Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
🎄 Wesołych świąt życzy poezja.org 🎄

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Nie mam chęci do roboty,
Ani w domu, ni w przemyśle.
Czasem myślę całkiem serio,
Żem stuknięty na umyśle.

Wielką niechęć mam do pracy,
Rankiem kocham długie spanie.
Kiedy sąsiad mknie do firmy,
Ja uwielbiam bomblowanie…

Gdy dobijam do dziewiątej,
Dumam nad tym co się dzieje.
Zjadłbym pyszną jajecznicę
I na kawę mam nadzieję…

Ale leń mnie przykuł w łóżku,
No i mocno trzyma w pasie,
Brzuch mi skręca, głośno kusi
I w jelitach gra na basie…

Jakże zjeść mam pyszne danie,
Jakże wchłaniać zapach kawy,
Kiedy nie chce mi się usiąść,
Do kuchennej starej ławy...

Nie mam chęci do roboty,
Ni samotnie… ani w tłoku.
Często patrzę się na pracę…
Jakbym bielmo miał na oku.

Przeleżałem do południa,
Oknem zapach do mnie wnika.
Obok ludzie pichcą obiad,
A mój brzuch dostaje bzika.

Och jak zjadłbym nóżkę z kury,
Z groszkiem marchew zasmażaną.
Gdyby ktoś mi podał strawę,
Świeżym koprem posypaną.

Ale nie zjem… bom leniwy
I do sklepu mam sto metrów.
Musiałbym założyć spodnie,
No i starą parę getrów…

W Supersamie szukać trzeba,
W ladzie – chłodni ręce mrozić,
Potem wybrać asortyment…
I do kasy wózkiem wozić.

Może skuszę młodszą siostrę,
By zakupy mi zrobiła…
Och jak byłoby cudownie,
Gdyby obiad upichciła.

Jednak siostra nie upichci,
Wszak lenistwo ma po maci.
Dba o linię… a więc pości…
No i wcina wszystko z naci.

Od tej naci ciała nie ma…
Istny szkielet miast dziewoi.
Żaden chętny do jej ręki,
Długo przy niej nie ustoi…

Siostry piersi diabli wzięli,
Lecz zostały jej brodawki…
Każdy facet na ich widok,
Miast podniety czuje drgawki.

Zapach drażni coraz bardziej,
Kotleciki pachną z karku…
Trudno przeżyć leniuchowi,
Kiedy pusto w jego garnku.

Nie mam chęci do roboty,
Chociaż głód mi skręca kichy.
Zjadłoby się chleba z szynką,
Albo zupki talerz lichy…

Idę tedy, acz wolniutko…
Do kuchenki pichcić strawę,
Przeszukałem cały kredens
I wiekową z drewna ławę.

We wiaderku są ziemniaki,
A w szufladzie Chińska zupka.
W zakamarkach mojej szafki,
Z kukurydzy leży chrupka…

W mej lodówce puste półki,
Toć poszukam w zamrażarce,
Żeby jednak coś w niej znaleźć,
Muszę szukać przy latarce…

O ja biedny, nieszczęśliwy…
Skromny żywot pędzić muszę,
Mięso znalazł żem zmrożone…
Jak ja lody jego skruszę…?

Nie mam chęci do roboty…
Tyrać w kuchni mi się nie chce,
Może zdołam dziś przemówić,
Do rozsądku siostrze Ewce…?

Ciężka sprawa to – nie przeczę,
Mięso dla niej nie istnieje…
Trudno jednak nie próbować,
Kiedy z głodu człek się chwieje.

Grucham tedy – nawet słodko,
Hej siostrzyczko moja miła…
Mam ci w kuchni bryłę mięsa,
Może obiad byś zrobiła…?

Chętnie wesprę Cię przy garach,
Będę radził co masz robić…
Szczyptę soli, ziarnko pieprzu,
Z mą potrawą przysposobić.

Potem wespół, przy stoliku,
Będziem mieli ucztowanie,
Nasycimy puste brzuchy
I na jutro coś zostanie…

Ja nie jadam mięsa świni,
Nie jem flądry ani kaczki…
Mogę dać Ci do spożycia,
Garstkę kopru i buraczki.

Chyba zdrowo Cię rypnęło,
Mówię do niej zawiedziony.
Mam jeść trawę i badyle…
I przed Tobą bić pokłony…?

Sama wcinaj wszelkie liście,
Smaż kotlety z kory sosny…
Zimą gotuj barszczyk z siana,
Może przetrwasz tak do wiosny?

A gdy złapiesz nie daj Boże,
Jakąś fałdkę na szkielecie…
Pij herbatkę z ziół kruszyny
I siedź ciągle na klozecie.

Ja wysiadam z tej karocy,
Kocham nieco lepsze jadło.
Bać nie musze się panicznie,
Że obrosnę w tłuste sadło.

Wszakże leniuch mój kolega,
Nie pozwoli mi na zbytki,
Boć obżarstwo bezzasadne…
Budzi we mnie instynkt płytki.

Żwawiej kręcę się po kuchni,
W końcu muszę coś wymyślić,
Może frytki mógłbym schrupać,
Albo placki z pyr upichcić…?

Nie mam chęci do roboty,
Ani z rana, ni z wieczora…
Tarłbym placki, ciąłbym frytki,
Gdyby inna była pora…

W końcu jakoś lenia zmogłem,
Pod czajnikiem gaz zapalam.
Wody w nimże nagotuję
I catering precz odwalam...

Mam ci zupkę, niby chińską,
Ale z czego…? Któż to wie.
Nic lepszego nie wymyślę,
Choćby nawet i we śnie…

Przy tym daniu nic nie robię,
W talerz wody muszę wlać…
A gdy zupkę już wychłepczę,
Pójdę z siostrą w karty grać.

Z każdym daniem jest robota,
Na kucharza nie mam kasy…
Pustką świeci ma lodówka
A ja chciałbym zjeść kiełbasy.

Chyba przyjdzie mi na starość,
Jak osłowi w żłobie jeść…
Kto mi jadła weń nałoży,
Wszak mi ojciec zmarł i teść.

B.A.C. Stork

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Gdy pierwsza skrząca gwiazda, Jakby zagubiona, maleńka, samotna, Zamigoce na tle wieczornego nieba, Oznajmiając wigilijnej wieczerzy czas… A we wszystkich Polski zakątkach, W przystrojonych odświętnie domach, Trwająca od rana krzątanina, Z wolna dobiegnie już końca…   W blasku świecy przy wigilijnym stole, Zatańczą nasze świąteczne emocje, Niewidzialnymi nićmi z sobą splecione, Niczym złote włosy anielskie.   Strojna w bombki i łańcuchy choinka, W blasku wielokolorowych lampek skąpana, Ucieszy oczy każdego dziecka, Błyszczącą betlejemską gwiazdą zwieńczona… A pod choinką stareńka szopka, Z pieczołowitością misternie wyrzeźbiona, Opowie malcom bez jednego słowa, Tę ponadczasową historię sprzed tysięcy lat...   W blasku świecy przy wigilijnym stole, Biorąc ułożony na sianku opłatek, Zbliżając się z wolna ku sobie, Wszyscy wkrótce obejmiemy się czule,   Wnet z głębi serc, Popłyną życzenia szczere, W najczulsze słowa przyobleczone, By drżącym od emocji głosem wybrzmieć… Wszelakich sukcesów w życiu codziennym, W szkole, w domu i w pracy, Szczęścia, bogactwa, pieniędzy, Lat długich w zdrowiu i pomyślności…   W blasku świecy przy wigilijnym stole, Jedno pozostawione puste nakrycie Echo dawnych zapomnianych już wierzeń, Przypomni tamte stare tradycje,   Gdy pełna czerwonego barszczu chochla, Dotknie ze stukiem każdego talerza, A po przystrojonych odświętnie wnętrzach, Rozniesie się już jego aromat, Wybijający kolejną godzinę stary zegar, Przypomni o upływających latach życia, Gdy w kącie stara pozytywka,  Zagra kolędę znaną z dzieciństwa…   W blasku świecy przy wigilijnym stole, Gdy za oknem prószy wciąż śnieg, Tlą się w pamięci wspomnienia odległe, Czasem mgłą niepamięci zasnute.   Przy wigilijnych potrawach, Zajmie nas niejedna długa dyskusja, O tym jak z biegiem kolejnych lat, Zmieniała się nasza Ojczyzna… A na przyszłe lata pewnie snute plany, Przecinane przez głośne krzyki W sąsiednich pokojach bawiących się dzieci, Wzbudzą często serdeczne uśmiechy…   W blasku świecy przy wigilijnym stole, Dadzą się czasem słyszeć szepty anielskie, Tak melodyjne choć cichuteńkie, W myślach naszych niekiedy odzwierciedlone.   Długie refleksyjne rozmowy, W gronie rodziny i najbliższych, Pozostaną w wdzięcznej pamięci, Powracając na starość przyobleczone w sny… A gdy czas włosy siwizną przyprószy, Wspomnienie tamtych z dzieciństwa Wigilii, Z oczu niekiedy wyciśnie łzy, Otarte ruchem pomarszczonej dłoni…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • nie szukałem cię bo zawsze myślałem że takie rzeczy trafiają się innym albo w książkach które kłamią lepiej niż ludzie a potem przyszłaś bez fanfar bez obietnic po prostu usiadłaś obok jakbyś znała to miejsce od zawsze i nagle świat ten stary sku*wiel przestał mnie bić codziennie zostawił tylko lekkie siniaki żebym pamiętał jak było wcześniej kocham cię w ten brudny, ludzki sposób kiedy myślę o tobie przy pustym kubku o trzeciej nad ranem i wiem że nawet cisza z tobą ma sens tęsknota? jest jak niedopałek w kieszeni ciągle o sobie przypomina ale nie boli bo wiem że istniejesz że gdzieś oddychasz śmiejesz się może właśnie patrzysz w sufit tak jak ja i to wystarczy żeby jutro znów wstać nie wierzę w bajki ale wierzę w ciebie a to więcej niż kiedykolwiek odważyłem się mieć bo po raz pierwszy nie boję się stracić tylko cieszę się że w końcu znalazłem dom w drugim człowieku
    • Błądząc po pustynnych piaskach, w miejscach, w których dosięgniemy przykrytego mgłą nieba, każdy pozostawiony na ziemi ślad zamienimy w oazy. Tym tropem będą mogły podążać karawany spragnionych. Kropla po kropli zaczną spływać strumienie wody, wypłukując piach z zaschniętych ust. Już wiesz, wiesz więcej, więcej na pewno, na pewno, gdzie trzeba, gdzie trzeba wież. Wiesz, gdzie mgła spłynie z nieba.  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Andrzej_Wojnowski Może właśnie tak pozytywny odbiór. Dlatego, że pisane z serca, z autentyczności. Zdrowych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...