Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Góra Życzeń


Dana_Podlewska

Rekomendowane odpowiedzi

Przybiegła do domu podekscytowana zamiatając powietrze podskakującymi kosmykami brązowych włosów okalających twarz
i spadających na kark. Zatrzasnęła drzwi rozbijając mętną ciszę pomieszczeń, przebiegła przez sień drzemiącą półmrokiem
i zakrzyknęła z uśmiechem.
- Mam tajemnicę - zakręciła się wokół kobiety w kuchni zmywającej naczynia
- Jaką tajemnicę? - spytała kobieta bez większego ożywienia
- Nie mogę powiedzieć, bo jakbym powiedziała to nie byłaby tajemnica
- No faktycznie. No to zabierz tajemnicę i idź się bawić gdzie indziej, bo tu nie miejsce. Uciekaj
Nie mogła powiedzieć, że koleżanka z podwórka zdradziła jej odwieczny sekret. Nie mogła powiedzieć, że góra za ich domem do której jest zaledwie kilka minut drogi to góra życzeń i że życzenia tam wypowiedziane zawsze się spełniają. Taka góra jest bliżej nieba, więc Bóg musi lepiej słyszeć to co się na niej wypowie niż to co się wypowiada tu na dole. Nawet gdyby powiedziała mamie na pewno by nie uwierzyła. Teraz musiała się tylko tam dostać.
- Mamo mogę iść na tę górę za domem? – spytała znów zaglądając do kuchni tuż po jej opuszczeniu
- Nie ma mowy. Mało masz miejsca na podwórku do zabawy? Z resztą. Co za pomysł? Tam wszystko jest chaszczami zarośnięte. Jak kiedyś ludzie paśli krowy i kozy - kobieta przerwała zorientowawszy się, że nikt jej nie słucha. Córki już nie było - Ech - westchnęła
Mała osóbka nie mogła jednak zrezygnować ze swojego pomysłu. Przecież to była góra życzeń. Tuż obok jej domu. Jakby mogła nie skorzystać z takiej szansy. Zajrzała jeszcze raz do kuchni
- Podobno tam jest ścieżka. Może razem mogłybyśmy pójść tam na spacer?
- Nie mam czasu na spacery, a ty nigdzie się nie wybieraj. Tutaj masz dosyć miejsca do zabawy. Koniec dyskusji. Idź umyj teraz ręce i siadaj do stołu, bo zaraz obiad podaję.
Dziewczynka posłusznie wykonała polecenie matki, ale po głowie wciąż chodził jej pomysł, który przecież musiała zrealizować. Góra życzeń. Musiała, po prostu musiała dostać się tam.
Po obiedzie wyszła na zewnątrz, spojrzała na górę, spojrzała na dom. No przecież mama pewnie nawet nie zauważy, że poszła. Będzie myślała, że wyszła do sąsiadów, a ona tymczasem pobiegnie szybko na górę, wypowie życzenie i wróci. Nawet mama nie zauważy.
Jak pomyślała tak zrobiła. Już wkrótce ubrana w dżinsy i wytartą bluzę dziarsko maszerowała
w stronę góry. Potem biegła, bo przecież miała szybko obrócić, a góra wcale się nie przybliżała, tylko zupełnie jakby na złość wydawała się być coraz dalej. Szła pośród rozświergotanych drzew i raz po raz ujadających psów, czasami wysokie krzewy, domy i drzewa zasłaniały jej widok góry co budziło żywy lęk, czy góra nie zniknęła, albo czy nie przeszła na inną stronę. Potem wyłaniała się przed nią wysoka i majestatyczna. Uff. Co za ulga. Tylko ścieżki wzwyż nie mogła znaleźć. Pokonała czyjś ogródek, potem zarośla. Już była u podnóża góry. Nie mogła teraz zrezygnować. Podrapała się wśród krzewów, poparzyła pokrzywami, ale była dzielna. Postanowiła nie płakać. Szła w górę ciężko oddychając. Śpieszyła się mimo zmęczenia. Musiała szybko wrócić do domu, a jeszcze nie dotarła na szczyt. Kiedy zaczęło zmierzchać przemknęło jej nawet przez myśl, że może lepiej zawrócić, ale wtedy nigdy nie dotrze na górę i jej życzenie nigdy się nie spełni. Przyśpieszyła jeszcze bardziej. Już było niedaleko. Nie zważając na podarte dżinsy, poranione kolana, sączące się zadrapania na dłoniach szła uparcie.
Kiedy stanęła na odsłoniętym szczycie, nad skarpą z której widać było pejzaż zasypiających pól, wijącej się rzeki, zielenią ubranej ziemi, kiedy spojrzała na małe domy w dole i na zorzę malowaną na zachodzie była już pewna, że to magiczna góra. Z radością wypowiedziała swoje życzenie. Powtórzyła trzy razy zamykając mocno powieki i ściskając pięści, żeby na pewno góra i ten nad górą ją usłyszeli. Nie rozkoszowała się widokiem, nie zatrzymywała się za długo. Pędem zaczęła biec w dół. Musiała wrócić jak najprędzej. Przewracała się raz po raz. Pośród krzewów i w cieniu drzew było już zupełnie ciemno, pohukiwania sów i szelest pojawiający się obok wydawały się teraz straszne. Chciała już dotrzeć do domu. Potykała się o gałęzie, których nie widziała pod nogami, wchodziła w strumienie, które ukryły w mroku. Zerkała na gwieździste niebo uśmiechające się spośród gałęzi drzew i powtarzała sobie – to przecież magiczna góra - góra życzeń. Co mi się może stać? Muszę się tylko pośpieszyć, bo mama może mnie szukać.
Kiedy wyszła na ścieżkę nie wiedziała gdzie jest i w którą stronę skręcić. Coś po drodze musiało jej się pomylić. A może nie pomyliło jej się, tylko w ciemności wszystko wyglądało inaczej. Usłyszała ujadanie psów i poszła za ich głosem . Wkrótce w oddali zobaczyła światło latarni, pobiegła za nim
i w końcu rozpoznała okolicę. Pobiegła pędem w stronę domu. Po jej twarzy płynęły łzy ulgi po strachu, który niczym tona ołowiu spadł z jej małego serduszka. Z radością dopadła do furtki podwórka, otworzyła i zatrzasnęła ją z impetem. Podbiegła do drzwi, otworzyła je i stanęła nieruchomiejąc z przerażenia. Z wnętrza domu dobiegał płacz i krzyk matki przeplatany z krzykiem
i wyzwiskami pod jej adresem wypowiadane przez męski głos.
- Nawet dziecka nie potrafisz upilnować. Do niczego się nie nadajesz ścierwo cholerne! - brzmiało pośród wielu innych okrzyków i wbijało się przez uszy małego człowieka po sam kręgosłup duszy. Musiała iść i pokazać, że jest, więc poszła dzielnie i stanęła w drzwiach.
- Ty mała łachudro - usłyszała bełkoczący głos, zobaczyła czerwoną twarz i złowieszczo patrzące oczy potwora, nos przewiercił mdlący odór alkoholu, chciała uciec, ale rzucił się za nią, pochwycił, a potem bił i bił. Rzucił nią o ścianę i o szafę, chwycił pas. Bolało. Krzyczała, próbowała się wyrywać. Mamę też rzucił, gdy próbowała jej bronić.
Kiedy leżała z odrętwiałymi z bólu dłońmi i nogami, ledwo patrząc przez załzawione oczy, kiedy on już nie miał sił bić dalej wyszeptała cicho
- Ja chciałam tylko, żeby on więcej nie pił.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @violetta   To wiem, jednak: mnie interesuje to - co teraz budują i planują zbudować, mówiłem już: mam zmysł krytyczny, obserwacyjny i twórczy - trzeba iść do przodu! Tak przy okazji: Rafał Trzaskowski ma herb - Trzaska, Karol Nawrocki też - herb Nawrot i Mateusz Morawiecki - herb Jelita, nazwiska, które mają końcówki takie jak - "ski", "cki" i "wicz" - to w osiemdziesięciu procentach nazwiska szlacheckie.   Łukasz Jasiński    @violetta   Nazwisko prezydenta Warszawy i moje - pochodzą z dwunastego wieku, natomiast: nazwiska byłego premiera Polski i kandydata na prezydenta Polski pochodzą z trzynastego wieku.   Łukasz Jasiński 
    • Spóźniłem się – na nasz pociąg widzę Cię – tylko z oddali byłabyś dniem – jesteś nocą ogień ochoty wciąż pali   Nie zabłyśniesz mi z rana czułością, w inne Serce lecisz jak kometa – dla Innego jesteś wiatrem włosów, wiosną mam nadzieję, że to widzi pamięta   Na tej stacji, gdzie odjeżdża chwila w podróży, do starości zaułku cierpliwie odbijam nadmiar kropli smutku otwieram się szczerze i głębiej na inne Serce, jutro
    • Kołysanka   w krainie ptaków i prostokątów muzyka wypływa z każdego pnia synkopa za kontrapunktem dysonans nie chwyta harmonii   a ona cały czas tka najwrażliwszą materię nie stąpa po klawiaturze unosi się to znów opada oddala i przybliża tylko raz musnęła glissandem      rozchylam szeroko ramiona czekając na kolejne dotknięcia konary wygięły się ku wierzchołkom kolibry dziobią figury geometryczne inne ptaki bawią się w trójkątach muzyka wciąż wylewa się z drzew wyczekuję   potknęła się tuż obok nie upadła – przytrzymałem jej włosy jakby wiatr rozwiał z premedytacją   zbłądziła we mnie           sierpień 2019                   
    • @Łukasz Jasiński muszę sobie zrobić wycieczkę tramwajem do Wilanowa i z powrotem:) ja to lubię małymi uliczkami chodzić np. Szarą, tam piękne kwiaty rosną przy fajnym budynku, w okolicy znam zimowe, pachnące, różowe inne kwiaty. Ogólnie lubię tamte tereny, tam mnie ciągle można spotkać. Jak jakaś wącha kwiaty, to jestem ja:)
    • Jeszcze kolibry do tego i będzie raj:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...