Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Bieg


Rekomendowane odpowiedzi

Pierwsze co dotarło do jej świadomości to śpiew ptaków dobiegający zza okna. Otworzyła oczy zdeterminowana dotrzymać danego sobie poprzedniego wieczoru słowa. Jeden głęboki wdech i wydech. Wstała w sposób wskazujący na gotowość do walki z własnymi słabościami. Wyszła z pokoju, zmierzając w kierunku łazienki, starając się za wszelką cenę nie patrzeć za okna. Nie chciała się zniechęcić w przypadku złej pogody. Zapomniała o świetliku na korytarzu. Na szczęście zobaczyła tylko błękit nieba. Żadnych chmur. Cudownie.

 

Szybka toaleta poranna i wskoczyła w sportowe ubrania i buty. Jeszcze tylko się rozgrzeje, włączy muzykę, ustawi „cel dla czasu trwania” w aplikacji i może ruszać. Miała długą przerwę, więc dwadzieścia minut wystarczy na początek. Kliknęła start, w uszach usłyszała „Praise the Lord” i zaczęła truchtać.

 

Wbiegając między drzewa, pomyślała o tym, jaka jest dumna z siebie, że udało jej się wstać i zebrać na czas. Nawet zdąży się porozciągać i zjeść porządne śniadanie jeszcze przed pierwszym wykładem. Przywitała się skinięciem głowy z jakimś facetem biegnącym w drugą stronę. Jaki ten światek „biegaczy” jest przyjemny! Od razu czujesz, że gdzieś przynależysz. Ciekawe czy ten facet też miał teraz taką refleksję?

 

Zawsze mówiła, że bałaby się umieć czytać ludziom w myślach, ale może to dlatego, że nigdy nie czuła potrzeby posiadania takiej supermocy. I tak zawsze całkiem trafnie odgadywała prawdziwe emocje innych. No. Prawie zawsze. Z jednym wyjątkiem…
 

Nieistotne. Przestań o tym myśleć. Jest taki piękny dzień, dobrze go zaczęłaś, ON nie zasługuje na to, żeby go zepsuć.

 

Starała się przez chwilę sama przed sobą ukryć swój żal. Rozbawiło ją to. Oto jest – studentka, której wszyscy całe życie powtarzali, jaka to ona jest dojrzała, a jaka samodzielna, a jaka zdystansowana... A teraz biega po lesie pierwszy raz od roku, bo wcześniej jej się nie chciało ruszyć dupska i myśli o tym jednym jedynym facecie, dla którego NIE jest obiektem pożądania.

Roześmiała się na głos z własnej głupoty.

 

On powiedziałby, że to histeryczny śmiech.

 

Roześmiała się jeszcze mocniej i jakby bardziej uparcie. Jakaś kobieta 50 metrów dalej rozglądnęła się zaskoczona tym nagłym wybuchem.

Nigdy nie kontrolowała swoich reakcji, tak jak powinna. Jemu to nie przeszkadzało, raczej bawiło… chociaż kto go cholera wie!

 

Z tego błędnego koła rozmyślań uratował ją mechaniczny głos w słuchawkach:

Połowa celu osiągnięta. Pozostało 10 minut. Średnia prędkość to…

 

Przestała słuchać. Nawet nie chciała wiedzieć jak bardzo jej padła kondycja. Przez ostatni rok bardzo zaniedbała wszystko to, co kiedyś stanowiło praktycznie definicję jej dni – sport, nauka, książki. Teraz starała się wracać do starych pasji. Nawet swoje zainteresowanie psychologią zaczęła w końcu rozwijać. Wczoraj czytała wykład Freuda poświęcony zniekształceniom w snach.

 

Właśnie! Cholera! Miała spisywać swoje sny… Ostatnio wszystko naprawdę nieźle pamiętała. Nawet te wszystkie elementy łamiące prawa grawitacji, logiki i bóg jeszcze wie czego. Na przykład dwa dni temu:

 

<pomarańczowy samochód bez kierowcy spieprzał przed nią i magicznie przenikał bramę cmentarza, na ulicy gdzie niegdyś mieszkali jej dziadkowie; ona musiała przeskoczyć płot, żeby go dogonić; samochód później zdawał się pić wodę ze stawu>

 

Odkąd zaczęła zwracać uwagę na szczegóły, coraz więcej ich zapamiętywała. Już od tygodnia potrafiła codziennie przywołać chociaż fragment przygód z poprzedniej nocy. Dzisiaj było inaczej. Przez swoje ambitne postanowienie o wróceniu do formy nie miała rano czasu na wyciszenie rzeczywistości i odtworzenie marzeń sennych. Wiedziała, że upartymi próbami przywołania ich niczego nie wskóra. Zamiast tego skoncentrowała uwagę na muzyce.

W zasadzie musiała to zrobić. Zaczęła tracić oddech, a miała wrażenie, że intensywne myślenie równie skutecznie wyczerpuje jej siły co samo bieganie. Przez chwilę rozkoszowała się tym mitycznym stanem myślenia o niczym i po prostu chłonęła otoczenie. Minęła jeszcze kilku spacerujących samotnie ludzi i wbiegła na ścieżkę prowadzącą lekko pod górę.

 

Wtedy wspomnienie snu uderzyło ją niespodziewanie. Przypomniała sobie. Odczuła je jak kopnięcie w brzuch. Powietrze ugrzęzło jej w płucach, żołądek ścisnął się w ciasną kulkę, a oczy momentalnie zaszły łzami. Zamknięta na sali kinowej własnego umysłu poddała się projekcji:

 

Dawno się nie widzieli, właśnie wrócił z dalekiej wyprawy. Stał pośrodku ciemnego pokoju wśród ich wspólnych znajomych z podstawówki. Teraz on też ją zauważył i uśmiechnął się szeroko. Podbiegła do niego i rzuciła się mu na szyję. Nie rozmawiali, ale czuła, że on wie, jak bardzo tęskniła i jak bardzo się cieszy, że go widzi.
- Co tutaj robisz?
- Wróciłem.

 

Stanęła raptownie i podparła się na ramionach, próbując uspokoić galopujące myśli. Nienawidziła swojego mózgu jeszcze bardziej niż zwykle. Była taka szczęśliwa w tym śnie. W nocy zupełnie nie pamiętała, dokąd on się wybrał. Nie pamiętała, że stamtąd nie ma już powrotu.

Czuła, że zaraz zemdleje. Jej ciało nie było przygotowane na tę dramatyczną pauzę w ruchu. Zeszła ze ścieżki, żeby przypadkiem nie zwrócić niczyjej uwagi.

 

Wiele osób by jej powiedziało, że nie ma prawa tego tak przeżywać. Pamiętała jeszcze to nieodparte wrażenie wyobcowania na jego pogrzebie. Jej rozpacz wydawała się nieuzasadniona w obliczu cierpienia jego bliskich. Sama nie potrafiła określić dlaczego czuła się z nim tak zżyta. Od paru lat praktycznie nie mieli kontaktu poza paroma przypadkowymi rozmowami na licealnych imprezach. Ci ludzie na cmentarzu pewnie nawet nie wiedzieli, kim jest. Ale to nie miało znaczenia. Ona wiedziała, kim byli oni. Przez te wszystkie lata jej mózg z pewną nostalgią rejestrował te wszystkie szczątkowe informacje o jego życiu, dostarczane w trakcie przypadkowych rozmów.

 

Odniosła wrażenie, że jej żołądek przyjął rolę kurka. Im bardziej się rozluźniał, tym wilgotniejsze stawały się jej powieki. W końcu poczuła, że nie może z tym dłużej walczyć i wybuchła histerycznym szlochem.

 

Pukanie do drzwi. To ojciec. Kazał się wpuścić do domu. Ojciec wszedł, a ON wyszedł…

Wrócił do domu. Drzwi nie były zamknięte na klucz. Poszedł do pokoju mamy. Leżała na podłodze w nienaturalnej pozycji. Nie. Wyszedł. Zwrócił się w kierunku mostu. Nawet się nie zatrzymał. Po prostu szedł wciąż przed siebie.
 

Nienawidziła siebie. Nienawidziła tego, że tyle czuła. Nienawidziła tego, że była na tyle egocentryczna, żeby tyle sobie wyobrażać. Miała wrażenie, że to nieodpowiednie. Miała wrażenie, że nie ma prawa. Wstydziła się tego.

Dwadzieścia minut później weszła do domu, zjadła śniadanie i poszła na wykład.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...