Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Strych


ais

Rekomendowane odpowiedzi

 

 

Pomieszczenie kuliło się w mroku. Oprócz jednej osoby, nie było nikogo, kto by tchnął życie w zmurszałe ściany pokoju. Małe, brudne okienko dawało niewiele światła, co potęgowało ponurość tego miejsca jeszcze bardziej. W kącie siedziała mała dziewczynka z książką. Lubiła po szkole tu przychodzić i zaszywać się na długie godziny zupełnie nie bojąc się być samej w tych ciemnościach. Jeszcze kilka miesięcy temu towarzyszką jej zabaw była babcia, która równie mocno lubiła to pomieszczenie, co dziewczynka. Od jej śmierci, tylko Nina odwiedzała to mroczne lokum w nadziei, że może zobaczy babcinego ducha w ciemnościach. Ale im mocniej wierzyła w zjawiska nocnych widziadeł, tym mocniej pozostali domownicy stukali się w głowę.

Dziewięcioletnia dziewczynka miała dwóch młodszych braci, którzy unikali jej z jakiegoś powodu. Przypuszczała, że bali się jej, tak samo, jak i ponurego miejsca, które Nina uczyniła swoim królestwem. Nina nie czuła strachu, potrafiła w środku nocnej burzy wyjść na ganek obserwując świetliste pioruny przeszywające ciemny pułap. Nie rozumiała rodzeństwa, które w takich momentach wołało mamę i zakrywało głowy kołdrami. Patrzyła wtedy na nich z uśmiechem i podchodziła bliżej okna.

Mama była dla niej zjawiskiem tak samo odległym, jak gwiazdy okrywające niebo. Opieka nad młodszymi braćmi i domowe obowiązki wzmacniało niewidzialną przepaść między matką a córką. Ojciec zajęty zawodowymi obowiązkami unikał córki tak samo, jak jego synowie.

Mijały kolejne tygodnie i dziewczynce zaczynała doskwierać cisza. Wcześniej zasłuchana w opowieści babci, nie czuła samotności, ale teraz z całego serca pragnęła wsłuchać się w czyjeś słowa i nawiązać dialog, chociaż nigdy w swoim życiu nie wypowiedziała ani jednego słowa. Tylko babcia rozumiała mowę Niny i doskonale wiedziała, co wnuczka mówi. Nina posmutniała i poczuła na policzku spływającą łzę. Zdziwiona, otarła kropelkę i usiadła na tekturowym kartonie, w którym przechowywane były gazety. Rozejrzała się wokół szukając dla siebie zajęcia, gdy niekoczekiwanie zobaczyła coś, czego nazwać nie potrafiła. Zerwała się i podreptała do miejsca, w którym coś zanurkowało i nie wyściubiało nosa. Myśli dziewczynki skoncentrowały się na postaci babci - tylko dlaczego zrobiła się taka maleńka - pomyślała dziewczynka. Pomału powolnym ruchem zaczęła przestawiać rzeczy, by móc dostrzec maleńkie coś, co na pewno było jej babcią i przyszło, by się z nią pobawić. Kiedy podniosła ostatnią rzecz ze stosu ujrzała szare zwierzątko wcale nie maleńkich rozmiarów. Wielka mysz. Nina uśmiechnęła się szeroko i kucając wyciągnęła rękę do gryzonia.

Wielka mysz badawczo przyglądała się dziecku marszcząc nosek i przechylając łepek pod różnymi kątami. Nie poruszyła się, ale też nie uciekła w popłochu, nie czując zagrożenia łapała zapach dziewczynki. Patrzyli na siebie przez chwilę lustrując każdy centymetr żywej powierzchni towarzysza. W końcu Małe Coś przysunęło bliżej nosek do ręki Niny i połaskotało wąsikami jej rączkę. Dziewczynka z uśmiechem szerzej otworzyła oczy, by móc dostrzec więcej cosiów, ale nie dopatrzyła się żadnego ruchu wskazującego, że na strychu jest ktoś jeszcze. Nie poruszała się, bojąc, że gryzoń ucieknie, ale zaczynały jej cierpnąć nogi i w końcu musiała zrobić ruch. Starając się nie przestraszyć myszy Nina usiadła po turecku masując sobie zdrętwiałe nóżki. Bacznie przyglądała się zwierzątku, kiedy przypomniała sobie o ciastku w kieszeni. Wyjęła nadgryzione ciastko i ułamawszy kawałek podała je myszy. Małe Coś wyniuchawszy jedzenie przybliżyło się do Niny i cupnąwszy ciasteczko oddaliło się na bok, by w spokoju je zjeść. Upłynęło kilka godzin, gdy dziewczynka zmęczona zeszła na dół. Chciała opowiedzieć rodzinie o nowym towarzyszu zabaw, ale jej bełkot nikogo specjalnie nie wzruszył. Zawiedziona usiadła do kolacji bez słowa.

Następnego dnia po spacerze z braćmi, pobiegła na strych do swojego małego przyjaciela. Wyjęła ciasteczko z kieszonki i krusząc je na podłodze, usiadła wygodnie przy ścianie. Nie musiała długo czekać. Ku jej radości Małe Coś pojawiło się i błyskawicznie zabrało do chrupania. Nina przyglądała się zwierzątku i poczuła się bardzo szczęśliwa. Wieczorem zeszła na kolację a po skończonym posiłku wyjęła z szuflady białą kartkę i zabrała się do rysowania. Koniecznie chciała podzielić się z innymi, że ma nowego przyjaciela i niekoniecznie musi być on babcią, za którą bardzo tęskniła. Zostawiła rysunek na stole i poszła spać. Nazajutrz przy śniadaniu mama zapytała córkę, gdzie zobaczyła to stworzonko z rysunku. Dziewczynka podniosła głowę wskazując oczami wysoki sufit nad nimi uśmiechnęła się. Rodzice spojrzeli na siebie. Tata odwzajemnił jej uśmiech, następnie ubrał się i wyszedł. Mama z zatroskaną miną przyglądała się Ninie, po czym podeszła i przytuliła córkę. Dziewczynka zrozumiała, że jej nowy przyjaciel został zaakceptowany, żadna inna myśl nie pojawiła się w jej główce.

Po południu poszła do swojego schronienia, ale zastała zamknięte drzwi. Długo szarpała się z nimi, myśląc, że zatrzasnęły się ze starości. Zbiegła schodami na dół, szarpnęła sukienkę mamy i chwytając ją za rękę pociągnęła w kierunku schodów. Czując opór gniewnie spojrzała na rodzicielkę i potrząsając mamę popchnęła ją z całej swojej dziecięcej siły. Mama zachwiała się. Złapała Ninę i mocno ją przytuliła. Starała się uspokoić dziewczynkę i wytłumaczyć, że przyjaciel dziewczynki to groźne stworzenie, które może być chore. Mówiła głośno, powoli i bardzo stanowczo, choć to było bez znaczenia, bo córka nie reagowała na żadne argumenty. W końcu zmęczona dziewczynka chlipiąc padła na podłogę w końcu zasnęła.

Obudziła się w nocy. Ubrana w piżamkę spała w swoim łóżku. Otworzyła szeroko oczy by przyzwyczaić je do mroku i nie zakładając kapci cicho wyślizgnęła się z pościeli. Zamykając drzwi za sobą spojrzała na śpiących braci, czując ulgę, że ich nie zbudziła, wymknęła się z pokoju. Dom tonął w ciemnościach. Nina nie bała się ciemności, jej myśli zajęte były zwierzątkiem, którego pragnęła zobaczyć i sprawdzić, czy wszystko z nim dobrze. Po drodze wkradła się do kuchni po ciasteczka z kredensu dla przyjaciela. Wspięła się po schodach kierując prosto do drzwi na poddasze. Drzwi były otwarte. Z bijącym sercem Nina przekroczyła próg ulubionego miejsca, jakby robiła to po raz pierwszy. Zapaliła żarówkę, dzięki której można było uniknąć poważnych kolizji z gratami zajmującymi większą powierzchnię. Usiadła w tym samym miejscu pod ścianą, co ostatnio i rozgniatając ciasteczko nie zwróciła uwagi na rozsypany proszek tu i ówdzie po podłodze.

Czekała. W końcu pojawił się niuchając swoim maleńkim noskiem gęste, zakurzone powietrze. Zatrzymał się i spojrzał, jak wydawało się Ninie prosto w jej oczy. Dziewczynka uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę z ciasteczkiem. Gryzoń porwał smakołyk i czym prędzej je schrupał. Nina przyglądała mu się z rosnącym sercem. Lubię cię Małe Coś - powiedziała, choć nie padło żadne słowo. Widać, że i Małe Coś darzyło dziewczynkę sympatią, bo nie bojąc się wcale podreptał do niej i wspiął się na nóżki dziewczynki. Zaskoczona znieruchomiała, ale nie ze strachu, bynajmniej. Ogarnęła ją wielka czułość miała ochotę mocno przytulić zwierzątko, ale bała się, że wyrządzi mu krzywdę i nigdy więcej je nie zobaczy. Wielka mysz siedziała chwilę na nóżkach Niny, po czym zeszła w poszukiwaniu innych rozrywek. Potuptała zgrabnie do rozkruszonych na podłodze ciasteczek, ale nie tknął ich, tylko wciąż poruszając małym noskiem przeszedł dalej. Dziewczynka zdziwiła się, dlaczego zwierzątko nie chce jeść okruchów z podłogi. Położyła się na brzuchu i patrząc na Małe Coś podniosła okruch i włożyła do buzi. Przegryzła i połknęła ciasteczko. Poczuła dziwny smak, ale nie przejęła się – przecież od kurzu nie można się bardzo rozchorować – pomyślała. Podniosła kolejny kawałek ciasteczka podała go zwierzątku, które węsząc noskiem nie ugryzło ciasteczka. Nina pomyślała, że to przecież dobre ciasteczko i chcąc znowu pokazać Małemu Coś, wepchnęła kawałek słodyczy do ust. Ponownie czując ten dziwny smak wzdrygnęła się. Posiedzę tu z tobą Małe Coś rzekła bez słów i czując zmęczenie zamknęła oczy.

Wielka mysz wdrapała się na nóżki dziewczynki i też zasnął. Świat budził się ze snu. Rodzice pili poranną kawę cicho rozmawiając. Nie spiesząc się mama wstała, by przygotować śniadanie dla wszystkich, po czym usłyszeli tupot dziecięcych nóżek. Chłopcy zbiegli na śniadanie, wygodnie sadowiąc się przy stole. Minęło kilkanaście minut, kiedy w końcu mama postanowiła obudzić córkę. Jeden z chłopców krzyknął, że Niny nie było w łóżku, jak wstali. Rodzice spojrzeli po sobie i z impetem ruszyli na górę. Wiedzieli, gdzie może być ich córka. Chłopcy pobiegli za nimi, nie wiedząc skąd to zamieszanie. Wszyscy wpadli przez uchylone drzwi na poddasze. Mama podbiegła do dziewczynki przykładając rękę do jej zimnej główki. Krzyknęła. Przeraźliwy krzyk przestraszył chłopców, którzy zgodnie wycofali się za próg ciemnego, nieprzyjaznego miejsca. Wszyscy zeszli na dół. Tata trzymał Ninę w ramionach, na której zimne ciałko spływały gorzkie łzy jej ojca.

Nina lubiła swoje królestwo, to miejsce to był strych Niny.
Tylko jej. Na zawsze.

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

@ais Czytając byłem pewien, że Nina zobaczy martwego szczurka, a tu zwrot fabuły i jeszcze gorszy koniec opowieści. Smutne zakończenie, ale bardzo realistycznie i obrazowo napisane, można wręcz być, oczami wyobraźni, na tym strychu.

Edytowane przez Gość (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • ais zablokował(a) ten utwór
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...