Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Za każdym razem kiedy wracam do jaskini,

prowadzi mnie cichy szept krwi dobiegający

zza ściany. Podpieram się latarką i żywy

odnajduję puls dłoni żarzącej czerwonym

 

światłem ochry na szorstkiej skórze skały. Mój klucz

pięciopalczasty, do mnie przypisany, dobrze

pasuje do zamka i echo powtarza skurcz

serca, aż przeświecają naczynia krwionośne,

 

że nie trzeba latarki by pierwsze obrazy

dostrzec – tłumny most ramion wychodzi z kamienia.

Jakbym nigdy nie wyszedł z tej ciemnej pieczary,

wciąż była we mnie pieczęć – dłoń w krwi odciśnięta.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

A może tak?

Edvard Munch, Krzyk, 1893 pastel

 

Nie wiem, która wersja lepsza. pewnie zależy, którą się widzi po raz pierwszy. Są zbyt do siebie podobne.

 

 

(męczący przejaw manii?)

Pzdr. 

 

 

 

 

Gość umbra palona
Opublikowano

@Jan Paweł D. (Krakelura) świetne wejście w wiersz 

"Za każdym razem kiedy wracam do jaskini/ prowadzi mnie cichy szept krwi dobiegający/ zza ściany."

Potem zastanawiam się czy to Peel podparty latarką jest żywy, czy żywy odnajduje "puls dłoni (..)"?

Jakby zabrakło precyzji w przekazie, pewnie chodzi o zapis, szyk, nie wiem, coś mi tu nie gra :)

 

Ta wersja zapowiadała, przynajmniej dla mnie, że dotkniesz czegoś bardziej nieoczywistego, mrocznego, ale w sobie, że jaskinia może być tuż obok, za ścianą.....że nie potrzebna jest latarka....no taki przynajmniej zrobiłeś mi apetyt. 

Pozdrawiam :) miłego dnia :)

Opublikowano

@Pia Nie, męczący przejaw wyobraźni i poczucia, że jedną rzecz można powiedzieć na wiele sposobów.

@umbra palona No bo w sumie ta jaskinia jest w nas, niekoniecznie to musi być coś mrocznego, dla mnie tu raczej pozytywny aspekt jest, to odciski dłoni, pierwsze obrazy, robione przez pierwszych artystów, dla mnie to pozytywne, krew jest życiem, czerwona ochra symbolizuje krew, a zatem życie. Wydaje mi się że z kontekstu można wyczytać że to ten puls jest żywy, ale pomyślę jeszcze nad Stryjenki sugestią :)

@iwonaroma Dziękuję :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Natuskaa

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...