Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Przypadkowa rozmowa o roli przypadku...


Rekomendowane odpowiedzi

- O!... Ciebie też pociągają połoniny? Miło cię tutaj spotkać...

- Witaj Stempelku! Szukasz tutaj natchnienia...? Zakapior z ciebie, czy co...?

- Może nie pod każdym względem, ale... trudno zaprzeczyć, że bliższe mi są dzieła Boże niż ludzkie...

- Jakie tam Boże. No chyba, że przypadek był bogiem...

- Być może przypadkowo się spotkaliśmy... ale... Usiądźmy może na tej kłodzie jeszcze nie omszałej i - jeśli chcesz, porozmawiajmy w tych jakoby przypadkowych acz pięknych okolicznościach które nas pociągają...

- Ano porozmawiajmy nieco, rozkoszując się jednocześnie Bieszczadą...

- Spodziewam się, że nie odrzucasz tego, co zostało naukowo udowodnione?

- Jak najbardziej. Przecież jedynie nauka zasługuje dziś na uwagę, reszta to relikty przeszłości...

- Pozwól zatem, że przywołam co najmniej zastanawiające wypowiedzi ludzi, również zafascynowanych nauką:

Znany popularyzator nauki, zatrudniany przez NASA - Robert Jastrow - stwierdził, że naukowcy są zakłopotani, bo jak dotąd nie ma wyraźnej odpowiedzi na pytanie jak na Ziemi pojawiło się życie. Od chwili, gdy została opublikowana jego wypowiedź mija 32 rok i nadal, tak jak on to zauważył, chemikom i biochemikom współpracującym z fizykami i astrofizykami oraz przedstawicielami innych dziedzin nauki, nie udało się powtórzyć tworzenia życia z materii nieożywionej. Aż do dziś uczeni nie wiedzą jak się to stało. Jakże więc nierozumny przypadek mógł tego dokonać?!

Czy Robert Jastrow był autsajderem i stąd silił się na wyrażenie takiego zdania? Najwyraźniej nie, bo w ten czy inny sposób, podobnie wyrażało się wówczas wielu uczonych. Przypominam sobie, że znany fizyk Lipson był zdania, że jedynym wyjaśnieniem tego, jak doszło do zaistnienia Życia na Ziemi jest stwarzanie. Następnie znamiennie wyznał, że posługiwanie się przekonaniem o tym, że wszystko zostało stworzone, jest również dla niego odrażające, ale po prostu rzetelnemu uczonemu nie wolno odrzucać nieodparcie narzucającego się wniosku, tylko dla tego, że skądinąd jest on dla niego niemiły.

Z tego, co zapamiętałem również znany pisarz i popularyzator teorii w której rolę Boga gra przypadek - Loren Eiseley - wcześniej niż Robert Jastrow przyznał, że świat nauki jest w sytuacji nie do pozazdroszczenia, ponieważ nie pozostało mu nic innego, jak utworzyć własną mitologię - system wierzeń - założywszy, że to, czego mimo usilnych starań nie udaje się udowodnić, jednak w rzeczywistości się zdarzyło w zamierzchłej przeszłości. Z tego co, o nim wiem należał do grona naukowców, będących swego rodzaju łowcami kości (archeolog i antropolog oraz przyrodnik); poświęcił sporo czasu na badania i snuł refleksje wręcz detektywistyczne, na bazie naukowych obserwacji.

- Stempelku... mam wrażenie, że wyszukałeś sobie pasujące do twoich przekonań przypadki, w których sfrustrowani uczeni palnęli coś, co ty przyjmujesz do wiadomości, pomijając przy tym wiele, wiele innych wypowiedzi przeważającej części uczonych optujących jednak za tym, ze nie tylko zaistnienie życia na Ziemi daje się wyjaśniać, bez uciekania się do wiary w stwarzanie...

- Wrażenia... jakże mylne bywają. Jakże ci mam teraz wykazać, że nie oszukuję samego siebie i w konsekwencji potem innych, w tym obecnie ciebie... A może ta okoliczność niejako zaprzeczy poglądowi, jakoby w przeważającej mierze świat nauki był przekonany, że przypadek odgrywał sprawczą rolę nie tylko przy zaistnieniu życia:

Z okazji 100 rocznicy pojawienia się pierwszego wydania książki Darwina, przygotowano jej jubileuszowe wydanie. Przedmowa przyznaje, że przez 100 lat odkąd Darwin wpadł na pomysł swojej teorii, uczeni ścierają się ze sobą nie tylko co do słuszności jej przyczyn, ale także co do tego jak ona przebiegała. Od 1956 r. aż do dziś nie pojawiły się jednoznaczne dowody, które rozstrzygnęłyby ich spory. Sytuacja z roku na rok się komplikuje do tego stopnia, że zaistniały dowody pozwalające stwierdzić, iż gremium uczonych jest podzielone na swego rodzaju sekty, które się ze sobą ścierają, co znajduje odbicie w tym, ze opublikowano ogrom ich publikacji, których treści bynajmniej nie współbrzmią...! W tej sytuacji nie dziwi, iż nie brak uczonych skłaniających się ku poglądowi o znamiennej roli przypadku, którzy twierdzą, że teoria ewolucji wcale nie jest teorią ściśle naukową. De facto teorie w których przypadek gra sprawczą rolę, są kwestionowane nie tylko przez ludzi wierzących biblijnym relacjom o stwarzaniu. Szczególnie wśród paleontologów zaznacza się tendencja do odchodzenia od przypisywania sprawczej roli przypadkowi...!

- No, no.. Stempelku! Widzę, że jesteś oblatany w robieniu wody z mózgu... Wiesz, ja też potrafię ze zrozumieniem czytać i analizować dokonywane odkrycia, niejako weryfikując to, czego dowiaduje się od uczonych. Wierz mi, że moje zainteresowania naukowymi wyjaśnieniami tego, jak doszło do zaistnienia nie tylko życie nie słabną...

- To dobrze. Naprawdę się cieszę, że ani myślisz być łatwowierny. Niewątpliwie warto wierzyć we wszystko, co można poprzeć niezbitymi dowodami.

- Właśnie tak kształtują się moje przekonania!

- Nasuwa mi się w tym momencie refleksja... W podręcznikach szkolnych z moich lat, tobie nie obcych, były ilustracje skamieniałości, które miały potwierdzać słuszność teorii ewolucji. W muzeach na całym świecie znajdują się setki milionów zidentyfikowanych i skatalogowanych skamieniałości, na podstawie których da się ukazać obraz życia w zamierzchłych czasach. Niestety, na ich podstawie nie da się potwierdzić, że narastająco i łagodnie następowały zmiany przeistaczające jeden gatunek w drugi. Od początku ery kambryjskiej poprzez kolejne pojawiały się nagle, wykształcone i różnorodne grupy bezkręgowców i póki co nie stwierdzono, aby pomiędzy tymi wyraźnie odrębnymi grupami kiedykolwiek żyły jakieś pośrednie ich formy. Pamiętam, że paleontolog Alfred Romer wyznał ongiś, że poniżej kambru są grube warstwy osadów, w których nalezałoby się spodziewać przodków form kambryjskich, ale... do dziś ich nie znaleziono. Co więcej w starszych niż kambryjskie, pokładach nieomal nie spotyka się śladów życia. A zatem skamienieliny bardziej przystają do biblijnych relacji opisujących zaistnienie życia na Ziemi, niż do tego jak Darwin i jego następcy usiłują wyjaśniać zaistnienie życia...

- Widzę Stempelku, że a priori założyłeś prawdomówność Biblii, a w wypowiedziach niektórych nawiedzonych uczonych starasz się znaleźć potwierdzenie słuszności tego założenia...

- A ja widzę, że lubisz podchodzić do wszystkiego realistycznie... Zapewniam cię, że wbrew pozorom, ja też cenię realizm. No spójrz... Widzisz tam w dali Chatkę Puchatka?...

- Widzę... i co z tego?

- A priori - zgodzisz się z tym, że nie zaistniała przypadkowo, tzn sama się nie zbudowała...! Skoro tak, to czy w zgodzie ze zdrowym rozsądkiem mam uznać, że rosnące obok niej rośliny, w tym kwiaty są dziełem zwykłego przypadku...?! Z realistycznym nastawieniem przyglądam się i z fascynacją poznaję to, co odkrywają uczeni posługujący się coraz sprawniejszym aparatem badawczym, jak rośliny i zwierzęta są zbudowane. Struktury wykazują dużą złożoność i wręcz zaskakują swoją poziomem rozwiązań, śmiało rzec można wynalazczych. Właśnie dlatego zrodziła się i rozwija taka gałąź nauki jaka jest bionika, lub inaczej biomimetyka, biomimikra, czy też inżynieria bioniczna. Znamienna jest przy tym ta okoliczność, że niezwykle trudno jest ludziom kopiować to, co ponoć z taka łatwością samorzutnie zaistniało... Korzystając z pojęć funkcjonujących w dziedzinie ochrony praw autorskich, można rzec, że zaangażowani w tej dziedzinie badacze i uczeni notorycznie naruszają prawa autorskie, kradnąc patenty... Jest to tym bardziej skandaliczne, że ubiegając się o uzyskanie patentu na swoje nazwisko, sobie samym przypisują wymyślenie rozwiązań, w istocie zastosowanych w organizmach żywych. No cóż, jak dla mnie zarówno ten nabierający kolorów buk, jak też właśnie przebiegająca sarna, nosi cechy projektu. To pojemne słowo, ostatnio nagminnie używane, najogólniej odnosi się do tego, co jest zorganizowane i funkcjonuje zmierzając do osiągnięcia celu w jakim zaistniał. Przypominam tę definicję, dla uwypuklenia zdroworozsądkowego stwierdzenia: JEŻELI ISTNIEJE PROJEKT TO ISTNIEJE JEGO PROJEKTANT. Realistycznie jestem tego pewien tym bardziej, że Biblia - w liście do Hebrajczyków 3:4 - powiada: "każdy dom jest przez kogoś zbudowany, ale tym, który zbudował wszystko, jest Bóg."

- Ej! Stempelku, nie psuj rozmowy cytatami z Biblii. Mów wprost o czym sam jesteś przekonany...

- Właśnie to robię, a cytatem jedynie staram się pokazać, że....

- Dobra... dobra. Daj spokój...!

- Zauważam, że nie tylko ja nie przypisuję przypadkowi dokonującego się postępu nie tylko naukowo-technicznego...

- Ja też nie uważam, aby dokonywał się on zazwyczaj przypadkowo, ale czasami... ślepy traf doprowadza do nowych odkryć, dokonania wynalazków czy też zaistnienia różnych projektów...

- Gdy z naukową dokładnością bywają bezstronnie badane takie jakoby przypadkowe zdarzenia, to wychodzi na jaw, że ktoś, albo coś temu przypadkowi służyło, albo wręcz dopomogło się zdarzyć... Niemniej jednak, oboje mamy za sobą sporo lat... Pamiętamy czasy dzieciństwa... Chyba zgodzisz się z tym, że były bardziej bezpieczne...! Częściej niż obecnie ludzie interesowali się sobą i przychodzili sobie, bezinteresownie, z pomocą... Chociaż więc bez wątpienia dokonał się postęp naukowo-techniczny, to jednak nie jest on współmierny z rozwojem najcenniejszych cech stanowiących o człowieczeństwie...! Dlaczego tak jest? Pytam raczej retorycznie, gdyż z autopsji i nie tylko z niej wiem, że w gruncie rzeczy ludzkość zamiast iść naprzód, raczej się cofa... Ale to się zmieni...

- Daj spokój...! Tylko nie zacznij mi prorokować...

- OK. Nie zamierzam ciebie nawracać... Jesteś na tyle wykształcony i obyty z tym co wiedzieć można dzięki dokonanym odkryciom naukowym, że możesz i wręcz powinieneś samemu bezstronnie rozważać dowody, niejako dopuszczają do głosu wymowę faktów... Zauważę tylko, że właściwie nie tylko ty i ja znamy dokonane odkrycia i ustalone fakty, a jednak nasze przekonania są odmienne... Jak dla mnie świadczy to o tym, że mamy różne pobudki, którymi się kierujemy, donosząc się do nich. Ty zdecydowałeś się wierzyć wyłącznie nauce, uznając m.in. Biblię za swego rodzaju artefakt... relikt. Ja przeciwnie, w Biblii znajduję upewniające mnie lub korygujące lub naprowadzające wypowiedzi, pomocne w kształtowaniu się i utrwalaniu przekonań, nie tylko co do tego, że życie na Ziemi nie zaistniało przypadkowo... Malo tego, będąc przekonanym o tym, że największy projekt, za jaki uznaję uniwersum, wraz z pomniejszymi projektami, będącymi jego składowymi, to dzieło Istoty Najwyższej - Projektanta. W konsekwencji odczuwam narastający respekt wobec Niego, oraz nim powodowane posłuszeństwo wobec zasad i praw które są zapisane na kartach Biblii. Przypuszczam, że ty mimo uznania jakim darzysz naukę i jej przedstawicieli, nie czujesz się przed nimi odpowiedzialny za swoje czyny?! Jesteś sędzią we własnej sprawie i sam siebie rozliczasz...

- Zgodzę się z tobą Stempelku, że należy samemu badać dowody i na podstawie wyciąganych wniosków formułować lub modyfikować przekonania, nie stroniąc przy tym od takich odpowiedzi, jakie się nasuwają... Poprzestańmy więc na tym, co do czego się zgadzamy. Przyznam ci się, że po tej rozmowie lepiej rozumiem, czemu pasjonuje cię Bieszczad i dlaczego taka, a nie inna jest twoja twórczość... Ale to osobny temat, który chętnie bym teraz rozwiną.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...