Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Uniósłbym rękę i tego dotknął... Jest to takie piękne. Nawet trudno opisać, określić, co to może być. Próbuję się przyjżeć. Hmmm zwykły niby obłoczek, jakich wiele widać nad Jastarnianym niebem. Kolor, różowy, a w zasadzie matowo- różowy, jakby ktoś na tą nie do końca określoną masę zdmuchnął pył z babcinego pudru do policzków. Przebijają jakby brylanciki, błyszcząc ochoczo, jak oczy ukochanej. 
W jakimś sensie ten obłoczek z babcinego pudru przyciąga, wirując, rozciągając się z lekka, to elipsoidalnie, to znów kurczy na kształt kuli. Wiem- jak bańka powietrza w szklance wody. I ten lawendowy zapach, rozkosznie pieści zakończenia nerwowe moich nozdrzy. Chciałbym się kogoś zapytac, co o tym zjawisku sądzi, ale, niewiedzieć czemu, wokół ciemno, światła jakby przyciemnione, nawet dygocą jak płomień świecy na wietrze. Widocznie za długo spałem i wszyscy poszli. Dotknąć, nie dotknąć... a co mi tam, dotykam, czując gąbczastą strukturę. Milutka w dotyku, jak mięciutkie gąbki, którymi myję synka. Chcę kawałek różowego urwać, i gdy tylko mocniej złapałem, twór wchłonął mnie. Ani się obejrzałem, a byłem uwięziony w jakiejś głupiej różowej gąbce. Z zewnątrz delikatna, wewnątrz szorstka, aż mi skóra zaczęła cierpnąć. Szarpię konwulsyjnie nogami, rękami, a obłok za karę ściska jeszcze bardziej. Kurwa, przecież to gąbka, łapię ręką i rwę... nic z tego. Zaczynam panikować, wierzgam, czuję bowiem już mocny ucisk na klatkę piersiową. Aż oczy mi chcą wyjść. Nie mogę nabrać powietrza, wszystko wysysa ta cholerna gąbka, słabnę....
Przestałem się rzucać... i wtedy obłoczek mnie puścił, rozpłynął się gdzieś. Wokół ciemno, choć widzę zbliżającą się latarkę. Po tej całej walce nie mam siły się ruszyć, chcę złapać oddech.... jakiś kawałek różowego gówna miałem w ustach, nie mogę zaczerpnąć tchu. Pluję...
I widzę bańkę identyczną do tych, jakie puszcza się słomką do szklanki z wodą. Widzę jej nieokreśloną strukturę, nieustannie zmieniający kształt bąbla powietrza. Ucieka on ode mnie, pnie się do góry, patrzę... i już rozumiem. Ciemnieje, coraz ciemniej, nie czuję ciała, nie widzę nic, chyba utonąłem. Myślę- po co tego gówna dotykałem. Słyszę głos- wyskoczyłeś z łodzi przez brawurę, zacząłeś się topić z braku umiejętności, wciągnął Cię wir, reszta była bez znaczenia. Nic, co do tej chwili widziałeś, nie ma żadnej wartości. Co możesz jeszcze zrobić, to nie wyobrażaj sobie nic, nikogo, a czuj, bo od teraz tylko uczucia mają znaczenie...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Nie widziałem Cię nigdy naprawdę, a jednak znam już drżenie Twoich zdań - jakbyś opuszkami dotykała powietrza, a ono niosło mi zapach Twojego dnia, ten ledwo uchwytny, jasny ślad obecności. Jakby powietrze, które dotykasz, znało już kształt Twojej skóry i próbowało mi go opowiedzieć szeptem. Piszesz, a litery płyną jak ciepła rzeka - czasem miękka jak noc, czasem rwąca jak nagłe przyznanie. Jakby każde słowo było jeszcze ciepłe od Twojego oddechu, zanim dotknęło mojego ekranu I nie wiem wtedy, czy czytam wiadomość, czy słucham własnego serca, które nieporadnie próbuje naśladować Twój ton i kołatać tak, jakbyś mówiła do niego z bliska. Twoje zdjęcia - to nie obrazy, lecz zaklęcia z pikseli, wchodzące pod skórę bez pytania, jakby z drugiej strony ekranu. Każdy piksel pulsuje jak drobna iskra Twojej krwi, jakby obraz próbował oddychać Twoim rytmem. Twoja dłoń naprawdę dotykała mojego pulsu i zostawiała tam ciepły odcisk. I jest w tym coś świętego, choć żaden kościół tego nie uzna i żaden filozof nie potrafi nazwać. Bo jak opisać miejsce, w którym dwie samotności zaczynają słuchać siebie tak uważnie, jakby świat od dawna czekał na tę chwilę? Czasem myślę, że jesteś przyjaźnią - taką, co siada na ramieniu jak spokojny, ciepły ptak i mruczy tylko „jestem”. I to „jestem” wystarcza bardziej niż wszystkie definicje. A czasem, gdy noc się ucisza, a Twoje imię świeci na ekranie jak gwiazda, która wyjątkowo wybrała mnie, czuję, że to musi być kochanie - dzikie, nienazwane, tak świeże, że jeszcze nie   ma oddechu, a jednak roztacza światło, od którego nie chcę odwracać oczu. I może to jest właśnie to jedno, najrzadsze: między - słowo, którego nie ma w żadnym słowniku, przestrzeń, która powstaje tylko wtedy, gdy ktoś potrafi  dotknąć bez dotykania, a drugi człowiek przestaje się tego bać. Jakby między nami rodziła się cienka, żywa nić - nie z myśli, lecz z samego ciała ciszy. Ciszy, która drży jak skóra tuż przed wypowiedzeniem imienia. Czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie - nie wiem. Ale jeśli to drugie, to rodzi się jak świt: powoli, cicho, a jednak od pierwszej chwili wszystko w nim widać wyraźniej.                  
    • @WochenA wiesz, że w Skandynawii jest zwyczaj wieszania wieczorem zapalonych lampek w oknie? Lampki mają symboliczne znaczenie, oznaczając ciepło, bezpieczeństwo i gościnność, a także pomagają poprawić samopoczucie w okresach krótkiego dnia. Niegdyś naprowadzać zagubionych podróżników do domostw.  
    • Absorbuj, opoju: Bros - ba.   Absorbuj, a ba: i na gnoju kujon gania, baju Bros - ba.  
    • @Leszczym   Deszcz łez rzadko pomaga, znacznie lepiej zakasanie rękawów.
    • @Wiesław J.K.   Wiesiu.   dziękuję za Twoje miłe słowa.   bądź zdrowy !   wszystkiego dobrego !   jacek.           @Berenika97   dziękuję Bereniko.   miło mi, że wzbudziłem emocje :)   pozdrawiam serdecznie :)      
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...