Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Marzenia


misteriosa

Rekomendowane odpowiedzi

Powiew miłości
unosi się
w przestrzeni,
która otacza mnie.
 
Wszędzie radość i zabawa,
każda sprawa kończy się
tak jak serce chce.
 
Może Ci się nie podobać,
jednak radzę
dumę schować.
 
Na początku
możesz myśleć,
że już nigdy
Ci nie wyjdzie,
że czas schować
już marzenia
no bo przecież
ich spełnienie
niemożliwe jest i już.
 
A Twe serce
kurz już pokrył,
oczy mokre są od łez.
 
Wiem, że ciągle
tego chcesz,
chociaż mówisz,
że jest dobrze,
że Twe życie jest cudowne.
 
Skąd więc
w kącikach oczu
te łzy?
 
Uwierz, że marzenia,
które zawsze w Tobie były
są tam dalej i czekają
żeby serce je odkryło,
oczyściło z tony kurzu,
przytuliło je do siebie,
powiedziało "nigdy więcej"
nie pozwolę wam już odejść
bo jesteście takie moje.
Wyrażacie moją głębię,
mogę lepiej poznać siebie
dzięki wam.
 
Jeśli tylko jest to słuszne,
jeśli wyjdzie Ci na dobre,
dusza znajdzie swoją drogę
żeby spełnić je.
 
Jednak najpierw może wszystko
w rumowisko zmienić się.
Możesz nawet nie pamiętać
kim dziś jesteś, a kim nie.
 
To co było
wnet odejdzie.
Nawet jeśli będzie smutno,
czas pogodzić się
ze zmianami,
które przyszły,
chociaż nowe nie nadeszło.
 
Możesz w zmiany nie uwierzyć,
w taki sposób nie chcieć przeżyć
nawet dnia,
lecz ja powiem Ci życzliwie,
czekaj cierpliwie
z wiarą,
że wokół anioły lataja
i wdrażają w życie
najlepszy dla Ciebie plan.
 
Gdy nadejdzie już czas zmian,
powiedz o tym głośno nam,
podziel z nami się historią,
przecież obok inni stoją
i czekają na swą kolej,
tak jak kiedyś Ty.
Może ta opowieść
pomoże również im.
 
Edytowane przez misteriosa (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W przewciwieństwie do Bożenki domęczyłem prawie do końca i zastabawiam sie, kto sie bardziej zmeczył, Autor tworząc to dzieło, czy ja czytając.

To, co jak się chyba domyślam, Autor chciał powiedzieć można bez straty dla zawartości zmieścić na ca 10%-ach zaprazentowanej zawartości, nie mowiąc już o jakosci technicznej.

 

Próbować dalej może warto, w końcu praktyka czyni mistrza. :)

Proponoiwałbym jednak na dzisiaj dział :"Warsztat"

AD

Edytowane przez JADer (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja też dobrnęłam do końca ale zdania nie zmieniłam,  należy go dopracować.

Tyle że już nie wiem czy powinnam pomagać podsuwając gotowe rozwiązania dla przykładu,  czy ograniczyć się do  - jestem na nie.

 

BTP

Edytowane przez czytacz (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Podsuwanie gotowego rozwiązania nigdy nie jest pomocą. lepiej wskazać błędy i kierunek lub sposób poprawy (moze jakis fragment, ale nie całość). Przyszłosciowo lepsze efekty przynosi danie do ręki wędki niż gotowej rybki, zaś przykładów każdy chętny znajdzie na forum sporo.

 

AD ;)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

P

o

w

i

e

w

m

i

ł

o

ś

c

i

u

no

s

i

 

s

i

ę

 

w

p

r

z

e

s

t

r

z

e

n

i

,

Proponuje taki zapis, będzie jeszcze dłuższy.

 

Rzecz nie w ilości wersów a w  ich jakości.

Krócej i zwięźle nie znaczy źle, nie twierdzę, że  każdy wers niczego nowego nie wnosi, ależ wnosi i nawet powinien, tylko czy aby na pewno w tym wierszu?

 

 

Edytowane przez czytacz (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Piszesz "przekaz wiersza", to może, to co chcesz przekazać zapisz w punktach dla siebie. Zanim zaczniesz ciąć. Zawsze bierz pod uwagę (żądając szacunku dla autora i jego rozumienia) szacunek dla cierpliwości czytelnika. Bo pisze się po to by czytać....nigdy odwrotnie. Pozdrawiam i życzę sukcesów w wytężonej pracy nad tekstami.   

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

Dziękuję, dobry pomysł, spróbuję najpierw napisać w punktach plan wiersza :)

 

Pewnie piszę takie długie wiersze m.in dlatego, że na razie piszę dla siebie, nie dla czytelnika. Pisanie cudownie na mnie działa, więc korzystam z tego w pełni, nie kierując się zasadą, że ma być krótko. :) Poza tym piszę od ok tygodnia więc to też mówi samo za siebie ;)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Piszesz od tygodnia, także nie ma co myśleć, że wiersze od razu będą herbertowskie, albo verlainowskie, czy co tam kto lubi, jasne :)

Ale myślę, że warto przyjąć rady tego pana i pani, bo oni naprawdę znają się na rzeczy. Pisanie wiersza w punktach... Hmm, nie wiem, nigdy tak nie robiłam, ale na pewno nie jest to jakiś zły pomysł, zawsze można spróbować i przekonać się czy to metoda dla Ciebie :) 

Mnie osobiście zniechęca taka ściana tekstu - podział na zwrotki naprawdę ułatwia czytanie - to w dosłownym znaczeniu, ale i też przenośnym . Nie wiem, jak inni, ale ja bym to "rozstrofowała", ale co tam, nie chcę ingerować za mocno w nie swój wiersz :)

Pozdrawiam i życzę weny 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Niestety bywa, że alko i dragi i wtedy nic innego się nie liczy. Pozdrawiam
    • Trochę inna wersja dawnego tekstu   Cześć. To tylko ja. Chyba jako całość lub nie. Jeżeli masz tyle cierpliwości co ostatnio, to czytaj. Jeżeli przeciwnie, to chociaż napisz, o czym nie przeczytałaś. No dobra. Tyle wstępu.   Trudność to dla mnie wielka, zwyczajność z mego pióra na papier bezpowrotnie spuszczać. Aczkolwiek – chociaż takową lubię – to bez udziwnień, ciężko mi zaiste lub po prostu taki wybór chcianą przypadłością stoi. Pisząc dziwnie o zwyczajności i prostocie kwadratowych kół, zawikłanie w umysłach sprawić mogę, a nawet bojkot, takich i owakich wypocin, lub nawet laniem wody zalać.   Gdybym koślawym grzebieniem, włosy w przypadkowym kierunku przeganiał, to skutek byłby podobny. No cóż. Żyję jakoś na tym pięknym świecie, co wokół roztacza połacie, pośród bliźnich, zwierząt, roślin różnorodnych, rzeczy ożywionych i martwych, dalekich horyzontów i niewyśpiewanych piosenek, a w tym co piszę teraz, nadmiar zaimków osobowych, co w takim rodzaju tekstu, jest uzasadnione.   Napisz proszę, co w twoim życiu uległo zamianie. Co zyskałaś, co straciłaś. Czy odnalazłaś szczęśliwą gwiazdę na nieboskłonie ziemskich ścieżek. Jeżeli nie, to masz w tej chwili szukać. Choćby z nosem przy padole, twojej upragnionej gwiazdy. Gdy ulegniesz poddaniu, to już zostaniesz na dnie wąwozu niemożliwości, opłakując swój los.   A jeśli źli ludzie ciebie podepczą, to nadstaw im jedną siedemdziesiątą siódmą część policzka. Bez przesady rzecz jasna. Czasami oddaj! Pamiętaj, taką samą miarą będziesz osądzona, jaką ty innych sądzisz. Ile szczęścia dajesz, na tyle zasługujesz. O cholera. Co za banały wyłuszczam.   Proszę cię. Pozostań przewrotną, ale nie strać równowagi. Pamiętam, że często błądziłaś wzrokiem po ogniu, a myślałaś o rześkim strumyku. To mnie w tobie fascynowało. Nieokiełzane myśli, wiecznie związane w supełki, które wielu próbowało rozplątać, bez widocznego skutku. Tylko ósme poty wylali i tyle z tego było.   Przesyłam tobie taki śmieszny przerywnik, dla odprężenia umysłu.   twoje zwłoki są w rozkładzie twoje ciało gnije już twoją trumnę sosenkową pokrył zacny cudny kurz   twoje czarne oczodoły białej czaszki perłą są a piszczele szaro złote jak diamenty ślicznie lśnią   No i co? Zaraz jest ci weselej, nieprawdaż? Przyznać musisz. Oczywiście wierszyk nie dotyczy ciebie. Kiedyś tak, jeżeli twój trup nie spłonie. Póki co, wolę cię zapamiętać obleczoną w ciało. Ładne i zgrabne zresztą. Ale dosyć tych słownych uciech. Musisz jednak przyznać, że ci lżej na sercoduszy.    Tak bardzo tobie współczuję, że masz jeszcze siły na czytanie tych moich ''mądrości''. Tym bardziej, że nie czytam wszystkich twoich, ale jestem przekonany, że ty czytasz moje sądząc po tym, co odpisujesz. Wiem, wredne to z mojej strony, do utraty tchu. Mam jednak pewność, że nie wyznajesz zasady: coś za coś. Ja też jej nie wyznaje. Wolę coś twojego przeczytać, jak prawdziwie chcę, niż czytać na siłę, gdy naprawdę: nie chcę.   To skądinąd byłoby dowodem braku szacunku i lekceważenia twojej osoby. Mam trochę pokręconą psychikę w wielu sprawach. Do niektórych podchodzę: inaczej. A zatem pamiętaj: nie wszystkie moje listy musisz czytać. Na pewno nie popadnę w otchłań obrażań. Chyba, że obrażeń, jak dajmy na to w coś walnę lub ktoś lub coś, mnie.   Aczkolwiek bywa, iż żałość odczuwam wielką, do suchej nitki białej kości. Proszę, poniechaj zachwytów nad tym co piszę, bo jeszcze przez ciebie na liściach bobkowych osiądę speszony, a to spłodzić może, psychiczny uszczerbek na zdrowiu... a to z kolei na braku moich listów. Czy naprawdę jesteś przygotowana na tak dotkliwą stratę?    Dzisiaj znowu byłem latawcem, który pragnął wzlecieć i kolejny raz, spalił lot na panewce. Ciągle ogon wlecze po ziemi. Znowu lecę nie do góry, ale w bezdenny dół, w długą ciemną przestrzeń. Głębiej i głębiej, dalej i dalej. Światło mam głęboko w tyle, ale jeszcze trochę kwantów na plecach siedzi. Nieustannie widzę przed sobą własny cień. Ścigam go, bo nie mam innego wyjścia. Wyjście zostawiłem daleko nade mną.   Kiedy wreszcie będzie koniec. Raz na zawsze. Na zawsze z wyjściem i na zawsze z wejściem. Co będzie po drugiej stronie, skoro potrafię tylko spadać. Kiedyś, gdy mogłem oprzeć jaźń o jasne ściany, to były mi obojętne. Teraz przeciwnie, lecz mijam je za szybko. Są tylko smugami. Bo wiesz jak jest. Światło bez cienia sobie znakomicie poradzi, lecz cień bez światła istnieć nie może.    Nie czytaj tej mojej głupawej pisaniny, jeżeli nie chcesz. Zrób kulkę i wrzuć do ognia. Niech spłonie. Nawet już nie wiem, jak smakuje gniew.    Stoję oparty o ścianę. Widzę lecącą w moim kierunku strzałę z zatrutym ostrzem. Nie mogę ruszyć ciała, znowu przyklejony do otynkowanych, ułożonych w mur cegieł. Są częścią mnie. Ciężarem, którego tak naprawdę nie dźwigam, a jednak odczuwam, jako zafajdany kleisty los. Ciekawe czyja to wina? Raczej nie muszę daleko szukać, by znaleźć winowajcę. Jest zawsze całkiem blisko.    Nagle zdaję sobie sprawę, że nie zabije mnie żadna strzała, tylko kupa duszącej gruzy. Tańcząca kamienna anakonda, pragnąca udusić i wycisnąć: całe posklejane rozdwojone wnętrze, żebym mógł je na spokojnie obejrzeć, przemyśleć i uwolnić trybiki z piasku. Wystawiam ręce na boki. Nic z tego. Odepchnięcie niemożliwe. Czerwone cegły pod skórą tynku, pulsują niczym krew w tętnicy.    Nagle przypominam sobie. To z własnej woli posmarowałem klejem pokręcone ego i oparłem o niby szczęśliwą ścianę. Jakiż wtedy byłem pewny swoich możliwości. A jaki głupi i naiwny. Myślałem, że oderwę jaźń w każdej chwili. Gówno prawda. Sorry.    Nogi nadal zwisają poza parapet mnie. Zasłaniam stopami uliczny ruch i mrówczanych ludzików. Wyciągam ręce przed siebie. Zasłaniam chodnik. Rozkoszny wietrzyk szeleści we wspomnieniach, przerzucając kartki niewidocznej księgi. Niektóre wyrwane bezpowrotnie. Pozostał tylko wzdłużny, postrzępiony ślad.   Nagle zasłaniam wszystko przezroczystością. Tylko spod prawego rogu zwisającego buta, wychodzi dziwna, tycia postać. Widzę ją wyraźnie, pomimo dużej odległości. Pokazuje mi środkowy palec. To matka głupich. Zaraz na nią skoczę i jej tego palucha złamię. Odzyskam wiarę we własne siły i lepszy los.    Pomału kończę na dzisiaj... z tą pseudofilozofią. Na drugi raz napiszę bajkę, co na jedno, chyba wyjdzie. Na przykład o człowieku, który po swojej śmierci, musi całą wieczność leżeć w trumnie na własnych rozkładanych zwłokach, jako pokutę za grzechy, które popełnił. Cały czas będzie tam jasno, a zmysł zapachu nie zostanie wyłączony. Oczu nie będzie mógł zamknąć, leżąc twarz w prawie twarz i żadnego spania. On sam nie ulegnie rozkładowi z uwagi na ciasnotę.   No nie! Nawijam banialuki w sumie lub innej rybie. To jeno metafora. Dla rozluźnienia powagi. Pomyśl o kwiatkach na łące. O modrakach i stokrotkach, makach i pasikonikach. Jak ładnie pachną, dopóki nie zwiędną i zdechną. O białych uroczych barankach, płynących po błękitnym oceanie do złotego portu o barwie słońca, otulonego szatą horyzontu, w kolorze pomarańczy z nadszarpniętą skórką. Co chwila jest oświetlona, obsraną przez muchy, lecz mimo wszystko działającą, żarówką morskiej latarni.     Wiesz co, tak sobie pomyślałem, że jest sprawą niemożliwą, by nie wypełnić czasu całkowicie. Nasze poczynania przyjmują kształt czasu, w którym są. Z tym tylko, że istnieją różne rodzaje: cieczy i naczyń. Największa klęska jest wtedy, gdy takie naczynie rozbić na wiele kawałków i nie móc go z powrotem posklejać, bez względu na to, ile czasu zostało. A jeszcze gorzej, gdy są to naczynia połączone i tylko jedno ulegnie destrukcji, a drugie zostanie całe, lecz i tak rozbite.    Jeżeli przeczytałaś te moje bajanie, to gratuluję cierpliwości. Napisz proszę. Może przeczytamy, a może nie.    Na koniec zwyczajowy przerywnik.    Miłość    zostańmy w naszym świecie lecz zabierzmy butle tlenową z powietrzem może być różnie gdyż ty ze mną a ja z tobą
    • (Amy Winehouse)   więc albo światło albo mrok   reszta to mgnienia  zauroczenia odurzenia    od niechcenia 
    • @befana_di_campi ↔Dzięki:~))↔Pozdrawiam:)
    • @Waldemar_Talar_Talar ↔Dzięki:)↔ Chociaż ja jestem rzadko zadowolony na 99% z tego co napisałem. Raczej nigdy! Chyba każdy tekst?→jest "żywy"→bo można go napisać na nieskończenie wiele sposobów:)↔Pozdrawiam:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...