Musi lec z celi sum.
Kasia i sak.
Listopadowy świt zalśnił przezroczystością cieni
dryfowałam przez dzień spokojem, z gracją łabędzia.
Słońce pozbawione promieni mija obojętne twarze
czarna kawa bez cukru, beznamiętny rogalik.
Telefon milczy neutralnością słów upragnionych
łagodność ciszy nieporuszonej tchnieniem wiosny.
Zamglony wieczór jak otulony płomyk w dłoniach
kiedy już bardzo tęsknisz za spełnioną nocą.
Okruszkowi ;)))))