Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Pociąg


Rekomendowane odpowiedzi

poranne słońce poprzez mgły mozolnie rozgrzebywało ziemię.

ruchy były szybkie, energiczne, jakby chciało jeszcze zdążyć;

jednak z godziny na godzinę spowalniały. Teraz, utrudzone

wyciskało pot, którego krople chciwie chłonęły

resztki zmurszałej, drewnianej konstrukcji.

promienie słońca jako pierwsze wdarły się

w czeluść niegdysiejszego wagonu:

hybryda resztek tkanin i kości odartych z człowieczeństwa.

jedna, druga, trzecia… wszystkie z ubytkami w uzębieniu.

o ironio!! a miał być „złoty”…

…czwarta, piąta…, pociąg ma 108 metrów. ilu…

słońce nie umie liczyć, nie pomaga w mnożeniu.

kości przedramion, anonimowe, pozbawione numerów,

rzucają coraz dłuższe cienie. przy jednej z nich

resztki opaski z ledwo widoczną gwiazdą.

…szósta… pełna gama pożółkłych łopatek…

…szósta… to chyba była kiedyś główka dziecka…

…szósta… słońce suszy szkliste ekrany oczu

i przygasa w nagromadzeniu smutku.

ile jeszcze tych końcowych stacji…

ale dobrze, że góra nie urodziła myszy.

 

słońce już zaszło, kiedy ktoś pobiegł po księdza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

No wiesz, Czytanko...?? Zepsułaś mi zerową statystykę komentarzy :)) Wykopałaś go chyba - nomen omen - spod ziemi, gdyż sądziłem, że już odjechał bezpowrotnie w przysłowiowy niebyt.

Esej powiadasz, zatem znowu go rozwlokłem - co najmniej o jakieś 108 metrów :)  Mógłby to też być gotowy scenariusz na film, ale brakuje początku. Końcowe dni wojny, szybko zbliżający się front a tu ostatni transport ludzi, których trzeba szybko zgładzić tak, aby nie było świadków i śladów zbrodni. Kolejowy bunkier pasuje do tego idealnie. Resztę znamy z wiersza. Miało być poetycko, że niby wszystkie czynności wykonuje wszechobecne, spersonifikowane słońce dzięki maszynom i łopatom, a człowiek pojawia się dopiero w ostatniej scenie. A wielokropki(?), to spowolnienie ruchu kamery w mojej filmowej miniaturce i  przytrzymanie widza w kadrze.

No, i Twoja racja, że inspiracją była wałbrzyska legenda :)

 

Wdzięczny za "odkopanie" i komentarz -

s

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Samm, wiersz jest bardzo ciekawy. Nawiązujesz w nim do II wojny wojny światowej i jej makabryczności.

"kości przedramion, anonimowe, pozbawione numerów,

rzucają coraz dłuższe cienie. przy jednej z nich

resztki opaski z ledwo widoczną gwiazdą.

…szósta… pełna gama pożółkłych łopatek…

…szósta… to chyba była kiedyś główka dziecka…

…szósta… słońce suszy szkliste ekrany oczu". To nie złoty pociąg, to pociąg śmierci.  B. wstrząsający obraz o drapieżności, zniszczeniu i chęci szybkiego wzbogacenia się.   Pozdrawiam. J. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie nazwałabym tego "esejem". Przejmujący tekst w duchu i z duchem Holokaustu; ze strofami Paula Celana [prawie tożsamy z jego słynną "Fugą śmierci"], Nelly Sachs [zbiór "In den Wohnungen des Todes"] czy nawet - prawie nie (za)pamiętanego - wybitnego polskojęzycznego twórcy - Kalmana Segala, nie mówiąc o Stanisławie Wygodzkim.

Lista zresztą długa, bardzo długa.

Natomiast w przypadku samego utworu: jego chropawość oraz kanciastość dodaje mu określonej wartości. Tu nie zawahałabym się, by nadać mu dopowiedzenie, że "wybitny".

 

Serdecznie :)

Edytowane przez befana_di_campi (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Justi,

w pełni się zgadzam z wszystkimi określeniami, które zawarłaś w komentarzu. Chociaż moja historia jest tylko hipotetycznym wytworem mojej wyobraźni, prawdziwa tragedia ofiar pomordowanych w czasie wojny wybija się w niej na  plan pierwszy.

Z reguły powinniśmy się odnosić wyłącznie do utworów; ja jednak pozwolę sobie na kilka słów, skierowanych bezpośrednio do Ciebie. Postrzegam Cię na Orgu jako osobę o ponadprzeciętnym poczuciu humoru, który niejednokrotnie okazujesz w swojej aktywności. Tym większy mój szacunek i uznanie dla głębokiej refleksji, Twojej wrażliwości i powagi, z jaką podeszłaś do wiersza; a przywołanie go teraz w okresie około zaduszkowym odbieram jako nasze tradycyjne światełko, które zapaliłaś wszystkim bezimiennym zmarłym.

Dziękuję, że byłaś w te smutne dni razem z wierszem.

s

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

samm, dziękuję. Jakze miłe słowa pod moim adresem. Nie spodziewałam się, tym bardziej sprawiają satysfakcję. Moje poczucie humoru ma raczej czarny odcień. Ale wiem, dzięki instynktowi, co i kiedy można. Jestem Ci bardzo wdzięczna, samm, za dostrzeżenie mnie i moich (takich sobie) utworków. 

P. S. Ty pięknie piszesz - i to nie przymilanie się, bo ja nie lubię "lizusostwa". A to coś dla Ciebie na dobry humor od rana. Tylko znajdę, eh. Poczekasz? 

 

Edytowane przez Justyna Adamczewska (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Bef,

nawet nie wiesz, jak szalenie mi miło czytać Twój wpis, jednak przyjmuję go z dużą rezerwą. Wiem, że masz pełny tytuł do takiej oceny, ale nie do końca jestem przekonany, czy wiersz na taką etykietkę zasłużył. Spytasz, dlaczego? Jest wiele powodów. Umieściłem go celowo w warsztacie, bo jest niedokończony. Brakuje całego początku, całej pierwszej części. Pozostając w konwencji filmowej, mój wiersz zaczyna się wielobarwnym, sielankowym obrazem pięknej przyrody, pokazywanej o poranku letniego dnia. Pojawia się napis: "70 lat później".  Kamera ślizga się po zagajniku i zatrzymuje na zbliżeniu misternej pajęczyny, rozpiętej między źdźbłami traw. Wtedy zmiana ogniskowej obiektywu przenosi obraz na poruszające się w oddali gąsienice, które są elementem - klamrą, spinającą obydwie części. Tam - uciekających w popłochu czołgów, tu - maszyn kopiących. Właściwie, cały film powinien być nagrany całkowicie bez słów, a tłem dźwiękowym byłby tylko odgłos pracy i sakralna muzyka. O wiele łatwiej coś zobrazować okiem kamery, niż opowiedzieć słowami. W tym miejscu mógłbym się wykręcić przytaczając T. Adorno o "milczeniu po Auschwitz", ale wierz mi proszę: bardzo chciałem dopisać tę pierwszą połowę. Wiedziałem tylko, że początkowe kadry, to będzie bliski plan na głowę owczarka / nomen omen - niemieckiego /, szarpiącego krótką smycz i ujadającego złowrogo, na tle nóg odzianych w esesmański mundur, gdzieś na małej wiejskiej stacyjce. I tu się wyłożyłem. Nie do końca jest prawdą, że nadzieja umiera ostatnia. Ona odeszła wraz z zatrzaśnięciem drzwi wagonów. I być może moja świadomość tego właśnie faktu tak mnie usztywniła, że nie potrafiłem znaleźć żadnych stosownych słów na oddanie tragedii tych Ludzi, którym także ludzie zgotowali ten los /za Nałkowską /.

Wrzuciłem wiersz do warsztatu z ciekawością, w jakim kierunku rozwinie się ewentualna dyskusja. Minęło kilka tygodni i znajduję jego wersy porównywane z dokonaniami Największych w temacie Holocaustu, nie wspominając już o Nelly /N jak Noblistka/. Przyznam, że nigdy bym nie wpadł na metaforę "kopanie grobów w powietrzu" P. Celana, określającego tak właśnie śmierć w krematoriach.

Dlatego Twoja tak wysoka ocena wiersza wprowadziła mnie w pewne zakłopotanie i nie mogę jej tak bezkrytycznie przyjąć. Jeśli więc zweryfikujesz swoje zdanie, wygumkuj proszę ten zaszczytny przymiotnik edytując koment, a ja z pewnością nie poczuję się tym urażony.

Z wielką serdecznością i podziękowaniem -

s

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Jest jeszcze Mela Fogelbaum (1911-1944), malarka, rzeźbiarka, poetka  łódzkiego Getta, autorka niedokończonych, gryzdanych w pośpiechu w obszarpanym zeszycie w kratkę wierszy jak szkice.

Melę wniesiono na noszach do gazu, zeszyt gdzieś w pożydowskich porządkach, czyli w poholokaustowymn bałaganie, przetrwał.

Po wielu staraniach bardzo zaangażowanych w przypomnieniu Meli, Osób, w 2004 roku ukazał się ów tomik-zeszyt jako "Drzwi otwarte na Nicość" [więcej, zob. link]:

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Wielokroć powtarzam tym, którzy mają wobec mojego pisania jakieś zastrzeżenia: "Nigdy nie piszę z kapelusza". A jeżeli się pomylę względnie poprawi mnie komputer [co miało np. w miejscu własnego wiersza "Aria"] to do błędu s przyznam. Tu jednak, w przypadku tej, konkretnej interpretacji, nie zamierzam niczego odwoływać :)

 

Serdecznie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...