Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Jak nas (facetów) czytać, czyli skomplikowana instrukcja prostego urządzenia
Niedawno kupiłem telewizor. Ot, taki standardowy, trzydziesto dwu calowy. Na marginesie chciałbym spytać, dlaczego „calowy”, a nie „centymetrowy”, skoro już na całym prawie świecie obowiązuje system metryczny? Skąd się biorą te cale?
Wracając do telewizora, moje uczucia związane z rozpakowywaniem i montażem mogę chyba porównać do emocji towarzyszącym pierwotnym łowcom zaczajonym na mamuta. Na kpiące komentarze nierozumiejących nas-łowców przedstawicielek odmiennej płci aż chciałoby się odpowiedzieć - jaka zwierzyna, taka adrenalina!
Wprawnym ruchem rozerwałem karton, odrzuciłem na bok styropianowy kokon i moim oczom ukazał się ON – lśniący tajemniczą czernią ekranu, piękny, płaski, o regularnych kształtach, przyciągający swoim dziewiczym urokiem.
Przykręciłem podstawę i delikatnie ustawiłem go na honorowym miejscu, naprzeciw mojego fotela.
Niecierpliwie podłączyłem wszystkie kable i… o zgrozo, okazało się, że w komplecie nie było tego najważniejszego, czyli HDMI! Po to przecież odkładałem ciężko zarobione pieniądze i kupiłem odbiornik w standardzie Ful HD, żeby oglądać ulubione programy w najwyższej rozdzielczości! Szybko wsiadłem do samochodu i pojechałem do najbliższego sklepu RTV.
Nie minęło pół godziny, a ja, z przewodem w ręku, za który, nawiasem mówiąc, zapłaciłem trochę więcej, niż się spodziewałem – w końcu to tylko kawałek kabla – dumnie wkroczyłem do salonu. Na powitanie usłyszałem kilka słów komentarza od żony, której nie spodobały się wnętrzności upolowanego mamuta, rozrzucone po całym mieszkaniu.
Nie odpowiedziałem nic. Czy kobiety w ogóle potrafią zrozumieć, że sprzątanie nie leży w naturze łowcy?
Sprężystym krokiem podszedłem do telewizora. Z namaszczeniem wetknąłem jeden koniec przewodu do gniazda HDMI, znajdującego się na obudowie mojej zdobyczy. Drugi… I tu pojawił się kolejny problem. Okazało się, czego nie omieszkała złośliwie skomentować moja druga połowa, że posiadany przeze mnie dekoder, niestety nie posiada opcji HD.
Co miałem zrobić? Poddać się? Zadowolić się byle jaką jakością obrazu i jakimś tam złączem EURO sprofanować mój nowy telewizor? Nigdy!
Żona co prawda próbowała zmusić mnie do kapitulacji, ale Ona nie oglądała „300”, nie zdawała sobie sprawy, ile przeszkód i przeciwności losu musiał pokonać John Rambo, aby ocalić towarzyszy broni z rąk nieprzyjaciół! Nie mogłem wywiesić białej flagi. Nie po tym, co przeszedłem!
Ostentacyjnie trzaskając drzwiami, nuciłem piosenkę, którą żona była w stanie zrozumieć: „Bo męska rzecz, być daleko, a kobieca, wiernie czekać!”
Kiedy wróciłem po kilku godzinach, czułem dumę i radość. Przed sobą trzymałem kolejne pudło, które kryło ostatni element układanki – dekoder HD. Nawet nie próbowałem tłumaczyć małżonce, ile energii kosztowało mnie dokonanie jedynie słusznego wyboru. Czy w ogóle byłaby w stanie zrozumieć różnicę pomiędzy telewizją na kartę, a wieloma dostępnymi na rynku opcjami pakietowymi?
Niepotrzebne opakowanie odrzuciłem w kąt salonu i przystąpiłem do ostatniej bitwy w tej wojnie o dostęp do programów w opcji HD. Nie zwracałem uwagi na złośliwe komentarze żony. Pocieszałem się tylko myślą, że żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie. Z pomocą syna, którego powoli przygotowuję do zajęcia w życiu miejsca właściwego mężczyźnie, podłączyliśmy wszystkie przewody. Dumni ze zwycięstwa, zajęliśmy miejsca w fotelach. Odstąpiłem synowi zaszczyt uruchomienia telewizora. Ten, zdając sobie sprawę z ogromnego wyróżnienia, z namaszczeniem nacisnął czerwony guzik na pilocie. I... Niechętnie musieliśmy sięgnąć po instrukcję.
To, że do dziś nie mogę uruchomić wszystkich opcji mojego nowoczesnego sprzętu spowodowane jest z pewnością tym, że instrukcja nosi wyraźne znamiona tłumaczenia z koreańskiego, a tłumaczem prawie na pewno była kobieta!

Opublikowano

popracowałabym jeszcze nad niuansami technicznymi. według mnie np tekst niezupełnie realizuje zdanie otwierające, leciutko się z nim rozmija.
przycięłabym rogów takim formułom-niezgrabom jak ta "przyciągający swoim dziewiczym urokiem. "
znam pociąganie sztuczek językowych, dookreślania przy wykorzystaniu specyficznej swady opowiadacza, jednak skłaniam się po jakimś tam czasie doświadczeń ku zachowaniu większej czystości i oszczędnym gospodarowaniu błyskotliwą formułą.
Pomysł fajny, nienowy, ale przyjemny :)

Pozdrawiam :))

Opublikowano

Bardzo dziękuję wszystkim za cenne uwagi. Z samego założenia to, co piszę, ma:
1. uczyć mnie pisać, dlatego każdą uwagę biorę pod rozwagę :),
2. bawić :).
Jak kiedyś napisał Mistrz Gałczyński: "Geniusz nie jestem, ale i nie dupa, też bym napisał "Dziady", gdybym się uparł"!
Nie upieram się! Może nie są to "Dziady", ale - mam taką skrywaną nadzieję - że "dziadostwo" też nie.
Wszystkich ciepło i wiosennie pozdrawiam i życzę owocowania.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Rozbiłam ja swoje czarne zwierciadło. Było nowe, rama nie ta, wypadło. Próbuję zebrać kawałki szkła.   Krawędzie kłują i ranią mi ręce, A mimo to ja próbuję jeszcze Zebrać, co tylko się da.   Malujesz dla mnie nową taflę, Teraz dobraną lepiej pod ramę, Lepszą, niż była ta.   Prosiłeś, bym przestała nad tą płakać, Bym o niej wreszcie zapomniała, Bo od niej cierpisz sam.   A jednak dzisiaj pomagasz mi zebrać Coś z tamtej, bo widzisz wreszcie teraz, Że mimo niego to jestem też ja.
    • Mnie jakoś nigdy nie ciągnęło do karuzel, jarmarków, wesołych miasteczek i tym podobnych atrakcji. Pierwszy raz przejechałem się jakąś karuzelą z moim synem. On miał wtedy zaledwie kilka lat, a ja już kilkadziesiąt :))). Myśłę, że dla niego była to jakaś atrakcja, ale dla mnie średnia. Jakoś nie zapałałem do tego typu rozrywek. Twój tekst przypomniał mi nowelę filmową o trzech biednych chłopcach, którzy chcieli przewieźć się karuzelą. Akcja noweli została umieszczona w czasach, gdy elektryczność nie była jeszcze w powszechnym użytku, a karuzela, która zajechała do ich miasteczka, napędzana była siłą ludzkich mięśni. Gdy chłopcy okazali zainteresowanie tą niezwykłością, jej właściciel zapytał czy mają pieniądze na bilet. Dzieciaki oczywiście żadnych pieniędzy nie miały. Zaproponował więc im, że będą mogli się przewieźć, ale na koniec dnia i pod warunkiem, że przez cały dzień będą od środka, niewidoczni dla jego klientów, kręcić karuzelą. Chłopcy chętnie przystali na taki układ i ochoczo wzięli się do pracy. Pchając w kółko drewniane kołki wenątrz karuzeli, wsłuchiwali się w śmiechy i radosne pokrzykiwania dzieci i dorosłych kręcących się na zewnątrz i wyobrażali sobie, jak to będzie wspaniale przejechać się również na tej kolorowej, kręcącej się w kółko niezwykłości. Właściciel kasował bilety, zmieniali się kolejni chętni do przejażdżki, a chłopcy kręcili i marzyli. Byli jednak coraz bardziej zmęczeni, karuzela zaczynała zwalniać, a nawet się zatrzymywać, co wzbudziło frustrację właściela, do tego stopnia, że zagroził im, że jeśli nie wywiążą się z umowy, to przejażdżki karuzelą będą nici. Ich marzenie zaczęło się rozmywać. Nie mogli do tego dopuścić, więc zaczęli ostatkami sił znów szybciej popychać drewniane drągi. Na szczęście dzień miał się już ku końcowi i ludzie zaczęli się rozchodzić, aż końcu zostali sami z właścicielem, który powiedział, że teraz oni mogą się przejechać, zaznaczył jednak, żeby się pośpieszyli bo musi złożyć karuzelę. Chłopcy jednak byli tak wycieńczeni, że żadnemu z nich nie chciało się więcej stanąć przy drągu wprawiającym karuzelę w ruch, ale to też nie miało znaczenia, bo nawet na jazdę na niej już im odeszła ochota. Właściciel karuzeli widząc to, złożył pośpiesznie cały sprzęt i odjechał.   Pozdrawiam
    • obudziłem się po ciszy wyborczej leżąc na prawym boku dlaczego serce po lewej stronie i bije
    • Kiedy miałam dziesięć lat, marzyłam o jednej rzeczy — o karuzeli. Prosiłam mamę i tatę, by zabrali mnie na tę magiczną jazdę, ale tata zawsze mówił, że na karuzelę chodzą szumowiny. Nie mogłam tego pojąć, ale wiedziałam, że muszę tam iść. Pewnej niedzieli rano, kiedy wszyscy jeszcze spali, rozbiłam swoją świnkę skarbonkę. Zebrałam wszystkie pieniądze, jakie miałam, i bez pytania wyszłam z domu. Na karuzeli kręciłam się godzinami. Świat wirował wokół mnie, a ja czułam się wolna i szczęśliwa jak nigdy wcześniej. Nie schodziłam z miejsca, dopóki nie zrobiło się późno. Kiedy wróciłam do domu, tata już czekał. Dostałam smary na tyłek i zapytał: — Wiesz, za co to? — Za karuzelę — odpowiedziałam śmiało. Tata spojrzał na mnie poważnie: — Nie za karuzelę, tylko za to, że nie powiedziałaś, gdzie idziesz. Spojrzałam mu w oczy i powiedziałam: — A jakbym powiedziała, to bym nie mogła iść, bo już prosiłam. Tata tylko pokręcił głową, a ja wiedziałam, że ta przygoda zostanie ze mną na zawsze.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...