Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Na tyle tygodni,Jezu...już chyba miesięcy
zostawiłam wszystkie sprawy
porzuciłam moje wiersze
Siedząc ramię w ramię,twarzą w twarz
ze śmiercią
Setki przemyśleń,dziesiątki refleksji
przeorałam moje życie fragment po fragmencie
dobre i złe,piękne i te...nie
momenty,zakręty
Chwila za chwilą tak prędko mija
wiele cudownych spraw po prostu przegapiamy
Co mogło być a dzisiaj nie ma
już nie powróci już we wspomnieniach
drugiej szansy nie mamy...
Największy żal?oczywiście mojego dziecka
nie ma go przy mnie
to ponad wszystkim
nie do przeżycia nie do przejścia
nigdy
Żal ogromny moich przyjaciół
którzy odeszli po kolei tak niespodziewanie
w krótkim czasie
Aż nie do uwierzenia,że ich nie ma z nami
przecież nadal jest lato,wakacje,mój ogród
kwitną ich ulubione kwiaty
bawią się ukochane zwierzaki...
A spotkanie ze śmiercią?
no wyszło,że poraz jedenasty w moim życiu
tak blisko
Po pierwszym buncie,złości i szoku
pretensjach do Boga
znów ten dziwny,pełen rezygnacji spokój
i poczucie,że nic jednak nie zależy od nas
Bzdurne problemy,emocje nie w porę
kłótnie o pierdoły,obrażanie się za słowa
Wszystko nieważne,odeszło w niepamięć
straciło rację bytu,przewartościowane
W mojej rodzinie,wśród moich przyjaciół
jest tylko radość z faktu,że jesteśmy razem
w każdej sytuacji
Życie nas wypróbowało
Teraz,po kolejnym pożegnaniu
czas ruszyć naprzód
cieszyć się chwilą,cieszyc się życiem
wciąż pamiętając
nic nie jest nam dane na zawsze...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Adela ma psa Co cztery łapy ma Ślepia świecące Czarne jak diabeł Z trzewi jak z czeluści ogień Żagiew gorąca tryska I choć siarą czuć z pyska To i tak zabawny Fajny z niego pies.   Adela ma psa Co cztery łapy ma Mlaskającego jęzorem Do wszystkich zabawnie. Czart nie pies Zamiast ogona wąż Jadowity syczący Zza grobu głos. Ogień piekielny Na was spadnie! Ogień piekielny Was pochłonie!   Adela ma psa Co cztery łapy ma Łeb wielki oślizgły Ślina na podłogę kapie A Krew świeża tryska Z nadgryzionych gardeł Adela choć jest zła Uśmiecha się do niego Gangrena gdzieś ty był Coś ty żarł och ty zły.   Gangrena coś ty żarł  gdzieś ty był...          
    • @Alicja_Wysocka Tak, bo to w sumie zabawne :)
    • Witam - trudny wiersz - dla mnie wolność to możliwość swobodnego wyboru               działania i rozwoju myślenia  mówienia - dlatego żyjąc czuje się                wolnym człowiekiem - nie boje się tak  jak za komuny że ktoś zapuka                 i wybije mi wolność z głowy  - Polska to nie Rosja Korea i tym podobne                  państwa - a w Polsce czuje się wolny co mnie cieszy - 
    • Piszesz o wrześniowej mgle,  piciu mleka z miodem o poranku,   słodkiej gałązce łoziny pomalowanej przez jesienne powietrze,   o wrażeniach miękkich  jak pszeniczny chleb, przesmarowany słodką barwą jagód    Piszesz   A ja wjeżdżam w twój sad czołgiem Smar sączy się na maki  
    • Pojawiłaś się jak anioł z mgły, znikąd, Bez zbędnej aureoli, z szarości zwyczajnych dni. Stworzyłaś ognisko rodzinne, przytulne; Czepialiśmy się twojej spódnicy   Przed złym wilkiem i upiorami. Uczyłaś nas ugniatać ciasto i lepić pierogi. Czarodziejskie zupy razem gotowaliśmy Z tajemniczych składników, aromatów i przypraw.   Palcem każącym przed nosami nam machałaś Za wybryki dziecięce i swawole dzikie. Kołysałaś do snu baśniami snutymi Z mroków leśnych kniei i moczarów.   Pod kocem chybcikiem zasypiało się ze zgrozy. Gdy w kąpieli my, łobuzy-krauliści, Pianę rozbełtaliśmy aż pod sufit, Za uszy i nosy nas nie wytargałaś.   Przemawiałaś do nas słowiczym głosem. Śpiewałaś dawne przeboje z płyt gramofonowych. Tańców nas uczyłaś, krok za krokiem zwiewnym. Smutek i łzy nigdy nie zagościły na Twoim obliczu.   Pokazałaś nam świat za oknem, inny, W nieznanych nam barwach, ulotny. Uczyłaś pokory i zrozumienia dla nieszczęśliwców; Grosza nie szczędziłaś dla wędrownych grajków.   Dorastaliśmy jak na drożdżach ciasto chlebowe; Z portek, koszul aż łokcie i kolana wystawały. Szliśmy drogami polnymi pobierać nauki, Liznąć wiedzę i arkana tajemnic u mistrzów.   A ty zawsze przy nas, obecna duchem, Z rozpostartymi skrzydłami pieczą nas otaczałaś. Przed klątwami chroniłaś talizmanem; Zło podkradające się z ciemności czmychało.   I tak oto po dziesiątkach lat, strawieni życiem, My, te urwisy i berbecie rozwydrzone, Przy Twoim fotelu bujanym się rozsiadamy. Ciepłym kocem okrytą, pogodną, uśmiechniętą,   Opowieściami nawzajem zabawiamy Z tego pokręconego, nieznanego Ci świata. Wzdychasz, okulary poprawiasz na nosie: „Och, zdradzę wam swoją historię, dzieci drogie...”
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...