Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

spojrzenia rzucane ukradkiem
stały się mocniejsze, przypadkiem?
myślami bładząc po nieba firmamencie
zostałem schwytany w strasznym incydencie
dobrowolnie się w kajdany zakułem
nic tak pięknego dotąd nie czułem

czas mija nieubłaganie
nie wiem czy żyje, czy śnię na jawie
wiem że jesteś zimna i niedostępna
wiem że balansujesz na granicy ideału piękna

uzależniony od twego widoku
pragnę Cię jak księżyc mroku
w oczach twoich bezustannie tonę
serce szkarłatnym płomieniem płonie
chcę zatrzymać chwilę na wieki
nim zamkniesz piękne powieki

malarz wyjątkowe miał akwarele
kunsztownie łącząc piękna tak wiele
złote włosy na wietrze falują
w granicach cudów oscylują

i zapach twój który jak kadzidło odurza
moje uczucie kwitnie niczym rozpięta róża
myślami w krótkich chwilach błądzę
czy czuję miłość, czy też żądze?

Opublikowano

Pewien znany pubicysta, autor, krytyk, itp powiedział: tytuł jest jak opakowanie towaru w sklepie im bardzej świeci, tym częściej je biorą. U pana nic nie ma.

ukradkiem rzucane spojrzenia
stały się jedynie przypadkiem

Rym jest? Pewnie że jest i jego dokładność zanika, płynniej się czyta. Tzw rym końcowe nie są normą. Rym początkowy zespolić z końcowym da oryginalność i też będzie romantyzmu więcej, czytelnik wniknie głębiej w treść.
Mówiąc szczerze to banał dodatkowo kiepsko skonstruowany. Dałem wskazówkę jak to można zmienić, a autor wybierze między gorszym i ulepszonym.
Masz dar ta wykorzystaj inaczej Bóg ciebie pokara:-)
Pozdr.

Opublikowano

Ta zmiana o której wspomniałeś, zmienia także sens słów, oraz budowę wiersza. Wydaje mi się że rymy na końcu nie muszą być oznakiem braku oryginalności i banalności, to co dla innych wydaje się gorsze może innym wydawać się lepsze, tak jest i będzie :). Dziękuję za konstruktywną krytykę.

Opublikowano

Szczerze zachęcam do pisania, jeśli daje Ci to przyjemność i chęć
wyrażania siebie lub opisywania świata. Będzie coraz lepiej, bardziej wyczujesz rytm wiersza, jego melodię. Myślę, że każdy z nas, po latach, uśmiecha się do swoich pierwszych, czasem naiwnych, raczkujących wierszy. Coraz życzliwiej będziesz reagować na krytykę,
będziesz ją uważał ją za dar, a nie ganienie,
Życzę Ci pomyślności, pozdrawiam
- baba

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @TylkoJestemOna Dzięki, samo życie niestety. Pozdrawiam
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Niektórzy uważają, iż w tym jest clue poezji, ja się z tym nie zgadzam, ale życzę po prostu, by szukać w dobrym miejscu. Nie zamykać się. Pzdr.
    • Wygnanie z Raju. Albo Cztery wesela i pogrzeb. (szkocka orkiestra) Pzdr :-)  
    • Szedł z nisko pochyloną głową poboczem pola, piaszczystą drogą. Szedł. Idzie obok kartofliska, które okrywa potok wieczornego słońca. Cały w pomarańczowej zorzy. Chłopski malarz. Namalował świat: bydło na rżyskach i pajęczyny babiego lata. Drżące. Sperlone kroplami rosy.   Wiesz…   Jesteś tu jeszcze?   Idę i jestem tutaj. Idę tak, jak szedłem wtedy, pamiętasz? Niczego nie pamiętasz. Już nic nie pamiętasz i nie widzisz, gdyż twoje oczy.   Martwe. I takie zimne zimnem kamienia. Bladego marmuru wyciosanego wieki temu dłutem nieznanego rzeźbiarza…   Ale znowu idziemy razem. Idziemy tak, jak moglibyśmy iść we dwoje. Tak jak moglibyśmy…   Idziemy. Idziemy. I idziemy raz jeszcze…   Stawiamy kroki powolne, jakby w zadumie. Idziemy jak ten sen śniony nagle nad ranem. Jak ta widziadlana korektora zdarzeń, co chwyta za gardło jakimś ciężkim westchnieniem.   Wypiłem trochę, to prawda. I wypiłem raz jeszcze, wznosząc toast za ciebie. Za nas…   Dlaczego milczysz? Spójrz, wznoszę kielich… E, tam, kielich, butelkę całą. Wznoszę ją pod światło wieczornego słońca.   I przez szkło przesącza się światłość pomarańczowa. Nadciągający wieczór. I przez szkło, przez płyn przejrzysty, przez te szkliste turbulencje spienionych majaków…   Napijesz się ze mną? Patrz, jest jeszcze trochę. Widzisz. Nie widzisz. Ale ja, widzę za ciebie.   Nie wypiłem do końca, albowiem chciałem… chcę zostawić tobie.   Stoję w otwartym oknie i patrzę. Wiatr szarpie gałęziami kasztanów. Szeleści liśćmi.   I szepcze. Szepcze. O, mój Boże, jak szepcze…   Na stole leży talerz. Mży cały w pozłocie kryształowy wazon z wetkniętym bukietem czerwonych róż. I te róże. Te róże czerwone…   Choć, napij się ze mną. Na stole lśni butelka. Podnoszę ją, aby wznieść…   Wiesz, był tu przed chwilą mój ojciec. Przyszedł zza grobu, aby się ze mną napić. Nie mówił nic, tylko patrzył. I patrzył tryni swoimi oczami.   Takimi oczami zasklepionymi czarną ziemią jak u trupa. Był i znikł. Nie powiedział ani słowa…   Kielich stoi nadal. Mój i jego. Jego i mój… Był i nie ma, choć przed chwilą jeszcze…   Wiesz, ćwiczę wirtuozerskie szlify chorobliwej fantasmagorii. I próbuję przecisnąć się przez ścianę. Atomy mojego ciała łączą się z atomami tynku, zaprawy murarskiej i cegieł.   Lecz nie mogę. Utykam, gdzieś pomiędzy. Nie potrafię przebrnąć jeszcze tej otchłani czasu. Choć jestem już bliski poznania tajemnicy przemieszania się w czasie.   Wiesz, to jest w zasadzie proste. Bardzo proste… Wystarczy tylko…   Zamykam oczy. Zaciskam szczelnie powieki. I widzę jak idzie ten malarz chłopski i maluje odręcznie dym płynący z łęciny, nad lasem idący...   Mimo że cierpi na bóle głowy i zaniki pamięci.   Ogląda swoje dłonie, palce. Licząc odciski, rdzę z lemieszy zdziera.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-08-10)    
    • Oryginalne, wakacyjne porównanie podróżnicze :-) Głębokich rozmów ze swoim wnętrzem ciąg dalszy :-) Pzdr.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...