Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

bez tytułu


Rekomendowane odpowiedzi

Tak, oto Ja wspaniały.
Pogrążony w śmierci,
cierpię na samotności piedestale.
Powstałem z popiołu, lecz w tym zapale
straciłem celu cień.
Stracony, wyklęty, na tułaczkę bezkresną skazany.

Jak wspaniały jest świat, w mych snach urojony.
Pełen wartości, wojną nie zhańbiony.
Goryczy czara już dawno przelana.
W pogoni za pięknem,
tracę resztki człowieczeństwa.
Wypełnia mnie nieokreślona emocjonalna breja.
Me serce wyprane z wszelkiej namiętności,
łaknie choć odrobinę szczerej czułości.
Ma pycha większa niż wroga tabuny,
rozgromi wnet wszystko, bez żadnej zadumy.
Wsparty kosturem prawdy,
naprzód wyruszę, aby stłamsić rebelii postumenty.

Jak zaczarowanej różdżki dotknięcie,
tak działa świadomości twej tchnienie.
O Boże mój drogi! W najdalszym Ty niebie.
Czekasz by zyskać pochlebstwo i dziękczynienie.
A ja pytam, gdzie jesteś?
Gdzie twej warowni są mury?
i dlaczego tak trudno dotrzeć w te góry?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@samson_szemesz

Powstałem z popiołu, lecz w tym zapale.
Straciłem celu cień.


Na końcu pierwszego wersu kropka jest zbyteczna.
Jeśli nie ma konsekwencji w posługiwaniu się znakami interpunkcyjnymi,
po prostu z nich zrezygnuj. Czytelnik doskonale sobie poradzi.
Jeszcze tu wrócę :)
PozdrawiaM.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Dared Racja !! 
    • Patrząc przez okno, tym patrzeniem raczej smutnym. Sponad parapetu w typie lastriko, w którym wyłupało się kilka drobnych kawałków w czasach mojego dzieciństwa. Podczas zabaw z młotkiem i śrubokrętem. W wojnę…   Testowane były wybuchy jądrowe na pacyficznych atolach czy na płaskich terenach Kazachstanu… Jeden z okruszków trafił mnie wtedy w oko. Łzawiłem.   Ojciec zezował na mnie gniewnym wzrokiem jak na przegraną walkę Goliata na polu bitwy. Nie było łatwo w czasie próby odzyskania prestiżu.   Ale szedłem w górę z mozołem.   Wspinałem się po obsypujących kamieniach.   Kilka razy obsunąłem się na stoku. Skrwawiłem sobie boleśnie kolano.   Pies wesoło szczekał, merdał ogonem. Ojciec kazał wyjść z nim na spacer.   I szedłem wtedy. I idę nadal w te czasy napełnione szczenięcym śmiechem.   Uciekałem od siebie.   Uciekając w świat pustych otchłani, w których ciszą napełniał się każdy oddech.   I każde ciężkie westchnienie.   I wszystko oddychało w dalekich gongach stojącego zegara.   Kiedy pewnego razu, wyrwany ze snu wołałem, przestępując próg drugiego pokoju… — nikt nie odpowiedział.   Nie było nikogo.   Szukałem długo wśród mżących w powietrzu pikseli znajomej twarzy ojca albo matki…   Lecz tylko wgniecenia na fotelach świadczyły o ich niedawnej obecności.   Podchodziłem ostrożnie do drzwi, próbując się porozumieć ze skulanym za nimi głosem. Pełen nadziei…   Kiedy je otworzyłem, chłód owiał moje skronie tym chłodem idącym ze schodowej klatki, piwnicznej głębi.   Na drewnianej poręczy odłupana drzazga, promień zachodzącego słońca. Falujące na ścianach pajęczyny… W ogromnym przeciągu trzask zamykanych drzwi.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-06)    
    • @agfka bywa i tak:)
    • Nie mam ostatnio motywacji do pisania, więcej czytam. Dziękuję za komentarz  :)
    • @Leszczym Po co Tobie ta polityka, nie słuchaj idiotów
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...