Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Budzę się zły, bo nawet snu me otchłanie mroczne odwiedzasz
Jak wiatr skostniały, co przesmykiem wąską szczelinę wypaczonej ramy okiennej
Pokonuje, i zimnym swym martwym cieniem dłoni, drażni Mój policzek, aż się obudzę.
I nie pomaga ciepło koca, gdy się podeń chowam z nadzieją, że znikniesz
Bo wciąż czuję zimne kości, skórą ledwo pokryte, gdy próbują Mię odkryć, złapać,
Uszczypnąć.

I myśląc o tym, jak pozbyć się woni Twej obecności, tuż pod sercem wyczuwalnej, jak zeschła gałąź już mi obcej, łapię za broń moją, nadir wyobraźni, chcąc uciec,
Niczym starość przed śmiercią, nieudolnie, kuleję niedoskonałością wytworów swej imaginacji.

Próżność to wszystko, prostota i marność, świerzb duszy mojej, grzyb na ścianie,
Toczysz mię jak rak komórki najcudowniejszych dzieci, Twych własnych, pochłaniasz i zdychasz, a wraz z Tobą one...

Nie ma rady na Cię, nie pomogą żadne środki, pozostaje zwrócić się o pomoc
Do Twojej starszej siostry, i przekupić ją szklanicą napoju, który miliony kupił, by ich później
Pochłonąć niczym morze piasek przybrzeżny. Proszę,  by ten skromny podarek,
Wreszcie przyjęła, w hołdzie, niczym święta rodzina, trzech gości, tak ty Mię jednego.
Zgaś Mię, jak świecę zdmuchnij, by nawet knot się nie tlił, żebym jak wosk zastygł,
I oddaj swym pracownicom, by obżarły mięso z kości.

Daruję się śmierci, JA- dar miłości.
 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...