Karin Litosz Opublikowano 16 Czerwca 2011 Autor Zgłoś Opublikowano 16 Czerwca 2011 dnia piatego w lipcu o godzinie chyba dwudziestej siedzieliśmy na kraciastym kocu oczy pierwotnie zwierzęce a wargi twe jakby spuchnięte i dnia piątego w lipcu tuż po godzinie dwudziestej dziękując Bogu Ojcu za te jagody niebieskie porwałeś moją koszulę z kretonu zdławiony zapachem runa pragnąłeś ciała brązu koloru nie pozwalała ma duma bo dnia piątego w lipcu po godzinie dwudziestej wbrew sercu oszalałemu źrenice były struchlałe a wargi trupio zamknięte przekornie młodości co tryska na wskroś burgundu krwi koloru nie przywołałam z twych oczu tygrysa zapięłam nieszczęsną bluzkę z kretonu kaleczą stopy o leśne kamienie odeszłam w blasku późnego słońca przez drogę całą walcząc z pragnieniem a droga była grzązka męcząca dnie szóstego w lipcu o godzinie ósmej rano jest mi tak jakoś ciężko na sercu wmawiam sobie żeś wcale nie istniał a tygrys w twych oczach fatamorganą
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się