Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Stary drewniany most, dysząc i skrzypiąc, stoi nad rwąca rzeką płynącą w nieznane.

Bolą go wszystkie podtrzymujące pale a korniki – jak nowotwór – wyjadają jego obolałe wnętrze.

Nie skarży się. Bo i po co. Nikt nie rozumie jego drewnianych słów.

Może rośliny, które do niego przywarły, coś nie coś rozumieją.

Ale cóż z tego. Są zajęte swoim wzrastaniem.

Nie bardzo je obchodzi, co tam pierdzieli jakiś stary niedołężny most.

Czarne ptaki siedzą na poręczach, by swoim krakaniem,

obwieszczać światu, że coś się niebawem wydarzy.

 

~~~//~~~

 

Rzeka obmywa jego rany a on przez swoje istnienie,

ochrania ją od wszelkich nieczystości oraz innych śmieci.

 

~~~//~~~

 

Ludzie widząc taki popsuty most, rzucają na niego wszelkie odpadki, bo on do odpadków pasuje.

Wygląda prawie tak jak one. Jedyna różnica polega na tym, że on o tym wie a śmieci – nie.

Nie mają wiedzy kim są i do czego już się nie przydadzą.

Spełniły swoje zadanie i zostały wyrzucone.

 

~~~//~~~

 

Rzeka pozostaje nieskazitelnie czystą. Jest wdzięczna mostowi, że tak o nią dba.

Leczy przyjaciela swoją czystą wodą. Są chwile, że gdy mu bardzo doskwierają jego stare deski.

Rzuca wtedy swoje myśli w jej rwący nurt.

Ma nadzieję, że zostaną całkowicie wchłonięte przez jej płynny umysł,

by go lepiej rozumiała... a może nawet pokochała.

 

~~~//~~~

 

Pewnego dnia, kiedy wiatr jest trochę większy niż zazwyczaj,

od boku mostu odrywa się niewielka, obrośnięta mchem, cząstka.

Wiruje przez jakiś czas jak mała zielona wróżka, by po chwili przycupnąć i zamącić czystą wodę.

Rzeka czuje, że coś wpadło do jej wnętrza. Koliste dreszcze mącą jej spokój.

Zostaje on zakłócony.

 

~~~//~~~

 

Po chwili trochę więcej odpadków, musi przyjąć w swoje płynne ciało. Nie jest ich wiele.

To tu, to tam, jakaś mała deszczułka, jakaś gałązka, liść, trochę mchu, małe papierki.

 

Most bardzo się stara, żeby ochraniać rzekę. Robi co może, żeby śmiecie zostawały na nim.

 

~~~//~~~

 

Rzece jest tego za dużo. Diametralnie zmienia swój charakter.

Jej spokój odpływa w siną dal. Zaczyna się burzyć i wściekać.

Wie już, że zawinił most, najlepszy przyjaciel. Jak on mógł ją nie ochronić.

Tak o niego dbała. Brudziła swoją krystaliczną wodę o jego brudne dechy.

A on co! Pozwolił zapaskudzić jej nurt, tym całym cholernym bałaganem.

 

~~~//~~~

 

Most błaga o przebaczenie. Mówi jej, że ma już swoje lata, że już nie ma tyle sił.

Jest świadomy swojej winy, lecz wie, że nie zrobił tego specjalnie.

Z tej całej zgryzoty, jeszcze bardziej trzeszczy i skrzypi.

Rzeka widząc co się dzieje, jest coraz bardziej zła i wzburzona.

 

~~~//~~~

 

Na poręczy siedzi stary kruk. Nie ułożyło mu się w życiu.

Z wielką zawiścią a jednocześnie z radością, patrzy na tą rozlatującą się przyjaźń.

Ma odegrać maciupenką, lecz znaczącą rolę w tym wszystkim, ale jeszcze o tym nie wie.

 

~~~//~~~

 

Rzeka coraz bardziej wzburzona, pogniewana i zła, szarpie most na wszystkie strony.

Potworny, trzeszczący hałas, zdaje się być głosem z piekieł przywołanym.

Robi się prawie ciemno. Zaczyna padać deszcz. Wiatr przybiera na sile.

 

~~~//~~~

 

Most ostatkiem sił, wstrzymuje tą wielką stertę odpadów na swojej powierzchni.

Nagle – targnięty podmuchem wiatru – przechyla się na jedną stronę.

Cała kupa śmieci, przesuwa się niebezpiecznie na bok.

Równowaga – póki co - jest jednak zachowana.

Odpady jakby czekały… nie wiedząc, czy się cofnąć, czy wpaść do rzeki.

 

`````````

 

Kruk teraz wie, co ma zrobić. Uśmiecha się jego czarne serce.

Bije gwałtownie. Za chwilę poczuję radość wszechobecną. Ogarnie całe jego ciało.

Będzie się cieszyć ich nieszczęściem.

 

~~~//~~~

 

Rzeka nie przestaje napierać na zmurszałe ściany.

Ma przebłyski smutku, że to w końcu jej przyjaciel, że to nie jego wina.

Ale jej drugi nurt jest nieustępliwy. Można by rzec, wyje ze wściekłości.

 

~~~//~~~

 

Most po raz ostatni błaga o przebaczenie. Nikt go nie słyszy. Nie ma odwrotu.

Sprawy popłynęły na skraj wodospadu.

 

~~~//~~~

 

Kruk wzbija się do lotu. Krótkiego. Trwa to chwilę. Przysiada na krawędzi.

Równowaga zostaje zachwiana. Wszystkie śmieci wpadają do wody.

 

~~~//~~~

 

Tego rzece jest za dużo. To przeważa szalę zwątpienia.

Targana jeszcze potężniejszą furią, porywa go w swoje objęcia.

 

~~~~~~~

 

Szczątki jej przyjaciela, stają się dla niej - odpadkami, śmieciami, zawadą.

Jednym wielkim pomieszaniem. Zniknął przyjaciel, zniknęła przyjaźń.

Przestaje być nieskazitelnie czystą. Jest bardzo pobrudzona.

Nurt musi walczyć z nieustającymi przeszkodami.

Cząstkami mostu.

 

*

 

Kruk jest w siódmym niebie. Prawie dosłownie. Szybuje wysoko.

Chce dokładnie wszystko widzieć. Dokarmiać swoją radość, tego typu obrazami.

Lecz jest mu tego mało. Pragnie zobaczyć z bliska, do czego się przyczynił.

Jego serduszko znowu jest podniecone. Rozkosznie puka - stuk – puk – stuk – puk...

Zniża lot. Leci nisko. Prawie dotyka rzeki swoim miękkim podbrzuszem.

 

Nadziewa się na ostry kawałek deski.

Przez chwilę się trzepoce rozbryzgując wodę.

Jest czerwona.

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Alicja_Wysocka Niezmiernie mi miło:))
    • @Gosława 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Odmówiono Im minuty ciszy... Tak jakby nigdy nie istnieli, Zakłamane europejskie elity, Uznały Ich tragedię za aspekt nieistotny…   Wielki butny europarlament, Zjednoczonej Europy głoszący idee, Gardząc głośnym przeszłości echem, Pamięci o pomordowanych europejczykach się wyrzekł…   Na z dalekiej przeszłości cichy głos Prawdy, Europosłowie pozostając głusi, Zaślepieni frakcyjnymi walkami, Rzucili się w wir pisania nowych dyrektyw.   I nie zrozumiał podły świat, Ogromu tragedii zapomnianego ludobójstwa, Woli ciągle tylko się śmiać, Gdy na europejskich salonach króluje zabawa…   Odmówiono Im minuty ciszy... By nie była lekcją pokory Dla światłych europejskich elit, Zaślepionych ułudą nowoczesności,   A przecież tak do bólu współcześni, Eurodeputowani z krajów zamożnych, Tak wiele mogliby się od Nich nauczyć, Szacunku do ojców swych ziemi.   Na styku kultur na kresach dalekich, Sami będąc ludźmi prostymi, Całe życie pracując na roli, Całym sercem ją pokochali,   Na każdy kęs białego chleba, Pracując wciąż w pocie czoła, Wszelakich wyrzeczeń poznali smak, Niepowodzeń i gorzkich rozczarowań…   Odmówiono Im minuty ciszy... Jak gdyby była ona klejnotem bezcennym, Ważyła więcej niż całego świata skarby, Znaczyła więcej od kamieni szlachetnych.   A przecież krótka chwila milczenia, Nie kosztuje ni złamanego eurocenta, Wobec zakłamania świata zwykle jest szczera, A rodzi się z potrzeby serca.   Przecież milczenie nie ma wagi, Skrzyń po brzegi złotem wypełnionych, Skąpanych w złocie królewskich pierścieni, Zdobiących smukłe szyje diamentowych kolii.   Przecież krótkie zamilknięcie, Tańsze jest niż znicza płomień, Kosztuje tylko jedno śliny przełknięcie, Gdy znicz całe dwa złote…   Odmówiono Im minuty ciszy... Tak jakby jej byli niegodni, By pamięć o Nich odrzucić Obojętnością Ich cieniom nowe zadać rany…   Po ścieżkach Pamięci, Nie chcą wędrować dziś ludzie butni, Zapatrzeni w postęp technologiczny, Zaślepieni ułudą europejskości,   Po co dziś tracić czas na Pamięć, Rozdrapywać rany niezabliźnione, Lepiej śnić swój irracjonalny o Europie sen, Historię traktując jako przeżytek…   Lecz choć unijne elity, Odmówiły czci duszom pomordowanych, My setkami naszych patriotycznych wierszy, W skupieniu oddajemy Im hołd uniżony…      
    • muszę znaleźć przyjemność w oczach ciemniejszych niż porzeczkowa słodycz tak mówiłeś dotykając Lanę której piegi rozlewały się na brzegach powiek krew po utraconych dzieciach zaschła cichym dźwiękiem rwanej pajęczyny płosząc myśli zapraszasz do łóżka miły niebo źle znosi zdrady w płatkach liliowych bzów dusznych majowych porankach nie będzie zadośćuczynienia to już ostatni list ostatnie do widzenia
    • Jakoś tak posmutniałam  Dla mnie to nawet siłaczka  Pozdrawiam serdrcznie 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...