Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

stoję w progu
nowego życia
i gdybym
miał wybrać człowieka
z krwi i kości
na swoje podobieństwo
wybrałbym wyłącznie siebie

muszę tylko zweryfikować metody
przyswajania książkowych definicji
tęsknoty radości i smutku

uporządkuję emocje
potem
rozwinę skrzydła
utrzymam kurs
na sprzyjające dżwięki

bo jeśli Bóg jest sprawcą cudów
to czego
spodziewać się mogę
po Szatanie

Opublikowano

Odczytuję w tym wierszu niezwykły moment wydobycia się z kryzysu, uwalniającego z "mocy Szatana" i powodującego nowe narodzenie "dla Boga" sprawiającego cuda... A tym cudem jest odkrycie, oczyszczanie i realizacja samego siębie, prawdziwego siebie.., a więc obudzona miłość do siebie i do własnej egzystencji.... Bardzo poruszający, głęboki, pełen wagi temat, a jednak napisany przejrzyście i lekko. Dla mnie pięknie :) Pozdrawiam.

Opublikowano (edytowane)

"utrzymam kurs na sprzyjające dźwięki" czytam bez tego. Wywaliłbym też  "z krwi i kości". Ogólnie podoba się. 

Widzę to tak:

 

stoję w progu

nowego życia

i gdybym
miał wybrać człowieka
na swoje podobieństwo
wybrałbym siebie

muszę tylko zweryfikować metody
przyswajania książkowych definicji
tęsknoty radości i smutku

uporządkuję emocje
później
rozwinę skrzydła

 

bo jeśli Bóg jest sprawcą cudów

to czego mogę spodziewać się 

po Szatanie

Edytowane przez light_2019 (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...