Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Pierwszy Grom


Rekomendowane odpowiedzi

Obraz 1
[u]Zimowe Słońce[/u]
...........................
Tak nisko. Ledwo nad horyzontem chyba. Tak blisko. Zda się - wśród gałęzi tego drzewa. Tak nikłe światło roztaczasz nad światem. Twoje promienie, wszechpotężne wiosną i latem, teraz właśnie giną. Twój tańczący wiecznie ogień umiera dziś, uwięziony na zawsze przez lód, śnieg i chłód. I mnie również ten mroźny sztylet przeszywa. Wiem, że za chwilę zgaśniesz niczym płomień zdmuchniętej świeczki. Słyszę już kroki nocy. Każdym zmysłem pragnę chłonąć tą chwilę. Chciałbym, by trwała w nieskończoność. Wiem, że jestem świadkiem czegoś, co dzieje się bardzo rzadko. Wiem, że odczuwam coś, czego niektórzy ludzie nigdy nie dostrzegają, nie widzą, nie czują. W końcu zdaje się, iż śmierć dopada i Ciebie, Słońce. Nadchodzi czas najdłuższych nocy.

Słońce ziemi niemal dotyka chcąc jak gdyby pocieszyć ją i tym samym pociechy doznać. W szarym smutku tej, co jednak wciąż się kręci niewidzialnym pędem, trzymając niezmiennie w swej stałości - lądy i wody, i człowieka, i wszelkie życie - nadzieja na dzień. W szarym smutku gasnącego słońca, zmierzającego do krainy umarłych - nadzieja na dzień i na kolejne życie. W szarym smutku człowieka... nadzieja.

Lecz jeśli dzień nie nadejdzie cóż pozostanie? Na wieki - lód, śnieg, kryształowozimny sztylet przeszywający serce na wskroś? Kryształowoczysty, jak zwierciadło, w którym zobaczyć można śmierć zamykającą oczy bez nadziei na dzień?

Umarli przemierzają biało zamglony świat, umarli, którzy odejść nie mogą, wiedzeni przez przewodników, tych samych, co i żywych wiodą... Świat jest jeden, i ten znany człowiekowi, i tamten - zapamiętany tylko przez jego duszę. Zapamiętany od wieków, powtarzany bez końca, nieprzemijający. Jak słońce, i ziemia, i śnieg.

Pamiętasz śnieg zeszłoroczny? Przeminął śladu nie pozostawiwszy. Wczorajszej zimy nie ma. Cóż jest? Dziś, o którym jutro ktoś powie - wczoraj... I miniemy na zawsze w śniegu nietrwałym ślad wieczny zostawiając, jak tamci sprzed wieków - w mgłach czasu skryci. Nieprzemijający.

I cóż, że noc nadejdzie? I śmierć? Niech przyjdą. Jak życie...

Obraz 2
[u]Szczodre Gody[/u]
...........................
Dziwne oczekiwanie. Dziwna pora. Czas kiedy zmieniają się światy. Kiedy słońce nie może odejść, a noc nie nadchodzi. Noc i dzień jakby ze sobą walkę toczyły. I ani jedno ani drugie w tej walce zwyciężyć nie może. Dziwna i niepewna chwila, bo nie wiadomo czy kiedykolwiek słońce powróci. To wtedy ziemię przemierzają dusze, które odejść stąd nie mogą, i "tam" nie mogą pójść. Ukryte w szarej głębi umarłego lasu, do którego żywi wstępu nie mają, chyba że zmylą bieg snu... Umarli w wodzie stojącej - w martwym bezruchu trwającej jak oni. W pustych dłoniach obracający ostatkiem pamięci kołacz tamtego życia.

Zachowajmy w pamięci słońce...

Na cóż czekają istnienia? Czy nie na to samo co zwykle? Co człowieka wśród życia czekać jeszcze może? Czym różni się od jasności i mroku wiodących ze sobą odwieczną walkę - o tej porze widoczną bardziej niż kiedy indziej? Człowiek sam dla siebie jest jak dzień i noc, jak blask i mrok, jak życie i śmierć. I choć uciekałby przed życiem czy gonił je, gdyby pragnął pogrążyć się w śmierci czy stać się dla niej niewidzialnym - życie i śmierć będą i dla niego. Człowiek nie jest ani tak wielki, ani zbyt mały, by mogły go ominąć.

Jednakże póki istnieje dla nas życie - żyjmy pragnąc życia, dnia i blasku. Kiedy dotrwamy do śmierci - odejdźmy w śmierć, noc i mrok i w śmierci odnajdźmy życie i powracać i odchodzić chciejmy, kiedy każą nam więksi od nas. Powracać i odchodzić jak słońce, które dziś odchodzi.

Obraz 3
[u]Czas odrodzenia Słońca[/u]
...........................
A jednak słońce nie zginęło. Powoli nabiera sił.

Coraz wyżej. Codziennie wyżej ponad horyzontem. Coraz dalej. Już ponad gałęzie tego drzewa sięgasz. Coraz mocniejsze światło roztaczasz nad światem. Twoje promienie, choć słabe jeszcze, zaczynają nabierać mocy. Twój tańczący wiecznie ogień odradza się. Czas nowego początku nastaje dla Ciebie, Słońce. Powoli odradzasz się, mimo że Żmij próbuje jeszcze więzić wszystko co z życiem związane. Ziemia - wciąż jeszcze sucha i twarda - jest w jego mocy. Wodę we władzy ma swojej - nie może woda ziemi ożywić. Słoneczne promienie pożera on, powstrzymuje je przed dotarciem na świat - nie mogą tedy ziemi ani wody ogrzać po długiej zimie.

I piękną, wiosenną Perperunę również Żmij więzi gdzieś w tej krainie martwej ziemi i wiecznego lodu.

Lecz nawet Żmij potężny, straszliwy - z dnia na dzień traci siły. W powietrzu czuję nadchodzącą zmianę. Każdym zmysłem pragnę chłonąć tę chwilę. Chciałbym, by trwała w nieskończoność. Kwitnij i wzrastaj, Słońce. Wiem, że jestem świadkiem czegoś, co dzieje się bardzo rzadko. Wiem, że odczuwam coś, czego niektórzy ludzie nigdy nie dostrzegają, nie widzą, nie czują.

Lodowate ostrze roztapia się w gorącej nadziei serca na życie raz jeszcze. Z każdym dniem boli coraz mniej. Ciemność odchodzi i choć powróci kiedyś, to jednak - nie dziś, nie dziś... Są serca, którym słońce spowszedniało. Są oczy, które słońca już nie widzą - przecież zawsze jest. Są uszy, które w dźwiękach ludzkiej mowy nie słyszą słów innych istnień. Są. I jedna myśl przenika mnie; że nic nie różni nas od tych ludzi, a jednak wszystko... I choć czasem porwani przez tłum - kolorową ciżbę bez chwili ciszy, przeźroczystą, kierującą bezwolne kroki donikąd i myśli bezwolne wypatrujące celu drogi bez celu - dajemy się nieść, to jednak dość mocy mamy, by się zatrzymać. Zatrzymać i zawrócić, w drodze powrotnej słysząc nieustające słowa tych, co ślepo idą dalej, tylko chleba i igrzysk spragnieni.

A póki co - dziś w promieniach odradzającego się słońca - nadzieja na inną nieskończoność.

Obraz 4
[u]Perun i Żmij[/u]
...........................
Pola leżą puste, ziemia pod stopami mymi sucha jest i martwa.... Sucha? Martwa? Jakże mogę tak mówić, gdy wiem, że to za chwilę się zmieni. Wiem, że odwieczny cykl zatoczy zaraz koło. Całym moim istnieniem wyczuwam zbliżającą się walkę dnia i nocy...

Niebem, ziemią, wodami i słońcem włada jeszcze potężny Żmij. Jeszcze. Przecież wiecznie nie będzie to trwać. Od początku świata wszak powtarza on tę samą walkę. I od początku świata wyzwanie rzucone przez niego podejmuje sam Perun. I nie łudźmy się ani nie pragnijmy, by kiedykolwiek nastał pokój między nimi. Bo na co taki pokój? Pokój to cisza. Cisza to śmierć. Walka trwa wiecznie, zaś pokój to ułuda.

Dopóki walka trwa - trwa życie. Cykl musi trwać, a ręką Bogów raz w ruch wprawiony nie ustanie nigdy. Chyba, że oni tak zdecydują. Póki co - walczą i Oni. Po to, by trwało życie takie, jakim znają je ludzie. Innego życia nie znają, więc może to jedno tylko jest?..

- Ubiję! - słyszę przenikający wszystko głos Peruna. Tyle w nim wściekłości, jedno słowo mówi o wszystkim, nic go nie zatrzyma. Wiem, że zaraz odzyska władzę nad światem i wiem też, że odzyska swoją porwaną ukochaną - Perperunę...

Siądź przy ogniu. Pamiętasz opowieść swych Ojców?...

- Ubiję...
- Jakże ubić mnie chcesz, kiedy schronienie znajdę w człowieku?
- Człowiek nie oprze się śmierci. Cóż po takim schronieniu? Prawie tak wątłe i słabe jest jak ty sam. Nigdy na zawsze nie przejmiesz mojej mocy. Ubiję cię!
- A koń wróżebny? W jego cieniu się skryję, czas i świat rozdzielą się, nie dostrzeżesz mnie!
- Cóż po wróżbie, gdy wróżący słabszy od śmierci? I gdy wróżba z góry jest znana, a ja wróżbę każdą odwrócić mogę swą mocą?
- Drzewo przenikające światy...
- I drzewo mojej mocy się nie oprze, w proch się zmieni, a ty razem z nim...
- Kamień! Pod kamieniem się skryję! Kamień zatrzyma twój piorun.
- Żałosny... I kamień roztrzaskam i ciebie spod niego wydobędę.
- Lecz woda?...
- Woda... Jeśli zdążysz zbiec przed mym gniewem, w niej schronienia szukaj. O ile zdążysz...

Walka. Walczyć póki życie w piersi płonie. Z tymi, co w swej podłości chcą zabrać to, co nam przeznaczono. Walczyć nawet z sobą samym. Bo sami dla siebie jesteśmy jak dzień i noc, jak blask i mrok, jak ci, którzy bez końca ścierają się w równej walce. Dwie części naszego JA ścierają się ze sobą w walce o to, byśmy doskonali się stali. Bowiem do doskonałości, siły i pełni mocy prowadzą nas Bogowie. A czyje będzie zwycięstwo w tej walce? Ojcowie odpowiedź znają. I pamięć pamięta, więc niech i twój miecz niczym swarzyca kreśli czarne krwi słońca, taniec miecza szaleńca walkę zacznie bez końca...

Obraz 5
[u]Pierwszy Grom[/u]
.................................
Nie znalazł Żmij schronienia w człowieku, wątłym, słabym wobec potęgi Peruna. I koń wróżebny też go nie ochronił, choć w jego cieniu się skrył, a czas i świat się rozdzieliły. Ani drzewo nie oparło się gromowładnej sile. I kamień okazał się zbyt kruchy. A woda? Woda, w której Żmij skrył się przed boskim gniewem - życiodajne zrodziła owoce. Rażący gromami Perun uwolnił życie zamknięte w kropli wody.

Dziesiątki czy setki kropel wyschną na suchej ziemi, wchłonie je lód, lecz milionów miliony? One życie dadzą światu. Życie zrodzone z miłości ognia i wody. Życie zrodzone z gniewu nad śmiercią. Niezwyciężone.

Obraz 6
[u]Wiosna[/u]
...............................

- Spośród drzew, które dopiero zaczynają się zielenić - wyławiam twoje spojrzenie - niczym zapowiedź lata.

- Wiosna latu dłoń poda... A może lato i nasze dłonie połączy, miły? Wiosna nadzieję daje, lato - spełnia pragnienia. I marzenia na dni zielono-złote niechaj nam wiosna maluje... A może wiosna i lato będą trwać choćby tylko dla naszych marzeń i nadziei?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...