Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Agatą Christie to ja nie jestem, ale jak trzeba, to mogę też horrorkiem strzelić, a bo to tak trudno? Tydzień temu sąsiad mojego kumpla zabił żonę, siekierą. Taki sam jak ja, zawsze uśmiechnięty, nie wadził nikomu. Babę miał w porządku. Gospodarzyła, posłuszna. Do kościoła dzieciaki prowadzała. Aż tu, patrz. Cała wieś pod oknami się zebrała. A on się na niej położył i wyje! Dalibóg, tego nie rozumiem!? Zabił przed chwilą, a za chwilę ryczy jak baran” -Co ja zrobiłem, co ja zrobiłem? A ona ani drgnie. Bo jak się zamachnął, to z całej siły, bo dzieciaki mi mówiły, więc o żadnym cudzie nie mogło być mowy. Leżała jak długa. Potem policja przyjechała, to się nawet dał w kajdanki wziąć. Żal dzieciaków. Patrzą, matka we krwi, leży, już nie wstanie. Ojciec do kryminału, panie…ech! Jak żyję nie widziałem takiego horroru. Wsi spokojna, wsi wesoła- pisał jeden, co chyba wsi na oczy nie widział, bo to się panie w tym rojowisku urodzić trzeba, żeby wszystko rozumieć. Ja od łona matki we wsi, to wiem. Myślisz pan, że tu tylko folklor kwitnie, tańczą przepięknie poubierani, jak do telewizji, z uśmiechami na ustach I tylko wywijają tymi nogami w takim wirze, jak nieraz pokazują- Mazowsze, czy Śląsk, bo innych, panie, nie znam, tylko te. Ale wiem, że tego więcej jest, tylko, że ludzie to wsi nawet w telewizji oglądać nie chcą, a w życiu, to tylko jak kto ma znajomych, czy spowinowaceni z tymi, co tu są, to tak te znajomości, panie, pielęgnują, że jak jaki święty talizman, bo to panie tak miło w lecie na zieloną trawkę za miasto. I darmo do tego…Sam mam taką rodzinę daleką w tych spowinowaceniach, ale za to, panie za blisko mieszkają, bo się odczepić nie mogę od lat już. Co słoneczko zaświeci, to tylko kochany głosik w słuchaweczce…a dawnośmy się nie widzieli, tak miło wspominamy..a tu nawet wspomnieć nie było kiedy, bo dopiero tydzień minął, a wir taki , panie, w robocie, że nawet się nie obejrzysz, a tu już druga niedziela nastaje. Ale, co tam, ja nie z takich, co żałują, tyle, że się człowiek sam na tej swojej kanapce czasem rozłożyć chce jak ten król, a tu czyjeś nogi wystają, patrzysz, kuzyn chrapie. Stolica duże miasto, to się tam całe rodowody pomieścić mogą, nawet nie zliczysz czasem, tyle tego jest. Na szczęście tylko tamci i Romek, ale inni to mą ją czasem jeszcze więszy kocioł. Nasi to tylko pogodę śledzą i za słoneczkiem lecą, a tamtych, to i na grzyby, to i deszcz nie przepłoszy, nawet lepiej. Jak grzyby rosną po deszczu! W każdą niedzielę w lecie, panie. Dzieciaki szkolą jak zbierać, to już te jak dorosną to murowane, że się pokażą, chyba, że już ta gleba nie nastarczy i wszystkie grzyby szlag trafi, bo na to już powoli idzie. Teraz moja Lidka, to czasem sama potrzebuje i do lasku zajrzy. Dawniej z koszem całym po godzinie, co ja tam mówię, po pół godzinie wracała, teraz, panie, to żeby pół nazbierać to ze dwie godziny conajmniej szwędać się musi po lesie. Aż czasem się boję czy ją jaki wilk nie napadł, jak w czerwonym kapturku, panie. Bo to i tych drabów to mało na świecie? Nigdy nie wiesz, gdzie to się pałęta i o jakiej porze. W biały dzień to czasem gorzej niż po nocy, bo oni to dobrze znają rozkłady jazdy różnych dziewic, panie, bo to nieraz taki koło ciebie żyje i Bogu ducha winny się wydaje, a potem w telewizji go nagle zobaczysz i tylko ciarki ci po krzyżu lecą, bo ci nieraz rękę podawał i zęby w uśmiechu wyszczerzał. I dzieciaki przytulił, bo taki łagodniak, panie, a tu masz! Tfu! Na czym ten świat stoi, panie, na czym? Wiesz pan, ja to już czasem w Boga nie wierzę jak to wszystko widzę, choć ze wsi jestem i mnie matka do koścoła co niedzielę prowadziła. I żyję uczciwie jak przystało na porządnego chrześcijanina, ale, panie, jak tu wierzyć, że się Pan Bóg tak spokojnie może przyglądać temu światu i nic nie robi? Wojny, panie, narody ciemiężone, dzieciaki sierotami, kalekie. Co tu wyliczać. Popatrz se pan na dziennik, to pan uwierzysz, że co mówię to święta prawda, zresztą wiesz pan sam. W mieście, to dziennik się ogląda obowiązkowo, bo jak nie, to mówią, żeś półinteligent, wiem, bo to i już u nas tak samo się zaczęło. A ja jestem dumny, tak ,dumny, żem ze wsi, panie, A wiesz pan dlaczego? Bo tu ludzie, choć proste, ale jeszcze się czymś przejmują. I co z tego, że w szale czy po pijaku jeden drugiemu łeb zetnie, albo żonę własną na tamten świat wyśle, ale panie tak, to jeszcze jakieś względy dla siebie mają. Cukier ci pożyczy, klucze możesz zostawić, jak wyjeżdzasz do swoich, jak ja do syna do Kutna czasem. I się panie twoja gęba odrażająca nie wydaje, między swoimi. Tak jak pszczoły w ulu się znają tak i ludzie na wsi, panie. Tyle, że pszczoły może zgodniejsze. Ale tak samo. Wiedzą, że ul ich jest i dobrze im tam. A jak ja się, panie, pojawię tam u tych moich, z Warszawy, to panie się czuję jak z innej planety. Myślą, że człowiek to skórę grubą ma jak na wole, i nie widzi tych uśmieszków. I jak do kuchni ktoś wychodzi, bo już go tak śmiech poraża, że już się zatkać nie może i tam parska za drzwiami. Myśli, że tego nie słyszę!? Czujesz się panie ugoszczony niby, bo coś tam na stole leży, tyle, że porcyjki, panie jak dla ptaszków. I to wszystko do obdzielenia, głodny wracam. I z oddechem, że już nareszcie w domu. Od razu łyczek na rozgrzeweczkę, żeby te wszystkie robaki miastowe zalać, bo ja, panie, tam się nie nadaję. Dzieciaki to się rwą jak szalone, ale połowa wraca, niestety, panie, tylko po prowiant. Szczególnie z początku, póki sobie nie pościelą lepiej. Jak już tam się zagnieżdżą, to, panie, już śladu po nich nie ma. Od wielkiego dzwonu, na Boże Narodzenie czasem, bo to sumienie gryzie, że matka czeka. Bo ojca to mają nie powiem gdzie, panie. Dlatego mnie to tak boli, panie, bo człowiek harował na tą zgraję, a teraz to figę masz z tego. Matka tylko się liczy. I to tylko raz do roku. Bo stół zastawiony suto. Stara, to cała w pąsach, że dzieci przyjeżdżają, gotuje, panie, piecze. Zipie ledwie, ale jak przyjeżdżają, wszystko gotowe. I chałupa posprzątana. Jakby Święta Panienka zajrzała, to by ją pod niebiosy za taki porządek wychwalała. A i w duszy posprzątane też, bo i do spowiedzi obowiązkowo idzie. Ja się, panie, też nieraz wybiorę. Bo to panie w krwi mam i wierzący jestem, ale udaję, że się stawiam, pomarudzę trochę, bo nie lubię jak mnie baba do czegokolwiek namawia, aż w końcu jej ustąpię. I jej się wydaje, że ma zasługę wielką w niebie, że mnie pod konfesjonał sprowadziła. I tak tu stoimy, panie na tym mrozie i widzę, że już panu zaraz uszy odpadną. Ja to zahartowany, bo w pole to się idzie w każdą pogodę, ale pan to wymaga ocieplenia, panie. Chodź pan na drinka, to następnym się pan zabierzesz. Będzie za dwie godziny. Krewnych masz pan tu, czy znajomych?

- Tak, ale już tylko miałem…ojca. I braci mam. U ciotki umieściłem, będę na nie łożył. A ojciec, to już nie jest dla mnie ojciec. Od pogrzebu matki już go widzieć nie chcę na oczy. I to nigdy w życiu. I zresztą tu go nie ma…Chyba dożywocie dostanie.

-Jan? Tyle lat cię nie widziałem, nie poznałem… Z tą brodą… Żebym wiedział, że to ty nie gadałbym…

-Nie szkodzi, dbaj pan o siebie, panie Nowak. Wiesz, ojciec nie jest zły człowiek, tylko raptus. Ale co się stało to się nie odstanie. …A właśnie się szykowałem, że spędzę święta w domu, wreszcie, po tylu latach. Matka już się cieszyła…

-Przykro mi. Zajdziesz?

-Dzięki. Chcę już jak najprędzej wrócić do swoich. Na wieś mnie już ciągnąć nie będzie. Ale rozumiem wszystko to, co mówiłeś. Przecież ja korzenie tu mam. Ale drzewo to już inne wyrosło. Pan jedzie gdzieś, panie Nowak?

-Ja? Nie, tylko tak przystanąłem, bo po drodze, a i mnie ciekawość wzięła, kto to tak sam na tym mrozie stoi. To i zagadałem.

-Trzymaj się pan, panie Nowak.

-I ty też, Jasiu, przykro mi

-Mnie też.

-Idę już. Stara na mnie czeka.

Opublikowano

Dzięki za komentarze. Do Leszka-to jest cykl pod nazwą "Listy z czkawką".Co do "rodowodu"-pomyślałam, że bohater może mówić trochę "po polskiemu", ale rzeczywiście, albo to wziąć w cudzysłów, albo raczej zmienić, jak proponujesz na "ród". Może kończyć się na "będzie za dwie godziny", to wtedy tekst utrzymany będzie w jednym tonie. Nie wiem, chciałam takie zakończenie, ale może być tamto. Basiu, dzięki.

Opublikowano

Wiem, że z czkawką, ale za to bez zająknięcia. Dlatego uważam, że ten końcowy dialog jest zbędny.
Nazwa cyklu jest oczywiście twoją sprawą, ale mnie zachwyciło to "panie redaktorze". Starsi czytelnicy pamiętaja zapewne, kultowy wręcz: Szanowny panie Rumian...

Opublikowano

No wlasnie, to ma byc w tym stylu. Masz racje, zakonczenie robi to niepotrzebnie smetno-powazne. A wiec niech sie konczy na "Bedzie za dwie godziny..." a tytul "Listy z czkawka"-to inspiraja z Galczynskiego-Listy z fiolkiem. Dzieki. Zniknely mi nagle polskie czcionki i "polecial" tekst nie dokonczony(powyzej) Przepraszam, ale nie wiem co sie stalo. Zobacze po rozlaczeniu jaka jest przyczyna. Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...