Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

 

 

 

 

przejęzycz się ze mną
pod śnieżną kaskadą
gwiezdnym parasolem
na lawendowej polanie
na schodach do nieba
w ruinach samotności
jej ostatniej minucie
przejęzycz się ze mną
sprośnie świniowato
niech będzie naszą
codzienną liturgią.

 

 

 

Opublikowano (edytowane)

@ais

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Regulamin dopuszcza kasowanie komentarzy, a jak ci się to nie podoba to już twój wielki problem ;) Oczywiście ty tutaj jesteś najnormalniejsza, i oczywiście ty nie chcesz zwracać na siebie uwagi ;) Pozdrawiam twoje wyrzucone z tego portalu alter ego Romka i jak ci tam jeszcze w różnych wcieleniach było. Żegnam i zdrowia życzę ;)

PS. I postaraj się być - w miarę swoich możliwości - mniej czepialska o wszystko, czyli zwyczajnie mniej upierdliwa ;) 

Edytowane przez Gość (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Nie mam nic przeciwko Regulaminom.

Hahahaha Romek Tomek i Atomek ani Basia to nie ja. Czego bardzo, ale to bardzo żałuję. Bo dobrze pisze. Ale znam miejsce, gdzie się ukrywa, więc jeśli bardzo tęsknisz, to ewentualnie mogę podać adres www.

 

I na drugi raz nie pisz pod moimi tekstami, kasując swoje komentarze, bo w ten sposób nie zwrócisz na siebie mojej uwagi.

Po prostu trzymaj się ode mnie z daleka.

Ja za tobą nie biegam  @CafeLatte

 

 

 

@Konrad Koper Uprzejmie dziękuję za podobanie. Pozdrawiam!

 

 

 

 

Opublikowano

@ais  

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Nie ty będziesz decydowała gdzie mam pisać komentarze i czy wolno mi je usuwać. I nie pochlebiaj sobie, nie latam za tobą, ale łatwo się pogubić w tych twoich lewych kontach. I gdybyś nie przyczepiła się do usuniętego komentarza, nie byłoby tej wymiany zdań. Ale oczywiście musiałaś się do tego przyczepić i swoim chamskim zwyczajem przy okazji mnie obrazić. I daruj sobie odpisywanie. Dalsza konwersacja z osobą twojego pokroju zupełnie mnie nie interesuje. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Zapomniałaś, że pod utworami dyskutuje się o utworach?

A wszystkie komenatrze nie na temat należy zgłaszać do Mateusza?

Zapomniałaś, więc ci przypominam, znaj moją litość. Teraz cię nie zgłoszę, zrobię to przy następnej okazji. Soon.

 

...

 

  • 2 miesiące temu...
Opublikowano (edytowane)

@ais  

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Komentarze powinny dotyczyć danego wiersza, pamiętasz? A nie służyć do personalnego czepiania się innych osób. Pewnie jak dalej będziesz tak robiła to i z tego portalu wylecisz. Ale zdaje się, już dostałaś ostrzeżenie...? ;)

Dużo zdrowia, ais, i miłego dnia :)

 

Edytowane przez Victoria (wyświetl historię edycji)
  • 1 miesiąc temu...
  • ais zablokował(a) ten utwór
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...