Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Rzuciłaś twe słowa w górską szczelinę, 

wspiąłem się na sam szczyt aby je usłyszeć,

splątane wichrem, przyprószone złotem,

miodu ust twych zapragnąłem z powrotem. 

Myślałem, że nie dotknę ich więcej ni razu,

tyś pośród aniołów, bożego rozkazu

szukałem ścieżki, wiele dróg, lecz żadnej do Ciebie

gdzie jesteś miła moja, gdy ja w potrzebie?

Począłem się tułać - samotnik bez marzeń,

zabrałem w plecaku moc twoich wrażeń,

związałem sznurkiem, przeplatając dokładnie

już nikt mi Cię kochanie nie ukradnie.

Dostrzegłem w oddali - mara czy makabra?

Myślałem, że u Ciebie nigdy nie gasną światła..

 

Nie były mi dane z Tobą długie boje,

traktować chciałaś jako wszystko swoje

Dziś już żaden blask nocy mej nie wzrusza,

jako jedno, ciało me i dusza.

Opublikowano

Cześć Ewelino. Wiersz ma tytuł "Góry", ale za dużego związku z górami nie ma, oprócz 3. pierwszych wersów. 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wg mnie za dużo zaimków typu: twa, cię, itd. 

Poza tym raz piszesz owe zaimki małą literą, raz wielką literą

Z tego, co wiem, w wierszach nie piszemy zaimków wielką literą, podobnie, jak w prozie. 

 

Sama treść, chyba o miłości, ale raz razem

 

innym razem osobno kochankowie:

 

Trochę to wszystko mało konsekwentne, ale być może ja tylko tak odbieram Twój wiersz. Pozdrawiam Justyna. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję za uwagi. Z tymi zaimkami mój błąd, przyzwyczajenie:) co do treści i kompozycji pragnę zauważyć, iż wiersz jest dwudzielny i w drugiej strofie podmiotem lirycznym targają już zupełnie inne emocje. Zasada kontrastu. Celowy zabieg.

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Ewelino, dwudzielny wiersz? Ja nie słyszałam o czymś taki, tzn. takim zabiegu stylistycznym, ale może masz rację. 

Peel zatem b, rozbity wewnętrznie. Druga zwrotka b. krótka w porównaniu z 1. 

1. zwrotka ma 16 wersów, 2. zwrotka ma cztery wersy, dziwny podział

Co do tytułu "podchwytliwy", ale po co? 

 

Jednak całość nie jest zła:))   Justyna. 

Edytowane przez Justyna Adamczewska (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Dziękuję za opinię. Chodzi mi o dwudzielność kompozycyjna:) jest dużo wierszy, które dzielą się na dwie części, zupełnie różne, ale to nie znaczy, że wiersz jest niepoukładany. Co do wersów, nie słyszałam o tym, żeby były jakieś wytyczne co do ilości wersów w strofie? Oczywiście zakładając, że nie przypisujemy  go do gatunku jakim jest np. sonet. Chociaz jak wiadomo nawet Adam Mickiewicz nie trzymał się tych norm i kombinowal z iloscia wersów i podziałem strof:) pozdrawiam cieplo.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Pewnie, że jest dużo takich wierszy,tylko ja nigdy nie słyszałam, aby mówiono o dwudzielności, trójdzielności, itd. wiersza. Po prostu są dzielone zwrotki.

Enigmatyczna,  chodziło o to, że w sposób b. obszerny wypowiedziałaś się nt. pewnej sytuacji, rozpoczęłaś krótką zwrotką nast temat, który niczym nie różni od pierwszego. 

Mickiewicz trzymał się zasad, a sonety mogą być różne, np. francuskie, czy włoskie. 

 

Pozdrawiam wieczornie, J. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Masz okazję się czegoś dowiedzieć, Justyno! Istnieje cos takiego jak dwudzielność, trójdzielność i klamra kompozycyjna. Co do Mickiewicza - sonet włoski i francuski to ta sama liczba 14 wersów. Poeta o którym piszemy, był rewolucjonistą. Przeczytaj sobie sonet ,,Widok gór ze stepów kozłowa" - 16 wersów oraz brak podziału na część opisową i refleksyjną. Myślę, że ten przykład potwierdza moją tezę. 

Co do mojej pracy, myślę, że druga część różni się bardzo od pierwszej, przecież pierwsza jest swoistym opisem gorących uczuć zakochanego podmiotu lirycznego, natomiast druga to kontrast - ,,ja'' liryczne wyraża pejoratywne uczucia względem przywoływanej wczesniej ukochanej. Druga czesc stanowi pewne podsumowanie sytuacji, moze krótkie, ale chciałam ująć to w formie pewnej puenty. Sekret tkwi w ,,myślałem, że u ciebie nigdy nie gasną światła" co ma oznaczać - zdradę. Ale rozumiem, ze nie zawsze tak latwo uchwycić co autor miał na myśli. Dziekuje za wiadomość! Pozdrawiam. 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
    • @Dagna tym się nie stresuj. Dobry psychiatra wyprowadzi cię z tego. Jeżeli nie.......to już Tworki. Bay, bay.     A tak w ogóle to po co mnie prowokujesz? Nie znamy się, za emocjonalne słowa przeprosiłem, a ty ciągle swoje. Dlaczego ?
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...