Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Smuta, smuta naokoło

Mordy powykrzywiane

Życie, życie życie

Po prostu przejebane

 

Płodzili nas ojcowie

W rozkosznym uniesieniu

Rodziły nas nasze matki

W potwornym cierpieniu

 

Życie, życie życie

Miało być szczęśliwe

A znowu się okazało

Zdradliwe i parszywe

 

Może gębę trzeba wykrzywić

W sztucznym uśmiechu kaznodziei

Cokolwiek  cokolwiek uczyńmy

Nim wirus zabije nadzieję

 

Nim słońce wypali trawy

I smog pozatyka nam płuca

Nim ciała nasze zaśmierdną

Jak stara, zużyta onuca

 

Piszmy swe wiersze w niewoli

W klatkach zamknięci złotych

Z własnej, danej mam woli

Póki nam starcza polotu

 

Albo zatkajmy uszy

I oczy zakryjmy całunem

I przeczekajmy te czasy

Samotni - w upiorów tłumie

 

I zdechnie ostatni ptaszek

i ryba w morskiej głębinie

i w końcu zatonie statek

z ludzkością - co na nim płynie

Edytowane przez Lach Pustelnik
poprawiono (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Lach Pustelnik  Bo Lachu człowiek to dziwne zwierzę

                                nie potrafi dostrzec tego co ważne

                                zabija co chce niszczy lub bierze

                                jesteśmy trochę takimi wirusami

                                niszczymy Ziemię i życie na niej

                                na końcu zniszczymy się sami...

 

Napisałeś dobry, refleksyjny wiersz,  choć pierwsza strofa - te smuty i mordy powykrzywiane - trochę mnie rozbawiły... :)

Uśmiechniętego dnia :)

                                

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

To prawda, najdziwniejsze ze wszystkich. Wiele innych "naj" wyróżnia nas wśród żywych stworzeń. Z jednej strony żyjemy w ciekawych czasach, ale z drugiej są to najwyraźniej te czasy z chińskiego przekleństwa: "Obyś żył w ciekawych czasach". 

 

Dzięki serdeczne za komentarz, w moim odczuciu bardziej refleksyjny niż wiersz do którego się odnosi:))

 

Miłego! LP

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

?

 

Ogólnie - podoba mi się klimat,

malkontenctwo połączone z jakąś tam artystyczną desperacją,

wezwaniem do pisania.

 

Nie bardzo mi podchodzi fraza "po prostu przejebane" w pierwszej zwrotce.

Jakoś tak nie przepadam za wulgaryzmami, ale tutaj może bym zostawiła, tylko... "po prostu jest zjebane"?-

tak sobie gdybam... Ale nie, tak by było chyba jeszcze gorzej. W każdym razie,
jakoś mnie ten fragment uwiera strukturalnie,

już wyłączając niecenzuralność.

 

Pozdrawiam,

 

D.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

chcąc usunąć niecenzuralność z obecnego przekazu medialnego, pewnie w wielu przypadkach niewiele z tekstu by się ostało. Wulgaryzmy spowszechniały do tego stopnia, że przestały nimi być. Sam nie przepadam, ale czasem wydają mi się niezastąpione. Zwłaszcza jeśli pomyślę o "mordach powykrzywianych":))

Dzięki za dobry komentarz, wnosi cenny wkład w dyskusję. Nawet bardzo niewielką! LP

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Złota klatka nie tylko dla ducha.
    • Mają po pięćdziesiąt lat i czarne dziury w oczach – nie patrzą, tylko wciągają rzeczywistość jak ssąca rana po niedokończonej modlitwie. Ich dłonie – puste łuski po chlebie powszednim, ich kręgosłupy – barykady z kości, po których przejechały wszystkie reformy jak czołgi bez hamulców. Mieszkają w sarkofagach z kredytu, gdzie wilgoć skrapla się jak wstyd, a lodówki milczą jak świadkowie koronni biedy. W kuchni – Jezus spuszcza wzrok. Nie potrafi zapłacić za gaz. Ich świętość – to odmówienie obiadu, herosizm – to czekanie w kolejce do kardiologa dłużej niż Mojżesz czekał na deszcz. Są rżnięci – bez znieczulenia, przez państwo, co ma twarz mównicy i ręce kata. Z każdej ich rany wypływa formularz. Krew zamienia się w akta. Marzenia – wywożone są na wysypisko razem z obietnicami z ulotek wyborczych. Ich oczy – śmietniki reklamy, na ekranach telewizorów bez dźwięku leci kabaret – posłowie śmieją się z własnych podwyżek. Ich kolana – klęczą pod ciężarem zakupów, gdzie margaryna kosztuje więcej niż godność. Miłość? To kanapka bez szynki, cisza między dwojgiem ludzi, którzy nie mają siły mówić. Ich ciała – mapy skreśleń i guzów. Ich dusze – grzyby po Czarnobylu, niby żyją, ale do niczego się nie nadają. Rząd ich nie widzi – rząd liczy. Kościół zbiera na dach, a Bóg kąpie się w ciszy i nie odbiera. Listonosz przynosi tylko mandaty. Listy umarły. Marzenia zdechły na poczcie. Ich dzieci – wyemigrowały do snów, gdzie lekarka mówi „dzień dobry”, a nie przelicza człowieka na ryczałt. Tu – trzeba umierać według grafiku, bez bólu, bo nie ma już morfiny. Bez świadków, bo pielęgniarki płaczą w kiblu między dyżurami. Ich serca biją jak młotki sędziowskie w sprawach o zaległości czynszowe. Ich wolność – to przerwa na fajkę między tyraniem a zdychaniem. Ich nadzieja – konsystencja oleju silnikowego. Zgęstniała. Lepi się do palców. A mimo to – idą. Z oddechem jak para z ust zimą, z kieszeniami pełnymi paragonów napisanych krwią portfela. Idą po chodnikach z gówna i betonu, po Polsce, która udaje, że jest państwem. Ich skóra – atlas zmarszczek po wszystkich rządach. Ich języki – zapomniały słowa "godność". Zostało tylko: „proszę”, „błagam”, „czekam”. Ale czasem, w ciemnym lusterku tramwaju, za warstwą kurzu, żółci i łez, widać coś – nikły błysk, iskra pod popiołem. Jakby ktoś tam w środku jeszcze miał zęby. I trzymał je – na potem.    
    • Alicjo. Tylko nie gniewaj się na mnie. Proszę.
    • @Waldemar_Talar_Talar to tylko cieszy moją skołataną duszę. Dziękuję.
    • I.  Dobrze, że mogę kochać  bez rekomendacji –  jak się kocha  rysę na szkle,  bo przypomina twarz.  Ty możesz  nie wiedzieć.  Możesz spać spokojnie  w świetle,  którego się nie domagam.  Nie pytam.  Nie proszę o   wyjaśnień –  wiem, że tłumaczą się  z miłości  ci, którzy przestali kochać.  Czasem piszę  do ciebie  wiersze, których nie kończę,  bo koniec  to już nie o tobie. II.  A potem wracasz –  nie słowem, nie gestem –  ale oddechem,  który zostaje  na szklance po herbacie.  Nie wiem,  czy to znów miłość,  czy tylko echo  w miejscu,  gdzie milczenie  nauczyło się twojego głosu.  Znów czytam  to, co nie zostało zapisane.  Znów jestem  tym, który nie potrafi  zrezygnować,  choć już dawno  zrezygnowano z niego.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...