Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tajemnica Szczura


Rekomendowane odpowiedzi

 

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Stosy odpadków szeleszczą mokro, w cienkich strugach wiosennego deszczu. Na tej prawie ciemnej opustoszałej ulicy, nawet słabe niewyraźne odgłosy, rodzą ciche szepty wszechobecnego echa. Lgną opieszale do ścian starych kamienic, snując swoją przezroczystość, po gładkich ciałach okiennych szyb. Krążą monotonnie we wszystkich zaułkach, zaglądają w przeróżne kąty… lecz nagle nastaje cisza, jakby ktoś dyrygentowi gardło poderżnął i słychać jedynie kapanie krwi na batutę.

 

Deszcz przestaje padać. Może się czegoś boi i nie chce narażać milionów cennych kropel płynnej duszy, na dodatkowe niebezpieczeństwo. Nagle, zupełnie niespodziewanie, słychać z oddali odgłos jednostajnych kroków. W okowach mgły, rozświetlonej od tyłu żółtawym światłem przewróconej lampy, zbliża się dziwna postać. Rzuca przed siebie podłużne cienie, niczym eteryczne skrzydełka zmokniętych motyli, które przylepione do wilgotnej ulicy już nigdy nie pofruną.

 

Odpadki drgają opieszale, jak ciężkie od brudu, listki osiki. Najpierw słabo, lecz za chwile trochę mocniej. Papierki i stara brązowa ogryzka z przylepionym petem, zesuwa się po oślizgłej sierści starego szczura. Zwierzak wychodzi ze swojej kryjówki. Kuleje. Biegnie chwiejnie na drugą stronę ulicy. Rozbudza po raz kolejny szepty echa. Tym razem wędrują blisko jego stóp. Trzy tuptania. Nie cztery. Czwarte zostało odgryzione jakiś czas temu. Lampa oświetla przemoknięte ciało, przytłumionym promieniem. W ciemnych oczach odbijają się dwie małe kałuże i jeszcze coś, co ma nastąpić. Ogromny skrzywiony cień, szeleści na szarej ścianie budynku, niczym ciemne nosidełka trupiej główki.

 

Nagle przystaje. Uderza mlaskająco ogonem, o mokrą kostkę brukową, wyzwalając miniaturową fontannę, z jeszcze mniejszych kropel.  Podnosi z lekka głowę ruszając wąsami, jakby wyczuwał niebezpieczeństwo. Wygina stary grzbiet w łuk. Chciałby uciec, lecz nie może. Jego ciało, zdaje się być przylepione kleistym strachem do mokrej ulicy. Odbicia w wodzie nie czują lęku. Nie ma w nich uczuć, chociaż jest światło.

 

Pomarszczona staruszka ubrana w sfilcowany płaszcz, zbliża się do upatrzonej ofiary. Buty na wysokich obcasach stukają o kocie łby. Nie wzbudzają echa. Trudno powiedzieć dlaczego. Trzyma w ręce parasol. Zamknięty. Jest kobietą, która nie boi się deszczu. A tym bardziej przebrzydłych podłych szczurów. Zwalcza je od kiedy pamięta. Zagryzły jej ukochanego pieska.

 

Z duszy obleczonej w zemstę, ścieka słodka nienawiść, do kubeczka radosnego oczekiwania.

 

Stuk stuk, zwierzak coraz bliżej. Hipnotyzuje go swoim wzrokiem. Małe oczka i duże oczka. Wzajemnie wpatrzone. Przy czym jedno spojrzenie będzie za chwilę ostatnim. Stuk stuk.

 

*

– Mamo! Gdzie on jest? Szukaj razem ze mną. Proszę.

– Czego mam szukać, skarbie?

– Dobrze wiesz czego. Moja najlepsza koleżanka mi obiecała, że jeżeli dam jej wszystkie… no takie dziwne… to mi podaruje małego szczeniaczka.

– Może babcia znajdzie? Ona jest cierpliwa. Jak sobie coś postanowi, to umarł w butach. Dopnie swego.

– Ależ mamo. Bez butów też ludzie umierają.

– Wiem. A tak w ogóle… wiesz gdzie poszła babcia?

– Jak to gdzie. Tam gdzie zawsze. Na szczurzą wojnę. Mamo powinnaś wiedzieć.

– No tak. Ten jej umysł.

 

*

Samochód mknie z wielką prędkością. Mimo, że zaczęło znowu padać i jest potwornie ślisko, kierujący ma to utrudnienie w górnej części zbiegowiska pary nóg.

 

– Hej facet, zwolnij, bo jeszcze w co walniemy!.

– Ty się bracie nie przejmuj. Czyż nie fajnie poszaleć po starych pustych ulicach. Toż to sama przyjemność.

– Jesteś głupszy niż ja za młodu. Życie ci niemiłe?

– Zamknij się, dupku.

– O w mordę…

 

*

Kobieta podchodzi do szczura. Zwierzę nie ucieka. Tylko wąsy nerwowo drgają, a w oczach kryje się coś niepokojącego.

Już niedługo przestaną ci drgać, paskudo jedna – szepce staruszka. – Jak ci końcem parasola flaki wypruje.

 

Szczur przezwycięża strach. Nagle staje słupka i patrzy na ogrom nieprzyjacielskiej masy. Instynkt podpowiada, że może niepotrzebnie się boi. Jeżeli znienacka skoczy, to istnieje szansa, że ją przestraszy. Uratuje swoje życie. Zabijać nie musi. Bo niby po co? Zresztą taką wielką, to na kilka razy by musiał. Nie ma tyle sił i jednej nogi.

 

Wiązka światła, nadal wycieka z okienka zardzewiałej lampy, do brudnej kałuży. Zaczyna w niej drgać, przyjmując nieokreślone kształty świetlistego chaosu. Widać to nawet przez padający deszcz. Coś się zbliża bardzo szybko. Stąd te drobne zachwiania podłoża. Ani kobieta, ani szczur tego nie widzą. Są zajęci własną rozgrywką.

 

*

– Mamo! Kiedy wreszcie wróci babcia. Jak ona nie znajdzie, to już nikt.

– Nie martw się. Babcia zawsze wraca… chociaż czasami zachowuje się dziwnie.

– Albo mamo… świat wokół niej jest dziwny.

– To jeden pies, córeczko.

– No właśnie. Szczeniaczka mogę nie dostać, jak nie znajdzie. Ja już nie wiem gdzie szukać.

– Mówię ci, znajdzie. Zobaczysz.

 

*

– Co się dzieje, do cholery!

– Widzisz? Tam ktoś stoi.

– Gdzie?

– No na ulicy. Zwolnij wariacie.

– O kuźwa…

 

*

Spójrz na ten szpikulec mordko ty moja? – mówi słodko babcia. – Za chwilę przebije twoje obleśne ciało. Twoi bracia zagryźli… zresztą nie będę się powtarzać. Szkoda nadmiaru słów. Nie zasługujesz na moje groźne mamrotanie, ponad przewidzianą normę. Jeden za wszystkich… znasz to przysłowie…

 

*

– Córeczko odejdź od okna. Strasznie pada. Podłogę nam zachlapie.

– Ale tam stoi moja babcia… parasol ma zamknięty… i rozmawia… z kocimi łbami.

– Z kim... co to za hałas?

– Mamo! Samochód się zbliża. Za chwilę rozjedzie babcię.

– Zakrzyknij, że ma zejść z ulicy.

– Strasznie pada i wiatr. I tak nie usłyszy. A ja niewiele widzę, żeby widzieć co nie widzę!

 

Szczur tym razem wyczuwa drgania ulicy. Powinien uciekać, ale najpierw musi odgonić wroga, żeby nie zaatakował kiedyś ponownie.

 

– Mamo! Babcia unosi parasol!

– Babcię unosi? Sama spojrzę! To się nie dzieję naprawdę! Nie wierzę!

 

Szpikulec jest dokładnie nad celem.

Tego jej plan nie przewidział. Atak jest szybki i skuteczny. Szczur skacze do gardła.

Babcia się cofa o kilka kroków. Zwierzę odskakuje od ciała.

 

– Cholera jasna. Co tam się dzieje? Prawie nic nie widzę.

– Hamuj baranie. Kobietę rozjedziesz.

– Cofnęła się.

– Coś chlasnęło w przednią szybę!

– Widzę. To chyba cholerny szczur.

– Jednej zarazy mniej.

– I jednej plamy więcej.

 

*

 

– Babciu, opowiedz jeszcze raz jak to było. Proszę.

– Moja ty wnuczko. Ten przebrzydły paskud życie mi uratował.

– Ależ mamo. Gdyby tam nie leżał, to ty byś tam nie stała.

– Owszem, córko. Tam bym stała. To moje ulubione miejsce, na czterech umiłowanych kostkach brukowych. Widać stamtąd takie fajowe załamanie światła.

– Babciu. To ty nas załamujesz. Fajowe? Starsze kobiety tak nie mówią.

– Od jednych starsze od innych młodsze.

– No dobrze. Powiedz o tym najważniejszym.

– Przecież już słyszałaś tyle razy.

– Ale chce jeszcze… nie liż mnie po nosie… przestań.

 

*

Ulica jest opustoszała. Spomiędzy sterty śmieci wychodzi szczurzyca. Widzi kawałek świeżego sera. Aż jej się wąsy plączą ze zdziwienia. Bierze jedzenie i zanosi swoim dzieciom.

 

*

– Dobrze żeśmy tej kobiety nie rozjechali.

– Od dzisiaj nie zabiję żadnego szczura.

– Gadanie.

– Żartowałem.

 

*

– Kiedy skoczył mi do gardła, cofnęłam się kilka kroków, ale jakoś nie upadłam. Od razu jednak odskoczył…

– Może nie chciał cię za bardzo ugryźć, tylko nastraszyć. Pomyślał inaczej.

– Szczury nie myślą. A zresztą nie wiem. W tym samym czasie zobaczyłam samochód przed sobą, pisk hamulców i usłyszałam dwa plaśnięcia. Najpierw dalej a później bliżej. Jakby mokra szmatka przy mnie spadła.

– Wiem… i co było dalej?

– Z autka wyskoczyło dwóch przystojnych młodzieńców, zobaczyli że jestem żywa… i odjechali.

– A ty babciu… ujrzałaś na swoich butach…

– … no przecież wiesz, co zobaczyłam.

– Parasol.

– Właśnie. A pod parasolem zwłoki szczura.

– Jak ty babciu wszystko ładnie pamiętasz. A do jego podbrzusza…

– … był przylepiony: jeden grosz… ten dziwny… jakby pogryziony z boku…

– … ten brakujący, co zgubiłam. Dołożyłam do pozostałych dziwnych…

– … a twoja koleżanka, podarowała ci za to, wymarzoną straszną bestię, która obgryza twój palec.

– Babciu. On jest kochany. Pomyślałam, że będzie dla ciebie.

– Dla mnie? A niby za co?

– Za ostatni grosz. Co z tego, że miałam dziewięć. Były nieprzydatne bez dziesiątego.

– Nie tylko ja go znalazłam. A poza tym…

– Co poza tym?

– Gdyby nie samochód, to bym go zatłukła i za pewne nie spojrzała, co ma na brzuchu. Na butach leżał do góry łapami. Uderzenie go odbiło akurat w ten sposób.

– Wiesz co babciu. Dziwnie się w naszym życiu czasem układa.

– Bo wiesz wnuczko... życie można przyrównać do puzzli. Rzadko kto, zdąży przed swoją śmiercią, ułożyć cały obrazek jaki sobie wymarzył.

– Babciu! Twój optymizm jest zniewalający!

 

*

 – Pani Anielko! A ku kuk! Dzieńdoberek! To ja! Opiekunka! Przyniosłam śniadanko do łóżeczka!, ale widzę, że pani jakaś podminowana.

– Znowu mi się śniło, że kręcono o mnie film… byłam główną bohaterką… i skoczył mi do gardła… żyłę wyciągał i powiesił sobie na szyi jak korale… i taki wystrojony, odgryzał mi ucho... da pani wiarę takiemu zdarzeniu?

– Naturalnie pani Anielko. Czyli to co zwykle… ale mam miłą wiadomość.

– Naprawdę?

– Lubi pani zwierzaczki?

– Wprost uwielbiam.

– To dobrze. Wnuczka pani przyniesie.

– Niech zgadnę… pieska?

– Nie. Szczura. Oswojone są jeszcze milsze. Tak zdecydowała. Rozkoszne kiciusie.

– A mnie się wydawało, że miał być piesek. Nie ważne. Już zaczynam się cieszyć.

– Jedno mnie tylko… dziwi... niepokoi…

– Że mnie ugryzie w gardło?

– A tak a propos pani Anielko… skąd ta ranka na szyi?

– Musiałam się podrapać przez sen.

– W tym wieku… no tak… nie… nie ugryzie… jest cacy… tylko, że ma…

– Proszę nie trzymać starszej kobiety w niepewności. Usilnie tego nie lubię!

– … taki mały okrągły ślad na brzuchu. Jakby mu coś oderwano.

 
Edytowane przez Dekaos Dondi (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • - To zapał; za to kota złap. - Azot?                     Kota but, tu bat - 'ok.            Azo, kot i kogut tu. Go... kito - koza.                Natala; kotku, tu kto kala tan?    
    • Stojąc nad spokojną wodą, spoglądamy w kierunku oddalających się deszczowych chmur, gdy za nami zachodzi słońce następnego dnia mozołu nad życiem doczesnym.   Widzimy tęczę poniżej waniliowo brunatnych spodów chmur oświetlanych jakimś dziwnym złotym blaskiem zza pleców, na tle granatowego nieba.   Wszystko wydaje się zalane jakby ciepłem i światłością, kontrastem tego co było i co nastąpi.   Tego, czego tak poszukujemy wędrując pomiędzy barwami życia.   Właśnie tak patrząc i szukając opadamy już z sił, skalani bezradnością.   Prawdę mówiąc ileż można się katować i mordować by tę syzyfową pracę doprowadzić do końca i poczuć, że znowu trzeba będzie zacząć   Zacząć następny dzień, obładowany kolejnym ciężarem. Ciężarem bezskutecznych prób wzajemnego zrozumienia. Ciężarem bezskutecznych prób wypowiedzenia tego, co leży na sercu. Jedno i drugie nigdy nie zostało ustanowione, ni usłyszane.   Może byłoby lekko po prostu udawać, wypić razem kawę czy herbatę. Rytualnie odmówić pacierz przed zbawicielami samotności Rytualnie wejść do łóżka i odbyć cowieczorne bębnienie ciał   Może byłoby ani to lekko, ani to ciężko zacząć studia z przykazania matki i ojca. Popołudniami zasiąść przy tytule magistra nad telewizyjnymi bujdami posolonymi zawiłościami z zaskoczeniami. Popołudniami zasiąść przy szachach i łamigłówkach z nadzieją, że uznanie innych da nam moc władcy Eterni.   Może byłoby pikantnie zjeść trochę boczku, karkóweczkę; przyjarać wielbłądkiem lub pobawić się z Marysią. Cmoknąć wujka Janusza czerwonymi, niespełnionymi od namiętności ustami Grażynki. Cmoknąć obrazek Jezuska, który powędrował do zeszytu 10-latka podczas noworocznej kolędy.   Nie mówmy o bólu, to takie passe.. teraz mówimy już wprost o chorobach i niedoli. O demencji starości, gdy człowiek nie może zapomnieć o tym, jak będąc dzieckiem robił w majtki O demencji starości, gdy człowiek nie może przypomnieć sobie o tym, jak będąc w kwiecie wieku bawił się drogimi zabawkami   Gadane, gadane, gadane całe życie przerobione.   Może najmniej myśleć musi ten, który myśleć nie musi.. oczywiste Może najmniej spożywać musi ten, który spożywać nie musi.. oczywiste Może najmniej cierpieć musi ten, który cierpień nie rozumie no cóż, chyba nie trafiłem tutaj z sensem i z rytmu wybiłem tę pieśń. Praca nie jest pracą dla kogoś, kto się jej wyuczył i wykonuje ją bez zastanowienia Umysł przydymiony nie przejmuje się konsekwencjami nieprawidłowości, w które wpadł a jazda na ostro przypomina co najwyżej bieganie dzikiego wieprza po zagrodzie.   Nie ma ciężarów i nie jest lekko właściwie wszystko jest w stanie nieważkości; grawitacja bawi się udając istnienie. Względne, bowiem cóż istnieje?   Szczęśliwy ten, który nie wie czym jest szczęście. Radosny ten, który nie wie, czym jest radość. Przejrzał ten, który nigdy niczego nie widział. Mądry ten, który nie wie, czym jest wiedza. Uznany ten, który nie wie, czym jest uznanie. Odważny ten, który nie wie, czym jest odwaga. Sprawiedliwy ten, który nie wie, czym jest sprawiedliwość. Prawdomówny ten, który nie wie, czym jest prawda. Zbawiony ten, który nie wie czym jest zbawienie. Poznał Boga ten, który nie wie kim jest Bóg. Żywy ten, który nie wie czym jest życie.   Wiara w tym, który nie wie, czym jest wiara. Nadzieja w tym, który nie wie, czym jest nadzieja.   Nie ma go ani tu, ani tam. Nie ma go ani jutro, ani dziś.   Jak wiatr przeminął już, bowiem nie ma ni czasu, ni przestrzeni. Wszystko jest tym czym jest i czym nigdy nie było.   Taka w swojej istocie jest śmierć a skoro w ogóle jest śmierć nie ma miłości.     Tak właśnie kończy się jesień zmiana jest tym, co jest stałe zmiana jaźni w nicość.   Żadne teorie nie odpowiedzą na żadne pytanie jesteśmy w kropce i nie ma wyjścia Czarna dziura - mówiąc potocznie przemieniła się w więzienie niczym czeluść cyklu życia i śmierci zabezpieczona męskim orgazmem zapieczętowana wytryskiem nasienia i wchłonięciem plemnika przez kobiece jajeczko   Chociaż w sumie.. mamy metody, by i to powstrzymać. Spirala domaciczna - spiralą wyginającego ludzkiego gatunku jest w dwóch kierunkach biegnącą. Tak właśnie jest lżej, czyż nie?   Niektórzy twierdzą, że wiemy o świecie dużo ale znajomość praw nie jest wiedzą, co najwyżej, właśnie - znajomością praw. To co się wydarzyło... to, co się wydarzy... Wszystko wyjaśni determinizm, pomimo i tak nieistotnych anomalii na poziomie kwantowym Bo któż je ogarnie?   Więc wędruj przez życie i nie daj się znieść prądom wmawianego sensu. Korzystaj ze wszystkiego, bo przecież z czego miałbyś nie korzystać, a cóż masz do stracenia? Wiatr w polu.   A na końcu? Cóż, będzie ciekawie! Bowiem.. przecież, jak to wszyscy lubimy sobie śpiewać: "wesołe jest życie staruszka". A jeśli nie masz na to wszystko ochoty? Cóż, każdy znajduje swoje drzwi, bo jak to bywa mało kto zna słowa Królowej Popu: "you will find the gate that's open even though your spirit's broken".   Skrajności. Kiedy jeszcze kochałem i myślałem, że jestem kochany miałem ksywkę na portalu o poezji SkrajSkraj   Zwiastun tego czym stanie się ta miłość która nigdy przecież miłością nie była.   Lecz teraz cieszę się bardzo, że po tej całej burzy przyszło mi poznać pierwsze słowa wypowiedziane przy założeniu świata, których treść ukryta jest w literach powyżej. Słowa, których nikomu nie zdradzę, bo czeka mnie za nie tylko zdrada.   I znam te, które wybrzmiewały wcześniej i wybrzmiewać będą już zawsze. Słowa, których nikomu nie zdradzę, bo czeka mnie za nie tylko wzajemność.
    • Raz co udał; koparka, kra, pokładu oczar.  
    • I korki załadował; zła woda - łazi... kroki.    
    • @iwonaroma Nie stosuję przykrywek, chyba, że na garnki. Tak, mi się należy tyle tylko, żeby włączyć PH, gdy już nie daję rady - i to rzeczywiście jest ironia; ironia tego wspaniałego, kochającego świata. Właściwie to już podchodzi pod sarkazm, bo przecież jak można reprezentować sobą skrajności i paradoksy, o których tutaj piszę? Pytanie retoryczne.   Ale mam plan, który pełznie, a za kilka chwil opublikuję jego kolejną cegiełkę.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...