Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

w tamtym czasie
wszystko było niedosłowne
jak w Twin Peaks

miasto umierało kilka razy
wraz z historią
dojrzewanie w nieboszczyku
przypominało udawanie

*
prawdziwe lekcje biologii
poznałem dzięki uprzejmości
starszej koleżanki

hormony przemieniały się
w niewyżyte żyjątka na dwóch
odległych od siebie galaktykach

to się nie mogło udać
kiedy się rozpędzałem
ona myślała o kapitulacji

Opublikowano

Fajne. Przyoszczędziłbym deczko tekstu i rozszerzył horyzont:

"pierwsze dojrzewanie

w tamtym czasie
wszystko było niedosłowne
jak Twin Peaks
umierało kilka razy z historią

dojrzewanie w nieboszczyku
przypominało udawanie

*
biologię poznałem
dzięki uprzejmości
starszych koleżanek

hormony przemieniały się
w niewyżyte żyjątka
na odległych galaktykach

to się nie mogło udać
kiedy rozpędzałem się
one myślały o kapitulacji"


Pozdrawiam Dawidzie.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



1. Twin Peeks umierało? Twin peeks było niedosłowne, twin peaks jest tylko tłem tamtych czasów. To miasto umierało, w którym peel się wychowywał.
2. Zmiana na koleżanek, jest ingerencją w treść, w treści autor zaznaczył celowo " starszą koleżankę " , nie rozumiem czemu miałyby być koleżanki, peel nie był aż takim hulaj duszą ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



1. Twin Peeks umierało? Twin peeks było niedosłowne, twin peaks jest tylko tłem tamtych czasów. To miasto umierało, w którym peel się wychowywał.
2. Zmiana na koleżanek, jest ingerencją w treść, w treści autor zaznaczył celowo " starszą koleżankę " , nie rozumiem czemu miałyby być koleżanki, peel nie był aż takim hulaj duszą ;)
Jej, no nie znam peela. To czytelnicza wersja :)
Jednak potwierdza się zasada, że ingerencja w czyjś tekst nie za bardzo służy temu tekstowi. Przepraszam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



1. Twin Peeks umierało? Twin peeks było niedosłowne, twin peaks jest tylko tłem tamtych czasów. To miasto umierało, w którym peel się wychowywał.
2. Zmiana na koleżanek, jest ingerencją w treść, w treści autor zaznaczył celowo " starszą koleżankę " , nie rozumiem czemu miałyby być koleżanki, peel nie był aż takim hulaj duszą ;)
Jej, no nie znam peela. To czytelnicza wersja :)
Jednak potwierdza się zasada, że ingerencja w czyjś tekst nie za bardzo służy temu tekstowi. Przepraszam.

W porządku, chciałeś dobrze, spoko, po prostu bardziej liczę na "czujność', wyłapanie mankamentów, których autor sam nie widzi. Tekst i tak nie wyjdzie poza warsztat, nie chce mi się już publikować.
Pozdrawiam
Opublikowano
w tamtym czasie wszystko było niedosłowne
jak w Twin Peaks

miasto umierało kilka razy wraz z historią
gra pozorów przypominała
dojrzewanie nieboszczyka

*

prawdziwe lekcje biologii poznałem
dzięki uprzejmości znajomej

hormony jak niewyżyte świetliki
na dwóch odległych galaktykach

to się nie mogło udać
kiedy rozpędzałem mechanizm
ona układała przemówienie o kapitulacji
/


ja bym to tak. a zrobisz co zechcesz. wolę zwykle podawać na tacy własną wizję dlatego że może pomóc autorowi w ewentualnych zmianach jeśli autor zechce coś zmienić, pobudzam zwyczajnie wyobraźnię jeśli mam z czego, tutaj mam. pierwotna wersja do dopracowania. mniej się podoba ten od poprzedniego a to dlatego że pomysł tutaj słabo się wyklarował. fragmenty przed gwiazdką zdecydowanie lepsze niż dalej. /

t
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dla mnie też prze gwiazdką lepszy, po gwiazdce miał być materiał na inny wiersz. Po Twojej ingerencji w treść, wyszedł zupełnie inny wiersz, dobry, ale już Twój, nie mój. Dzięki, na razie jednak zostanie jak jest.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dla mnie też prze gwiazdką lepszy, po gwiazdce miał być materiał na inny wiersz. Po Twojej ingerencji w treść, wyszedł zupełnie inny wiersz, dobry, ale już Twój, nie mój. Dzięki, na razie jednak zostanie jak jest.


mam tendencję do ingerowania ale w teksty które mnie zaciekawią w pewien sposób i jeśli chciałbym je inaczej czytać. niektórym osobom kiedyś jak i czasami teraz to przeszkadzało bo niby bezcześciłem ich świętość ich pomysł i jaka by nie była realizację a przecież nikomu nigdy nie kazałem mojej wersji brać sobie na poważnie. autor decyduje ja sobie jedynie obrazuje. no ale różni są ludzie różne poglądy. dobrze że Ty się na tyle do tego dystansujesz że nie robisz jakichś wojen bo nie ma o co moim zdaniem. i w ogóle do swoich tekstów masz dystans. cenna wartość.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dla mnie też prze gwiazdką lepszy, po gwiazdce miał być materiał na inny wiersz. Po Twojej ingerencji w treść, wyszedł zupełnie inny wiersz, dobry, ale już Twój, nie mój. Dzięki, na razie jednak zostanie jak jest.


mam tendencję do ingerowania ale w teksty które mnie zaciekawią w pewien sposób i jeśli chciałbym je inaczej czytać. niektórym osobom kiedyś jak i czasami teraz to przeszkadzało bo niby bezcześciłem ich świętość ich pomysł i jaka by nie była realizację a przecież nikomu nigdy nie kazałem mojej wersji brać sobie na poważnie. autor decyduje ja sobie jedynie obrazuje. no ale różni są ludzie różne poglądy. dobrze że Ty się na tyle do tego dystansujesz że nie robisz jakichś wojen bo nie ma o co moim zdaniem. i w ogóle do swoich tekstów masz dystans. cenna wartość.

nie mam dystansu, powoli wkurza mnie to forum ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



nie mam dystansu, powoli wkurza mnie to forum ;)


mnie już się znudziło wkurzanie,
za długo tutaj siedzę żebym miał
na cokolwiek się wkurzać. może
doczekasz się takiego momentu ;)
gdziekolwiek będziesz, a może
najlepszym sposobem jest podróż
po różnych forach, aczkolwiek
ja tak nie potrafię.
traktuję to forum jak stare dobre glany -
capią na odległość ale jest mi w nich
za wygodnie żebym je wyrzucił i zapomniał
że kiedyś musiałem tyle wycierpieć
żeby czuć się w nich dobrze :)

a jeśli już coś się w stylu wyprowadzenia z równowagi pojawia
to jedynie
lakoniczny pstryk palcami /

t
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



nie mam dystansu, powoli wkurza mnie to forum ;)


mnie już się znudziło wkurzanie,
za długo tutaj siedzę żebym miał
na cokolwiek się wkurzać. może
doczekasz się takiego momentu ;)

a jeśli już coś się takiego pojawia
to jedynie
lakoniczny pstryk palcami

Wiem jedno, jak coś zaczyna przeszkadzać, to znaczy, że trzeba sobie odpuścić ;)
A Tobie gratuluję dystansu ;)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Mam takie małe pragnienie. Małe dla ludzi, którzy tego nie czują; którzy nie doświadczyli uczucia płynącego w głowie nurtu, eksplozji pomysłów i myśli zdających się być tak błyskotliwymi, jak u najwybitniejszego artysty. Dla mnie pragnienie to jest olbrzymie, przytłaczające i przygniata mnie tak w środku, jak i na zewnątrz. Dusza pragnie nowego tworu, mózg zaś krzyczy... nie, on wrzeszczy, wrzeszczy tak, że gdyby był słyszalny po tej fizycznej stronie, pękałyby szyby, szklanki i bębenki uszu. Drze się jak opętany, jak popapraniec w delirium. Wmawia mi, że nie dam rady, że nie napiszę ani słowa, a nawet jeśli cudem przekopię się przez jamę bez światła, do której mnie wrzucił, to ten tekst nie będzie nic warty. Żałosny, odpychający i partacki niczym dziecięce bazgroły. Cztery miesiące. Cztery ciągnące się jak drętwe nauczanie wypalonego wykładowcy, któremu uciekło sedno miesiące. Mnóstwo nędznych prób poprowadzenia jakiejś pisaniny, która już na początku odbierała poczucie sensu. Czasem wpadł jakiś pomysł, lepszy czy gorszy, nieważne, bo i tak nie miał prawa zaistnieć, skoro brakowało sił nawet na podniesienie się z łóżka. Zgasł płomień w sercu wzbierający z każdym napisanym słowem. Pewność w swoje zdolności odeszła wspierać kogoś innego; kogoś, kto być może ma szansę zbudować coś pięknego.

      Najpierw był smutek. Dziecięcy płacz i nieświadomość, skąd ta wstrętna podłość od ludzi, którzy mieli być oparciem i otaczać opieką.

      Potem się trochę dorosło, pojęło pewne sprawy. Były próby łagodzenia napięcia, wpasowania się w tłum, a z wolna znajdowało się środki, w założeniu mające pomóc osiągnąć te cele. Dawały takie uczucie... nie, nie szczęście. Coś, czego nie dało się pojąć, ale rozumiałam, że tego stanu poszukiwałam całe życie.

      Piętnaście lat. Pierwsze wizyty u psychologa, próba ratowania się przed zatonięciem w substancjach. Z początku szło dobrze, a potem przychodziły koleżanki i mówiły "Chodź, zarzucimy coś". I jak tu odmówić?

      Szesnaście lat. Szósty grudnia. Pierwszy gwałt.

      Następna była czystość. Z przerwami, co prawda, bo dalej obracałam się wśród ludzi wychowanych na dewiacjach, ale z rzadka się to zdarzało. Pierwsza miłość, motywacja do zmiany dla kogoś, o kim myślało się jakoby o rodzinie, bliższej nawet niż matka. Nawet za tym nie tęskniłam.

      Wtedy jeszcze to było tylko zabawą. Byłoby to zbyt bajkowe, by mogło trwać dłużej. Odeszłam od Niego dla kogoś Innego. Oddałam serce, ciało, wszystkie pieniądze. W zamian dostałam przemoc, której nie sposób tu opisać. Odebrał mi plany, nadzieję na dobrą przyszłość i ucieczkę z gówna, w którym topiłam się od urodzenia. Zabrał pasję, zdrowie, jak również najsłabsze poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Próba zabójstwa. Gwałty. Bicie. Poniżanie. Odbieranie wartości. Stałam się szmatą, plugawym odpadem i niewolnikiem czegoś, co nazywałam dozgonną miłością. I z zupełną szczerością przyznam teraz - nigdy nie kochałam nikogo mocniej, dlatego bez znaczenia było, że bez wzajemności. W końcu uciekłam.

      Dziewiętnaście lat. Wpierw za granicę, na zarobek, później do większego miasta po lepsze życie. I znów wciągnęło mnie to, co do tej pory nazywałam zabawą.

      Substancja opanowała mnie do szpiku. Czułam się jak heros z powieści, człowiek o niebywałym talencie i mądrości, jakiej wielu ludziom brakuje. I to nie tak, że sobie pochlebiam. To słowa ludzi, których poznałam, a którzy na koniec mnie zniszczyli. Wciągałam, połykałam, piłam i pisałam bez przerwy z niebywałą radością. Z czasem to przestało wystarczać, lecz substancja dalej mną władała i wyszeptywała mi, że bez niej jestem nikim.

      Kolejna ucieczka. Mamo, błagam, pomóż. Wróciłam do domu i do tej pory tu jestem, w malutkim pokoiku, gdzie przeżywałam najgorsze katusze, choć nie mogę zaprzeczyć, że to mój mały światek i jedyne miejsce, gdzie mogę się podziać.

      To ścierwo dalej mną rządzi. Rzuciłam to. Prawie. Szukam czegoś na zastępstwo, bo już nie umiem być trzeźwa. Będąc na haju przynajmniej łagodzę syf wypełniający mój popieprzony łeb. Poza tym, znów mam przed czym uciekać. Zdrada. Niejedna. Od osoby, która dała mi tak wiele miłości, że trudno było w nią uwierzyć. Przebaczenie to jedna z najgłupszych decyzji, jakie podjęłam, ale taka jest miłość. To nie pochlebstwo, a czysta prawda - mało kto potrafi kochać tak, jak ja. I świadomość, że nigdy nie spotkam osoby, która miłowałaby mnie podobnie, rozrywa mnie od środka.

      Po drodze psychiatryki, szpitale, próby odwyku, bitwy toczone z matką, samotność. Nie wiem, czy z Tamtym nie byłam w lepszym stanie, niż teraz. Zakończę ten tragiczny wylew popularnym i nierozumianym klasykiem: obraz nędzy i rozpaczy.

      Gorące pozdrowienia z Piekła, 

      Allen

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Te, i bok imano im, Izydor; bokobrody z imionami kobiet.  
    • Dał: kura i kwoka, jako w kar układ.   A koguta kot, a to kat u goka.  
    • To było: goły bot.                       Nabyty ban.    
    • I rozbita na kawałki ostatni zestaw porcelany, który służył do zaspokajania najgorętszych pragnień. Chciałoby sie zapytać, z czego teraz będę pić  kojące soki uzależnienia przesiąknięte cukrem. Gdy padło pytanie odpowiedziała skromnie:              "czyżbyś juz zapomniał                           jak czerpać z mojej studni ?"
    • Mam takie małe pragnienie. Małe dla ludzi, którzy tego nie czują; którzy nie doświadczyli uczucia płynącego w głowie nurtu, eksplozji pomysłów i myśli zdających się być tak błyskotliwymi, jak u najwybitniejszego artysty. Dla mnie pragnienie to jest olbrzymie, przytłaczające i przygniata mnie tak w środku, jak i na zewnątrz. Dusza pragnie nowego tworu, mózg zaś krzyczy... nie, on wrzeszczy, wrzeszczy tak, że gdyby był słyszalny po tej fizycznej stronie, pękałyby szyby, szklanki i bębenki uszu. Drze się jak opętany, jak popapraniec w delirium. Wmawia mi, że nie dam rady, że nie napiszę ani słowa, a nawet jeśli cudem przekopię się przez jamę bez światła, do której mnie wrzucił, to ten tekst nie będzie nic warty. Żałosny, odpychający i partacki niczym dziecięce bazgroły. Cztery miesiące. Cztery ciągnące się jak drętwe nauczanie wypalonego wykładowcy, któremu uciekło sedno miesiące. Mnóstwo nędznych prób poprowadzenia jakiejś pisaniny, która już na początku odbierała poczucie sensu. Czasem wpadł jakiś pomysł, lepszy czy gorszy, nieważne, bo i tak nie miał prawa zaistnieć, skoro brakowało sił nawet na podniesienie się z łóżka. Zgasł płomień w sercu wzbierający z każdym napisanym słowem. Pewność w swoje zdolności odeszła wspierać kogoś innego; kogoś, kto być może ma szansę zbudować coś pięknego. Najpierw był smutek. Dziecięcy płacz i nieświadomość, skąd ta wstrętna podłość od ludzi, którzy mieli być oparciem i otaczać opieką. Potem się trochę dorosło, pojęło pewne sprawy. Były próby łagodzenia napięcia, wpasowania się w tłum, a z wolna znajdowało się środki, w założeniu mające pomóc osiągnąć te cele. Dawały takie uczucie... nie, nie szczęście. Coś, czego nie dało się pojąć, ale rozumiałam, że tego stanu poszukiwałam całe życie. Piętnaście lat. Pierwsze wizyty u psychologa, próba ratowania się przed zatonięciem w substancjach. Z początku szło dobrze, a potem przychodziły koleżanki i mówiły "Chodź, zarzucimy coś". I jak tu odmówić? Szesnaście lat. Szósty grudnia. Pierwszy gwałt. Następna była czystość. Z przerwami, co prawda, bo dalej obracałam się wśród ludzi wychowanych na dewiacjach, ale z rzadka się to zdarzało. Pierwsza miłość, motywacja do zmiany dla kogoś, o kim myślało się jakoby o rodzinie, bliższej nawet niż matka. Nawet za tym nie tęskniłam. Wtedy jeszcze to było tylko zabawą. Byłoby to zbyt bajkowe, by mogło trwać dłużej. Odeszłam od Niego dla kogoś Innego. Oddałam serce, ciało, wszystkie pieniądze. W zamian dostałam przemoc, której nie sposób tu opisać. Odebrał mi plany, nadzieję na dobrą przyszłość i ucieczkę z gówna, w którym topiłam się od urodzenia. Zabrał pasję, zdrowie, jak również najsłabsze poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Próba zabójstwa. Gwałty. Bicie. Poniżanie. Odbieranie wartości. Stałam się szmatą, plugawym odpadem i niewolnikiem czegoś, co nazywałam dozgonną miłością. I z zupełną szczerością przyznam teraz - nigdy nie kochałam nikogo mocniej, dlatego bez znaczenia było, że bez wzajemności. W końcu uciekłam. Dziewiętnaście lat. Wpierw za granicę, na zarobek, później do większego miasta po lepsze życie. I znów wciągnęło mnie to, co do tej pory nazywałam zabawą. Substancja opanowała mnie do szpiku. Czułam się jak heros z powieści, człowiek o niebywałym talencie i mądrości, jakiej wielu ludziom brakuje. I to nie tak, że sobie pochlebiam. To słowa ludzi, których poznałam, a którzy na koniec mnie zniszczyli. Wciągałam, połykałam, piłam i pisałam bez przerwy z niebywałą radością. Z czasem to przestało wystarczać, lecz substancja dalej mną władała i wyszeptywała mi, że bez niej jestem nikim. Kolejna ucieczka. Mamo, błagam, pomóż. Wróciłam do domu i do tej pory tu jestem, w malutkim pokoiku, gdzie przeżywałam najgorsze katusze, choć nie mogę zaprzeczyć, że to mój mały światek i jedyne miejsce, gdzie mogę się podziać. To ścierwo dalej mną rządzi. Rzuciłam to. Prawie. Szukam czegoś na zastępstwo, bo już nie umiem być trzeźwa. Będąc na haju przynajmniej łagodzę syf wypełniający mój popieprzony łeb. Poza tym, znów mam przed czym uciekać. Zdrada. Niejedna. Od osoby, która dała mi tak wiele miłości, że trudno było w nią uwierzyć. Przebaczenie to jedna z najgłupszych decyzji, jakie podjęłam, ale taka jest miłość. To nie pochlebstwo, a czysta prawda - mało kto potrafi kochać tak, jak ja. I świadomość, że nigdy nie spotkam osoby, która miłowałaby mnie podobnie, rozrywa mnie od środka. Po drodze psychiatryki, szpitale, próby odwyku, bitwy toczone z matką, samotność. Nie wiem, czy z Tamtym nie byłam w lepszym stanie, niż teraz. Zakończę ten tragiczny wylew popularnym i nierozumianym klasykiem: obraz nędzy i rozpaczy. Gorące pozdrowienia z Piekła,  Allen
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...