Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wieś

Promień złoty słoneczka po rosie się ślizga,
Dnia nadzieja radosna, do kwiatów umizga,
Wspina korą na gruszę, na wiśni zawisnął,
Wiązkę wylał promieni, w mym okienku błysnął,
Osiadł złoty na twarzy, jak sygnał pobudki,
Zrywny, rześki. Zwięzły - rozkaz krótki.

Baśka z Krasą w oborze, chcą obdarzyć mlekiem,
Gospodynię na przemian przywołują rykiem.
Dzwonią dzwonki łańcuchów, kopytami stuka.
Kary, znanym sposobem, gospodarza szuka.
Kogut jeszcze przed świtem niecierpliwy ranka,
Wyśpiewuje w haremie swe arie kochanka.
Indyk, gul, gul, zagulgał, odpoczywał chwilę,
I odpowiedź usłyszał odległą o milę.
Stada jego gatunku. Nieme stadko kaczek,
Jest podobne zbrojnym, w ostre igły szwaczek,
Które z dołu do góry, razy, skraca ściegi,
Wymachują igłami do góry, na brzegi.

Dalej słonko się skrada, przycupnęło w ule,
Skrzy się w złotym listowiu i przytula czule,
Jakby wiedząc, że w domkach też złote słodkości,
Kiedy słońce je raczy ku wspólnej radości.
Długo nie trzeba czekać, z języka lotniska,
Wznosi jedna po drugiej, i powietrzem ślizga,
W znane sobie pastwiska. Ciężkim hucząc grzmotem,
Obciążone pokarmem, wracają z powrotem.

Słonko wznosi się wyżej, siadło w winogradach,
W miejscu, gdzie sad stokiem ku południu spada.
W dole pastwisk zielonych, jedna wielka płyta,
Nikt nikogo o własność, granice nie pyta,
Całość, własność Gromady, jak i wspólna rzeka,
Która płytkim kamieńcem ku Wiśle przemyka.
Tutaj słonko spoczęło, z mgłą się przekomarza,
Malowidła akwarel w kolorach powtarza.
To kosztuje przemiennie i nie wiemy która,
Mgły, czy słońca płomieni rozpływa się chmura.
Mgła uniosła ku niebu, nie dawała rady,
Słonko liże promieniem okoliczne sady,
Wciska w każdą szczelinę, wszędzie jego pełno,
Uganiając po polach za mgły resztek, wełną.

Rycząc krowy żałośnie, stęsknione zieleni,
Wiodą małe pastuszki pośród drzew półcieni,
Względnie na dół, ku wodzie, nad rzeką,
Gdzie przedszkolna gromadka z zabaw wrze uciechą.

Na podwórku harmider, różnorodne ptactwo,
Podpowiada przechodniom, że domu bogactwo.
Chlebem starcza każdemu. Naprzód widać pawia,
Raczej on dla ozdoby, dumny magnat, hrabia,
Swe insygnia rodowe ozdobione piórem,
Majestatu podkreśla, królewską figurę.
Stadko gęsi i kaczek, mamucie indyki,
Których w onych zamęcie niezmęczone grdyki,
Czynią hałas okropny. Tumult w samym środku,
Tuman pierza wiruje, jak w trąby zarodku,
Mały, duży, znów mały, na wierzchu kogutek,
Bitna mała ptaszyna, z rodu liliputek.
Obok drobnica mała, wróbelki się czubią,
Chwilę potem już zgoda, widać, że się lubią,
Bo i garścią gosposia sypie częściej ziarno,
Gulgi, gęgi umilkły , nie zna sentymentów,
Stąd nerwowość ogólna i aż tyle wstrętów.

Jest gdzie oko zawiesić, zżrały owoc w sadzie,
Kiście białych winogron, ciężkie w winnogradzie,
Orzech włoski w klepisku, warkoczem cebule,
I ziemniaki na sprzedaż, zwane często grule.
Jesień wszakże za pasem, pędzi babim latem,
Strąki suchej fasoli, w łąkach zeschłym kwiatem,
Pól skopanych kartoflisk, nieodzowne znaki,
Niebem płyną żegnane, boćki wierne ptaki.

Józef Bieniecki

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Marek.zak1 Fajnie, że porównujesz Polskę do Węgier i Słowacji, szkoda tylko, że nie do ludzi, którzy tu naprawdę żyją. Bo widzisz – ten wiersz nie jest raportem ekonomicznym ani zestawieniem statystyk PKB. To nie tekst o fabrykach, tylko o ludziach, którzy tych fabryk nigdy nie zobaczyli na oczy. Bo nie każdy ma willę, fotowoltaikę i plany na urlop w Toskanii. Piszesz, że "nigdy nie było lepiej". Z perspektywy kogo? Może Twojej? Gratuluję. Ale to, że jedni siedzą przy stole, nie znaczy, że nie ma głodnych za drzwiami. I nie, to że „na Węgrzech gorzej”, nie oznacza, że mamy siedzieć cicho i dziękować za ochłapy. Czy jak sąsiadowi spłonął dom, to ja mam się cieszyć, że mnie tylko zalewają fekalia z kanalizacji. Wiersz, który komentujesz, mówi o Polsce z paragonu, z przychodni, z kolejki do zawału, nie z przemówień premiera. I to, że ktoś to zauważył i opisał – nie jest „pompowaniem złych wiadomości”, tylko oddaniem głosu tym, których nikt nie chce słuchać. A jeśli Twoim jedynym kontrargumentem jest to, że Robert Lewandowski strzela gole, to naprawdę współczuję – bo nawet Jezus z kuchennego obrazka w tym wierszu by na to spuścił wzrok. Nie pisz więc, że "jest lepiej niż było", bo dla wielu nie jest. I mają prawo o tym mówić. Bo milczenie nie rozwiązuje problemu. Ono go tylko konserwuje – jak margarynę za 12 zł.   Tym razem nie załączę tradycyjnych wyrazów na pożegnanie.  
    • @Waldemar_Talar_Talar cała miłość
    • Urodziłeś się w trzydziestym pierwszym roku.   Myślę sobie tak dawno, ale po czasie dociera kiedy. Okres międzywojenny, burzliwy. Ludzie wciąż przerażeni wojną. Wszędzie strach, nieufność, bieda, ból.   Poznajesz świat, uczysz się chodzić, jeść, biegasz za piłką, kule znowu świszczą.   Zamiast beztrosko grać, cieszysz się, że wciąż żyjesz. Całe dzieciństwo.   Dorastasz pomiędzy dramatu nadzieją. Inaczej niż dzisiaj. Doceniasz każdą wyciągniętą dłoń. Pomagasz innym. Wokoło widzisz mundury, ciężkie buty, ciężki czas. W zanadrzu skrywasz wiele przeżyć, może tajemnic. Dorastasz z końcem wojny, żyjesz, lat jednak nikt nie wróci.   05.02.2025 r.
    • Przyjemny wiersz. Kiedyś miałem dryg do rymów, ale jakoś mi przeszło.
    • Gdy będę zasypiał zdmuchnij z włosów ptaki Omieć rączką swoją myśli nieborakie Uśnij oczy moje w głębię się zanurzą Odczaruj powoje co me myśli burzą Wyrwij korzeń z głowy rozpal rozum iskrą Upuść na mnie wrzosy poezją rozbłysną. Pocałuj mnie w usta zagryź wargi swoje W piąstce ściśnij prochy odsącz soki moje Ponad głowę podrzuć co ze mnie zostało W trawie ukryj dłonie wrośnij w brzozę białą Całą sobą poczuj drzewo rozedrgane Dusze zawirują ponad naszym gajem. Samotność Cię straszy całą bezwzględnością Nie miej na nią czasu zajmij się miłością Bo choć niepozorna jest ta Pani duszy Oddaj jej marzenie to kamień rozkruszy Zawezwij ptaszęta ukwieć nimi włosy Wstąp na nasze pole... widzisz sianokosy?!    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...