Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

w takim momencie nie ma na niebie tęczy


Rekomendowane odpowiedzi

Środa. Godzina 13.25. Zbieram się do pracy, kochanie. Już wyjeżdżasz. To już ta godzina? Ale ten czas leci. Zapakowałeś kanapki? Weź sobie jeszcze pomidora albo słoik marynowanej papryki. Kładziesz pomidora i słoik marynowanej papryki na półce w przedpokoju, tuż obok drzwi wejściowych. Zakładam buty. Sznuruję je na dwie kokardy. Kocham cię. A ja ciebie, pa. Będę czekała. Całujemy się. Ja wychodzę, ty idziesz do swoich zajęć.
Po wyjściu z domu idę do auta. Przed uruchomieniem silnika wyciągam z kieszeni kurtki komórkę. Dzwonię. Przepraszam, ale dziś nie dam rady być w pracy. Pilna sprawa rodzinna. Nie ma sprawy? Dziękuję za wyrozumiałość. Tak, jutro będę na pewno. Do widzenia. Kładę komórkę na siedzeniu pasażera i przekręcam kluczyk w stacyjce. Ruszam.
Skręcam w lewo. Na ulicy Radomskiej ruch umiarkowany. Jadę wzdłuż torów kolejowych do granic miasta. Zatrzymuję się na parkingu obok bramy starych zakładów. Wychodzę z auta. Otwieram bagażnik. Ze schowka na koło zapasowe wyciągam pokrowiec. Ponownie zamykam się w aucie.
Przedmieścia są martwe i spokojne jak na tę porę dnia. Z pokrowca wyciągam składaną replikę winchestera. Złożyłem starannie karabin. Załadowałem amunicję. Opuściłem szybę od strony kierowcy, mniej więcej, na 3/4 wysokości.
Na obrzeżach miasta zawszę kręcą się jakieś bezdomne psy. Tym razem była to suka za szczeniakiem. Kundle, ale wyjątkowo ładne. Szczeniak biegał koło matki zachęcał ją do zabawy. Wtedy wystrzeliłem. Suka padła na ziemię. Szczeniak uciekł w krzaki. Odetchnąłem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...