Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Życie (Tytuły to nie moja mocna strona. Nie lubię i zbyt lubię reklamy.)


Rekomendowane odpowiedzi

Żal, rzeź, melancholia. Smutne światło lamp ulicznych i zamglone gwiazdy. Niebieska nowoczesna winda z dużym lustrem i szara, szara postać, połamana przy próbach życia.
Optymizm, radosne wspomnienia, ciekawość. Powrót do domu pod światłem dwóch rodzajów - od lamp i gwiazd.
Co wybiorę?
Kilka godzin temu włączyłam się w życie - w ruch, słuchanie, mówienie, w zmienność twarzy i widoków. Najpierw zachwyciłam się starym miastem - słońce jeszcze nie zaszło i powoli wchodziłam w kolorowe kamienice i Zamek Królewski - jak w pocztówkę. Wiatr był silny i ciepły.
Spóźniłam się na warsztaty. Był już prowadzący i kilka osób - mniej niż zwykle, może dlatego, że na mailu nie było informacji, czy w ogóle się odbędą i kto będzie nas uczył. Zeszłam po szklanych schodach, jeszcze z emocjami prozy, a za moment przeżywałam uniesienie z najczulszych wierszy, takie, jakiego dawno nie doświadczyłam. Prowadzący... znałam prowadzącego. Widziałam go i słyszałam na seminarium. Ale o tym przypomniałam sobie dopiero po kilku minutach, widząc jak czochra sobie włosy, ponawiając w myśli pytanie, czy jest bardzo stary, czy bardzo młody.
Jego twarz! Jego twarz była taka jak jego sweter - przymglony, buro-wielokolorowy, wyrazisty jednak, o wiele zbyt obszerny... ciepły. Tworzył całość z tym swetrem, łączył się z nim, przejął od niego ciemniejszy odcień, nawet fakturę - wyrosła bujnymi jasno-ciemnymi włosami nad ramką okularów. Uśmiechał się zapraszająco, mimowolnie chyba tajemniczo, jakby tylko częściowo, a jednak w tej cząstce już była pełnia. To był szczery uśmiech. Wiedziałam, że ma dziewczynę, narzeczoną, czy żonę i tylko to ocaliło mnie od nieplatonicznego patrzenia.
Potem zaskoczyło mnie, jak i co mówi. Wiedziałam, że to nie są wszystkie jego możliwości, bo byłam świadkiem tego, co wyczyniał przy profesorze C. Jednak dopiero teraz odnalazłam w tym przytulenie tematu, niezłomne przytulenie. Wiedziałam - on wiedział. I czuł. Ludzie, co za człowiek! Żeby takiego człowieka widzieć przez minutę, raz dziennie! Ręce jakby ciemne, chude, spracowane, wciąż podwija te rękawy. Wciąż można się spodziewać, że wypowie głośniej emocję - śmieszne oburzenie, że nie mówimy, co myślimy. Czytając - mówi - przecież się myśli. Chociaż to tylko taka teza... Albo gdy opowiada o klasie robotniczej lub obozie koncentracyjnym, opowiada jakby był pewien, że wszyscy jesteśmy zanurzeni w tej samej melancholii wiedzy. Nie spuszcza pełnych oczu.
Ubiera się i wychodzi razem z nami, wciąż mówiąc. Co mogę zrobić dla ciebie? Uwielbiam cię.
Już prawie najciemniej. Zagaduję się mimochodem z grupką z warsztatów - znam te twarze, znam ich teksty. Dwie dziewczyny palą. Szczupła, często pokazująca aparat na zęby blondynka o krótkich włosach. Zamyślona słonecznie, żywa słonecznie. Pytam o jej publikacje w czasopismach. Wyciąga z torebki gruby dwumiesięcznik i pokazuje. Szybko wciąga się w rozmowę z innego odcienia wysokim blondynem z refleksyjną spokojną zgodą na rzeczywistość wciąż wychodzącą z mimiki. Ja rozmawiam z dziewczyną pofarbowaną na bordowo. Ma loczki, mocną szminkę i pulchny, figlarny uśmiech. Mało słów trzeba, by wykryć, jak skrajnym jest moim przeciwieństwem. Lubi ludzi i kluby. Gdy pokazuję jej Marsa na niebie, mówi, że nic nie widzi. Chociaż... przecież i ona lubi nastrój dziwnych pomieszczeń, lubi pisać. Szybko posuwa się do kontaktu fizycznego, abym poszła z nimi coś wypić. Mówię, że nie pije, ale to jej nie przeszkadza.
Chłopak nas opuścił, a my wchodzimy do pijalni wódki i piwa. Dużo ludzi, dużo luster i mało przestrzeni. Ale jasno, pogodnie nawet, głównie młodzież. Dziewczyny piją po małym piwie za cztery złote. Ktoś ustąpił mi miejsca i wszystkie siedzimy. One mówią, a ja doświadczam kolejnego stopnia wyobcowania. Czy to przez alkohol? Przez porozumiewawcze spojrzenie znad pełnych szklanek? Czy dlatego, że one mają więcej wspólnych tematów? Czy dlatego, że jest tak głośno i one są głośne, a ja cicha? Czy? Czy? Czy? Czy? Czy? Czy?
Przychodzą znajomi blondynki i wychodzę razem z figlarną brunetką - zapomniałam - z Justyną! Ona wciąż ma ochotę na przedłużenie tego spotkania, więc proponuje kawałek wspólnego powrotu. Mówi o tym, ile niezwykłych osób poznaje w pewnym klubie. Dziwi się, gdy słyszy, ze jestem raczej samotnicza. W końcu rozmowa staje się ciągła, nieprzerwana tymi wieloznacznymi fragmentami ciszy. Ale to dlatego, że tematy stały się skrajnie pusto-neutralne. Może to takie Pusto miał na myśli Gombrowicz? Nie, chyba jednak nie... Gdy zostaję sama, przypominam sobie, jak mocny był uścisk jej dłoni i jak słaby mojej, spod gipsu. Więc jednak świadczy o człowieku jeśli nie jest wyuczony.
Idę. Żal, rzeź, melancholia. Smutne światło lamp ulicznych i zamglone gwiazdy. Niebieska nowoczesna winda z dużym lustrem i szara, szara postać, połamana przy próbach życia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za przeczytanie, w końcu nie ma z tego korzyści doskonalących warsztat, bo sama go dopiero ćwiczę ani przyjemności, jaka towarzyszy czytaniu rzeczy pięknych. Ewentualnie inspiracja. Tym bardziej dziękuję za komentarz :) A może autorka to nie narratorka? Ale nie, tym razem to narratorka. I rzeczywiście, wydarzenia są prawdziwe. Nie pije, bo nie chce :3 Trudno, niech będą sobie pytania...
Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...