Przystań
Dziewiczy strach, jak
pierwszy rejs w nieznane.
Pod skórą ławice dreszczy.
Purpura zmierzchu zatrzymuje źrenice,
na krawędziach cieni smak tajemnicy
wodospadem przenika w krwiobieg,
którego kipiel poszukuje ujścia.
Stopy na przemian kotwiczą
w satynowych chmurach,
gwiazdy w zenicie.
Wędrowiec sen
mami północ.
Nocą uspokoisz oddech,
by ponownie przybić
do mojego brzegu.
październik, 2011