Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
Leżałem w błocie, zapomniany przez los. Wokół mnie latały szare, zniszczone pióra. Gdzieś obok, kątem oka dostrzegłem kawałek moich skrzydeł…
Leżałem w błocie, zapomniany przez los. Już nie bolało, już przestało. Czy to tak miało być? Mam nie czuć bólu…? Ale moment, gdzie ja jestem? Gdzie jest błoto? Moje skrzydła… Ja w kawałkach.

Mój czas się zatrzymał. Trwałem, nie mogąc do końca umrzeć. W kałuży własnej krwi leżałem, czekając na to, co miało nigdy nie nadejść. Uśmiechnąłem się, kolejny raz uświadamiając sobie ironię mojego jestestwa. Życiem nie mogłem tego nazwać.
Spoglądałem w pochmurne niebo, widząc, jak szare, brudne od kurzu i krwi pióra łagodnie opadają w moją stronę. Mrugnąłem powoli, by utrwalić w swojej pustej głowie chociaż ten jeden obraz. Dopiero teraz zaczęło do mnie docierać, co takiego się stało… A co się takiego w ogóle stało?

Byłem Aniołem. Kimś, kogo umiłował Pan, istotą nade piękną i czystą. Byłem, dlaczego nie jestem? Nie, nie mam już prawa bytu, choć moja marna egzystencja nie dobiegnie nigdy końca. Będę tu leżał, umierając każdego dnia na nowo w całkowitej samotności, zapominając o sobie, własnej misji, wszelkich wspomnieniach.
Umysł rozpadał się na małe kawałki, które z wielkim echem uderzały o dno mej duszy. Czułem się śpiący, nie bolało już. Zamknięcie oczu nie wchodziło w grę… Nie mogłem przecież zasnąć. Ja? Wielki Anioł… Może nie aż taki wielki, jak mogłoby się wydawać.

Pamiętam, że kogoś strzegłem. To była moja misja, powołanie i zarazem pasja, w której się spełniałem. Delikatne szepty skierowane do ucha Człowieka, muśnięcie ramienia dłonią, by wybrał dla siebie odpowiednią drogę. Tak. Tak, to pamiętam. Dobrze mi z tym było.
Czy poradzi sobie bez mojej pomocy? Miałem strzec go od zła…

Panie, dlaczegoż mnie opuścił? Co zrobiłem źle, że teraz spotyka mnie taka kara…? Leżę, patrzę, staram się zachować swą świadomość. Posiadam wiedzę przemijania, Końca Świata, jestem przecież najpotężniejszym Aniołem, jakiego stworzył Pan. Me imię…? Jak ono brzmiało? Jak mam na imię…
Gabriel.
Tak, Gabriel – tak. I co z tego…?

Człowiecze, dlaczegoż mnie nienawidzisz? Zepchnąłeś mnie w ciemność, pozbawiłeś możliwości obrony. Ja cię strzegłem, ty mnie potępiłeś. Ku czemu? Nie potrafiłeś zrozumieć mego jestestwa, które zdeptałeś, niczym nic nie warty żywot. Ja milczałem, nie odezwałem się słowem. Nikt cię nie skrytykował… Taka twa wdzięczność za opiekę?

Leżę w błocie, zapominany przez los. Pan zostawił, Człowiek się wyrzekł. Cóż mi pozostało? Kim jestem, by móc się podnieść? Sens ukryty zignorował, wszystko maleje… Ciemność mnie ogarnia, a ja wciąż jestem. Cóż mi pozostało? Skrzydła bez piór.
  • 2 miesiące temu...
  • 3 miesiące temu...
Opublikowano

Nie pamiętam tytułu tego filmu ale ten tekst opisuje ten film.(oczywiście nie dosłownie). Ciekawe chociaż to błoto upadla. Obejrzyj Armię Boga a usłyszysz co ten Gabriel sądzi o ludziach.Wąż opisujący upadek posłańca ciekawe:-)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Po środku mroku świeca się tli Z tła ku niej lgną kirowe ikary - ćmy W mdłą ciszę wdarł się ledwo słyszalny trzask Życie znów staje się żartem bez puenty A po kruchym ikarze z wolna opada pył   Wspomnienie i dym, a on spełniony Unosi się w górę, jest taki wolny - Już nic nie czuje. Co za ironia Dla obserwatora, tak przykra Może się wydać ta jego dola   Lecz czym jest różny człowiek od ćmy Wciąż szuka czegoś co go wyniszczy - Czegokolwiek, co będzie mu ogniem Jego świadomość jest obserwatorem On pragnie się wyrwać, uwięziony w sobie Biega za szczęściem, jak liść za wiatrem A każde spokojne spełnienie, zamienia w drżenie   Potem zostaję dym, który rozrzedza płynący czas. Ucieka on słowom w pozornie głębokich opisach. Mimo to staramy się mówić o tych niewidocznych nam szczytach gór Gór, he, he - chyba szaleństwa   My od początku do końca tak samo ciekawi Mówimy gładko o tym czego nie znamy A jednak dziwny posmak zostaje w krtani Gorzki posmak wiedzy że nic nie wiemy Przykrywamy typowym ludzkim wybiegiem, ucieczki w poszukiwanie   Jak dla ślepego syzyfa, w naszej otchłani Pozostaje nam tylko zarys kamienia Zesłanie od bogów Lub od siebie samych Szukamy ognia Potykając się znów o własne nogi Z pustką i cieniem za towarzyszy I przytłaczającym ciężarem ciszy   Błogosławieni niech będą szaleńcy Których natura - kpić z własnej natury Bo choć idą tą samą drogą Dla nich zdaje się być jasną i błogą W świetle ucieczki od świadomości Idą spokojnie, spotkać swój koniec Nie szukając w tym najmniejszej stałości W swoim stanie, zrównują się z dymem Przecież ich ruchów też nikt nie pojmie Ich świat jest czymś innym niż zbiorem liter i ciszy   Reszta zaś tych nieszalonych Brodzących w pustej słów brei, Zamknięta w otwartych klatkach, Które z czasem nazywa się 'prawda'   Kurtyna nocy już dawno opadła Mgła, wodą na ziemi osiadła Obserwujący ćmy zasnął A nasza świeca, wreszcie zgasła
    • @FaLcorN Myślę, że nie tylko Ty zadajesz sobie wspomniane w wierszu pytania. :)
    • @Waldemar_Talar_Talar Zatem smacznego :) pozdrawiam
    • @infelia

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      nie nie. Już mam napisany od dawna teraz będę pracować nad nowymi.
    • @Whisper of loves rain Ależ to jest świetne! Podziwiam każdy wers, mimo że nie przepadam za nierymowaną poezją. To jest wyjątek od reguły. Super.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...