Rzygam waszym zaplutym światem
Kolorami przyprawionym, by szczęście puste wam dawać
Wokół waszych zasmrodzonych wieprzowiną serc
Jesteście ochydni, obrzydliwy, gnuśni, chciwi
nieczuli, bez wzajemności obżeracie się swoim ego
Myślicie przewrotnie i złośliwie, a fałszem usłane
jest każde wasze słowo, ten bełkot, te wymiociny serc waszych i umysłów
pomyleńcami jesteście, gnojem w widłach i pierdołami o papieżach
"jeszcze jak!"
Śpiewacie o miłości, cielesne wy kurwy, szmaty, dziwki, spłacane
spermą na mordzie, niech wam ja obetrze swoją nienawiścią sroga zima
kiedy marznąć będziecie w mojej nienawiści.
Wymiociny na dwóch nogach.
Sprzątniemy was jednym machnięciem mopa podłogowego, bo niedobrze
robi się na samą o was myśl. Poznacie swój strach, ten horror,
który was trapi dniami i nocami bowiem przeczuwacie, to, co nastąpi
okropna pożoga tego waszego ledwo tlącego się kałem świata emocji,
przypadkowych spotkań w rozpadzie tkwiącego.
Smród na ulicach rozprzestrzeniacie, jak dałny gówno w pole wozicie,
składając swoje życie z jakiegoś ćpania, chlania i jebania.
Rzygam