Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zatruty kwiat podarowano mi
Powoli trucizna przechodzi we mnie
Jestem pogrążony w smutku 
Chcę usnąć na zawsze

Zamykam oczy czuję Twój zapach
Tak bardzo wyraźnie go czuję
Tak jak bym wtulał się w Ciebie wczoraj
Prędko nie zapomnę

Chmury przyćmiły słońca blask
Wokoło tylko szarość i chłód
Podaruj mi piękny dzień
Wyssij ze mnie truciznę 

Twoje imię wyszeptuję codziennie wiatr
Który zbędnie przypomina mi to co było
Jesteś tym który potrafi ukoić mój ból
Wyślij choć krótki list

Czy naprawdę wszystko wygasło
Powiedz że mnie kochasz!
Mówiłeś na zawsze razem 
A teraz nie ma Cię

Złe dusze mówią zabij się
Lecz ja poczekam na Ciebie
Trzymasz mnie przy życiu
Pomyśl chociaż o mnie jeden raz

Jesteś miłością która wraca co dnia
Jesteś radością,jesteś sensem życia
jesteś wszystkim!!

Wyszeptaj moje imię
A zjawię się w jednej chwili
Lecz pospiesz się
Bo życie krótkie jest
 

Opublikowano

Cześć! Po pierwsze wydaje mi się, że możnaby zrezygnować z kilku nadtadtków typu moje, we mnie itd, tam gdzie to oczywiste czyje. Troszkę zwęży wiersz i nada mu smaku, tak myślę. Zerknij poniżej (rozwiń cytat) jak to Tobie zabrzmi, czy nadal będziesz czuł się z tym komfortowo, że to nadal Twój wiersz (tak piszę, na wszelki wypadek, bo różnie się reaguje na wszelkie propozycje korekt:) ) 

Poza tym w reszcie nie grzebę, choć możnaby nad tym popracować. np. zgrzyta mi 1wers i ogólnie jest troszkę zbyt bezpośrednich słów, jak na mój gust. Po drugie - też mam manierę stosowania szyku przestawnego, który nadaje tak jakby patosu, ale z drugiej strony bywa, że i komizmu, a tutaj parę osób na ten przestawny się buntuje, i chyba miewają w tym rację;)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tylko się nie gniewaj:) wiadomo, każdy ma swój gust, styl jakim chce lub potrafi pisać, maniery, nawet mody -świadome lub nie. Nie muszę mieć racji co do uwag, takie są po prostu moje odczucia jako czytelnika i amatora;) pozdrawiam

Opublikowano (edytowane)

Ten wiersz  świadczy o jednym drogi Eryku.

Jesteś ( byłeś) nieprzytomnie zakochany, a miłość z korzystając z tego stanu, zabrała ci rozum.

Znam te sprawy z doświadczenia.

Wracamy wtedy intelektualnie do szóstej klasy szkoły podstawowej.

Dlatego nie winię Cię za te wynaturzenia*.

Winię miłość

Edytowane przez W.M.Gordon (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...