Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Wiem 

że patrzy przez okno niedomknięte 

  

na ten stary port niedokończonych  wen 

czy nasza łódź przybiła już do brzegu 

jak Penelopy co wieczór pruje 

jej drobna biała dłoń nici zwątpienia 

  

aby utkać z nich nieśmiertelną wiarę 

po raz kolejny raz jeszcze na nowo 

wiem że śni co noc ten sam bezbarwny sen 

a myśli pędzą jak w szalonym biegu 

  

ja wiem co serce zakochane czuje 

bo miłość dlań jest wyjątkowym darem 

choć może to dla innych niepojęte 

i wiem że serce ma takie ogromne 

  

noszę je nadal pomiędzy wierszami 

mówi mi kocham chociaż nie ustami 

zrozumiem przecież ten język milczenia 

kiedy znów powtórzę każde jej  słowo 

  

przywołam te miejsca zaczarowane 

wiem że zapisała je do sztambucha 

kiedy nadzieja nas wreszcie wysłucha 

popłyniemy na te wyspy nieznane 

  

gdzie 

wszystko jest zawsze  niewinne święte 

Edytowane przez Maciej_Jackiewicz (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Witam. Podoba mi się metafora z Penelopą: nici zwątpienia w nieśmiertelną wiarę utkane, aczkolwiek coś mi tam nie gra brzmieniowo, jakby coś nie tak poodmieniane.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Pozdrawiam

Opublikowano

zgadza się , ale to Penelopa ,,zwodząc ubiegających się o jej rękę 136 zalotników (przyrzekła wybrać jednego z nich na męża, gdy ukończy tkać szatę dla swojego teścia) przy pomocy podstępu (aby odwlec ukończenie szaty, pruła nocą tkaninę, nad którą pracowała w dzień),, (cyt. za Wikipedią)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...