Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Znów zaświtała myśl niebem ciężarna:
Snuć z oczów ptaki na kształty ponure
Znajomych twarzy, gdy głowa jak stajnia
Na świat wyrzuca podkowy, w szlak, sznurem.

Tak jest z powieką - wieczorem podkową
Staje się aby o świcie z impetem,
Rzucić snu płomień, żar barwy wymową.
Snuć owe ptaki - spojrzenia, sztyletem.

Bo są jak głazy w tej stajni tak marnej,
Że nie ma koni łamiących przeszkody.
Tylko spojrzenia - kamienie, jak czarne
Wieczory w wargach zapadłych od mowy.

U mnie spadł z trzaskiem przebudzeń labirynt,
W nim kroków rzeźby i architektura.
Bo każde głazem milowym o szyby
Uderza, żebrząc o modlitwy w chmurach.

Jakoby były we mnie rysownikiem,
Lub architektem we własnych projektach.
A ja ich bogiem, więc trzymam tchnień szykiem,
Oddechów, myśli, ich miejsca - blask w ścieżkach.

Lecz nagle oczy przebodła promiennie
Myśl niby w wodzie, po cicho snem szemrząc:
Że tkam snom - marnym życiem bezimienne
W dnach przebudzenia, w *myśl* nieba - w *ruch*grzęznąc.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...