Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Chorzów - Sztygarka

Magazyn Ciekłego Powietrza - ul. Piotra Skargi 34a


Program

11.00 co w wierszu piszczy - warsztaty poetyckie z Justyną Bargielską

14.30 wspomnienie kapitana Orlika - Maria Pijanowska-Broniewska (córka Władysława Broniewskiego) w dialogu z Włodzimierzem Szymczewskim

16.00 prezentacje gości głównych - prowadzenie: Jacek Dudek

Justyna Bargielska
Ewa Świąc
Bartosz Wiczkowski
Ilona Witkowska
Leszek Żuliński

17.15 sztalugarnia - wernisaż prac Katarzyny Tchórz (malarstwo) i Pawła Szałankiewicza (fotografia) – prowadzenie: Małgorzata Południak

17.45 magazyn wierszy - goście główni poprzednich edycji - prowadzenie: Barbara Janas-Dudek

Marta Fox, Roma Jegor, Karol Samsel, Małgorzata Południak, Beata Bigos, Marcin Rokosz , Mirosława Pajewska, Izabela Wageman, Zenon Dytko, Izabela Fietkiewicz-Paszek, Beata Patrycja Klary, Krzysztof Tomanek, Karolina Kułakowska, Teresa Rudowicz, Jacek Kukorowski, Magda Gałkowska, Natalia Zalesińska, Jan Mieńciuk, Katarzyna Macios, Joanna Proszowska-Starkowska, Jacek Sojan, Weronika Górska, Marta Jurkowska, Cezary Sikorski, Danuta Perier-Berska

19.30 koncert muzyczny „Zespół Staszka” : Stanisław Kukorowski (wokal, skrzypce), Ola Barbacka (Klawisze), Marcin Koszuta (bas), Bartosz Witkowski (perkusja)

20.30 port poetycki – noc poezji – prowadzenie: Agnieszka Szymańska

Michał Wolny, Marzena Orczyk-Wiczkowska, Bogdan Zdanowicz, Mariola Konieczna , Zbigniew Milewski, Olivia Betcher, Paweł Szałankiewicz, Daria Dziedzic, Mariusz Kusion, Elżbieta Eliza Lipska, Bogdan Prejs, Grażyna Janota, Jakub Schönhof-Wilkans, Ewa Olejarz, Wojtek Michalec, Dorota Szatters, Patryk Chrzan, Bożena Ciupa-Krewska, Arkadiusz R. Skowron, Anna Tlałka, Zenon Wojtkowiak, Sabina Waszut , Mariusz Partyka, Katarzyna Kulczykowska-Kuliełka, Tomasz Zawadzki, Joanna Markowska, Mariusz Busz, Beata Stanecka-Busz, Waldemar Kazubek, Danuta Blaszke, Robert Kania, Anka Blaszke, Barbara Siemianowska, Włodzimierz Szymczewski, Agnieszka Szymańska, Jacek Dudek, Barbara Janas-Dudek

Zapraszamy

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
    • @Wędrowiec.1984 Jakoś je starałem posegregować, ale istnieje wiele innych. W Polsce mamy ok. 10 milionów singli i ta liczba rośnie, więc uznałem, że poezja powinna też się tym zająć. Pozdrawiam
    • Ból zaciska na skroni palce  cienkie, twarde, szklane, jakby ktoś ulepił je z odłamków reflektora, który pękł od zbyt głośnego światła. Wpycha mi w czaszkę powietrze ostre jak tłuczona szyba, jakby każdy oddech był drzazgą rozjarzonego żaru, w którym ktoś spalił swój ostatni obraz.   Czuję, jak myśl tłucze się o moją kość czołową, jakby chciała wybić sobie ucieczkę, zanim skurczy się do rozżarzonej kuli.   Oddycham sykiem. Oddychawłamóknieniem. Oddycham światłem, które nie oświetla – tylko wypala świat kawałek po kawałku, systematycznie, metodycznie, jak kwas, który zna mój wzór chemiczny, mój rytm, moje wszystkie uniki. Ona prześwietla mnie jak rentgen zrobiony z błysku widzi we mnie nerwy, zanim ja je poczuję.   Dźwięki stoją jak martwe ryby w słojach formaliny: oblepione szumem, przykryte bębenkowym całunem, wypatrują mojej uwagi – rozproszonej, popękanej, jakby każda synapsa pisała zaklęcia przeciwko ciszy, jakby mózg uczył się alfabetu tego pierdolonego bólu poprzez puls.   Nacisk wcina się we mnie głębiej niż sen, głębiej niż jawa, głębiej niż wszystkie myśli: jest czysty, nieubłagany, bezczelnie precyzyjny. Nic nie udaje. Ona nie kłamie – uderza prosto, uderza w punkt, jak neurolog-sadysta, który nie używa eufemizmów, bo ma twoją mapę nerwów zaśmieconą swoimi flagami. Nudności oplatają mnie jak zwierzę zrobione z wilgoci i ołowiu, jak drapieżnik, który zna mój żołądek lepiej niż ja.   Próbują mnie wypchnąć z mojego ciała, a potem wciągają z powrotem – jakby chciały mnie mieć w sobie na stałe, jako tę cholerną świadomość, którą trzeba strawić.   Rozkłada mnie na części jak fizyk, który bada materię od środka na zewnątrz, fala po fali, wibracja po wibracji. Światło patrzy na mnie jak ślepe bóstwo zrobione z igieł; niczego nie żąda, ale wszystko przeszywa.   Tętni za powieką, tętni tak, jakby za gałką poruszał się oddzielny, wściekły organizm – szary impuls, skurcz za skurczem, jak sejsmograf zawieszony wewnątrz czaszki, który odbiera tylko trzęsienia ziemi.   Skroń parzy, szczęka drewnieje, oczy szczypią, jakby słońce przykładało mi do źrenic swoje gorące monety, żądając zapłaty za każdy gram ciemności, który we mnie gasi.   Przedmioty stoją nieruchome i przejrzyste, płoną odwrotnym blaskiem,  blaskiem, który nie daje ciepła, tylko wiedzę. Do dupy wiedzę. Cienie dymią bólem.   Słyszę głowę dzwoniącą ciszą  jakby wielki mosiężny dzwon właśnie bił wewnątrz moich zatok. Wchodzę w ten atak jak w obrzęd przejścia, w równanie, które można rozwiązać tylko własnym, przeklętym pulsem. Ona jest nauczycielką, puls jest kapłanem, mrok jest księgą, a ja jestem zdaniem, które zamiera w połowie, niezdolne do postawienia kropki. Tabletka, pogryziona przez nadzieję, leży jak relikwia niezawierzonego planu – świadectwo ulgi, która nigdy nie miała okazji nadejść.   Uśmiecham się pod nosem: nie trzeba leku, żeby się poddać tej szmacie. Wystarczy zgodzić się, pozwolić jej wyssać z człowieka wszystkie dzienne pewniki, aż zostanie tylko cienki szlak – migoczący ślad na rozpalonym ekranie świadomości. Jestem przejrzysty. Nie winem, nie uniesieniem, nie letnim rozproszeniem – tylko szarym uderzeniem, które wybiela człowieka do zawiasów czaszki, wyskrobuje z niego zamiary, a na koniec zostawia w środku iskrę: zimną, krystaliczną, prawdziwą. Jedyną prawdziwą rzecz w tym całym burdelu. Mrok migocze, jakby ktoś zmielił tysiąc płatków ołowiu i rozsypał ich pył, żeby zobaczyć, czy potrafię w nim utonąć. Ona potrafi kochać okrutnie. Ale kocha, do cholery, uczciwie  pali od środka, wypala skupieniem, aż leżę w jej uścisku niby bezwładny, a jednak w środku czuwam czystym, ostrym płomieniem, którego żaden zdrowy dzień, choćby promieniał pewnością, nie potrafi zrozumieć. I niech się jebie.            
    • @jeremy uważaj, żeby ci ktoś nie ogołocił :)
    • @jeremy   ….nawet jeśli potrafię, to tego nie zrobię. Nikomu.!   a wiersz …to tylko wiersz :) można go rozbierać i ubierać …w sukienki i garnitury :)       
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...