Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

CIAŁO



Codziennie tak bez trudu mam przy sobie ciało,
które jednak w dowodzie ogromnego buntu,
rozchodzi się na łąki i wszystkie rozmiary.
Dlaczego ja bezbarwne jest o wiele większe,
i musi bez przepustki uciekać z więzienia?

Wtedy krąży zrastając się z ciemnym kosmosem,
a o świcie jest kawa, pokój, stopy bose.



WCZORAJ, DZISIAJ, JUTRO


Wczoraj świat się poruszał, zmieniał i przemijał.

Dzisiaj świat się porusza, zmienia i przemija.

Może jutro okaże się czasowym miejscem,
w którym ogląda się serial tych kilku czynności.

A świat wtedy odpocznie, świat wtedy odpocznie.

Bo przyszłość to film, który nie zdąży się zacząć.


CZAS I APOKALIPSA


Apokalipsa będzie urlopem dla czasu,
dlatego stąd już było tyle strasznych strajków,
na których przodował. Lub nawet, tak to pewna
formuła petycji, którą złoży w najodpowiedniejszą porę
na niewidzialne ręce.
(Więc jak to, złoży w siebie? - pora to część jego,
jak u nas nos i ucho).
Świat nigdy nie śmiał czekać na własną powtórkę,
to nie serial, teleturniej, lub telenowela.
I gdy już równa, piękna, sprawiedliwym ostrzem odetnie kalendarze, -
- suche pępowiny,
czas wtedy się narodzi jako noworodek i dopiero ciałem.


ZAWOŁANIE



Pies leży na fotelu.
Mieszkanie.
Stoję w oknie
i wzrokiem mierzę chmury
i wołam pod ciszą:
nauczcie się jak srebrne samoloty latać,
lądować i przyjmować do wnętrz pasażerów,
a nie ciągle umierać na mokrą amnezję.


GDYBY NIEBO BYŁO OSOBĄ


Nieraz niebo przychodzi na ziemię.
Niecodzienny turysta zwiedza płaski obszar,
potem może zadawać kilka sobie pytań:
dlaczego tak się na mnie ludzie ciągle gapią?
Przecież schodzę (tam) do nich,
nierzadko wynajmując o świcie i w południe
taksówkę - to słońce.
U siebie jest mi nudno
i nie miewam zajęć.

Ci na dole nie wierzą w monotonność nieba,
która raczej powstaje, wychodzi ze środka.


PRZYJAŹŃ


Dwa żytnie kłosy rozrywają słońce,
i chociaż na pierwszy rzut oka,
są bardzo burzliwe,
na porywistym polu,
nie kłócą się o wiatr.


DROGI


Nie mogą siebie przejść,
poruszyć się, pójść dalej,
energicznie skręcić.
Związać się z innymi drogami
bo by przestały być sobą.
Bezustanne w bezruchu nie mogą się ukryć,
a każdy krok odciska owalne szyderstwo,
że o wiele dalej dochodzi niż one,
choć tak długo prowadzą,
i nawet są pierwsze.


KAMYK I WODA


Odwieczne siłowanie się wody z kamykiem.
To nieśmiertelny kosmos przyjął łono gwiazd
i skupił cały ogrom w szarym otoczaku:
Plusk, potem jest korona, cisza, płynie czas.

Zabawne że na chwilę mając kamień w dłoni,
możemy się pobawić w kreatorów światów.

Z zegarów budujemy nieśmiertelne schrony,
iluzja tego słowa jest tylko śmiertelna.


DOM


Zamknąłem na zawiasy rozbieganych nerwów,
na żyłki ciasne oczka -
nastały powieki,
i wiedziałem: przez chwilę stać tu będę - dom.

Deszcz powoli otwierał przejścia do zaświatów:
dwukierunkowe przejścia komunikacyjne,
z tym, że tylko legalny jest jeden kierunek,
bo jazda niepoprawną stroną jest jazdą "pod prąd".

(Zresztą taka możliwość jest czystym absurdem.)

Między rodzącymi, a umierającymi nie dochodzi do stłuczek,
większych kraks i wypadków na osi czasowej, przez wymyślny czas.

A połączenia komunikacyjne istnieją dla możliwych i niepewnych światów,
co do zaistnienia. Deszcz ciągle padał, nawet nie dostał zadyszki.
Wsiadałem do taksówki i patrzyłem w górę.


FILM


Podłogi skrzypią, między szczelinami desek
sen przesuwa promienie i nakrywa siebie;
jest ciało, które dzieje się taśmą filmową
i dwie klatki na oddech przesuwają się
jak ruchome legiony.

Tu dwa klapsy na dobę, zwyczajnie i pewnie,
i okno, które stoi od lat niewzruszone,
czasami tylko ciemność z okna dzień wybija,
a zmierzch ostatnią błonkę po poprzednim dniu. -
Filmowa klatka skacze ze sceny na scenę.

Za oknem jest ulica, park, (zamknięty moment).


***

Niebo wzeszło. Beton jako szachownica - i krótka partia szachów:
białe są od słońca, gdy czarne pionki zawsze jakimś przeoczeniem,
gdy na niebie godziny żonglują promieniem.

Tłumy często podobne do podwodnych ławic, poszukują innego powietrza na cenę.
Jak węgorze zmagają się wciąż z codziennością, aby serce przejrzałe od gęstej ciemnośći
złożyć na pierwszym, lepszym, albo przecenionym Morzu Sargassowym.

Czarne cegły kamienic, żółte i brązowe, o zmierzchu drąży w zemście odchodzący promień.


WIECZNOŚĆ


Kiedyś w deszczu istniało niewiele przestrzeni.
Dzisiaj kiedy odległe miasta pali słońce,
nieróżniące się znacznie od ludzkiej tułaczki,
patrzę w niebo ze swego mieszkania i myślę:
czas jest po to, by chociaż wziąć go w tej sekundzie
i ogarnąć całego, potem dać się wpuścić.


SZCZELINA


Wszechświat jest małą szczeliną,
która wstała z niebytu kiedy pękła ściana,
tego co przywykliśmy nazywać nicością.
Moje ciało (tak zresztą jest u wszystkich ludzi)
zalepia ją osobno, jak masa szpachlowa,
więc tak na prawdę dla nas nigdy nie istniała.


NIEBO (I)


uczęszczam do nieba.
przez drzwi się nie przechodzi - drzwi się osieroca.
o siódmej piję kawę. -
to tyle kontaktu z natarczywym powietrzem.
zegarek,
blade światło osaczają krew.

musiałem tyle kroków wyrąbać na drogach,
(nie mówiąc o cieniu)
by dotrzeć do łóżka.
te miejsce jest na długie podróże donikąd.
zatrzaskuję się w ciele i wchodzę do nieba.


NIEBO (II)


Niebo to taki pęcherz,
krystaliczny przedział;
daje schronienie ciszy,
która jest bezdomna,
i również pozbawionych mieszkań tych tajemnic,
które nieraz próbują przedrzeć się na twarze,
poprzez krople deszczu.


METAFIZYKA


Niebo jest uporządkowanym zbiorem elementów,
to masowe zrzeszenie mieszkaniowych luster,
bezustannie pragnących zobaczyć się w nim,
ale nie sięgają.

Więc niebo to zbiorowe, niespełnione lustro.
Ptaki szarpią powierzchnię -
nadziemskie komary;

wchodzenie w ziarnka piasku otwarte jak drzwi
jest poszukiwaniem pokrewieństwa ciała
ze światłem, które zawsze czeka na pochówek
do ciemnych grobowców.

Krew porywana z prądem cyfrowych zegarków,
jest matką, która karmi topnienie od środka.
Szelest trawy tak prosto wchodzi między palce,
na razie i tylko.


WYTŁUMACZENIE


prawda z jutrem nie lubią przeglądać się w lustrze.
nieobcinane wyrzuty, starość i emocje rosną na paznokciach,
i przyznam, że sny zgrabnie uporządkowywane wysyłam do nieba,
układanego na głowie, do tej pory niedopasowanej.

jestem słabym kierowcą naręcznych zegarków,
za często prowadzącym pojazd na manowce.
tyle zjawisk i osób wchodzi i wychodzi,
a ja nie mogę chociaż przez chwilę odetchnąć.

czas, który jest klientem, pierwszym pasażerem,
wysoko wynagradza bezbronnych szoferów,
więc niepunktualna miłość spóźnia się na serce.


W MIESZKANIU


w mieszkaniu wypruwam długimi obserwacjami
osie czasowe od których miasto aż się kurczy
na zasięg złamanego palca czy paznokcia

jest zegar nieznajomy intruz pierwszorzędny
obcy czterech ścian
choć pokój jest jednorodny w nadawaniu miejsca

na noce pojedynczo zachodzą ciemności
w te lustro którym można wykuwać oczodoły
i osobno oko by zabrać na jutro

to bardzo opieszałe ruchy i przemiany

oczywistości to chaos
bo szuka translatorów na piękno i ogrody
więc często go przekładasz na okruchy chleba


JAWNOGRZESZNICA


zamieszkiwała w wietrze. impuls i bodźce zbierała z nieba
i porzucała po wypatroszeniu; śliską, fioletującą rybę - (opływowe niebo)
łapała za oknem i upuszczała coraz bardziej na dół,
naciągała więcej metrów przybywających z góry na drzewa i miasto,
zasuwając krajobraz jak roletą rajem o wygórowanej cenie.

ustały licytację na ciało i wieczność,
a Eden nie jest w stanie po ogłoszeniu stanu upadłości
wysprzedać zachowanych owoców poznania.

stąd diabeł sadzi ludziom na przełajach drzewa
i oplata się na nich: w plastikowych centrach, w chaszczach i burdelach;
w biurowcach, w szklanych domkach i starannie liczy
i dokonuje bilansu handlowego. potem zanosi utarg -
ściśnięty i piekący; ten worek który ciągnie się na wszystkie strony,

więc mieszkająca w wietrze
jest zameldowana w sadystycznej lawie i czeka na odbiór
przyznanego mieszkania czy apartamentu z oknami na czas.


DZIEWCZYNKA


za Bliskim Wschodem
(bo się dowiedziałam od mamy gdzie to jest)
panowie z obrączkami bawili się w wojnę - wczoraj
dzisiaj też się bawią

powiedziała mi o klockach z ciężkiej amunicji
o bezbronnych lalkach niepodobnych do Barbie
kobiet i dziewczynek

tam konwoje z żywnością podobne są do tych
który ma braciszek

mam dwanaście lat
teraz ten wiek już wystarcza
domagać się prawdy

starsi bracia sprzedali skórę zranionym krajobrazom i wyrytej wojnie
tu staromiejskie przytułki kupują głód
od napiętnowanych porą roku bezdomnych
gdy od rodzinnych mięśni przyszytych karabinom
stalowe bazy (betonowo-drewniano-plastikowa manna zesłana z ONZ)
licytują krew
niebo i dzień jest zamykane włazem z krwi i potu

a ja tu siedzę w kraju kilku grusz i wiśni i wróżę na polance
ja - młoda szamanka
zaplatając warkoczem - dzieciństwo i przyszłość


SYMETRIE


symetria dźwięku. słuchające wody. stąd można tylko słyszeć
wczorajszego siebie, wypalaną przeszłość - glinę schowaną
w czystej porcelanie. rozdarte zegary. wczoraj słucha jutra.
ten korowód jest słuchem położonym do ogłuchłych koryt.
to wszystko przyjmowało drugie życie - rzekę.

twoje leżenia dojrzewają na wyprostowanej postawie.
pion jest wyższym stanem odłogu. słuchające wody.
tak, więc przyglądam się niewidomym szczegółom na świetle,
i ciemnym rozstępom, by rodzić w nim noce, wahania.

światło łatwiej pozbierać niż bezcielesną ciemność.
sprężyć w rozmiar źrenicy, skrócić na nadgarstki.
trudne dzieci rodziły szybciej swe epoki, niż one ich samych.

wiek można porównać do ściętego drzewa. pokolenia.
nie trzeba go wyrąbać. w tym wyścigu to drzewo pierwsze zetnie ziemię.
mrok skręca się na ciałach pod parzące światło. on na dwa momenty:
wejścia i głośnego wyjścia, co wychodzi z wejściem.

mrok skręca się w ciała. - posłuszny. pomieszkuje światło.
choć nigdy zło i dobro nie jest symetryczne.
brakuje im symetrii, tego odjętego szkieletu logiki.


***


odkładałem miasta. cyrklowe horyzonty wsuwały się w książki,
otwarte jeszcze szerzej niż sama świadomość. moje kroki jak punkty
na półprostych wiatru. przewijałem neurony,
ubierając w pogodę o czystszych refleksach.

i przesiewam ogniwa rozbijanych dróg.

czas mógł być inżynierem splecionych zegarów,
noszonych przez powołane dłonie
do dzielenia życia między krwią a chlebem.
patrzenia mają osobiste ślady - to gatunki kreślące okręgi i ciszę.

wymieszany z psychozą potrafię ze świata,
jedynie zrywać słowa przeciwko językom.
zamiast myśli dożywają w osaczonej głowie,
wstawione okna w przyszłość.


CIAŁO (II)


ciało które jest kropką z długą kreską nieba
buduje wykrzyknienie za tym krajobrazem
i z domem przezimuje styczniowe promienie

jest właściciel schowany kurtynką za okiem
kilka razy się zdobył na chęć rezygnacji
z wysokiego czynszu

i otwierał z dwa razy pokrwawione drzwi
miesiące rozbijały się o lśniące lustra
myśl - z ilu elementów złożona jest kropka


FIZYKA


zostałem ochroniarzem powietrza i ciała

ja wierzę tylko w światło dające dowody
przez kilkanaście godzin
(zależnie od pory)
codziennie jako matka znika i porania
kształty i kontury

choć nigdy nie wychodzą
poza jasny brzuch

dzień z nocą to wzajemni strażnicy
dwie cele
na podstawie grafika przyrody i praw
towarzysz aresztuje ciemną towarzyszkę
spod ciemniejszej gwiazdy

wyroki się odwiesza
tylko brak odgłosu najwyższej instancji
sprawiło że paradoks stał się dożywotni

ziemska kula trzymana na gwiezdnych zawiasach
otwiera i zamyka niewielkie przesmyki
uchylone drzwiczki
i wtedy ktoś na chwilę zagląda
wychodzi

wydaje się że nasz glob to błękitny hotel
na recepcji pokoje dostają przypadki
niebanalny fenomen rozmnażania życia
pod martwym naskórkiem


PRZESTRZEŃ


Przestrzeń ma o wiele gorsze położenie:
nie może się poruszyć, przemieścić wędrować.
Jest tylko takim znaczkiem doszytym na nicość,
która ciągle nie jest zaadresowana.

Wrzucone, zatajone niebo nam dosyła do codziennych listów,
które razem otwiera się z ruchem koperty. -
i tam jest też część nieba, przemycona, wzięta.


PRAWDA


Niebo przynoszą nam ludzie:
bez większej różnicy
listonosz dostarcza listy,
ukochany wręcza kwiaty,
a żona poranną kawę podaje do łóżka.

Tu fakty (bardzo często mieszkają w gazetach)
pomocnicy dziejów, doręczają świat.
Gazety - na nich często przesiadują palce,
a na palcach błękitny rozporek, wypuszczający drzewa
na ciepłe promienie.

Przestrzeń to taka litość dla pustki i ciszy.

Niebo jest przesyłane z drugiego człowieka;
jak będziesz patrzeć w górę, nic się nie doczekasz.



BLOKOWISKA


nowotwory pod słońcem - azbestowe głowy, zjadliwe rozumy
i śnienia podłożone pod świecące szyby,
o windzie niezawężającej się do dwóch wymiarów.

blokowiska - równanie: krok równa się twarze,
tak często nasze stopy zacierają wyskalowane i wysokie mapy -
przeprawy przez niedołężne miasto, do sklepu czy szkoły.

wypłowiała pamiątka krawędzi pod dotyk.
schody wchodziły powoli po rozciągniętych twarzach,
by jednak się zatrzymać u szczytu bariery.

lamperia klatki oparła podbródek,
o coraz bardziej wyszukane kształty, tak jak buty
umierające po ostatnich schadzkach.

blokowiska i wysokie wyniesienie żeber
z krwawiącym piekłem, dławiącym kończyny,
w rozerwanej ucieczce, więc przed samym sobą.
i długo
windy utrzymują pułap na parterze.


ŁÓŻKO - INNA MATKA


ktoś mówił
słońce jest pępkiem
gdy biodra noszą gotykiem
naukę horyzontu

na wiosnę wiatr przychodzi
po chleb do zacnych progów
zbiera liście
leży nad nimi
pod oknami

co noc
umiera pępowina
zgięta przez spaloną miłość
do czystych ciemności

ktoś mówił że to księżyc
do włosów przypiął skalpel

odcięte pępowiny
urosły na cudzych uśmiechach
ktoś mówił gdy myśl wdziewał pod szatę Morfeusza
że łóżko się rodziło jak matka pijana


***


Deszcz tak łatwo przemienia się w najczystszy śnieg.
Glina to też materia, na dłuższe rozważania,
my czas skupiamy w sobie, jak pisklę bez wzroku.
Więc uczę się starannych metamorfoz luster,
bo może z lepkich nerwów ze snu wstanie pies.


OPINIA


Paparazzi i media
to hieny i sępy,
padlinożerni wyjadacze
błyszczących gwiazd dodanych do nieba
i sławy.


***


Ja przeprowadzam przeszłość jak dziecko przez ulicę,
no, niemalże tak samo,
nawet przez ulicę.


***


od kiedy czas wyruszył nie dostał mandatu

kto uczył go jeździć?

jest kiepskim kierowcą
a mandatu nie dostał
bo nie jest personą


***


dusza śpi
zasypiała w przerwach
przejmującego rozładunku minut
objęciem przez ciało

tu doba licytuje prędkość na przystankach
jestem zwrócony pod prąd względem wzroku
poruszającego się wzdłuż prawostronnie
choć krawędzie i sygnatury są w ruchu lewostronnym

obserwacja jest zmianą kierunku
i zgodnością z okiem
więc złapany obraz bierzemy za chabety
on staje się kolorowym łupem -
wracamy z nim do oczu

kolejne towarzystwo po udanym łowie

kiedyś potrafiliśmy nazywać te drzewa
umiejscawiać ich rozwój
ponad połysk głów

tymczasem co roku zima przyjeżdża
srebrnym kabrioletem
śnieg sypie za wszystkie wieki
czas gnije za liście




***


niebo wyrasta z ziemi.
przenikliwy obraz
przestaję się kłaniać - słońce.
przez fronty w atmosferze zawieszone windy,
poruszają substancje, by wzbiły się w górę,
sekwencja - parowanie,
dotarcie i opad.

książki gdy się zawstydzą - otworzą nieśmiałość,
na zrośniętych ze sobą stronach zamykają dzień.

cisza podchodzi bliżej oczu,
oddalają się ściany.
światło przybliża siebie.
nie istnieje zgiełk.

*

ten świat zarasta wieczność,
jak czarne zarośla na murach i szarych trotuarach.
noc potem je ścina.

porządek nawleczony na przejrzystej szacie,
z której prują się dzieje dziwnymi nitkami.
choć ona sama płynie w swej chwale - nietknięta.




***


proza przypomina prawdomówną kobietę

***

poezja to kobieta -
i pojmanie prawdo-(świat)-mówności

skrupulatne zajęcie rozdawania nadmuchanych
prawdo-światów,
leżakowało na boku mężczyzny jak wiosenne wino -

w poprzek dramatu
słońce wykluwało niebo i swój kark przepuszczalnymi muskułami -
gdzie kończy się ślad liry, zaczyna się brud światła


POEZJA


Poezja jest prywatną posesją poety -
tam unosi się wyspa,
dziwne gospodarstwo:
nie znajdziesz żadnych sprzętów,
nie ma inwentarza,
czasami wymyślony gołąb stuka w okna,
i powietrze - to ciemność wpuszcza go do środka.

Tu izby są zbyt ciasne, byś mógł się rozgościć,
zresztą Ciebie - obcego przez próg nie przepuszczą,
postawiony z mazgajów rozwalonych kartek.

Drzwi otwarte na niby;
bo reszta zamknięta,
odizolowane strzępki powietrza są zamknięte dla siebie,
porzucone przez inne, lecz możesz poczekać:

nieraz Statek pijany Rimbauda się podaje,
pokrojony na obiad, ciszę i kolację.


GÓRA UJAWNIENIA


na górze ujawnienia
prawda rośnie za trawy
sen znaczy tyle co znak
przytomnej ciemności

nie potrzeba zatrzaskiwać powiek
by zwabić przynętą wzroku
polowane
białe światło

niebo uwodzi ziemię
na górze ujawnienia
słońcem płoną totemy
cierpliwe do krwi

zegar wisi w kuchennym obrocie powietrza
jedną sprawę na prawdę trudno jest zrozumieć:

czy życie śmierć próbuje pod naskórek uwieść?

śmierć uprawia na czarno najstarszy zawód świata


GROTESKA


wszystko podparte o niebo
uczy zapamiętywania kolejnych zaćmień i przeoczeń
dolegliwości - zapominam

przyznam się że od zawsze mam nieposiadanie siebie
dlatego z moich oczu wylatuje do dzisiaj niepomieszczone
do końca
narkotyczne i pijane wczoraj
i stąd jego godziny nieodkręcone całkowicie
z czasowego pnia - to jutro

sterczą
od niego odbiegają
naśladując lokatorki topól zielone jemioły
gdy pień przewodzi wieki epoki i niebo
gdy rdzeniem w każdym sęku jest sojusz neuronów
wielka koalicja
parlament impulsów

choć nigdy co jest w środku nie dostrzeże światła
przyrasta do siebie wanna
przyrastają ściany
słońce i przestrzenie:
blok z 22 lipca + blok z 23

ziemia spada z błękitu
a za dnia przestworze wznosi się i wznosi

nieboskłon cierpliwie przesiadywał jajo -
to równina pejzaż krawędź czy widnokrąg
i potem podniósł się i poszedł
prostując z odrętwienia wiatr i szorstkie chmury


KONTEMPLACJA


niebo ciągam za język
ostatnio prośby wyrażam
poprzez kontemplacje
rozgałęziają się we krwi
i nie są całością

ziemia przyłożona do ucha kosmosu
czasem sprawia wrażenie
że chciałaby odpaść

te rozrywane strzępki
wezmą tyle światła
co udźwigną

do swojego snu cisza przywiązuje dźwięki
uprawia je przez wieki
i odbiega od przyrodniczej normy
drobniutkich podziałów

głośno krzyczy że nadal chce być jednorodna


DROGI (II)


drogi rosną
niebo jako prąd
przenosi je starannie
nie z miejsca na miejsce
ze świata do świata

nie rozpoznałem jeszcze
czy wszystkie prowadzi
lecz wiem że ma nimi
zapchane kieszenie

wytrwale czekaj na dzień
w którym coś upuści
bo staniesz przed wyborem
między snem a łaską
zguby często wracają po przeżyciu życia

łomotanie promieni o ciszę katedry
chóralny śpiew chodników
cisza na wieszaku

tymczasem są skazane na wędrówkę w sobie
nadrabiam za nich metry skąd rychło się kończą

niebo noszę jak znamię
wypalona ziemia
przenika w otworzony wiatr
na drugie przyjście

śnieg topnieje
udziela wtedy rozgrzeszenia


KONIEC


przelewa się wanna i lustro
ziemia grzęźnie
gdzieś w połowie zdania

niebo kończy za kropkę

przestrzeń wyrabiam ręcznie
wystarczy że wzrokiem
umebluję kosmos

cisza jak linie wysokiego napięcia
przeszywała oddech
powrót do gwiazd
przestrzeń zawala na głowy


PRZESTRZEŃ (II)


przestrzeń chcę zapisać na urlop
może bez niej znajdziemy więcej miejsca w sobie

a czas to tylko dłuższe zatrzymanie się nad nicością
przez zainteresowaną wieczność
jednak nic jest rzeczą najbardziej neutralną
potrafi asekurować o nadmiaru powietrza

poranek wchodzi przez okno i wiesza się
na powołanej do tego firance
jak tak samo a może z niewielką różnicą
zawisnę na niebie
potem w nowym wcieleniu idę na zakupy


O ŚMIERCI


cisza przesłuchuje dźwięki.
zakonspirowany oddech
w ciasnych pęcherzykach,
daje dowód,
że życie pracuje w podziemiu.
wyżej są czarne kwiaty,
białe epitafia.

tak samo ciało - konspirant,
który dokonuje
kolejnego sabotażu
wobec śmiertelności
stawania się światła,
to tylko taki tunel
z nieostrym światełkiem.
powieki zamykają kanały na właz.

ten przedrostek człowieka,
zaułek, uliczka, boczna krawędź,
asfalt, przybudówka do czołowo
zderzających się minut,
w zegarku na czas.

chociaż gwiazdy już miliard lat
prowadzą zamach na Apokalipsę,
i się wypalają.
dlatego śmierć to może
tryumf nad nią samą,
potrzeba ją przeniknąć,
i dopiero niszczyć.
życie to długa dywersja
szkolonego ciała
i powietrza, które zawsze opiera się o mnie
i wystrzelonych godzin
dźwiękami ratusza,
wilgotne demo wieczności, które raczej
nie ulega przeterminowaniu.


CZAS i APOKALIPSA (II)


Apokalipsa jedzie do stacji docelowej,
i nagle okazuje się, że brakuje torów.
Wysiada i znajduje podmiejską taksówkę,
już w centrum miewa korki nie do pokonania

I tak samo się dzieje z dowolną sekundą,
nie może się poruszyć o zero absolutne,
bo nie tylko to dla niej ponad możliwości,
lecz wtedy by przestała na zawsze być sobą.



PRZEKRÓJ PRZEZ POEZJĘ


(Poezja jest ubezwłasnowolnianiem pięknych myśli wyrazami.)


sztuka była pierwszym buntem przeciw światu.

ciała krążą ciemnością. stoją. zatrzymują się światłem.
wczoraj we wszystkich kawiarniach podawano poezję w srebrnych filiżankach,
jak ręce odjęte wieczorem od cierpliwego wystania w kolejce po słońce.

rozbiłem ją i nagle istniał tylko obrus i może jeszcze stolik skroplony stąd łaską.
skupiła się na nim. strużkowymi wersami. odchodziła w sobie.
choć struny w niej krążyły. nienakarmione zegary często chcą ucztować.

śmierć przychodzi wtedy po omacku. ślepa ladacznica człowieczych zanurzeń.
strażnicy ścian odstają w tej chwili od głodu. pękają i odchodzą.
tak samo jest z poezją. szuka substytutów.
zamiennych skrzydeł, aby na nie zrzucać winę, że szybko się łamią.


O ŚMIERCI (II)


Recepcjonistka z dzielnic krucyfiksów i pesjonatów
wykaligrafowanych prozaicznym piachem, już niedługo
przyjedzie następnym pociągiem, mój jest o o 8:09.

I wysiądzie z przestrzenią, światłem, parą wodną,
którą będzie się krótko dzień celebrowało,
wzdęte niebo jak ryba, napuchła od soli.

Drzwi są na tak krótko otwartymi łuskami,
zapytałeś: do kogo będą należały,
niedkończone drogi jak cięcie żyletką w połowie,

i pytasz czy istnieje dla nich skup czy coś na kształt lumpeksu.
Bo może jutro obce kroki je założą,
w bucie jest poczekalnia i długa kolejka.

Powtarzasz - boję się jak ognia, ja się bronię
i mówię: zostaw go na później, już niedługo
aż nadto będzie cię oślepiał z plastikowych zniczy.


OSWAJANIE ŚWIATŁA


Mieszkam tutaj, gdzie wszystko jest zawsze niepewne.
Niepewność - dziwne słowo, czy może być pewne,
że zajmuje konkretne miejsce tu i teraz,
i istnieje na serio, nie tylko na niby?

Więc jak się rozkładają proporcje podziałów
wszystkiego co możliwe? Na przykład jest
czynność - zamieszkiwać w mieście.
Czy miasto bardziej mieszka w nas,
czy ludzie w mieście?

Czy granice potrafią być, aż tak szerokie,
że między nimi także istnieją podziały?

Nawet przestrzeń zamknięta zawiasami dnia,
wydaje następną, która jest otwarta,
i okazuje się prostym, wielkim znaleziskiem.

Ta otwarta znowu zmieni się w zamkniętą.
Lecz tylko zatoczona tym zamknięciem przestrzeń,
zamknie jedną, nie drugą z następnego dnia.

Tym schematem mijają wszystkie pokolenia.
Oswajamy, powietrze, światło, krew - ten teatr.




*(cykl)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • nasz GURU to...  wszyscy przed nim  to nieudaczniacy    to on on on...  wielki polityk sprawił  że sąsiedzi zza między  biją się w piersi  i na kolanach proszą  o wybaczenie za Wołyń i...   chwała mu   wódz chodzi dumny  wyznawcy  zaślepieni blaskiem  jego wybitności także    to cudotwórca    teraz na kolana padnie  Ameryka  potem pewnie...Rosja   3.2025 andrew  Szkoda,że Trump i unia zapomina,  że on wielki przewodzi uni przez  6 miesięcy. Gdyby to dostrzegali  dawno byłby pokój. Francuz pojechał do Trumpa,  powinni jego posłać, szefa uni.   
    • @Nata_Kruk   Tak i ciężkostrawne - toporne, zresztą: już dawno napisałem - "Tajny Ruch Oporu" - moje teksty nie są bogoojczyźniane, mistyczne i iście - romantyczne, dobrym przykładem są - "Wygnańcy" - jest to tekst o Zbrodni Katyńskiej.   Łukasz Jasiński    @Kamil Olszówka   Dobrym przykładem dzisiejszego patriotyzmu jest Ruch Narodowy - pragmatyczny - przeciwieństwo romantyzmu, jeśli chodzi o mnie: jestem racjonalistą - trochę wyżej od ruchu narodowego - nacjonalizmu, zaś cała reszta to nic innego jak romantycy - wciąż ich naczelnym hasłem jest "Za Waszą i Naszą Wolność!" - zbiorowe samobójstwo narodowe...   Łukasz Jasiński 
    • Jeśli chodzi o powyższy zestaw najlepszych książek według czytelników - wszystkich autorów przeczytałem, prócz: Andrzeja Sapkowskiego - jakoś mi nie przypadły do gustu jego fantastyczne legendy...   Łukasz Jasiński 
    • ~~ Pewien góral, który zwiedzał Kielce usiadł sobie na przygodnej belce. Wygodnie się oparł o ścianę - obudził dopiero nad ranem. Wypił bowiem to, co miał w butelce .. ~~
    • @piąteprzezdziesiąte - zastanów się sam nad tym .. co oznacza ostatni wers o przezroczystym kupcu? .. znajdowanie "na siłę" rymów znowu świadczy o Twoim "zacięciu" na nieomylność - na dodatek gdy pozostałe rymy również pozostawiają wiele do życzenia. Kończę zatem z Tobą wszelką dyskusję, bo widzę że Twoje EGO "nad poziomy wylata" .. Żegnam :-(((
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...