Przekręcam kluczyk, wchodzę do środka. Zrzucam z siebie odzienie...
Odkładam codzienność, jak zbędny balast i zapominam...Nic nie wiem.
Zostawiam szpilki, zsuwam rajstopy. Spoglądam w lustro na siebie.
Spoglądam w lustro, oblicze odbite,
ale czy w nim jestem ja?
Czy tylko mój fragment? Inna formuła - nowa przejrzysta mgła?
Obrót na pięcie, tapeta za mną,
nad wanną się już napinam.
Odkręcam kurek i leję wrzątek, który
mnie później wygina.
Zanurzam w wodzie, zmywam
makijaż, ale już nie wypływam...
Zanurzam się głębiej, w ciszy i mgle,
zmywam wszystko, co na powierzchni;
makijaż, rolę, maski,
i mnie.
chciałbym wrócić na ziemię
przysypiać na glebie
snem ranionego ptaka
chciałbym by mogła
opisać mnie szata
i wyższość nad sobą
wyczuwać na niebie
chciałbym żyć w Lanckoronie
złożyć głowę na łonie
myśleć o smalcu i chlebie
a w spokojne myśli
i w złożone zwoje
mógłbym włożyć tam ciebie
między pieski i kotki
rachunki, ulotki
między niedzielne kazania
może i utopia to
głupia i tania
pierwsze obrazki
nierozłożone lotki