Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Jesienna wycieczka do Białowieży


Rekomendowane odpowiedzi

[ Miłego zwiedzania ]

Piękny jesienno mglisty sobotni poranek, to przy złoto jesiennej ziemi,
Tak dzisiaj dostrzegam spoza firanek, aż dusza rwie się do wolności chwilami tymi.

Niebo błękitne bezobłoczne, słońce wynurza się spoza bloku,
Promienie wpadają do pokoju i do oczu na te chwilę zdrową, ochoczą.

Po nocy sikorki już wróciły z głębi puszczy, ruchomo ubarwiają
I tak już ładne jesienne drzewa. Sikorki z puszczy do miasta.
Ja w drogę do puszczy drugiej, gdy chęć mnie zagrzewa.

Mustang stoi posłuszny i chętny do podróży, który nigdy mnie nie zawiódł;
Zawsze, gdzie przemierzałem drogę, szczęśliwie mnie wiódł -
I tak po dzisiaj bez skazy posłusznie mi służy.

Więc w drogę wybraną tylko wyruszać aż do celu trzymając szczęście,
Jak kamyk zielony w zamkniętej dłoni, bo takich chwil w życiu nie ma za wiele,
Bo czas ciągle nam ucieka, a nie nas goni.

Barbara stale u boku mego ze mną zawsze nigdy nierozerwalnie.
Syn młodszy dodatkowo, który lubi mówić: "legalnie", towarzyszy z pomocą na każdym kroku.

Los zabrał mi chodzenie po tej Bożej Ziemi, ale co prawda Bóg nie pozwolił zabrać
Ciepła rodzinnego żyjąc w tym bezcennym rodzinnym szczęściu dekadami trzema,
Nie ma nic wartościowszego, co można byłoby zamienić na coś innego.

Kto tego szczęścia nie doświadczył, wie jakim jestem szczęściarzem, będąc w życiu
Nieszczęścia wirażem - po dzisiaj nie postradać rozumu i zmysłów Bóg mi raczył.

Na niebie błękit i słońce, na ziemi kolorowo barwny krajobraz.
W sercu gorące wzruszenie, zwątpienia żadnego mimo brzydki wyglądu mój obraz.

Droga, którą już znam, jest nadal oczom piękna, bowiem odkrywam na nowo
Przyrodnicze wrażenia, patrzę z zachwytem, jak na kobietę nigdy nie gubiąc spojrzenia,
Bo krajobraz szybko przemija, jak cień muśnięty po oknie.

Czas mija, kilometrów ubywa, w sercu radość, w oczach błękit.
Po wsze czasy niech tak bywa, niechaj nie znika nastroju duchowy wykwit.

Puszczą, którą przemierzamy, wiecznie zielona. W drodze czasu nie mierzę,
Bowiem w siebie i w swoją "połowicę" wierzę, ona od Boga dla mnie jest przeznaczona.

Po obu stronach drogi krajowej wiąz, do złudzeń leszczynę przypomina -
Ubarwiony jesienią dodaje urokliwego wdzięku tak, że Boże mój drogi,
Czemuż to jesień jest co rok, a życie tylko jeden raz?

W dodatku nie stąpam po tak uroczej i tak pięknej i szczerej dobrej podlaskiej ziemi.
Jeszcze gorzej, że już nic się nie u mnie odmieni, żeby kiedykolwiek mogło się stać inaczej.

Kamyk szczęścia w ręku ściskam, trzeba zapomnieć, co kiedyś się wydarzyło
I przeszłość potraktować, jak szczęście na nic nie narzekając,
Dziękując Bogu, że w ogóle z tragedii górniczej przeżyłem.

W drodze mając już za sobą rodzinną puszczę,
Grzech byłby nie przeżegnać się i nie pokłonić się Świętej Wodzie.
https://plus.google.com/photos/10327673 … 2610294633
Tutaj na tym wzgórzu ludzie dziękują Bogu - zostawiają krzyże - symbole,
Że już wyszli z cierpienia, jest to poświęceniem w podzięce.
https://plus.google.com/photos/10327673 … 2610294633

Obok w Pronar po drugiej stronie, nabrawszy "obroku" na drogę mustangowi,
Co w nim dźwięczą mechaniczne konie, wiezie wdzięcznie nas przez podlaskie uroki.

Wasilków mijamy w słoneczniej pogodzie, niebo ubrane w ruchome kolory gołębi.
Mustang, choć droga mu ani nie grzeje, ani nie ziębi, więc może sprostać jego urodzie.

Oczy wybałuszam, jakby przybyłem z kosmosu lub nie było mnie przez wiekami,
Od kiedy wychodząc spod kamienia górniczego ciosu,
Aż do powrotu tęskniłem ku tej Ziemi dwunastoma latami.

Aż tutaj powróciłem na czas stały - i na wieki, będąc żywą cząstką tej Ziemi.
Choć wzrokiem sięgam po horyzont, jestem tylko jej przemijającym cieniem,
Którego za nic nie zgubię w korycie tej rzeki.

Może jestem i marnym poetą, ale nie o to chodzi, jak co komu z sonetem wychodzi,
A o to, co w duszy mi gra, co w sercu moim się narodzi.

Urodziłem się jako poeta, nie dla salonów i sławy, a dla tęsknoty, natchnienia
I wzruszeń wrażliwości na czas trwały... Choć nigdy nie rządzi mną wypita seta.

Rządzi mną k a l e c t w o, bo przez nie jestem tym kim jestem.
W wierszach znajduję mojej tragedii świadectwo - ono stało się niejako moim chrztem.

Gdy Wasilków już za nami, niechaj wody Supraśli płyną dalej... Może kiedyś w niej
Utonie mój los, który życiu był drwiną, odmieniając się na lepsze z dobrymi snami?

Pod górkę mustang mój drogi piłatuje sześćdziesięcioma milami.
Ja, będąc człowiekiem ubogim, dumny jestem z niego czasami.

Nie spuszczam ręki z gazu, aż tablica drogowskazu: Białystok nas przywita.
Jestem rad i jest we mnie zachwyt widząc miasto, od razu cieszę się jak dziecko,
Chociaż bywałem w Białymstoku już nie raz.

Miasto urocze, czyste, może [za]imponować nawet temu, kto często w nim bywa.
Rzadkiego przybysza, swym urokiem nawet może zaszokować każda ulica z piękna,
Gdy przybysz przejazdem lub na dłużej zatrzymując się tutaj przebywa.

Ulice, którymi kieruję swoim mustangiem, dzięki dotacjom unijnym są odremontowane.
Każdemu, co nimi jechać jest dane, przemierza je jakby w nowym świecie.

W dodatku jeszcze ku temu na każdym skrzyżowaniu drogowskazu światła łapiemy zielone -
Płynnie mijamy je wszędzie, a gdy już są za nami bez znaczenia, jak zmieniają się w czerwone.

Miasto kolorowe, drzewa jesienno barwne, wszędzie reklamy pięknie wzorowe,
W mieście ludziom życie zdrowe, twarze mijające siebie noszą zarumienione barwnie.

Z nieba dzisiejszego pogodnego słońce to wszystko bardzo wyzłaca.
Radosnym jestem, nie mając na myśli innego miasta,
Gdy już na Podlasiu żyję, a nie tylko do miasta tego wraca.

Ulica Sienkiewicza już nas żegna, a wita jeszcze dumniejsza Piłsudskiego,
Co wprowadzi nas w ulicę Branickiego, szczycąc się swym pięknem, jak warszawski Służewiec.

Ale nie czas okryć się barwnym z drzew jesiennym cieniem, biegnij dalej do celu
Mój koniku mustangu, tam w barwny cień się odzieniem, gdy powita nas las sosnowy.

Zanim to się stanie, zanim tam będziemy, zabłudowska ma do mnie pytanie:
Mietku, spuść rękę z gazu! Dokąd twoje mustangiem takie gnanie?
Nie pędź tak, nie bądź durnym "śledzikiem"*.

Toż i tak uczyniłem, jak znak prędkości tłumaczy, obok cmentarz jeszcze
Świadomości dodał, że życie, to nie gra w karty karcianych graczy,
A wartość nade wszystko, jakie Bóg z wysiłku swego nam ludziom podał.

Więc skoro tak, to trzeba uszanować wysiłek i prawo Boga,
Mimo to, choć poeci żyją wiecznie. Ale czas nie cofa się wstecznie;
Choć na ziemi jest wiele dróg, lecz życia tylko jedna.

Zatem, Mietku miej to na myśli i baczności, poza tym nie jeden żyjesz na tym świecie.
Skup się do sedna, do słuszności, skoro drogi masz do celu sto kilometrów przecie.

Między Białymstokiem, a Zabłudowem jest tak jesiennie pięknie po obu stronach drogi
Świat kolorowy, nie szary i ubogi, ścierniska zbożowe jarzą się w słońcu, jak złotym stołem.

Droga wręcz płaska niepagórkowata, jak to jest w moim powiecie sokólskim.
Jedynie w podobieństwie stojąca każda chata, tu wszędzie zwyczajem podlaskim.

Wieź nas dalej nasz koniku mustangu; będziemy po drodze liczyć bocianie gniazda,
choć co prawda jesienią są puste, a i spoglądać niebezpieczna może być nasza jazda,
A cel gdzie podążamy, jak życie jest wzorowy.

W dodatku tak się na drodze złożyło, że TIR w naszym kierunku podąża,
A z przeciwnej strony ruch, jak w naszą i było nie było wleczemy się za nim niejako
Z przymusu, ale i z naszej woli, bowiem co nas otacza spokojnie sobie zobaczymy...

Nerwy na wodzy, bo przecież wiozę swoją Miłouczynkę i syna, co za nich jestem odpowiedzialnym,
A w życiu droga niejedyna, zatem z nami i Ty Boże, który nas do celu prowadzisz.

Wioski, które podczas drogi nas witają, po chwili zarazem żegnają, są cicho jesienno senne.
Chociaż wiatry jesienne, które spokojne melodie im grają, są nad wyraz uroczo krajobrazowo imienne.

Obok wiosek pola, które je otaczają, dodają kolorytu jesiennego krajobrazom, każdy turysta,
Który podróżuje tędy, przymili swój wzrok nad tym przemiłym jesiennym obrazem!

Chociaż pola są tak w barwy jesienne piękne, ale bez ludzi na nich dla naszego wzroku.
Z tego powodu wcale się nie przelęknę, gdy z pól ciągle nie pogarsza się piękny krajobraz dla naszych oczu.

Gdybym był młodym "szczurkiem"*, jeszcze ująłbym, że mustang bzyczy pięknie dla ucha.
Mam życia tyle, że zamiłowanie moje poezji słucha, przy której i do której stałem się samoukiem.

TIR, który przy sposobności był wyprzedzony, został w tyle za nami i już zapomniany.
Teraz wita nas w Herbie "Jeleń Rogaty Czerwony", który także przez nas jest powitany.

Na tym kontakt i przyjaźń się kończy, skoro mój mustang, co prawda benzynę połyka,
Ale do celu coraz to bardziej droga umyka, za jakąś godzinę zupełnie docelowe miejsce przyjaźnią z nami się połączy.


Tym samym zanim to nadejdzie, teraz trzeba skupić więcej wagi, zbliżając się do ronda
I w tym względzie trzeba mieć w sobie więcej ostrożności, niżby odwagi.

Rondo, którego dwie wiosny temu jeszcze nie było, dzisiaj nie sprawia trudności,
A pozytywne zadumanie. I jak tutaj nie doceniać unijnego wypełnienia, aby żyło się lepiej Polsce.

Nawet ci, co byli Unii przeciwni, kiedy pobrali dotacje, zamilkły im się buzie.
Jeszcze pięć lat wstecz, mówili: "Polacy, nie bądźcie naiwni,
Nie wchodźmy do Unii!" Myślę, że z Unią jest bardziej na luzie.

Tak uważam - i z tą świadomością przejeżdżam rondo w większości z dotacji unijnej.
A że z natury jestem wysoce linijnej, życzę temu miasteczku z nieopodal którego
Pochodzi Święty Gabriel, aby obdarzył wielką światłością.

Drogowskaz na Hajnówkę kierunek wcześniej już wskazał,
Rondo było miło przejechać i opuścić. Od kiedy "paraplegikiem" się stałem,
Nigdy czas na mnie się nie obrażał, więc wio mustangu w nie za szybkim rytmie,
Aby wzrok mój mógł jak najwięcej krajobrazu utrwalić, po czym na papier umieścić.

Tymczasem znak drogowy Hajnówka 62 km wskazuje, nie stosuję zwyczaju:
"Komu w drogę, temu czas". Nieśpieszno mi do ludzkich mas,
Skoro dobre państwo świadczenie mi realizuje.

Jaki krajobraz dla oka, taka prędkość mego konika.
Gdy krajobrazu piękność po horyzont jest szeroka, wzrok mój z niego nie znika.

Choć wioski, pola, lasy zdawałoby się jesienią uśpione, niemniej wszystko ma swój kolor;
Złoto barwny podlaskiej jesieni walor, przynajmniej poecie nie jest zagubiony.

Między Zabłudowem, a Narewką nagle droga staje się kręta, pagórkowata i leśna.
Na prawo i lewo krajobrazy przyrodą się barwią, w dodatku wyzłocone wrześniem.

Droga, choć nie jest krajowa, jak nr 8, która przecina miasteczko moje.
Za to w podłożu nad wyraz dobra, pędź tylko mój mustangu koniku sobotnią wycieczką,
Kiedy w ręku do gazu jest chęć i odwaga bojowa.

W lewo, prawo, z górki, pod górkę taki mamy dla oczu wizerunek drogi
Do złudzeń z niejedną powtórką, lecz czas na dzisiaj nie jest ubogi.

W oczach od krajobrazu kolorowo, w sercu zachwyt i radość gra, natchnienie nie odpływa,
Jak przedwiosenna rzeką kra, za szybą opór powietrza gwiżdże, pachnie las.

Droga kręta nie kończy się kilometrami, pod górkę, z górki huśtawką, jak w kołysce dziecięcej.
Uchodzący lodowiec ukształtował Podlasie takimi walorami. Dzisiaj już nie pragnę nic więcej.

Przecież droga docelowa jeszcze przed nami, tyle wiosek po drodze aż do Hajnówki.
I choć mój mustang żre złotówki, to co widzę na jawie nie spełni się we snach.

Dzisiaj nie napiszę, że: klawo jest, jak cholera, skoro dzisiaj mam dumę i powagę.
W niektórych okolicznościach spuszczę gaz aż do zera,
Mijając wieś jedną, drugą, trzecią, trzeba skupić większą uwagę!

Kiedy nadszedł czas znaleźć się w miejscu, gdzie naturalna płynie rzeka: Narewka,
To nawet zatrzymałbym się na moście, nawet drogowym znakom wbrew,
Żeby tylko jesiennym urokiem rzeki nasycić oczy, jak pięknym snem.

Ale nie tylko my jedyni jesteśmy użytkownikami podlaskiej drogi, skoro przed nami
I za nami podróżują inne samochody. Z uroku czuję, że nawet sam mustang chce
Powiedzieć: Spuść z gazu użytkowniku ty mój drogi, ja oddech złapię,
A ty wykąp się oczyma w tej rzece dla ochłody.

Miasteczko Narewka piękna jak inne podlaskie, zagubiona gdzieś na skraju Ojczyzny.
Kraju, ty mój lasów, rzek i Wysoczyzny, uwielbieniem jest większym, niżby tereny płaskie.

Gdyby nie cel wiódł nas podróży, to zatrzymałbym się tutaj na dłużej.
Spytałbym tej uroczej rzeki: Czy mi wywróży, jakie sny będą sprzyjać w Glorii Chóru?

Tym bardziej mógłby mi odpowiedzieć ten tutaj obok skrzyżowania stojący Czyściec?
Ale dzisiaj, jak bez głowy jeździec, właśnie dzisiaj przyszłości swojej nie chcę wiedzieć!

Najwyższy w Niebie, myślę, że mi to wybaczy, tym bardziej błogosławiąc,
Dobrą drogę wskaże? Skoro poeci nie rodzą się, jak miot sobaczy,
A zwłaszcza tacy, co mają c i e r p i ą c e g o życia bagaże.

Takich nie tylko kochają Aniołowie, ale i szczerze kocha sam Bóg.
Nawet podziwiałby własny ich wróg, ale takowych nie ma w ich wierszowej głowie.

Czas mija, droga przemija, już witają nas Nowosady. O dziwo, kark nie boli,
Nie sztywna szyja, zatem miło jest dodawać gazu, gdy mustanga prowadzić jeszcze dam rady.

Mustang "Bożym Dzieciom" okno na świat, a nie TV, co ukazuje bierny świat.
Choć przez dwadzieścia lat byłem temu światu wierny, tym niemniej na dzisiaj, to poezja mego życia kwiat.

Więc dalej i dalej moja poezjo - dźwięcz nad życiem wesołymi strunami...
Bo skoro w życiu los stał się herezją - nich się ugrzęźnie pod byłymi życia mojego ruinami.

Abym ja nie płakał na jawie, tylko żale wywlekał do wiersza; czym w tomie treść
Będzie szersza, tym bardziej stanę się wolnym, jak łabędź w tym Nowosadzie stawie.

Tylko szkoda, że to nie maj, nie kwitną sady. Bylibyśmy wolnym kwieciem
My dwaj, jak dwa lata temu przemierzając te osady.

Ależ przecie poeta kocha wszystkie roku pory; nie tylko wiosnę i jesień, nawet
W upalne lato, w chłodną zimę ma wiele uniesień; ubierając ją w poetyckie wzory.

Nowosady na pożegnanie już nam pomachały, powrotną drogą my Im to samo uczynimy,
Do siebie bez żadnych czułości i chwały, bo w niczym siebie o nic nie winimy.

Radość przeminie, pamięć zostanie wpisana do wiersza, sentyment zginie
I uczucia na sercu. Dzisiaj finał zamieści się w poetyckim kobiercu tam,
Gdzie skończy się historia naszego wycieczkowego wiersza.

Teraz Dubiny z uśmiechem goszczą nas aż do przedmieścia Hajnówki.
Więc trzeba z ręki spuścić gaz dla bezpieczeństwa bez żadnej wymówki.

Nawierzchnia drogi srogo zdeformowana; zdałoby się odnowić nawierzchnię.
Choć Dubiny stykają się z Hajnówki powierzchnią,
Już w mieście ulica Białostocka, jak ta lala remontem odszykowana.

Na skrzyżowaniu sygnalizacja świetlna nie inaczej, miasto zmienia się nie do poznania.
W większości Unii Europejskiej zawdzięczamy raczej, że tak pozytywnie jest zauważalna zmiana.

Kiedy wjechaliśmy w serce miasta; pięknie i czysto wszędzie dla oczu.
To że na Podlasiu i na kraju uboczu nie oznacza, że nie może być bogato, jak za Piasta.

Ulica, która prowadzi do Białowieży - wyprowadza z miasta ze wzbogaconym
Bagażem wrażeń. Raptem nakrywając nas zlaną masą cienia z gęstych drzew,
Rześkością odświeży, co orzeźwienia wystarczy aż do następnych wydarzeń.

Długo nie kazało na siebie czekać, kiedy miasto nas na dobre nie zdążyło odprawić,
Tutaj już puszcza swoimi jesiennymi kolorami z nami zaczęła się bawić,
Co wśród niej droga prowadzi kręta jak rzeka.

Otchłań puszczy połknęła nas jak nicość, choć ziemskie przyciąganie sześciokrotnie
Silniejsze jest od księżyca. To zdaje mi się, jakby unosiło mnie coś,
Jakoby zaczęło w powietrzu mnie więzić, jak lotna okrężnica.

Tak jakobym płynął w powietrzu przed siebie, chociaż słyszę warkot mustanga.
Tutaj przecież świadomości zachowania musi być wysoka ranga, skoro za życie Bóg
Odpowiedzialny w Niebie, na ziemi za Miłouczynkę i syna ja, będącym mi w potrzebie.

Zatem głęboki oddech tlenu puszczy, czas wraca na ziemię. Dostrzegam na lewo
I prawo w nieskończoność las gąszczy, co w nim żadne stworzonka nie drzemią.

Pobocze drogi na obie strony w drzewa liściaste są tak bardzo gęste, że nawet
Wiatr nie błądzi, jak biegnąc przez puste pola, gdy przed wiekami ugrzązł tutaj -
Nie może wyrwać się nad otchłań koron puszczy.

Tak nieodczuwalnie nikomu błądzi po dzisiaj, będzie błądził póki lasu otchłań żyć będzie.
Ja podobnie w podziemiu ugrzązłem wczoraj - i już jak ten uwięziony wiatr
Nigdy nie wyzwolę się ze szponów w tym życia cierpiącym mi względzie.

To też pozostało tylko mnie okryć się w tej otchłani leśnej barwą jesienną
Na jutro i na tę chwilę zmienną, póki jeszcze życie daje mi myśleć przytomnie.

Żółto jesienne ubarwienie jaskrawi się w prześwitach słońca - dodając uroku sosnom,
Które wyrosły nad wszystko. A droga, która zdawałoby się, że jest bez końca,
To temu, że nie świeci jałową pustką.

Tegoroczny sezon obrodził grzybami, to sporo w puszczy widać i grzybiarzy.
Mnie też po lesie pochodzić się marzy, co tylko doświadczam ze snami...

Tu, tam na drogi uboczu stoi samochód, bardziej w głębi lasu niejeden
Przy drzewie oparty rower, grzybiarze robią po lesie obchód.
Mnie tylko pozostaje na koniec włączyć mustangowi power.

Jeszcze kilka drogi prostych, jeszcze kilka drogi obu zakrętów.
Już oczy dostaną nad wyraz niecodziennych prezentów w postaci: rysia,
wilków, żubrów, jeleni, łosi, świń dzikich, sarn, tarpanów - koni przypominających.

Droga była daleka - i w czasie jakoby niekończąca, już wskazuje drewnianą
Tabliczkę: Rezerwat Żubrów. Choć dziesiątkami razy była kręta nie była błądząca,
Skoro radosna na jawie, jakoby ze snów.

Wilgoć puszczy, przebytej podróży nie męczy, a orzeźwia - dodając otuchy.
Parkingowy, zapewne pomyślał: Ale zuchy? Skoro obrazek za szybą tęczy.

Już wskazuje miejsce zaparkowania! Ja mu na to: - Jestem na wózku inwalidzkim!
Czy mogę gdzieś w miejscu bliskim, tuż przed bramą przywitania?

Parkingowy na to: - Ma pan kartę unijną?
- Nie! Ale jestem naprawdę na wózku inwalidzkim!
- To niech pan jedzie aż pod bramę i tam gdzieś zaparkuje w miejscu bliskim.
- Dziękuje panu! I pokonuję ostatnie sto metrów z wesołą miną.

Nad bramą wejściową do ZOO napis: Rezerwat Żubrów,
Po drugiej stronie przyciągają oko upominki na straganach.
Sprzedający przyglądają mi się bez słów na podpartych łokciach na kolanach.

Cień pod drzewem miły, nie gasi zapału, a wręcz dodaje.
W tej chwili nic mi się nie zdaje, kiedy oczy moje tutaj przybyły.

W psychice jeden problem tylko tkwi, trzeba usiąść na wózek.
Zaraz, tylko pot otrę z brwi i hopsa, skoro ze mną dobry jest bożek.

Brama z napisem na górze: Rezerwat Żubrów do zwiedzania zaprasza.
https://plus.google.com/photos/10327673 … 2610294633
Ludzi wchodzących i wychodzących wzrok się rozprasza, chociaż wiedzą, gdzie są i o jakiej porze.

Pięćdziesiąt procent ulgę dla O N w zakupie biletu z chęcią zamieniłbym na czas wsteczny.
Tym bardziej zaprzęgnąłbym się w "rikszę" bez żadnego odwetu,
https://plus.google.com/photos/10327673 … 2610294633
Jak azjatycki wół wiózłbym swoją Panią w czas erotyczny.

I bym się nie wstydził za wiek swój. A ten kto by mnie za to wyszydził -
Mówiłbym mu: - To ty w życiu z[a]błądził i nie wiesz, gdzie stoczyć przeciw losowi swój bój!

Tablica, która wskazuje rozkład w Parku Zwierząt, pozwala zorientować się,
https://plus.google.com/photos/10327673 … 2610294633
Jakich zwierząt w klatce jest najbardziej mi żal. Patrząc, jakby nie było zewsząd,
W pierwszym rzędzie jest ryś, którego otacza wysoka stal.

Ryś w klatce niewolniczej chodzi tam i nazad, jak więzień w celi, co bez rad i tak jakby niczyj.
https://plus.google.com/photos/10327673 … 2610294633

Żal mi go, ale jego więziennictwo akceptuję, choć nie jest to humanitarne wcale,
Za to każde dziecko na przyszłość wiedzę pozyskuje.

Sąsiedzi rysia, choć wilki, na wolności to niemożliwe, mają wybieg -
W nim jak w lesie ruchliwe niewątpliwie, chyba już tutaj na czas stały?!
https://plus.google.com/photos/10327673 … 2610294633

Chociaż wędrują od drzewa do drzewa, to i tak jakby w ogóle nigdzie.
Skoro człowiek miewa takie pomysły, to wilki są nigdzie i wszędzie.

Ale i w więzieniu dzikości nie tracą, w watasze dowodzący porządek i zasady ustala.
Każdy człowiek, przyglądający się im z bliska, cieszy się, że sobą dzikości ich uwagę przywraca.

Po stronie drugiej żubry rewir mają tak duży, zdaje mi się, że same nawet nie wiedzą,
https://plus.google.com/photos/10327673 … 2610294633
Że nie po swobodzie leśnej chodzą jakby nie było, za to że żyją, w więzieniu siedzą.

Nagle "zielonym" się stałem i zapomniałem po co tutaj przybyłem.
To dlatego, że od dziecka przyrodę lubiłem, po dzisiaj utrwaliło mi się to, jak pacierz.

Zwierzę ma być na wolności, tak jak człowiek w domu.
Nie w ogrodzeniu żyjąc w zupełności, co obustronnie na dobre nie wychodzi nikomu.

Ależ powtarzam, nigdy nie będę "zielonym", skoro cel uświęca środki.
Jeśli po tym z dzieci wyrosną stokrotki, więźąc zwierzęta, świat nie będzie zawiedziony?

Na zakręcie jak na polnym skrzyżowaniu, żyje dla siebie i ze sobą para jeleni.
https://plus.google.com/photos/10327673 … 2610294633
Oswojone, podchodzą do ludzi w zawołaniu, w pełni oddając się ludziom,
Pozując na foto w blasku słonecznych promieni.

Podążając dalej tropem Rezerwatu Zwierząt - napotkaliśmy na parę: "Żubroni".
https://plus.google.com/photos/10327673 … 2610294633
Leży jedno i drugie bydle, a woń taka, że broń Boże, skoro jak u bydląt, nieczystości nierząd.

Niżej na długiej proste, gdzie rogaty łoś ryczy!
https://plus.google.com/photos/10327673 … 2610294633
Tutaj słońce wyzłaca pejzaż w chwili tej, co ujmę to na foto dla pamiątkowej zdobyczy.
https://plus.google.com/photos/10327673 … 2610294633

Krajobraz jesienno wybornie nad śliczny, drzewa wysokie i jesienno barwne.
Nic tutaj nie rośnie na marne, chociaż obszar w zwierzęta pusty, mimo liczny.

Przy drodze wycieczkowego obchodu, za siatką, łosica skulona leży jakby była chora?
https://plus.google.com/photos/10327673 … 2610294633
Ludziom ciekawą jest gratką, nie podnosi się i nie odchodzi, leży tak jakby przygniotła ją obora.

Zwierzę nie człowiek, wstydu nie ma, i choć łez ma pełno powiek,
Ciągle jakby obojętny był jej każdy turysta wykonujący foto.

Za to jej kochanek, z którym dzieli swój rewir, tam po drugiej stronie wybiegu,
Wpadł jakby w szaleństwa zwierzęcy złości wir, rykiem nawołuje swą bratanicę do siebie.

Łosica leży jakby nic ją nie interesowało, nawet samiec po drugiej stronie rewiru, który dalej ryczący.
Leży i tylko "błymka"* oczami, jakby z niej już wychodziła dusza, jeśli jest w zwierzęciu coś takiego jak dusza.

Tacy ludzie, jak ja rozumieją nawet zwierzęta. Myślę, że zwierzę wszelkiego rodzaju rozumie mnie?
Choć nie jestem zwierzęciem, tylko człowiek, to i tak niżej w życiu mierzę od człowieka,
Skoro taką mam naturę na jawie, a nawet i w snach.

Ten łoś zaraz, albo za godzinę wstanie, kiedy ludzi już nie będzie.
Ja jak już upadłem po swoim błędzie, nie wstałem, choć na duchu podnosiła mnie nie tylko rodzina.
https://plus.google.com/photos/10327673 … 2610294633

Aby zapomnieć kim jestem, co mam na sobie, z sobą, za sobą i przed sobą,
Opisać trzeba tą pokorną łosicę, którą w wierszu zdobię,
Potem iść prostą do końca, nie życia, a w lewo, gdzie dzik nie jest osobą.

Świnią, co nie ma zdania i wszystko jest jej obojętne, aby tylko brzuch nakarmić
Z obyczaju świńskiego wzięte, żyjąc bez odpowiedzi - skoro nie stawiając jej pytania.

Świnie leżą w zagrodzie, obżarte, nie myśląc o swojej urodzie.
https://plus.google.com/photos/10327673 … 2610294633
Ni to są bezczynne, niby uparte ludziom, skoro nie chodzą po zagrodzie.

Mnie to ani grzeje, ani ziębi, wystarczy że leżą z dala od ogrodzenia.
Przynajmniej odór z nich mniej śmierdzi, a po foto i tak powiem im:
Do widzenia, chociaż na życie sposób mam gołębi.

Tutaj na łuku za którym ostatnia prosta zwiedzania, jest ławka na której można odpocząć.
Mnie to nie dotyczy, skoro już dawno w życiu usiadłem, a los tak chłosta dalej. I co mogę na to począć?

Tylko to, że miło mi jak ludzie usiądą, a po nich moja Miłouczynka i "źrebak"*,
Któremu zawsze brak czasu, gdy młodzieńczo niecierpliwe myśli wiodą jego.

Stąd zaraz na prawo, gdzie wybieg dla sarn, stoi korytko,
W nim żółty ptaszek pokarm dziobie śmiało, to co w korytku widać wszystko.
https://plus.google.com/photos/10327673 … 2610294633

Trochę dalej w zaroślach ukryty koziołek stoi rogaty!
https://plus.google.com/photos/10327673 … 2610294633
Dzisiaj nie są mu w głowie do sarn swaty, skoro jest sam, z myślą zapewne o polach.

Tuż za nim tego problemu zapewne nie mają koniki tarpany.
https://plus.google.com/photos/10327673 … 2610294633
Żyją w rodzinnym stadzie ze sobą w symbiozie, los im udany,
Aż koziołek chciałby zapytać: czemu nie żyje tak ja.

Nie brak im niczego, ani pokarmu, ani więzi w symbiozie rodzinnej,
Ani miłości w chwili pilnej lub nagłej, a zatem tylko po życzyć koziołkowi tego samego.

Wśród tych koników tarpanów, wzbudza objawy najmilszej radości konik mały,
Bryka sobie, choć nie zna szpanów. To przypisuje się tylko ludziom - Jegomościom.

Na tej ostatniej prostej obchodu, powróciliśmy raz jeszcze do rysia,
Skoro najbardziej jest żal go nam samotnisia.
Niech już to utrwali się nam, że to wszystko do naukowego ludziom dowodu.

Z tym rozumieniem i świadomością czas nadszedł końca zwiedzania Rezerwatu Żubrów.
My ludzie miejmy świadomość, że czynimy to dla zwietrzą z godnością,
Bo to istnieje dla edukacji, a nie dla sporów.
https://plus.google.com/photos/10327673 … 2610294633

Objaśnienia: "śledzikiem"* - określenie z pochodzenia na białostocczan, którzy będąc w
innym regionie np. jak w moim przypadku było to na Górnym Śląsku w OHP, przezywano
"śledzikiem" czyli "sledzik". A wiązało się to z tym i przez to, że mieszkańcy tego regionu -
dzisiejsze Podlasie, po prostu zaciągali akcentem mowy mówiąc potocznie.
Stąd takie określenie zwłaszcza było popularne w latach 70-tych ubiegłego stulecia.
"szczurkiem"* - autor miał na myśli nazywanie takim potocznym określeniem młodych
chłopców, którzy lubią zaszaleć z prędkością samochodem.
"błymka"* - w języku etnicznym autora po prostu mruga powiekami.
"źrebak"* - autor miał na myśli syna.

Pisałem jesienią 2010 roku. Podlasie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Nefretete  Intrygujący eksperyment... co do wiersza zaś... Uważam, że świetnie oddałeś istotę poszukiwania dźwięku i badania przez człowieka w tym celu przeprowadzane. W tym wypadku na wodzie. Moje klimaty... Jak dla mnie też, zupełnie niepotrzebna jest druga strofa, która odrywa myśl od przeszłości i jak dla mnie, przeszkadza w odbiorze. Pozdrawiam :)
    • Jegomość zdjął czarny cylinder i się skłonił. Po czym medal odsłonił…  
    • @iwonaroma … ale dziękuję za Twoją uwagę, bo dała mi impuls do przeszeregowania słów ;))), pozdrawiam miło

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @corival :)))) dziękuję bardzo za Twój ciekawy komentarz; sprawa jest bardziej złożona niż się wydaje, masz jednak wiele racji, że dziś ,rozkodowania  subtelnych , wysublimowanych przekazów  - potrafi przysporzyć więcej trudności aniżeli skrócone ( pod wieloma względami ) informacje; żyjemy w świecie coraz bardziej ogarniającym rzeczywistość - samymi symbolami; to również wyzwanie dla Poezji.   W tym kontekście ; rozwlekłych opisów, czy powszechnego nadużywania wyświechtanych, oklepanych fraz - prezentuję poniżej mój ulubiony wiersz Jacka Dehnela, z tomiku „ Bruma”.   Natomiast sam przekaz ekspresyjny, żywiołowy, dosadny - absolutnie nie jest mi obcy, wręcz przeciwnie - umiejąc sama popłynąć w mocno słodkie i ulotne frazy, potrzebuję dla przeciwwagi czasem huknąć w stół , ha, ha, tak już mam i zdaje się, że (jak to ujął pewien mądry starszy ksiądz) - z temperamentem niewiele da się powalczyć ;))   pozdrawiam miło i dziękuję   J.Dehnel   Pomiędzy     Wyrazy są małe, żeby objąć rzeczy. Liść się nie mieści w „ liściu”, a w „ mieczyku” - mieczyk.   Piszę „ lok”, ale słowo nie umie powielić  tego kształtu i blasku, i gęstej kipieli.   To jednak, co pomiędzy słowami, jest wielkie, obejmie galaktykę i potu kropelkę,   ciebie, mnie i to wszystko, co pomiędzy nami: przerwy mówią najwięcej. Pisze się spacjami.          
    • @Łukasz Jasiński …przeżyć związanych z dramatem eksmisji - serdecznie współczuję. Dobrze, że pozostało Panu pomimo wszystko tyle dobrej energii, aby jeszcze nie omijały małe radości życia, ot, choćby ciepło małych zwierzątek, o których się mówi, że są po to, abyśmy mogli wykazać własne człowieczeństwo.    pozdrawiam

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        @corival ;) marudny, bo chce widzieć TERAZ i być tej teraźniejszości w pełni świadomy :) Ale masz rację, dobro i piękno trzeba pamiętać zwłaszcza wtedy gdy przeżywamy aktualnie nienajlepszy czas, być świadomym, że to minie, bo dobro i piękno jest pierwotne :) Dzięki i pozdrawiam również:)       @Andrzej P. Zajączkowski Dziękuję:)    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...