Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

dlaczego płaczesz

czemużeś  smutna

czemu sama chodzisz

nocną ulicą

 

czemu nie weźmiesz

przykładu z gwiazd

one nie wiedzą co

to samotność

 

nie wstydź się swojej

delikatności nie kryj

się  powiedz w końcu 

o sobie prawdę

 

że jesteś miłością 

której nie warto się

wstydzić ani przed nią  

uciekać wzrokiem

 

 

 

 

 

Edytowane przez Waldemar_Talar_Talar (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Oj, ja bym akurat powiedziała, że gwiazdy są samotne. Dla nas z daleka są jakby obok siebie, ale one raczej nie 'wiszą' w swoim sąsiedztwie, no chyba, że się mylę...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Witam -  ale widziane przez nas są  blisko siebie- wiersz pisany na ziemi ha ha ...dziękuję że czytałaś.

                                                                                                                                                                                                          Udanego wieczoru życzę                   

Opublikowano

W jednej z odpowiedzi na  mój komentarz pod poprzednim Twoim wierszem napisałeś,

że poeta mówi prawdę, a teraz zaprzecza temu twierdzeniu treść tego wiersza :)))

Gwiazdy są obiektami bardzo, bardzo samotnymi ponieważ odległości między nimi są ogromne - lata świetlne :)

Widok gwiazd na niebie to iluzja, która jest złudzeniem, omamem :)) , więc nie bierzmy przykładu z gwiazd.

Z treści wiersza nic nie wynika:)

pozdrawiam.

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Witaj Marcinie - cieszy mnie że te dwie się spodobały a reszta zobaczymy -  dzięki za serduszko  i za to że czytałeś.

                                                                                                                                                                                                                          Pozd.

Edytowane przez Waldemar_Talar_Talar (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Marcinie zastanawiam się czy otrzymując serducho uznasz że to za komentarz czy za wiersz  ( to tak a propos tematu ocen i serduszek przy komentarzach ). Dostajesz go bo podoba mi się ten twój wiersz.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Witaj - a czy kłamstwem jest że widziane przez nas gwiazdy są sobie bliskie -  myślę że nie  pofantazjuj troszkę.

Twierdzisz że wiersz nic nie  wynika  - też się z tym nie zgadzam - zresztą ujawni swoje wiersze a zobaczymy czym dysponujesz.

czy masz zaplecze do tego by wszystko co napiszę krytykować nagminnie.

Ja się nie obrażam na twoje komentarze tylko na twój sposób co do mnie -  bo innych nie wytykasz  mimo że są czasem słabe.

Mam nadzieje że nie jesteś księdzem który chce dyktować swój sposób na życie.

Tyle dziś ode mnie -  

                                                                                                                                                                  Pozd.

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ale nie o blask w wierszu chodzi - przecież można pofantazjować  -  prawda.

                                                                                                                                                 Pozd.          

                               

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Witam ponownie - zrozumiałem to co napisałeś Marcinie - jeszcze raz dziękuje za zatrzymanie się przy wierszu.

                                                                                                                                                                       Pozd.

                                                                                    

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tak całkiem na marginesie, najbliższa naszemu Słońcu gwiazda  "leży" w odległości ok. 40000000000000 km. Nie podejmuję się powiedzieć ile to jest bo koty potrafią liczyć tylko do 57. Ale to taka malutka dygresja mająca uzmysłowić nam, że nawet samotność może być względna.

 

Chyba spacja i uciekła po przed?

Znam takie miejsca, gdzie kruchość, delikatność, manifestowanie uczuć są niewybaczalną wadą. Ale rzeczywiście nie ma się czego wstydzić :) Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Myślę sobie i myślę... Z jednej strony w poezji autor może metaforować sobie co i jak chce, a my to możemy przyjąć lub nie. Czy sprzeczać o metaforę się powinno - nie wiem. Każdy odczuwa świat inaczej. Co do gwiazd to widzę to tak:

- kwestię odczuwania samotności lub nie przez takowe, to jest ogólnie raczej metafora i personifikacja, zresztą często używana. Ale może i jest inaczej,tak jak np. drzewo nie jest tylko rosnącym posągiem. 

- są 'metafory', którymi posługujemy się w popkulturze, jak grafika serca i gwiazdy - po przekroczeniu jakiegoś wieku dowiadujemy się, że nas oszukano i ani jedno ani drugie tak nie wyglądają, mimo to posługujemy się nimi, także w epitetach, np. ramiona gwiazd itd. Ale wiemy, że to symbolika.

- pofantazjować można, ale nie dziw się Waldemarze, że niektórzy zareagowali negująco, bo z racji na te wielkie odległości od siebie, metaforyka dot.gwiazd raczej ma się ku samotności. Występuje też metafora, że mimo samotności nie czujemy się sami, gdy patrzy na nas tyle gwiazd. Ale stwierdzenie, że gwiazdy nie są samotne, bo przecież widzimy je obok siebie (właśnie -obok), a mając nawet nikłe pojęcie wiemy, że tak nie jest, jest dla mnie trochę naciągane. Rozumiem, co chciałeś zobrazować, ale nie potrafię tego kupić. Wyobraziłam sobie jak mewa patrzy w locie na plażę pełną obcych sobie ludzi, (każdy sam, za parawanem) i myśli - te istoty są tak blisko siebie, zjednoczone, to piękne. 

 

Mam nadzieję, że nie masz mi za złe. (Wybacz, że tak odpłacam w danej chwili). Fantazjowanie swoją drogą, ja to rozumiem, ale gdyby jeszcze w tym wierszu było to w innej formie, bardziej w trybie przypuszczającym, np. one pewnie/może nie wiedzą co to samotnosc. A jest to podane jako pewnik, a skoro wiemy o tych porażających odległościach, to to zgrzyta niektórym, jak widać, logicznie. 

Nie mam na celu, byś zmieniał swoje wizje i obrazy, tylko tłumaczę choćby siebie i swój bunt. 

 

Co do gwiazd, to już na marginesie, ja troszkę jestem na nie zła, odkąd się dowiedziałam, że mimo, że je widzimy z ziemi, to wielu już nie ma, a my z racji na te świetlne lata nadal widzimy ich blask. O tym też właśnie napisał le_mal. I cóż, czuję się oszukana... Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Witam ponownie i dziękuje za tak obszerny i szczery komentarz - widocznie przeholowałem z tymi gwiazdami

myślałem że nie będą aż tak upierdliwe - a o żadnej złości nie ma mowy z mojej strony.

                                                                                                                                                                                              Udanego dnia zyczę

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Luule do niedawna ludzie twierdzili ze ziemia jest plaska. Potem trafil sie kolombo marco polo i kopernik. teraz mamy lunete havla czy jak to sie tam zwie i znow wiemy wszystko poki nie przyjdzie kolejny ktory odkryje cos nowego. Jak narazie o wszechswiecie wiemy tyle ile Ktosie z bajki Horton widzi ktosie. (polecam rymowana  :) ) jestesmy jak pylek na kwiatku ale z uporem maniaka twierdzimy ze ta teza bedzie juz ostateczna. Ile jestesmy w stanie zobaczyc moze jedna tysieczna ziemia to organizm zywy jadro podobno jest ciekle choc nikt nie widzial moze nasza planeta sie komunikuje z innymi moze gwiazdy rozmawiaja ze soba. Ja kiedys zauwazylem ze nie zawsze to na co patrzymy jest tym czym nam sie zdaje a jesli czegos nie widac nie znaczy ze nie istnieje po prostu nie mamy narazie urzadzen do zbadania zmierzenia wszystkiego i dzieki temu przynajmniej dla mnie nasze zycie jest takie ciekawe ;) 

Milego dnia nie zawsze wygrywa medrca szkielko i oko ;)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Witam i dziękuje że czytałaś - cieszy mnie że częściowo ale się podoba - miło że  byłaś.

                                                                                                                                                                                 Pogodnego dnia ci życzę.

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
    • Kota mamy - mam, a tok?  
    • A ja makreli kotu, koguta lisi Sila. -  tu go kuto  kilerka Maja.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...