Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Siedzę przed kominkiem, wygodnie, w fotelu, 
słucham niemych tutti płomiennej symfonii, 
chciałbym coś doradzić, wskazać kurs do celu, 
z przeżytych doświadczeń ziarnka nie uronić. 

Lecz nie umiem wyznać błędów swego życia, 
nie potrafię szepnąć: byłem głupi, słaby, 
miast przyznać ,iż nie mam mądrości do zbycia, 
pisze dęte wiersze, licząc wciąż sylaby. 

Ech, jakże zazdroszczę kochanemu psisku, 
co podniósłszy na mnie wielki łeb kudłaty 
o wiernym spojrzeniu i o smutnym pysku, 
więcej powiedziało niż przez wszystkie laty 
ja w swych wielu wierszach zdołałem pomieścić. 
To jedno spojrzenie, a ileż w nim treści, 
wzrok utkwiony we mnie w boki nie ucieka, 
ileż w tym uczciwsze psisko od człowieka

Opublikowano

Siedzisz przed kominkiem, wygodnie, w fotelu, 

lecz nie umiesz wyznać błędów swego życia.

Pomiędzy którymi wiele do ukrycia

jest zapewne chwil niecnych, dla zdobycia celu.

.

Byłeś głupi, słaby - takim pozostałeś,

więc również i dzisiaj po omacku idziesz.

Trwać zamierzasz nadal w EGO swoim zwidzie,

że tworzysz byt wzniosły, a nie zwykłą... chałę.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Siedzę przy kominku, wygodnie w fotelu

i czytam ten wierszyk, wynik  irytacji

pewnego frustrata, co dążąc do celu

nie unika obelg ni insynuacji.

 

Przyznać muszę szczerze, że współczuję ludziom,

w których  własne stresy czy też brak sukcesów

przedziwną do innych antypatię budzą,

złość, nerwy, frustrację, agresję bez kresu.

 

I czytając ten wierszyk myśl mnie naszła taka:

mniej tu jest rozumu niż u mego psiaka

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ech, mój drogi Bronisławie

już gotowy jesteś prawie,

by za dzionek albo dwa

wpisać Cię do TWA,

znaczy się Stowarzyszenia

Bardzo Chorych z Urojenia.

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Bronisławie, hej Bronislawie, niedługo z tej złości wyjdziesz z siebie i staniesz obok!.;)

Spasuj chłopie, nie kompromituj się dalej takimi "merytorycznymi" komentarzami do wiersza, bo jeszcze ktoś pomyśli, że nie potrafisz inaczej. ;)

Edytowane przez JADer (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Witaj - ciekawy wiersz  Andrzeju - Marcin ma rację - psy mają to coś w oczach i w zachowaniu - są wierne aż do bólu.

Podoba mi się ten wiersz -  jest ciepły.

                                                                                                                                                                                          pozd. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Jest takie powiedzenie : im bardziej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta.

One są zawsze uczciwe.

 

Dziękuję za wizytę :

Pozdrawiam

AD

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Waldemar_Talar_Talar @Marek.zak1 Panowie, jestem wdzięczna za lekturę. Delikatność się przyda na świecie! Bb
    • @Berenika97 Bereniko, podobno są kobiety i dziewczyny, które nie cierpią, jeśli druga ma taką samą. No na mnie to nie działa- ja się cieszę z choćby z tego powodu, że ktoś ma gust podobny do mojego, że nie jestem taka ostania - mogę nawet siedzieć obok,  a co? Celowo nie można? A czasem i z zazdrości, że Twoja jest ładniejsza, zdarza się kąśliwa uwaga albo i złośliwa psota - no cóż... :) @beta_bNo to jeszcze coś. Wiesz, jak obok mnie usiądzie ktoś w wełnianej bluzce, albo w czymś, co jest szorstkie (marynarka, żakiet) - to się przesiadam - no po co mam się drapać? Dzięki :)
    • Historia wdzięczna a puenta znakomita. Podkreślona flamastrem. Z przyjemnością Alu. I jesteśmy zgodne w kwestii miłych materiałów. Bb   PS zniszczyłam w dzieciństwie mamie ulubioną bluzkę. Nałożylam lalce jako sukienkę i obcięłam nożycami rękawy, bo były za długie. Słabe wspomnienie (nie robiłam na złość, tyle że nikt mi nie powiedział, że tak nie można). 
    • @Migrena Miłość jako akt kreacji - niezwykłe ujęcie. Słowa płyną lekko, naturalnie i zabierają mnie w sferę mistyczną i cielesną jednocześnie. I niech trwają, niech się stwarzają, natura nie zna pojęcia "koniec". O ciszy nie piszę, bo poeci wiedzą lepiej, jak ją dotknąć.  
    • Stara, drewniana figura kiedyś w głównej nawie swoje miejsce miała. Wszystkie prośby, intencje i żale — przez tyle lat w jej kierunku wypowiadane — słuchała. Łzy, czasami, na posadzkę świątyni spadające — widziała. Na pytania: „Czy jesteś?”, „Czy widzisz, co robią?” — nawet gdyby mogła odpowiedzieć, odpowiedzi nie znała. A jednak, mimo swego milczenia, była jak światło w ciemności— ci, którzy przychodzili, znajdowali w niej jakąś ciszę, cień nadziei, poczucie, że nie są całkiem sami. Z wysokości swego cokołu patrzyła na dzieci trzymające matki za rękę. Na starców z różańcem w dłoniach. Na zagubionych, którzy z lękiem w oczach i gniewem w sercu stali w półmroku. Na zakochaną dziewczynę, co szeptała: „Niech mnie pokocha”.   Niemy świadek wszystkiego, co kruche i piękne w człowieku. Jej drewniane ramiona wypłowiały, twarz popękała przez wieki. Spojrzenie, wyryte przez dłuto, nie straciło jednak łagodności. Nie mogła cofnąć czasu. Nie miała mocy sprawczej. Nie znała odpowiedzi na modlitwy. A jednak — była. Właśnie to „bycie” było jej najważniejszym darem. Z czasem nowe figury, dekoracje zaczęły otaczać ją z każdej strony. Ona — skromna, lekko pochylona — wciąż stała. Stała i słuchała. Choć nie znała słów, rozumiała ciszę. A w tej ciszy ludzie mówili najwięcej. Została zdjęta z cokołu. Ostrożnie, bez ceremonii. Przeniesiona do zakrystii. Tam, między szafami z ornatami, obok zapasowych lichtarzy i zakurzonych mszałów, stoi cicho — zapomniana. Nie słyszy już szeptów modlitw. Nie czuje ciepła ludzkich spojrzeń. Nie widzi łez spadających na kamienną posadzkę.   Czasem tylko, przez uchylone drzwi, wpadają do niej echa liturgii: odległe śpiewy, brzęk dzwonków, szelest procesji. Serce z drewna — czy może w ogóle istnieć takie serce? — ściska wtedy tęsknota. Tęskni za kobietą, która codziennie zapalała przy niej maleńką świeczkę. Za chłopcem, który z obawą patrzył w jej oczy, zanim odważył się przystąpić do spowiedzi. Tęskni za szeptem: „Pomóż mi przetrwać…”. Za zapachem wosku i kadzidła. Za szczególną chwilą ciszy, gdy kościół był pusty, ale ktoś wchodził — i tylko dla niej klękał. Choć zrobiona z drewna, nosi w sobie ślady tych wszystkich dusz, które przez lata złożyły przed nią swoje ciężary. I nie umie zrozumieć, dlaczego została odsunięta. Czeka. Bo figury — tak jak ludzie — potrafią czekać. I wierzyć, choć nie potrafią mówić. Czeka. A jej drewniane serce, w zakrystii między szafami, wciąż wystukuje słowa pieśni: „Kto się w opiekę…” A ona słucha.   Rzeszów 24. 07.2025
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...