Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Wrzucam do wierszy gotowych, bo święcie wierzę, że jest gotowy. Ciekaw jestem co o nim powiecie. Lubię go, choć jest ciemny i absolutnie niewymagający, ale czy oby na pewno?

 

Klementyna 

 

szła środkiem wsi

moje zwłoki ciągnęła za nogę 

w lewej dłoni trzymała pochodnię,

którą podpalała słomiane chaty 

 

a wyraz twarzy miała taki, 

jakby chciała wołać

"kocham cię, życie" 

Edytowane przez Patryk Robacha (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Klementyna, Klementyna

podpaliła wieś dziewczyna

podpaliła ją pochodnią

moje portki płonął w ogniu

 

przez pożogę boli dynia

wołam: ratuj Klementyna!

 

Klementyna, Klementyna

oj, kochana ma jedyna

za to wiochy podpalenie

będę kochał cię szalenie.

 

 

 

 

 

 

 

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Iicentia poetica - ja mam dość form, zasad, ja chcę oddawać perwersję życia (a jest tej perwersji wszechświat - na każdej płaszczyźnie) w sposób niecukierkowy, nielandrynkowy - w sposób prosty. 

 

Klementyna pokazuje, że stosunek do życia nie musi opierać się na pozytywnych przesłankach (miłość, kupno domu, ciepły deszcz, tęcza, brak zaparcia) . To, czego metaforą jest palenie domów, mordowanie, a więc antywartość etc. - może również powoływać do życia radość, wesołość, optymizm. 

Edytowane przez Patryk Robacha (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Miałam wszystko - było źle; nie mam nic - a ja zadowolona... 
Niestety, skłaniam się ku wersji, że nie ma uczuć wyższych. Jest tylko poziom chemii w mózgu. I to jak możemy sami nim zarządzać. 

Małoromantyczny wywód na/o poezji. 

bb

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Beatko, skoro było źle to znaczy, że nie miałaś wszystkiego. A teraz na pewno, nie jest tak że nie masz nic. Człowiek zawsze coś ma i czegoś mu brak. A nasze zadowolenie z życia, nie polega/ nie opiera się na ilości posiadania, tylko na jakości tego, co mamy. Często tak bywa, że mając mniej, jesteśmy szczęśliwsi, niż ludzie, którzy mają dużo pod względem materialnym. Szczęście nie zależy od posiadania, tylko od stanu umysłu.

I należy cieszyć się z każdej drobnej rzeczy, a nie narzekać, że czegoś nie mamy. 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

I masz takie prawo. Natomiast ja, cenię wartości ponadczasowe, uniwersalne, nigdy ich nie podpalę. Mam tu na myśli: miłość, szacunek, lojalność, sprawiedliwość, uczciwość, .... 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Maryś, nie mówię o dobrach materialnych, ilości znajomych czy rodzinie. Ja nadal wierzę, że to tylko chemia w mózgu. Pisałam o tym kiedyś, w nieco innym watku. Nie umiem wstawić linka bez tej ramki odniesienia. Ściskam. 

 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Przeczytałam

........

czysta chemia

zero miłości

no cóż, za naszymi uczuciami, emocjami kryje się chemia, one same z siebie się nie rodzą, człowiek jest zlepkiem pierwiastków chemicznych i tak np. miłość nie może istnieć w oderwaniu od bazy, czyli umysłu i serca.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Źle mnie zrozumiałaś. Tam, gdzie jest chemia, a w człowieku jest, tam jest też miłość, nie oddzielam miłości od chemii. Czysta chemia, to czysta miłość. Złość, stres, nienawiść, ....... również powstają na podłożu chemicznych związków.

Opublikowano

Witaj - nie wiem co chciałeś przekazać tym ciężkim obrazem i nie pojmuje tego wyrazu twarzy który niby coś chce powiedzieć za chiny mi to nie pasuje do sytuacji.

                                                                                                                              Pozd.

            

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Waldku, pasuje jak ulał, wyobraź sobie Jagnę ("Chłopi"), która wlecze Antka Borynę w zakrwawionych walonkach (przyczyna jej upadku zapewne chlupie w ich środku) i pali po kolei domy tych, którzy z taka zaciekłością wyprawili ją na wozie z gnojem w świat. Dlatego ten "nowy świat" Tworzy sobie sama. To jak wypisz wymaluj dzisiejsza UE.

Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Czy zabronić się nie da, nie wiem, ale raczej bym się z Tobą spierał. "Czerpiących radość z antywartości" w historii świata było już wielu. Pozostał po nich głównie strach i miliony zgładzonych istnień. Nie wspomnę o innych wartościach, których ludzkość już nie odzyska. A wszystko przez fanatyzm, skrajności i "czerpiących radość".

Dzisiaj jest trochę inaczej - wszystko uchodzi. Rządzi bezkarność i siła. W cywilizowanych krajach, które mienią się demokracjami, ukrywane są nawet pospolite gwałty. W imię czego? Poprawności politycznej, nie eskalowania napięć, strachu? A może to jakiś plan, bo na pewno nie miłość do bliźniego?

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Lidia Maria Concertina -dziękuje - 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Witaj - miło że rekompensuje - cieszy mnie to - dziękuje -                                                                                                        Pzdr. Witam - cieszy mnie że bardzo dobra - dzięki -                                                                                     Pzdr.serdecznie. @Lidia Maria Concertina - dziękuje - 
    • Oni. Nie było nikogo więcej. Tylko oni — jakby wszechświat skurczył się do ich ciał, do języków rozpalonych do białości, na których topi się stal. On — eksplozja w kościach, żyły jak lonty dynamitu, śmiech, co kruszy skały, rozsypując wieczność w pył rozkoszy. Melodia starej kołysanki zdycha w nim w ułamku sekundy. Ona — pożoga bez kresu, ziemia spopielona tak głęboko, że każdy krok to rana w skorupie świata, pamięć piekieł wyryta w skórze. I na ułamek sekundy, między jednym oddechem a drugim, przemknął cień dawnego uśmiechu, zapomnianego dotyku, kruchej obietnicy z przeszłości. Zgasł, zanim zdążył zaboleć, rozsypany w żarze. Oni — bestie w przeżywaniu siebie, studenci chaosu, co w jednym spojrzeniu rozpalają gwiazdozbiory. Usta — napalm, gotowy spalić niebo. Języki — iskry w kuźni bogów, wykuwające pieśń końca i początku. W żyłach pulsuje sól pradawnych mórz, czarna i lepka, pamiętająca krzyk stworzenia. A nad nimi, gdzieś wysoko, gwiazdy migotały spokojnie, obojętne na szept letniej nocy. Powietrze niosło zapach skoszonej trawy i odległej burzy. Świerszcze grały swoją dawną melodię, jakby świat miał trwać wiecznie w tym milczącym rytuale. Głód miłości? Tak, to głód pierwotny. Stare auto ryczy jak wilk, który pożera własne serce. Ośmiocylindrowy silnik — hymn porzuconych marzeń, pędzi na oślep, bez świateł, z hamulcami stopionymi w żarze. Litość? Wyrzucona w otchłań. Paznokcie ryją skórę jak sztylety, krew splata się z potem — rytuał bez świętości, bez przebaczenia. Każda rana tka gobelin zapomnianego piękna. Ciała wbijają się w siebie, jak ostrza w miękką glinę bytu. Każdy dotyk — trzęsienie ziemi w czasie. Na ustach smak krwi, słony, metaliczny — pieczęć paktu z wiecznym ogniem. Tu nie ma wakacyjnych uśmiechów. Są bestie, zerwane z łańcuchów genesis. Nikt nie czeka na odkupienie. Biorą wszystko — sami. Ogień nie grzeje — rozdziera, topi rozum, wstyd, imiona, godność, istnienie. Muzyka oddechów, ślina, zęby — taniec bez melodii, ciała splecione w spiralę chaosu. Język zapomina słów, dłoń znajduje krawędź ciała i przekracza ją w uniesieniu. Paznokcie na karku — inskrypcja życia na granicy jawy. Nie kochali się zwyczajnie. Szarpali się jak rekiny w gorączce krwi, jakby wszechświat miał się rozpaść w ich biodrach, teraz, już,. natychmiast. Noc ich pożerała. Oni — dawali się pożreć. Serce wali jak młot w kuźni chaosu, ciało zna jedno prawo: więcej. Więcej tarcia, więcej krwi, jęków, westchnień, szeptów bez imienia. Asfalt drży jak skóra, jęczy pod nagimi ciałami, lepki od potu, pachnący benzyną i grzechem. Gwiazdy? Spłonęły w ich spojrzeniach. Niebo — zasłona dymna nad rzezią namiętności, gdzie miłość rodzi miłość, a ból kwitnie w ekstazie. Miłość? Tak i nie. Ślad, co nie krwawi, lecz pali. Ciało pamięta ciało w dreszczu oczu i mięśni. Chcieli wszystkiego: przyjemności, bólu, wieczności. Ognia, co nie zostawia popiołu, tylko blizny. Kochali się jak złodzieje nieba — gwałtownie, bez obietnic. Na końcu — tylko oni, rozpaleni, rozdarci, pachnący grzechem i świętością. Źrenice — czarne dziury, pożerające światło. Serca — bębny w dżungli chaosu. Tlen — narkotyk, dotyk — błyskawica pod skórą, usta — ślina zmieszana z popiołem gwiazd, i ich własnym ciałem. W zimnym świetle usłyszeli krzyk — gwiazdy spadały w otchłań. Cisza. Brutalna, bezlitosna, jak ostrze gilotyny. Ciała stęknęły pod ciężarem pustki. Czas rozdarł się na strzępy. To lato nie znało przebaczenia. Zostawiło żar, popiół, co nie gaśnie, wolność dusz w płomieniach nocy. Wspomnienie — nóż w serce, gorzkie jak krew wilka, który biegł przez ogień, nie oglądając się wstecz. Świat przestał istnieć. Został puls płomienia, trawiący wszystko, bez powrotu. Nie mieli nic. Ale nawet nic nie pozwoliło im odejść. Więźniowie namiętności — płomienia bez końca, który pochłonął ich ciała i dusze w jeden, bezlitosny żar. Żar serc.      
    • @Waldemar_Talar_Talar anafora bardzo bardzo dobra
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...