg drzwi, opierając się o ścianę korytarza i mając jedną nogę w górze z gracją. Matka spojrzała na nią, obniżając książkę tak, że znajdowała się kilka centymetrów nad jej kolanami. Córka spojrzała na nią i powiedziała

“Mamuś, mogłam bym pójśc do parku?”

“Po co? Już siedemnasta.”, rzekła matka.

“Pokarmić gołębie.”, odpowiedziała dziewczynka

“No ok, tylko nie siedź tam długo.”, powiedziała mama

“Dobrze, dziękuję mamuś.”, rzekła Róża. Po czym nie zamykając drzwi od pokoju matki ucieszona, poszła do kuchni po suchą bółke która leżałą na białym grzejniku.

“Pamiętaj, żeby ubrać się ciepło!.”, powiedziała głośno matka.

“Dobrze.”, odparła Różą

“I uważaj na pasach!”, głośnym głosem dodała matka.

“Dobrze, wiem. Pa.’, powiedziała córka

“Pa, pa.” Odparła matka. Róża położyła bułke na stoliku który znajdował się w przedpokoju. Założyła kurtkę, szalik, buty, czapkę. Wzięła w dłoń suchą bułkę. Zamknęła drzwi od domu, furtkę. I udała się na ulice Poniedziałkowską gdzie znajdował się park. Było już prawie ciemno, chodź latarnie na ulicach jeszcze nie świeciły. Na ulicach była lekka mgła, ciekawie 

Rozdział 1                                                                                                                          Park                                                     

 

skąd się wzięła? A ulice i chodniki były całkowicie puste. Było tylko słychać szum wiatru który mocno wiał. Z bezlistnych drzew koło chodników spadał śnieg, poruszony silnym wiatrem. Gdy dziewczynka doszła do park, latarnie już świecił swoim żółtym jak gwiazdy w obrazach Van Gogha światłem. Niebo było już ciemno niebieskie, a mgła się wzmocniła. Wchodząc do parku zobaczyła jak ruda wiewiórka wchodzi na drzewo. Róża podeszła do ławki na której wcześniej siedziała z Laurą i na niej usiadła. Rozejrzała się dookoła siebie i zobaczyła, że park jest kompletnie pusty. Urwała mały kawałek z bułki którą cały czas trzymała w dłoni. Gdy miała już go rzucić na śnieg leżący na chodniku przed nią. To od tyłu podszedł do niej starszy pan, który wcześniej siedział w parku na skos od Róży i puknął ją w ramie. Róża się wtedy cała zatrzęsła,odwróciła głowę stronę starszego człowieka i lekko odsunęła się w lewo na ławce. Obaj się w siebie wpatrywali, ręka dziada była już koło jego nogi, zamiast nia na ramieniu Róży. Dziad, przeszedł szybkim krokiem dookoła ławki i stanął przed, troche na lewo od Róży. Róża odsunęła się na sam koniec ławki. Obaj się w siebie wpatrywali. Dziad w desperacji gestykulująć rękami rzekł

“Idź, uciekaj , idź daleko. Dobij dalej, dalej gnaj. Oni, oni, będą gonić. Ty jak pozwolisz. A pozwolisz. Po toś tu przyszła. Ptaków w nocy nie mo!. Wisz czymu!?. Nie wiesz młoda i głupia. Szczury! NIc ci nie pomoże. Nosz gnoj? Czorty się kryją pod tobą”.

Róża cała przestraszona, roztrzęsiona od razu jak dziad skończył zdanie powiedziała

“Czego pan ode mnie chce?”

Obaj byli w bezruchu, dziad w niedowierzaniu a Różą strachu i roztrzęsieni. Dziad podwinoł swój rękaw od kurtki. Jego całe przedramię było w czerwonych małych gęsto koło siebie usytuowanych śladach. Po podwinięciu rękawu 

“Widzisz tyś.”, dziad  wypłakał.

“Helena ja nie chce. Weź metal z mego ryja przed!”, zniesmaczeniem powiedział dziad. “Brąz, twardy, zielony, brak.”, roztrzęsiony powiedział dziad.

Róża z przerażeniem się na niego patrzyła.

“To są szkodniki kuźwa! Nie dawaj im, nie dawaj im! Nie spuszczaj z łańcucha!  Nie wolno, nie wolno! Szkodniki to są!”, wypłakał dziad.

“Czego pan ode mnie chce? i Co się panu stało w rękę? Potrzebuje pan pomocy?”, powiedziała Róża. 

Dziadowi nagle zaczęło się pienić z ryja. Po kilkunastu sekundach piana była wszędzie po jego kurtce. Dziad lekko rozejrzał się dookoła. Po czym przestraszony uciekł. Róża z przerażeniem patrzyła na całe zajście. Czemu podczas pienienia się nie odezwała? Czemu nie uciekła od razu?. Róża wzięła kilka minut, żeby się uspokoić. Usiadła z powrotem na środku ławki. I jakby nic się nie stalo rzuciłą pierwszy kawałek bułki na śnieg pod jej butami. Po około dziesięciu minutach powolnego rozrzucania chleba, żaden ptak się nie zjawił. Gdy nagle spod ławki wyszedł szczur chwycił kawałek pieczywa w pysk i uciekł z nim z powrotem pod ławkę. Róża przerażona tym, szybko wstała z ławki i odsunęła się od niej na jakieś pół metra. Stała tak przez jakiś czas, lecz szczur jednak spod ławki nie wyszedł. Róża, po takiej chwili czekania ukucła i spojrzałą pod ławke czy szczur tam nie siedzi. Szczura nie było. Róża wstała, szybko pokruszyła i porozrzucała resztę pieczywa. Po czym, postanowiła pójść do domu, bo bała się siedzieć w parku gdzie są szczury. “Jeju, ale się go przestraszyłam. Nigdy więcej do tego parku już nie pójdę. A może było tam zostać? Szczury nie jednak są takie straszne. A co jeśli tego starszego człowieka szczury tak pogryzły, i stąd 

Rozdział 1                                                                                                                          Park                                                     

 

miał te ślady?  Nie no. On miał całą rękę w tym. Jakby ten szczur czy szczury na nią wszedł? I to ile ich musiało być. On miał całą rękę w tych śladach. Chociaż nawet nie wiem czy to ślady po ugryzieniach, ale nie po tym to po czym? Nie no nie wiem, może przez pokrzywy tak ma, nie myślimy o tym. I w ogóle to był szczur czy mysz? Nie wiem, ale chyba szczur, bo duży był. No szczur”, tak myślała dziewczynka wracając do domu. Weszła do domu rozebrałą się. Przed tym zamkneła furtkę i drzwi od domu. Gdy była w środku korytarza, mama wyszła z jej pokoju i w złości powiedziała:

“Czym ty te ptaki karmiłaś?”.

“Wziełam te bułke która leżała ta grzejniku. Sucha była”, odpowiedziała przerażona dziewczynka.

“I nakarmiłaś nią ptaki?”, spytała wnerwiona matka.

“No”, ze strachem w głosie powiedziała dziewczynka.

“Ty idiotko! Jedzenie zwierzętom dajesz!? Co my będziemy jeść!? Myślisz, że ile ja mam tych bonów!?”

“Alee…”, powiedziała z łzami w oczach dziewczynka.

“Do pokoju łamago! Już”, przerwała jej matka. 

Po czym, rozpłakana Róża pobiegła do swojego pokoju.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...