czas się z czasem chce równać a chwile z milczeniem
od zachodu tchnie spokój chociaż wieje chłodem
tam na wschodzie już ciemno ale ciągle dnieje
władzy chciałem i dworu i jestem na dworze
w koszuli choć bez spodni – właśnie o tej porze
kiedy nic już nie ziębi i wszystko mnie grzeje
lubię patrzeć po cichu na pyskate Zosię
jak się bawi jak mierzy jak się dłuży z cieniem
zagubieni są w lesie
odnajdują swój cień
wśród samotnych drzew
w warstwach wiatru
oglądają zachody słońca
wszystko po nic na nic
w echu zapomnianych słów
zmieniają się pory
i zmarszczki każdego roku
Plusik, chociaż nie do końca się z tym opisem zgadzam, chociażby dlatego, że nawet niewielką ilość wody na łące trudno byłoby mi nazwać kałużą, ale pomysł dobry :)
Pozdrawiam