Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Koronawirus czyli
przesłanie do wszystkich

24-03-2020

 

Modne hasło "zostań w domu"
Nie przysłuży się nikomu,
Gdy jest tylko dyrektywą,
Z niewyraźną perspektywą.

 

Bo nie chodzi w tym wezwaniu
By znajdować się w mieszkaniu
Siedząc wciąż na swojej dupie,
Lecz by nie przebywać w kupie.

 

Nie da się być wciąż, bez końca,
W domu, nie zaznając słońca
I nie słysząc ptaków treli,
Siedząc lub leżąc w pościeli.

 

Gdy się wirus rozprzestrzenia,
Nie ma większego znaczenia,
Gdzie obecnie się znajdujesz,
Jeżeli się nie grupujesz.

 

Nie bój się na dwór wychodzić,
A nawet po błocie brodzić,
Jednak gdy mijasz człowieka,
Trzymaj się odeń z daleka.

 

Myj ręce, lecz miej na względzie,
Że ten wirus też przybędzie,
Gdy ci chory w nos nakicha;
Zasłoń twarz i nie kuś licha.

 

Duża ludzi koncentracja,
To dla maski słuszna racja
Zasłoń nią swój nos i usta,
Gdy jej nie masz, starczy chusta.

 

Więc gdy idziesz na zakupy,
Lub podróżnych zwiększasz grupy,
By nie dopadł ciebie pech,
Chroń swój wydech i swój wdech.

 

Użyj maski w sklepie, w busie
W Łodzi, w Zgierzu i w Ursusie,
Wszędzie tam gdzie spotkasz człeka.
Wirus tylko na to czeka,

 

By wniknąć do ciała zdołać
I chorobę w nim wywołać.
Nie daj się i stwórz zapory,
By organizm nie był chory.

 

Gdy nie możesz nabyć maski,
Nie oczekuj losu łaski,
I nie licz na pomoc z nieba,
Zrób ją sam i noś gdy trzeba.

 

Ci co mówią "siedź na dupie",
Dają ludziom rady głupie.
Ja zaś mówię, bądź bez lęku,
Nie umniejszaj swego wdzięku.

 

Twa odwaga da ci siłę,
I przyciągnie myśli miłe.
To stworzy okoliczności
Do zwiększenia odporności.

 

Nie daj się zwyciężyć złemu,
Dobrem się przeciwstaw jemu.
A tym dobrem - twój rozsądek.
To mądrości jest porządek.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Maciek.J

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Nie ma to jak turkus morza:)
    • @Robert Witold Gorzkowski To będzie dla mnie przyjemność :) Zawsze piszę wiersz na kartce. Pomazana moim myśleniem :) Póżniej czytam z kartki do notesu samsunga. Poprawiam wariactwa i dopiero wklejam. Kartkę z tworzenia mam. Jest Twoja.   Pewno, że z przyjemnością "wezmę" coś Twojego. Tylko daj adres na priv. Dziękuję.  
    • Odeszła, zanim przyszła. Zeszła z mojego istnienia jak światło gasnące za horyzontem, jak oddech, który znika z powietrza. Nie zostawiła blizn - tylko ciszę, której nie można dotknąć. Byliśmy snem, który się nie zaczął, a jednak obudziłem się z jej śladem na policzku. Byliśmy krwią, w której nie zamieszkało żadne serce, a jednak moja nabrała koloru jej subtelności. Całowaliśmy się w języku, którego nikt nie znał. Teraz gryzę litery rozsypane na portalu, kwaśne, jakby alfabet umarł w moich ustach i wziął ze sobą wszystkie możliwe „przepraszam”. Paragon za nadzieję leżał obok - wyglądał jak wspomnienie. Rozstaliśmy się bez słowa. Jakby ktoś przeciął powietrze żyletką i kazał nam iść w przeciwnych kierunkach we wnętrzu tej samej minuty. Milczenie - ostatnie zdanie. Zostały po niej okruchy, z których nie da się złożyć chleba: ciemne pęknięcia w świetle poranka, guziki z koszuli, której nigdy nie miała, zapach, który pachnie jak zbyt późne pytanie - „czy to coś znaczyło?” – wypowiedziane w próżnię. I włos - kasztanowy, zatrzymany w futrynie światła, jakby cień jej nieobecności miał kolor. I niebieski odblask jej oczu w lustrze, który nie był moim spojrzeniem, ale patrzył na mnie z wyrzutem. I cytryna w lodówce - przecięta, sucha, uśmiechnięta krzywo jak stary żart, którego nikt już nie opowiada, ale wszyscy pamiętają śmiech, bo echo bywa głośniejsze niż głos. Kiedyś wydawało mi się, że w jej głosie słyszę „do zobaczenia”, ale echo powtarzało tylko: „nigdy, nigdy, nigdy”. Czuję się jak jezioro, w które wrzucono skałę - a żadna fala nie powstała. Jak skóra, która pamięta dotyk, choć nie było dłoni. Jak Persefona, która nie wróciła na wiosnę - a ziemia zamilkła na zawsze. A ja - z ziarnem granatu rozgniatanym językiem w ustach pełnych żalu. Zegar tyka, ale wskazówki stoją. Czas oddycha – nie rusza się z miejsca. Chwile gonią się nawzajem, a ja - w tym wszystkim – znowu umieram w rozpaczy. Chodzę po pokoju jak niedokończona modlitwa. Moje mysli - jak koty bez właściciela: gryzą, drapią, miauczą w rytmie rozpaczy. Kładę się na podłodze jak porzucona metafora. Ściany są zrobione z jej spojrzenia, a sufity - z tego, czego nie powiedziała. Kochaliśmy się przez skórę duszy, a teraz moja dusza ma wysypkę z małych, czerwonych „gdyby”. I wtedy pękła szklanka. Nie spadła. Po prostu pękła na stole - jakby nie wytrzymała tego wszystkiego za mnie. Zostało mi echo jej oddechu, rozsypane w głowie jak tabletki LSD w kieszeni po końcu świata. A niebo? Cholerne niebo - ciąży nade mną jak zasłona bez gwiazd, zimna, ciężka, nieprzenikniona. Cisza rozdziera czas na strzępy. Migotanie bez światła. I nikt nie odpowiada.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...