w szumie ulic śródmieścia nad wody okolem
w którym widok kwiatowej dwoi się rabaty
gdzie cios bloków błysk witryn i cień parasola
odwracając kładzie się na skraj brudnej ławki
lubię usiąść czasami na chwilkę lub dłużej
by dać spokój wytchnienie umęczonym kościom
albo byciem strudzony w przeciągłej podróży
móc od zgiełku pośpiechu odpocząć po prostu
w takim właśnie obejściu jak ze swoim zdjęciem
bez żartów ze szczerością właściwie z powagą
lubię z pewnym podobnym choć obcym mi człekiem
pomilczeć o istotnych zdarzeniach i sprawach
o tym że wszystko w świecie ma swą drugą stronę
że nic nie stoi w miejscu a ciągle się zmienia
że można żyć odmiennie inaczej wbrew sobie
być tym samym odbiciem w obrazie człowiekam
pomóż mi majem się pozachwycać
tak niedorzecznie jak wtedy zimą
gdy w mróz tuliłaś kwiaty na szybach
a ja wiedziałem że ci się przyśnią
że zaczniesz tęsknić za pierwiosnkami
każdym krokusem jeszcze uśpionym
i za tą chwilą kiedy zatańczysz
ze mną na łące w rannych mgłach wiosny
myślami jednak wciąż w lutym jesteś
bo mnie namawiasz żeby odśnieżyć
wśród traw i kwiecia do tańca przestrzeń
zdmuchując pierwszy biały puch z mleczy