Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Najdroższy, najukochańszy, mój jedyny…

Gdzie jesteś…? Szukam Cię po omacku, jak ślepy swojej przystani. Rzygam z bezsilności. Pomóż mi skończyć z tym wszystkim.
Rysiek wyleciał do swoich rodziców kilka godzin temu. Klamka zapadła. On też mnie opuścił. Jak zwykle, jak zawsze. Amen.
Czuje się jakbym była jedna jedyna na tym świecie. Boje się. Nie wiem co będzie dalej. Nie lubię opętania strachem. Tęsknota za miłością i przytuleniem dusi. Jest jak dzikie zwierze, które śledząc każdy mój ruch siedzi mi na piersiach i nie pozwala oddychać. To tak bardzo boli i tak bardzo męczy… Wojtusiu, gdzie, gdzie jesteś…?!
Żegnaliśmy Ryśka wczoraj wieczorem tanim winą i trawą. Całą naszą grupką. Tylko Ciebie najdroższy brakowało… Nie czułam Twojej obecności. Tak bardzo tego pragnęłam. Nie udało się tym razem. Wokół mnie było pusto i zimno. Nie było mrowienia na koniuszkach palców. Martwe, tępe powietrze i ja- zgubiona w przestrzeni wszechświata.
Wszyscy mówili, że będą tęsknić za Ryśkiem, czekać… Że szybko minie te 1,5 miesiąca. Byli przekonujący aż do wyrzygania a ja byłam jakby z boku życia. Poza wszystkim. Bez Ciebie. Ciągle czekam…
Coś się kończy, mój jedyny. Kolejny rozdział mojego pieprzonego życia dobiega końca.
Kiedy miałam uściskać dziś Ryśka przed jego odlotem nie umiałam nic powiedzieć. Miałam ochotę krzyczeć, wyć, złapać go w pół i płakać jak rozhisteryzowane dziecko. Stałam jak rzeźbiony anioł. Nie dałam rady wydusić z siebie żadnej sensownej rzeczy, chociaż tak bardzo chciałam. Wiesz o czym wtedy myślałam…? Że z Tobą nie dostałam tej szansy. Ty nie stanąłeś przede mną w oczekiwaniu na pożegnanie. Nie uścisnęłam po raz ostatni najdroższej mi w życiu osoby. Nie, w takim razie nie pożegnam nikogo więcej. Liczyłeś się tylko Ty. Więc odejdź Rysiek, odwal się, daj mi spokój, zostaw!
Pochylił się nade mną. Przytulał dłużej niż resztę. Może czuł, że w środku mnie łka dziecko, któremu nic już nie pomoże… To dziecko urodziło się, by dokonać aktu samozniszczenia. On też nic nie mówił…
Objął, spojrzał i było po wszystkim. Wdech. Wydech. Oddech samobójcy.
Czemu Ty nie jesteś tak ciepły i silny, że mogłabym zginąć w Twoich ramionach?
Poczułam, że śmierć powoli wsącza się w moje ciało. Rysiek za kilka minut miał odlecieć, Ciebie nie ma, znajomi mają swoje towarzystwo… Ta tęsknota za miłością była niemal fizycznym bólem. Wnętrzności chciały wydostać się przez skórę na zewnątrz. Napierały na cienką powłokę. Kręciło mi się w głowie. Patrzyłam jak Rysiek zostawia wszystko za sobą.
On nie wróci taki sam. Marishka, ta dziewczyna, do której poleciał z taką radością zmieni go. Nie poznamy Ryśka po jego powrocie. Czuję to. Nie będę dla niego bliższa niż pozostali. Wróci bardziej wyluzowany, bardziej pewny siebie, cwańszy…? Na pewno nie mój. Będę niczyja.
Wciąż nie mogę zrozumieć dlaczego wszystko między nami skończyło się tak szybko. Było nienormalnie pięknie. Nagle jeden dzień jak żyletka na nadgarstku przeciął wszystko. Wciąż trwam w tym zdziwieniu.
Być może to lepiej, że Twoja matka nie powiedziała nikomu, gdzie jesteś pochowany.. Chociaż mam do niej żal, że nie mogłam być na Twoim pogrzebie. Chciałam złożyć na Twoich ustach ostatni pocałunek. Dać Ci znak, że niedługo do Ciebie dołączę. Jestem przecież jedyną osobą, która ,,odważyła” się pokochać Ciebie- narkomana z tykającym wewnątrz wirusem AIDS…
Jakie to dziwne tak czuć- pragnąć możliwości pogrzebu kogoś, co do którego ma pewność, że jeszcze wróci. Chociażby po to, by zabrać mnie na drugą stronę. Wybacz Wojtku, ale Twoja matka to bardzo cyniczna kobieta. Nie powiedziała nikomu ani słowa o Twoim pożegnaniu. Gdzie, kiedy… Nic, po prostu nic. Zabrała Ciebie najdroższy i tyle. Jakby Ciebie w naszym życiu nie było. Jakbyś nie był dla mnie wszystkim.
To Rysiek był ze mną w dzień Twojego pogrzebu. Prawie nic nie mówił, gdy siedziałam zapłakana i skulona na jego łóżku. Raz tylko jeden pogłaskał mnie po plecach, gdy myśl o Tobie wydarła ze mnie urywany, zwierzęcy skowyt . Potem palił papierosa za papierosem a mnie paliły łzy na twarzy. Ja i on nie znaliśmy się na tyle dobrze, by wspólnie opłakać Twoją śmierć. Tęskniliśmy oddzielnie, chociaż tak blisko siebie.
Pewnie gdybym wiedziała, gdzie Twoja matka ukryła Twoje ciało zginęłabym już dawno na Twoim grobie. Położyłabym się i czekała, aż ziemia mnie wchłonie i połączy z Tobą. Byłam pewna, że śmierć nadejdzie wraz ze śmiercią mojej Alicji. Każdego dnia czekałam na nią a moje wnętrze było jałowe. Liczyłam na litość Boga w tej kwestii modląc się każdego wieczoru o jak najszybsze odejście. Nic nie czułam. Narkotykami były jedzeniem, powietrzem, seksem. Ćpałam w intencji mojego umierania. Cięłam się tak bardzo, że skóra bywała fioletowa od ran. Fioletowa… Fioletowa jak usta ćpuna. Jak sińce pod oczami. Jak żyły. Nie umarłam, dlaczego…?
Dlaczego wciąż żyje, chociaż tym życiem rzygam ciągle mocniej i mocniej? Jestem rasową dziwką, przećpaną narkomanką a wciąż jestem. Wolałabym być w czasie przeszłym.
Rysiek za niedługo będzie już w Norwegii.
Pada deszcz Wojtusiu. Mamy wiosnę i noc. Nie czuję odrodzenia. Pragnę czegoś zupełnie innego. Czy w tym roku w końcu się zobaczymy mój kochany?
Stawiam Ci tak wiele pytań, które pozostaną bez odpowiedzi. A pewnie gdybym teraz Cię zobaczyła nie powiedziałabym nic- tak jak dzisiaj Ryśkowi. Zbyt wiele słów niewypowiedzianych zmieniło się we mnie w milczenie. Jestem sama, samotna. Tak bardzo głodna Ciebie. Moje serce odeszło wraz z Tobą. Twoja na zawsze i na wieczność
Elsa

Opublikowano

Amelio, przeczytałem wszystkie listy i... Ciężko mi się wypowiedzieć, żeby Cię nie urazić. Sądzę, że za dużo chcesz powiedzieć, a słowa nie są w stanie tego pomieścić. Dobrze, że się nie zniechęcasz. Pisz, proszę. Może jednak te ciężkie klimaty Ci nie służą?! Spróbuj czegoś innego, jaśniejszego. Bardzo chętnie przeczytam.
Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Deonix_ Wyśmiewania nie zauważyłam, ale faktycznie jest to "towar deficytowy".  A Twój wiersz bardzo też do mnie przemawia. Pozdrawiam   @Alicja_Wysocka @Ewelina To jest tak cudowne poczucie bliskości, że trudno ogarnąć, dlaczego tak trudno to zrealizować. Wszyscy potrzebują, a nawet w związkach siedem razy dziennie brzmi mało realistycznie. Pozdrawiam
    • ostatnie dni nad jeziorem tafla wody cicho oddycha wspomnieniami letnich sekretów szałem ciał rozpalonych o świcie zachód słońca powleka rdzawo kępy trawy leżące na brzegu pożądaniem jeszcze się tlące przygniecione ciężarem uczuć zdejmujesz szybko ciepły sweter kiedy drżę od zimnego podmuchu wiatr wsłuchany w symfonię serca rozpoczyna swój ostatni triumf twarz wtulona w ten zapach życia płomień wełny przetkany tobą gdy dotykasz mnie tak z czułością przelatuje ostatni motyl..          
    • Buczenie lodówki współgra  z szumem samochodów  zza zamkniętego okna.  Nie ma okna tak zamkniętego,  by żaden dźwięk się nie przedostał. Przedostają się do Twojej duszy także, prawda?  Ciekną powoli,  po kropli,  czasami nierozpoznane,  poznajesz je tylko po lekkim dyskomforcie  bezsensownego życia,  a inne  zupełnie jawnie  krzyczą: obudź się!  Obudź się!
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Ten wiersz "Po kilku latach" i powyższe komentarze bardzo trafne, przywołał mi skojarzenia z "Propagandą sukcesu" a o tym  obrazowo śpiewał Andrzej Rosiewicz. Rosiewicz śpiewał, że już nie żyje "Ona" ale jak to jest? Czujnym trzeba być zawsze.Wstawiłem link do tej piosenki, warto posłuchać i przypomnieć sobie te czasy, może są aktualne? Pozdrawiam Adam

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • jak wyobrażam sobie potworność pierwszych chwil bez ciebie? budzę się, kompletnie nagi, w ciemnym zaułku Narajangondźo albo innego egzotycznego miasta, w którym nigdy nie będę, usmarowany seledynową farbą, z camembertem między pośladkami i naklejką przedstawiającą jelonka Bambi na środku czoła. żeby było śmieszniej. krzyk, bezskuteczne próby dogadania się z lokalsami. niech ktoś mi wreszcie pomoże, bo od nie mówiących po angielsku policjantów jedynie dostałem pałą! zimno i głód. święty Aleksy-menel-Godzuki zwinięty w naleśnik koczuje pod plakatem reklamującym Godzillę XV. ryk, z bezsilności. zaprzyjaźnienie się z wykolejeńcami, deale na migi. robienie paskudnych rzeczy, byleby przetrwać. szpetnokształtne dziewczyny częstujące tym i owym. zlizywanie zawartości strzykawek. sreberka, pazłotka, parszywe kadry niejako przesuwające się obok mnie. piloerekcje, stroszące się skóry. chwile wesołe jak ból zębów albo drutowanie ryja. i ten ciągły brak, niezagłuszalny. papierowe uliczki potiomkinowskiej metropolijki. miasto właściwe trwa dalej. tak odległe, nieosiągalne. a mi coraz durniej. aż po obłęd.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...