W pędzie gniade dwa konie, tam w bieli dziewczyna mknie.
Melodię własną śpiewa, zapach wspomnień ją otula.
Rosą lśni kroków ślad;
tam spokój trwa, gdzie nie spojrzy.
Tajemnice stare szepczą drzewa,
cicho z nią w sukni oddech gra.
Cień długi się kładzie, na śpiące kamienie i mech.
Szeptem wspomina dawne dni, echo śmiechu w dolinach.
Nocą oczy jak gwiazdy błyszczą, tajemnicą owiane.
Światło księżyca maluje twarz, spokoju pełną.
Wiatr włosy rozczesuje, srebrzystą nicią wśród traw.
Stopy bose ziemię czują, rytm życia w nich trwa.
Ptaki śpiewem odpowiadają, leśną symfonią z daleka.
A ona idzie, nie ogląda się, ku ścieżce, co w mgle znika.