Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Już nie wiem dla kogo jest to forum.

Miałam cichą nadzieję, że dla wszystkich. I dla  tych,  który dobrze piszą i chcą się podzielić tym z innymi, którzy są mniej wprawni w piórze, stawiającymi pierwsze kroki, i dla takich którzy w ogóle nie piszą ale ich wrodzona wrażliwość i poczucie piękna mogą pomóc każdemu. A zwłaszcza tym, którzy rzeczywiście chcą i potrafią otworzyć się na sugestie czytających. To przecież czytający, odbiorcy i to czy im się coś podoba czy nie decydują o wszystkim.

 

Do tego co istnieje na forum w tej chwili dodałabym kilka pozycji nie dzieląc ludzi na mniej lub bardzie wprawnie piszących ale samo dzieło.

Skoro nikt tak do końca nie  wie czym jest poezja współczesna, bo dla jednych to zupełnie nowatorski nurt dla innych to to co powstaje dziś, czyli współcześnie - zatem wszystko, zamieńmy - Dział dla wprawnych poetów na AWANGARDĘ w ten sposób "Poezja Współczesna"  będzie miejscem dla wszystkiego co awangardą nie jest. Zostaną dwa działy ale będzie wiadomo co mogą zawierać. No i skoro - Wiersze Debiutanckie bez limitu_ zawierają i fraszki i palindromy i satyrę, dorzućmy tam jeszcze oktawy, ballady i sonety, w tej chwili trudno powiedzieć gdzie można to wrzucić - co najwyżej do wierszy gotowych ale  skoro ktoś może się pochwalić bezsensownym palindromem dlaczego nie miałby się pochwalić sonetem ?

Wiersze Gotowe i Poezja Współczesna  będą miejscem dla wszystkich wierszy które nie będą pasowały do pozostałych kategorii.

 

Pozdrawiam cieplutko :)

Bożena TP

 

Opublikowano (edytowane)

Mi zamysł się podoba. Widać, że Mateusz się stara słucha przemeblowuje forum.

Szkoda tylko, że w warsztacie tak mało jest doświadczonych poetów, którzy chcą pomóc. Wstawiając wiersz rąbankę czy prozę można tekst przebudować włożyć kilka rymow wyciągnąć pokazać jakaś inna technikę, żeby sam tekst był bardziej zjadliwy dla czytelnika. Komentarze z cyklu gniot nie wiele wnoszą. 

Alicja i Deonix nie dadzą rady obrobić wszystkich wierszy. 

Wiem też, że tematy o których ja piszę można napisać o niebo (jak nie o kosmos lepiej) dla pana JADera czy Jacka była by to fraszka 

Miło by było gdyby właśnie tym działem mogli się zajmować doświadczeni poeci... Taka działalność charytatywna dla mas. Wyśmiewanie gorszego nie  robi z nikogo lepszej osoby.

Co do wrzucania wszystkich do jednego worka to nie jest dobry pomysł bo już współcześni i inni maja "ale" , że w innych działach jest ruch jak w ulu. 

Edytowane przez Marcin_Krzysica (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Marcinie,  pomijając dadzą radę czy nie, to 'obrabianie'

jak się wyraziłeś, jest bardzo niewdzięcznym zajęciem.

Robi się człowiekowi zwyczajnie przykro, kiedy coś radzisz i proponujesz, a autor spłyca wszystko do jednego zdania 'Gusta nie podlegają dyskusji' lub

oskarża cię o brak empatii.

To nic, że klepiesz w klawiaturę pół godziny, że szukasz uzasadnienia, tracisz czas, nerwy, owijasz w bandaże i złotka, żeby nie bolało i lipa, nic z tego.

 

     Kiedyś pewien bardzo mądry poeta powiedział mi:

- Ala, nie warto, ludzie nie chcą prawdy, chcą żeby ich chwalić.

Miał rację po stokroć!

Dobrze, że Mateusz zniósł gwiazdki. Bo w przypływie goryczy, pójdą pod Twój wiersz, który ma dobre notowania i postawią jedynkę.

I niech mi tu ktoś powie, że się mylę.

 

Tymczasem :)

Edytowane przez Alicja_Wysocka (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

,, O gustach się nie dyskutuje ,, - o tym wiadomo od dawna i nie ma o co kruszyć kopii

   brak empatii -tak,niektórzy tak to odczuwają a tym zdziwieniem tylko Alu potwierdziłaś

   że czasem ci jej brakuje

   pisanie w rodzaju ,, ja bym rozpruła wszystko jeszcze raz ,,

   to nie brzmi jak bandaż a tym bardziej jak złotko...

 

    i może ten poeta miał rację

    bo coraz więcej jest dzisiaj samozwańczych krytyków a coraz mniej poetów

     gwiazdki były dobre

     ale skoro tak...

 

      pozdrowienia dla wszystkich

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    Dzięki Bogu nie znam łaciny;) Ja przyjmuję wszystko Ćwiczenie znów lekko poprawiłem dzięki dobroci  Deonix, ale już nie będę forum męczył.              

     Przepraszam za słowo, ale właśnie chyba najlepiej pasowało w mym wąskim słowniku. Gdyż kojarzy mi się z godzinami męczącej pracy. Jesteś bardzo miła, wrażliwą osobą i domyślam się ile energii rozterek masz przy pisaniu komentarzy by nikogo nie urazić. *

    Co do gwiazdek lubianek itp mi zależy jedynie na tym by chłonąć wiedzę i dobrze się bawić. Czy ktoś mi da pół gwiazdki minus czy napisze, że gniot ( choc z tym ostatnim fajnie jak wytłumaczy czemu) będę wdzięczny, bo dzięki temu wiem nad czym popracować... Jakby mi zależało na poklepywaniu po plecach to czytałbym dla mojej rodziny :)

co do nauki to np. Fajnie wyłuszczone były rymy w Misiu czytacz/Bożeny. 

Ja jestem wzrokowcem i lubię jak ktoś pokazuje może aż do przesady jak wykonać pewne rymy chyba pan Andrzej/JADer będzie miał czkawkę przeze mnie, ale w raz dwa trzy też podpatrzyłem jak inaczej można pisać 

fakt jest wiele osob stosujących fraszkę A. Sztaudyngera

Prawda w oczy kole 

a więc kłamstwo wolę

Ale przez to stoją w miejscu. 

Pozdrawiam 

* ze mną możesz prosto...

chamie weź to zmień 

bo wers się łamie ;) 

Edytowane przez Marcin_Krzysica (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie Marcinie, rozpruwam wiersze i nie ma we mnie empatii. Właśnie przyznałam się powyżej do winy.

 

    Dobra jest, powyżywam przy okazji na Tobie Marcinie, tylko muszę narzędzie tortur wymyślić

 

Miłego wieczoru :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Czasem warto pomóc, a czasem nie.

Po pewnym czasie pobytu na forum na ogół orientujemy się komu warto coś doradzić, podpowiedzieć, a komu najlepiej lekko złośliwie "przysolić". Ale to nie tylko to, są wiersze, kiedy z miejsca wpada do głowy pomysł, co można by zmienić, czy poprawić, a przy innych ani rusz. Wtedy lepiej nie doradzać.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Czemu forum jest poważne.

No cóz, można było przeczytać wypowiedzi niektórych prominentów forum narzekających, że forum schodzi na psy, że rymowanki-rąbanki, zabawa hejże, ha.

Miałem dość cięta odpowiedź na takie dictum, ale temat zamknięto.

A co do posuchy w satyrach - cóż, nie chciałem zasmiecać forum, obniżac jego poziom, więc zamiast satyry wkleiłem "koncert".;)

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dlatego już gdzieś pisałem dziękuję panu za przybycie. Powtórne pojawienie. Bo wcześniej widziałem niebo pan pokazuje mi kosmos. Micha mi się cieszy jak tylko widzę nowy temat dodany przez pana... I czekam jak dziecko na następne 

Edytowane przez Marcin_Krzysica (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

I masz Andrzeju - czarne na białym - że potrafisz pisać ciepłe wiersze, które przyciągają jak magnes. :)

 

Myślę, że każdy czyta wiersze rymowane, bo (mówię za siebie) trzeba mieć rzeczywiście dobre pióro żeby biały wiersz zachwycił.

Wszystkiego, co zostało na tym forum zamieszczone nie przeczytałam   a właściwie, to  przeczytałam niewiele i póki co, nie znalazłam takiego awangardowego wiersza, który powaliłby mnie na kolana.

Nie chcę się powtarzać ale tym razem darujcie :) - rzadko kto czyta dzisiaj  poezję współczesną  właśnie dlatego, że coraz rzadziej przypomina poezję.

 

Miłego wieczoru życzę wszystkim :)

 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Od następnego dnia uderzyłem szukać pracy i wertować na nowo mieszkania. Znów na ławce — sam, z obwarzankiem w ręku. Rozmyślam, zakreślam, wertuję. Z budki telefonicznej do ławki — zakreślam. Z ławki do budki. Jest! Mam! Umówiłem się oglądnąć mieszkanie — tym razem na Kozłówku, więc po przeciwnej stronie Krakowa. Po rozmowie telefonicznej udałem się również na rozmowę o pracę. I tak zaczęła się moja przygoda z elektryką. Z zawodu byłem elektromonterem, więc rozpocząłem pracę w jednoosobowej firmie, ale z aspiracjami. Gość miał duże znajomości i mnóstwo zleceń na terenie Krakowa. Więc zakładaliśmy liczniki, wymieniali przewody elektryczne, robiliśmy od podstaw instalacje elektryczne w nowo wybudowanych budynkach. — nawet u Kotańskiego, gdzie miał powstać jeden z Markotów. Po pewnym czasie zaczęliśmy też wyposażać kuchnie  — te małe i te większe, w urządzenia gastronomiczne. Na pieniądze nie narzekałem. Stanisław, bo tak nazywał się właściciel tej firmy jednoosobowej. — jednoosobowej, bo jak się okazało, nie odprowadzał od mojego wynagrodzenia żadnych składek. Ale co tam — płacił zawsze na czas, a ja wtedy się uczyłem, więc mi na tym zbytnio nie zależało. Stanisław kiedyś był zagorzałym harcerzem. Miał nawet jeszcze kontakty w niektórych harcówkach. Więc czasem pomagaliśmy Harcerzom w naprawie różnych sprzętów. I tak, bujając się po Krakowie ze Stanisławem, dobrnąłem do wiosny. Wczesną wiosną postanowiłem znowu zmienić mieszkanie. Bo tym razem babcia z Kozłówka zaczęła dawać mi się we znaki. Instynkt macierzyński — a może babcierzyński — zaczął się w niej kumulować, nie wiem jeszcze z czym. Byłem sprawdzany: kiedy wracam, z kim wracam, o której wracam. Ufff. Czułem się, jakbym był kontrolowany przez całą brygadę inspektorów jakości. Więc usiadłem na swojej znajomej ławce w Rynku. Z obwarzankiem w ręku, znów wertuję gazetę: Sprzedam. Wynajmę. Przyjmę. Oddam w dobre ręce. „Przyjmę do mieszkania miłą, miłego” — te ogłoszenia od razu odrzucałem. Dość miałem przygód podczas jazdy stopem, odmawiania kawy i tłumaczenia się, że nie jestem gejem, że mam dziewczynę. Oj, jaki ja wtedy byłem wiernym, lojalnym hetero kochankiem! Żeby tylko się wyłgać, potrafiłbym nawet przyznać się, że mam pięć żon — byle zejść na inny poziom rozmowy. A najlepiej: — „Tu niedaleko mieszkam. Dzięki. Cześć.” Więc nazajutrz znowu — obładowany torbami. W jednej ręce książki, w drugiej hantle. Ciężar wiedzy niemal równał się z ciężarem żelaza. Na sobie dwie kurtki, organy i plecak. Jakoś udało mi się wsiąść do tramwaju. Moja masa startowa była spora — tak spora, że podczas hamowania musiało mnie trzymać dwóch gości. A przede mną jeszcze przesiadka, bo tym razem moje mieszkanie wykluło się na Czyżynach. Jadąc ulicą Mogilską w stronę Jana Pawła. Po drodze mijałem młyn. Stamtąd miałem przynajmniej niedaleko do szkoły. Mieszkanie dzieliłem z podstarzałym kawalerem, który pracował w telekomunikacji. Co tam robił — nie wiem. Pewnie z nudów czytał dzieła Lenina i innych wspaniałych rosyjskich propagandystów. Mieszkanie pełne było tego typu książek. Pomijając już to, że wszystko się w nim kleiło — bo sprzątała je raz na tydzień jego mamusia. W pokoju nie było drzwi, więc jak najszybciej zawęziłem wejście szafą, a na niej powiesiłem kotarę — najgrubszą, jaką znalazłem — by nie słyszeć swojego sublokatora. Każdego ranka, przed pracą, w łazience prychał, chrząkał, siorbał, czyszcząc w ten sposób wszystkie kanały nosowe i gardłowe. I wszystko, co tylko można było tam czyścić. To trąbienie nozdrzami — jakby stado słoni naraz brało kąpiel w sadzawce. Codzienny rytuał trwał zwykle pół godziny. Liceum, jak już wspominałem, znajdowało się w Nowej Hucie. Więc zmęczony po pracy, wsiadałem w tramwaj i ruszałem zamyślony. Tramwajem przez osiedla. Ku lepszej aurze. W poszukiwaniu światła. Przez szarozłote blokowiska. Deszczowe lasy. Zadymione gąszcza. Stepowe trawy. W poszukiwaniu czasu. W poszukiwaniu głosu. Ku złotej aurze. Ku jasnej pannie. Tramwajem przez osiedla. Przez zaniki pamięci. Zawirowania i pustkę. Czarne dziury. Przez zapytajniki. Byle cię ustrzec. Byle się ustrzec. Zmęczony i zamyślony, starałem się dobrze wysiąść — byle nie przejechać. Sroka – mój kolega często czekał na mnie przed drzwiami. Z nim nasze nowo poznane koleżanki — Justyna i Agnieszka. Po szkole siadaliśmy na ławce i tak zlatywał nam wieczór. Justyna — ładna i mądra, taka inna od wszystkich blokersów w dresach. Na tym betonowym rumowisku wyglądała jak kwiatuszek. Często ją odprowadzałem pod blok. Przyjaźniliśmy się. A raczej — to ona mnie odprowadzała, bo tu ją wszyscy znali i nikt nas nie ruszał. Wieczorami, wracając od niej, nieraz natykałem się na kiboli. Ale mój instynkt przetrwania i nos nigdy mnie nie zawodziły. Wiedziałem, kiedy ktoś mnie śledzi, obserwuje, próbuje otoczyć. Atakowali zawsze, gdy było ich więcej — nigdy dwóch czy trzech. Dopiero w dziesięciu nabierali odwagi. Ja za to miałem swój instynkt. I potrafiłem szybko biegać. Więc widzieli tylko moje stopy. Zawsze udawało mi się uskoczyć i umknąć. W liceum na Wysokim miałem kumpla — Srokę. Trzymaliśmy się razem. Mieszkał w Hucie, więc pobierałem u niego nauki przetrwania. W szkole przeważnie jechałem na trójkach, ale bez wysiłku. Jak czegoś nie lubiłem, to potrafiłem się ustawić. Najczęściej ustawiałem sobie matematyczki — bo matmy nie znosiłem. W Konarze, gdzie zaczynałem, była taka kosa. Wzięła mnie raz do tablicy, kazała rozwiązać jakieś równanie, a po chwili, odwracając się, chwyta się za głowę i woła: — „A co ty, Kwaśny, na tej tablicy żaby tłuczesz?! Przecież tam nic nie widać, co jest napisane!” I miała rację — ja sam niewiele z tego widziałem. Ale co tam. Lubiliśmy z kumplem pogadać i trochę się jej po podlizywać. Więc po jakimś czasie poszliśmy do niej zreperować gniazdko. Jak już naprawiliśmy gniazdko, to potem naprawiliśmy jej przewody sieciowe. Pamiętam — to był mój ostatni występ przy tablicy. Potem, jakimś dziwnym trafem, odpowiadały już tylko dziewczyny. W Krakowie pani od matematyki była jeszcze przed trzydziestką. Więc ze Sroką zaczęliśmy przy niej rozmawiać o dobrych koncertach w Krakowie. I załapało. Klub Pod Przewiązką i koncerty, które tam cyklicznie się odbywały — pomyśleliśmy: bingo! Po jednym z takich koncertów byliśmy już niemal na „ty” z panią od matematyki. Siadaliśmy w pierwszej ławce — odważni, niby prymusy. Obydwaj udający, że matematyka to nasz najlepszy przedmiot. Nosiła dość mocne okulary, więc chyba z bliska niewiele widziała. Tak nam się przynajmniej wydawało, bo podczas sprawdzianów upominała tylko siedzących za nami. A my — nasza dwójka — od czasu koncertu byliśmy nietykalni. *** Miałem mieszkanie, a Magda od jakiegoś czasu przestała się odzywać. Nie odbierała telefonów. Więc postanowiłem umówić się z Justyną. Lubiliśmy razem filmy, więc zaprosiłem ją do siebie, żeby obejrzeć Psychozę na wideo. Przyszła w sobotę. Ubrana w ramoneskę, obcisłe spodnie. Miała kruczoczarne włosy i piękne usta — jedna z najładniejszych dziewczyn, jakie wtedy znałem. Zaprosiłem ją do swojej nory, nie wiedząc, jak zareaguje na to miejsce. Ale o dziwo — zaakceptowała. I było nawet miło... dopóki nie przyszedł mój siorbiący i prychający sublokator. Wpatrzeni w ekran, w muzykę grozy — nagle z łazienki dobiega trąbienie. Czar prysł. Randka też straciła całą magię, którą próbowałem utrzymać. Pojechaliśmy więc do Justyny. Na schodach powitał nas jej pies — Hunter. Rotweiler. Wspaniały, potężny. Hunter był wpatrzony we mnie. A ja w niego. Nasze wzroki przeszywały się wzajemnie jak dwa lasery. Kiedy tak patrzył, starałem się nawet nie oddychać. Bo wiedziałem, że jeden gwałtowny ruch, jedno dotknięcie Justyny mogłoby skończyć się odgryzieniem ręki. Więc siedziałem na sztywniaka, bez gwałtownych gestów i tak przebrnąłem przez swoją randkę. Na przyszłość już wiedziałem — następne spotkania z Justyną tylko na ławeczce. Choćby przed blokiem. Wszędzie, byle nie przy jej kochanym pupilku — Hunterze. Z książek na półce dobiega muzyka. Zegar w szkliwie bezszelestnie tyka. Nie ma skazańców, nie będzie okrzyków. Krzesło nie stoi — walczy w bezruchu. Walczy i biegnie, by nie dać się złapać, lecz gardło już krwawi, zaczyna chrapać. Zegar w szkliwie już prawie zasypia, już nie oddycha, już przestał tykać. Leżę tak i rozmyślam. A właściwie wymyślam nowy wiersz. Jest koniec roku. Oceny powystawiane — mogę poświęcić trochę więcej czasu swojej „karierze”.        
    • @Somalija Od Ciebie, mnie zleży jak długo...   Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @andrew Dziekuje serdecznie. Pozdrawiam :)))
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Maciek.J Prawdziwy dzieciak z Ciebie i do tego niemiły, przytul się do misiów i idź spać chłopczyku.     ********************  
    • @Wiesław J.K. Miło i sympatycznie.  Pozdrawiam 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...